62 proc. badanych uważa, że w razie przejęcia władzy od PiS, opozycja nie jest gotowa, by dobrze rządzić. Co więcej, łącznie aż połowa wyborców KO, ruchu Hołowni, Lewicy i PSL nie wierzy w możliwości partii opozycyjnych
Gdyby Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się na przyspieszone wybory, to byłby jeden z głównych atutów partii rządzącej: jej przeciwnicy nie budzą w swoim elektoracie nie tylko entuzjazmu, ale nawet elementarnego, powszechnego przekonania, że są w stanie dobrze rządzić.
Takie nastroje wśród opozycyjnej opinii publicznej mogłyby zdecydować o wyniku wyborów: brak wiary w poprawę jakości rządzenia wprost przekłada się na mobilizację poszczególnych grup wyborców.
W sondażu przeprowadzonym przez Ipsos dla OKO.press zapytaliśmy: "Czy Pana/Pani zdaniem partie opozycyjne są przygotowane do dobrego rządzenia, gdyby miały już teraz przejąć władzę z rąk PiS?".
Wynik jest w istocie druzgocący dla partii próbujących odebrać władzę rządzącej, populistycznej prawicy:
Jak widzimy na wykresie powyżej, wiary w dobre przygotowanie opozycji nie ma nawet większość wyborców w jej bastionie: największych miastach. Wg naszego sondażu PiS przegrywa tutaj w stosunku 15:74 (dane w proc.), ale większość mieszkańców polskich metropolii jest jednocześnie przekonana, że opozycja nie jest gotowa, by dobrze rządzić.
Powtórzmy, jeśli takie przekonanie utrzymałoby się do dnia wyborów, mobilizacja elektoratu sprzeciwiającego się Kaczyńskiemu i spółce byłaby daleka od optymalnej.
A może taka hipoteza to przesada? Czy naprawdę jest tak źle z punktu widzenia przeciwników obozu władzy? Spróbujmy chwycić się ostatniej deski ratunku i jako sprawców fatalnego wyniku partii opozycyjnych wskazać wyborców PiS oraz bliskiej mu ideowo Konfederacji. Niestety dla Borysa Budki, Szymona Hołowni, Włodzimierza Czarzastego i Władysława Kosiniak-Kamysza - ten zabieg nie działa.
Pozornie opinia wyborców Prawa i Sprawiedliwości przechyla szalę na rzecz tych ankietowanych, którzy nie wierzą w kwalifikacje opozycji:
Ale takie wyjaśnienie byłoby zbyt łatwe. Nawet jeśli odrzucimy z puli badanych deklarujących głos na partie Kaczyńskiego i Bosaka, wciąż aż 50 proc. ankietowanych nie wierzy w dobre rządy przeciwników PiS.
Innymi słowy, co drugi zwolennik opozycji nie jest przekonany do kompetencji polityków, z którymi sympatyzuje.
Wygląda na to, że nad Polską wisi widmo zanegowania przez wyborców całej klasy politycznej.
Z jednej strony, jak pokazywaliśmy w jednej z poprzednich analiz, wyborcy PiS stracili entuzjazm dla przywódcy obozu władzy Jarosława Kaczyńskiego - aż 41 proc. z nich chce, żeby lider Prawa i Sprawiedliwości odszedł z bieżącej polityki i udał się na emeryturę. Do tego aż 59 proc. Polaków deklaruje, że za żadne skarby nie zagłosuje na PiS.
Z drugiej strony, wyborcy opozycji nie wierzą, by jej zwycięstwo przyniosło krajowi dobre rządy.
To pokazuje, że po serii wyborów z najwyższą frekwencją w historii, następnym razem możemy być świadkami frekwencji zbliżonej raczej do wyborów z 2015 roku, gdy w lokalach wyborczych zameldowało się 50,9 proc. uprawnionych, a nie do tych z 2019 roku, gdy frekwencja wyniosła 61,7 proc.
W liczbach bezwzględnych to różnica aż 3 milionów głosów. W takiej sytuacji wygra obóz, który jak najmniej zniechęci sympatyzujących z nim wyborców.
I tutaj być może pojawia się światełko w tunelu dla partii opozycyjnych, które wydają się mieć nieco większy potencjał do mobilizacji swoich zwolenników. Ci bowiem, jak za chwilę zobaczymy, mają do popieranych polityków stosunek letni: jeśli w nich nie wierzą, to raczej tak jakby, tyle o ile; jeśli wierzą - to też bez przekonania.
Zdecydowanych sądów na temat przygotowania opozycji do dobrego rządzenia jest bardzo mało:
Wydaje się, że przy takich nastrojach społecznych minimum tego, co mogą zrobić Koalicja Obywatelska, Polska 2050 i Lewica - zwłaszcza jeśli będziemy mieli przyspieszone wybory - to powtórzenie taktyki Donalda Tuska i Waldemara Pawlaka z końcówki kampanii wyborczej w 2007 roku. Ówcześni liderzy PO i PSL mimo oporu partyjnych aparatów dali wtedy do zrozumienia wyborcom, że mimo dzielących ich poważnych różnic, będą w stanie razem rządzić - pokazali poważną alternatywę wobec miotającego się od kryzysu do kryzysu rządu PiS.
Powyższe pytanie dotyczy definicji i jest nieco akademickie, ale warto je zadać, bo odpowiedź może mieć bardzo duży wpływ na strategię zwłaszcza ruchu Szymona Hołowni, który z wynikiem 20 proc. jest trzecią siłą na scenie politycznej.
W sensie ścisłym zarówno Polska 2050 jak i Konfederacja są projektami opozycyjnymi: nie uczestniczą w rządzeniu i z różnych pozycji krytykują władzę PiS. Ale subiektywnie ich wyborcy wcale nie muszą postrzegać siebie jako zwolenników opozycji. Wyjaśnijmy, skąd to rozróżnienie.
Propaganda władzy przez ostatnie sześć lat włożyła wiele wysiłku, by kategorię "opozycji" zastąpić "totalną opozycją", którą miała stanowić Platforma Obywatelska, później Koalicja Europejska, a na końcu Koalicja Obywatelska. Cel tego zabiegu był prosty: jeśli utożsamimy całą opozycję z jedną tylko partią polityczną, to wszystkich wyborców, którzy jednocześnie nie zgadzają się zarówno z PiS jak i z PO, zostawiamy na ziemi niczyjej. A wtedy są do przejęcia przez władzę.
Stąd wyborcy Hołowni i Konfederacji mogą się identyfikować jako obywatele w ogóle poza obecnym systemem: ani jako zwolennicy władzy, ani jako zwolennicy opozycji, negujący i jednych, i drugich.
To wyjaśniałoby zbieżność opinii wyborców Polski 2050 i Konfederacji na przygotowanie opozycji do rządzenia: takiej kompetencji zdecydowanie odmawia im 23 proc. wyborców ruchu Hołowni i 30 proc. zwolenników skrajnej prawicy (w przypadku KO ten odsetek wynosi tylko 8 proc., u Lewicy - 9 proc., w PSL - 10 proc.).
Jeśli ta hipoteza jest prawdziwa, zwiastowałaby coraz większe tarcia po stronie opozycyjnej: w interesie politycznym Polski 2050 byłoby bowiem utrzymanie jak największego dystansu do "starej opozycji". To z kolei wzmacniałoby w wielu wyborcach przekonanie, że opozycja nie jest w stanie się dogadać, by dobrze rządzić. I tak doszlibyśmy do znanej z poprzednich lat kwadratury koła: osobno walczyć z PiS - źle, ale razem też fatalnie.
Sondaż telefoniczny CATI Ipsos dla OKO.press, na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N= 1000 osób, 23-25 listopada 2020. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondenta pod względem województwa i wielkości miejscowości. Około 70 proc. spośród 1000 wywiadów zrealizowano pod wylosowanymi numerami telefonów komórkowych.
Opozycja
Borys Budka
Włodzimierz Czarzasty
Szymon Hołownia
Władysław Kosiniak - Kamysz
Grzegorz Schetyna
Koalicja Obywatelska
Konfederacja
Polska 2050
PSL
lewica
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze