Afery podsłuchowa i mailowa, import rosyjskiego węgla na wielką skalę, wysoka aktywność środowisk prokremlowskich, kontakty niektórych polityków z oficjelami ze Wschodu. Wpływy rosyjskie w Polsce rosną. „Potrzebujemy komisji śledczych” – mówi OKO.press gen. Pytel
W środę 29 listopada 2023 powołana przez PiS komisja ds. rosyjskich wpływów kierowana przez Sławomira Cenckiewicza, przejdzie do historii. Odwołanie jej członków przez Sejm i niepowołanie nowych doprowadzi do jej zamrożenia. Powód wysłania komisji do zamrażarki jest prosty: była powołana w interesie Zjednoczonej Prawicy, a nie państwa.
Ale rozprawienie się z komisją Cenckiewicza nie rozwiąże problemu rosyjskich wpływów w Polsce. Problem ten nasilił się ostatnio nie tylko z powodu sytuacji zewnętrznej, zwłaszcza wojny w Ukrainie, ale także przez zaniechania ze strony dotychczasowych władz.
„Potrzebujemy sejmowych komisji śledczych, zajmujących się rosyjskimi wpływami. Nie jednej komisji, lecz kilku, lub przynajmniej komisji z podkomisjami. Chodzi o to, aby uruchomić procedurę, która umożliwi natychmiastowe przeciwdziałanie wzrostowi wpływów rosyjskich w Polsce” – mówi OKO.press gen. Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Jednak wśród zapowiadanych obecnie przez stronę demokratyczną komisji śledczych nie ma takiej, która zajmowałaby się działaniami rosyjskich służb w Polsce.
„To nie leży w kompetencjach Sejmu” – odpowiada Michał Gramatyka, nowo wybrany przewodniczący sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. – „Takimi sprawami na płaszczyźnie operacyjnej powinien się zajmować wywiad i kontrwywiad, a na płaszczyźnie cywilnej – policja, prokuratura i sądy”.
Rosjanie oraz ich sympatycy mają się w Polsce dobrze, można by nawet rzec, że coraz lepiej. Mamy obecnie trzy legalnie działające partie, głoszące prorosyjskie poglądy. Wszystkie zostały zarejestrowane w 2023 roku. Tylko w ciągu ostatniego roku powstało w Polsce kilkaset nowych podmiotów gospodarczych z udziałem kapitału rosyjskiego. Najwięcej zajmuje się transportem, ale także cyberbezpieczeństwem, usługami informatycznymi i konsultingiem. Takie firmy to doskonała przykrywka dla zagranicznych agentów.
Do tego prokuratorskie śledztwo w sprawie afery mailowej stoi w miejscu, chociaż powiązania ze służbami białoruskimi i rosyjskimi są w tej aferze wyraźnie widoczne. To tylko część przykładów pokazujących, jak dużą swobodą działań cieszą się w Polsce Rosjanie oraz środowiska sprzyjające Kremlowi. Mimo wojny rosyjsko-ukraińskiej oraz europejskich sankcji nałożonych na Rosję.
Temat rosyjskich wpływów w Polsce był wykorzystywany politycznie przez PiS w czasie kampanii wyborczej. Zjednoczona Prawica doprowadziła do uchwalenia tak zwanego #lexTusk. Na tej podstawie pod koniec sierpnia powołano komisję ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce. Już same przepisy, określające zakres jej działania, wskazywały, czym, a raczej kim będzie się zajmować.
Chodziło o przyczepienie łatki „rosyjskiego agenta”, a przynajmniej „sympatyka Kremla” Donaldowi Tuskowi, liderowi ówczesnej opozycji i największemu konkurentowi wyborczemu PiS-u.
Gdy Sejm ustalał, kto i na jakich zasadach będzie „śledził” wpływy Rosji w dawnym rządzie Tuska, w TVP emitowano serial „Reset”.
Cała ta produkcja miała za zadanie oskarżyć Donalda Tuska i jego ministrów o prowadzenie polityki na rzecz Rosji.
Mimo mobilizacji politycznej PiS-u komisja nie rozpoczęła jawnych prac przed wyborami. Nie było publicznych przesłuchań ani pierwszych wniosków. Jak wynika z komunikatu, wydanego 30 października, komisja spotkała się na pięciu „posiedzeniach plenarnych oraz licznych spotkaniach w grupach roboczych”. Wybrano władze organu (przewodniczącym został Sławomir Cenckiewicz) oraz przyjęto regulamin. W komunikacie poinformowano także, że komisja „na potrzeby wsparcia” zatrudniła trzy osoby, „prowadzi kwerendę dokumentów” oraz „komunikację z otoczeniem instytucjonalnym w trybie niejawnym”.
Komisję powołano w trybie wskazującym na realizowanie przez nią agendy korzystnej dla PiS, a nie na prowadzenie obiektywnego śledztwa. Nic dziwnego, że demokraci po wygranych wyborach chcą uniemożliwić jej działanie. Najprostszą metodą jest odwołanie jej członków. Zapowiedział to Donald Tusk w poprzednim tygodniu. Do głosowania ma dojść już w tę środę, 29 listopada, o czym z kolei poinformował marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Czy demokraci zamierzają powołać kogoś na miejsce dotychczasowych członków? Z nieoficjalnych informacji wynika, że plan jest inny.
„Nie będzie powołania nikogo na ich miejsce. Komisja zostanie zamrożona. To najprostsze rozwiązanie” – mówią politycy demokratycznej większości.
Jednak problem pozostaje, ponieważ wpływy rosyjskie w Polsce są faktem. Są widoczne na poziomie społecznym i politycznym. O możliwych związkach Rosji z dwiema największymi aferami ostatnich lat – aferą podsłuchową i aferą mailową – informowaliśmy wielokrotnie. Żadna z nich nie została w pełni wyjaśniona. W śledztwie dotyczącym afery podsłuchowej wątek rosyjski został pominięty przez śledczych. Postępowania w aferze mailowej od miesięcy nie posunęły się do przodu.
I chociaż dziś zarówno eksperci, jak i politycy demokratyczni zgadzają się, że temat rosyjskich wpływów jest ważny i trzeba się nim zająć, politycznych konkretów nie widać.
„Afera podsłuchowa i sprawdzenie zeznań dotyczących potencjalnej sprzedaży Rosjanom zgromadzonych wtedy nagrań; wpływy rosyjskie w energetyce, zwłaszcza sprowadzanie ogromnych ilości rosyjskiego węgla do Polski; do tego sprzedaż Lotosu Saudi Aramco – to są sprawy, którymi należałoby się zająć natychmiast” – mówi Grzegorz Rzeczkowski, dziennikarz śledczy „Newsweeka”, od lat tropiący wpływy rosyjskie w Polsce. – „Natomiast na poziomie służb specjalnych trzeba wzmocnić komórki wywiadowcze i kontrwywiadowcze, zajmujące się tematyką wschodnią. Nie tylko Rosją. W grę wchodzi też rozpoznanie oddziaływania takich państw jak Białoruś, Chiny, Iran czy Syria”.
Na podobne priorytety wskazuje płk Maciej Matysiak, były zastępca szefa SKW:
„Afera mailowa, afera podsłuchowa, ale także odtajnienie planów obronnych Polski przez ministra Mariusza Błaszczaka – tym należy się zająć jak najszybciej.
W tym ostatnim przypadku kluczowe jest ustalenie, skąd pochodziła inspiracja. Kto podpowiedział ministrowi odtajnienie tak ważnych dla bezpieczeństwa państwa dokumentów? Trzeba to sprawdzać, w służbach i strategicznych resortach muszą być przeprowadzone audyty, które odpowiedzą na takie pytania”.
Generał Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, wskazuje wprost, jakimi narzędziami powinna posłużyć się demokratyczna większość.
„Widzę tu trzy podstawowe elementy. Najważniejsze jest przywrócenie sytuacji, gdy instytucje państwowe, w tym służby specjalne, działają zgodnie z porządkiem prawnym. Chodzi o ukrócenie nadużyć, o których wiemy, oraz realizowanie zadań, które służby mają wskazane w ustawach” – wylicza Pytel.
Były szef SKW ma na myśli głównie aferę Pegasusa, czyli używanie przez służby oprogramowania do podsłuchów w celach eliminacji przeciwników politycznych PiS. Tą sprawą ma się zająć specjalna komisja śledcza. Także z nowych zeznań byłego agenta CBA Tomasza Kaczmarka wynika, że PiS wykorzystywał służby do walki politycznej z opozycją. Jeśli jego doniesienia się potwierdzą, mamy do czynienia z przekroczeniem prawa przez szefów służb.
„Po drugie: potrzebujemy uruchomienia procedury naprawczej, która ograniczy swobodę działań służb rosyjskich w Polsce” – kontynuuje gen. Pytel. – „To istotne ze względu na realne ryzyko zagrożenia bezpieczeństwa państwa.
Aby działać jak najszybciej w tematach przekraczających, przynajmniej w pierwszych etapach, ramy działania prokuratury, trzeba powołać sejmowe komisje śledcze. Jedna nie wystarczy, bo wpływy rosyjskie nie są jednorodne.
Komisje sejmowe mają możliwość szybkiego działania, dlatego postuluję użycie tego właśnie narzędzia”.
Według byłego szefa SKW komisje powinny zająć się przede wszystkim dwoma wątkami:
Według generała komisje te powinny powstać dopiero po audytach, przeglądach dokumentacji i serii działań kontrolnych w instytucjach państwowych, w tym we wszystkich służbach. Kluczowe jest między innymi ustalenie, jakie informacje wpływały do służb, co się z nimi działo, czy były procedowane, a jeśli nie – dlaczego.
Michał Gramatyka, nowo wybrany przewodniczący sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, zgadza się ze stwierdzeniem, że wpływami rosyjskimi trzeba się zająć. Jednak zaznacza od razu:
„To nie leży w kompetencjach Sejmu. Sejmowa komisja ds. wpływów rosyjskich była upolityczniona i nigdy nie powinna powstać. Takimi sprawami na płaszczyźnie operacyjnej powinien się zajmować wywiad i kontrwywiad, a na płaszczyźnie cywilnej – policja, prokuratura i sądy”.
Tyle że jesteśmy w sytuacji, gdy na płaszczyźnie cywilnej tematem nie zajmuje się niemal nikt. Za rządów PiS dochodzenia w aferach, których wyjaśnienie mogło zaszkodzić PiS-owi, stały w miejscu.
„Rzeczywiście, podejmowane były działania pozorne” – przyznaje Gramatyka. – „Mam nadzieję, że to się zmieni po tym, jak władzę w Polsce obejmie koalicyjny rząd Donalda Tuska”.
Przewodniczący przedstawia jednocześnie swój pogląd na aferę mailową:
„Moim zdaniem nie ma żadnej afery mailowej, jest tylko kwestia rażącej nieodpowiedzialności, a wręcz głupoty kilkunastu wysokich urzędników, z premierem Morawieckim na czele. Uważam, że wszyscy, którzy prowadzili korespondencję rządową za pomocą niezabezpieczonych skrzynek mailowych, powinni ponieść konsekwencje. Po to, by na przyszłość inni nie robili tego samego”.
O wątku białorusko-rosyjskim afery Gramatyka nie wspomina. Tymczasem na udział Białorusi i Rosji w wykradzeniu maili wskazywały amerykańskie firmy wywiadowcze, konkretne tropy prowadzące na Wschód wykazaliśmy także w śledztwie OKO.press.
Z rozmów z politykami dotychczasowej opozycji nie wynika, by zamierzali zajmować się tym tematem po przejęciu władzy w kraju.
Jest też trzeci element walki z rosyjskimi wpływami w Polsce, wskazywany przez byłego szefa SKW gen. Piotra Pytla. Być może najbardziej nieoczekiwany. Chodzi o przejrzystą komunikację społeczną. Rzetelność w przekazywaniu informacji, dbanie o spójność przekazu, odbudowywanie zaufania do służb to także część społecznej odporności na zewnętrzne, niejawne wpływy.
Na komunikację społeczną, potrzebę edukacji w dziedzinie zagrożeń dezinformacyjnych oraz zmianę relacji między politykami a służbami zwraca także uwagę płk Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
„Niezbędne jest naprawienie relacji między politykami a osobami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo państwa. Politycy zazwyczaj nie przepadają za współpracą z funkcjonariuszami służb, bo ci przynoszą im informacje negatywne. Niektóre dotyczą ich partyjnych kolegów czy koleżanek. To zawsze jest problem dla polityków, nie tylko w Polsce” – zaznacza Matysiak. – „Ale żeby przeciwdziałać zewnętrznej agenturze, politycy muszą zgadzać się na rozpracowywanie (przy uzasadnionych podejrzeniach) także osób z tego samego ugrupowania. Początkiem jest jednak świadomość polityków, że zagrożenia agenturalne istnieją. Należałoby więc najpierw ich w tym zakresie przeszkolić, potem edukować i prowadzić na tej linii skuteczną komunikację”.
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze