0:00
0:00

0:00

Gdyby Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało się na przyspieszone wybory, to byłby jeden z głównych atutów partii rządzącej: jej przeciwnicy nie budzą w swoim elektoracie nie tylko entuzjazmu, ale nawet elementarnego, powszechnego przekonania, że są w stanie dobrze rządzić.

Takie nastroje wśród opozycyjnej opinii publicznej mogłyby zdecydować o wyniku wyborów: brak wiary w poprawę jakości rządzenia wprost przekłada się na mobilizację poszczególnych grup wyborców.

Wyborcy małej wiary w opozycję

W sondażu przeprowadzonym przez Ipsos dla OKO.press zapytaliśmy: "Czy Pana/Pani zdaniem partie opozycyjne są przygotowane do dobrego rządzenia, gdyby miały już teraz przejąć władzę z rąk PiS?".

Wynik jest w istocie druzgocący dla partii próbujących odebrać władzę rządzącej, populistycznej prawicy:

Jak widzimy na wykresie powyżej, wiary w dobre przygotowanie opozycji nie ma nawet większość wyborców w jej bastionie: największych miastach. Wg naszego sondażu PiS przegrywa tutaj w stosunku 15:74 (dane w proc.), ale większość mieszkańców polskich metropolii jest jednocześnie przekonana, że opozycja nie jest gotowa, by dobrze rządzić.

Powtórzmy, jeśli takie przekonanie utrzymałoby się do dnia wyborów, mobilizacja elektoratu sprzeciwiającego się Kaczyńskiemu i spółce byłaby daleka od optymalnej.

A może taka hipoteza to przesada? Czy naprawdę jest tak źle z punktu widzenia przeciwników obozu władzy? Spróbujmy chwycić się ostatniej deski ratunku i jako sprawców fatalnego wyniku partii opozycyjnych wskazać wyborców PiS oraz bliskiej mu ideowo Konfederacji. Niestety dla Borysa Budki, Szymona Hołowni, Włodzimierza Czarzastego i Władysława Kosiniak-Kamysza - ten zabieg nie działa.

Pozornie opinia wyborców Prawa i Sprawiedliwości przechyla szalę na rzecz tych ankietowanych, którzy nie wierzą w kwalifikacje opozycji:

Ale takie wyjaśnienie byłoby zbyt łatwe. Nawet jeśli odrzucimy z puli badanych deklarujących głos na partie Kaczyńskiego i Bosaka, wciąż aż 50 proc. ankietowanych nie wierzy w dobre rządy przeciwników PiS.

Innymi słowy, co drugi zwolennik opozycji nie jest przekonany do kompetencji polityków, z którymi sympatyzuje.

Światełko w tunelu dla opozycji

Wygląda na to, że nad Polską wisi widmo zanegowania przez wyborców całej klasy politycznej.

Z jednej strony, jak pokazywaliśmy w jednej z poprzednich analiz, wyborcy PiS stracili entuzjazm dla przywódcy obozu władzy Jarosława Kaczyńskiego - aż 41 proc. z nich chce, żeby lider Prawa i Sprawiedliwości odszedł z bieżącej polityki i udał się na emeryturę. Do tego aż 59 proc. Polaków deklaruje, że za żadne skarby nie zagłosuje na PiS.

Z drugiej strony, wyborcy opozycji nie wierzą, by jej zwycięstwo przyniosło krajowi dobre rządy.

To pokazuje, że po serii wyborów z najwyższą frekwencją w historii, następnym razem możemy być świadkami frekwencji zbliżonej raczej do wyborów z 2015 roku, gdy w lokalach wyborczych zameldowało się 50,9 proc. uprawnionych, a nie do tych z 2019 roku, gdy frekwencja wyniosła 61,7 proc.

W liczbach bezwzględnych to różnica aż 3 milionów głosów. W takiej sytuacji wygra obóz, który jak najmniej zniechęci sympatyzujących z nim wyborców.

I tutaj być może pojawia się światełko w tunelu dla partii opozycyjnych, które wydają się mieć nieco większy potencjał do mobilizacji swoich zwolenników. Ci bowiem, jak za chwilę zobaczymy, mają do popieranych polityków stosunek letni: jeśli w nich nie wierzą, to raczej tak jakby, tyle o ile; jeśli wierzą - to też bez przekonania.

Zdecydowanych sądów na temat przygotowania opozycji do dobrego rządzenia jest bardzo mało:

Wydaje się, że przy takich nastrojach społecznych minimum tego, co mogą zrobić Koalicja Obywatelska, Polska 2050 i Lewica - zwłaszcza jeśli będziemy mieli przyspieszone wybory - to powtórzenie taktyki Donalda Tuska i Waldemara Pawlaka z końcówki kampanii wyborczej w 2007 roku. Ówcześni liderzy PO i PSL mimo oporu partyjnych aparatów dali wtedy do zrozumienia wyborcom, że mimo dzielących ich poważnych różnic, będą w stanie razem rządzić - pokazali poważną alternatywę wobec miotającego się od kryzysu do kryzysu rządu PiS.

Ale czy ruch Hołowni i Konfederacja to w ogóle opozycja?

Powyższe pytanie dotyczy definicji i jest nieco akademickie, ale warto je zadać, bo odpowiedź może mieć bardzo duży wpływ na strategię zwłaszcza ruchu Szymona Hołowni, który z wynikiem 20 proc. jest trzecią siłą na scenie politycznej.

W sensie ścisłym zarówno Polska 2050 jak i Konfederacja są projektami opozycyjnymi: nie uczestniczą w rządzeniu i z różnych pozycji krytykują władzę PiS. Ale subiektywnie ich wyborcy wcale nie muszą postrzegać siebie jako zwolenników opozycji. Wyjaśnijmy, skąd to rozróżnienie.

Przeczytaj także:

Propaganda władzy przez ostatnie sześć lat włożyła wiele wysiłku, by kategorię "opozycji" zastąpić "totalną opozycją", którą miała stanowić Platforma Obywatelska, później Koalicja Europejska, a na końcu Koalicja Obywatelska. Cel tego zabiegu był prosty: jeśli utożsamimy całą opozycję z jedną tylko partią polityczną, to wszystkich wyborców, którzy jednocześnie nie zgadzają się zarówno z PiS jak i z PO, zostawiamy na ziemi niczyjej. A wtedy są do przejęcia przez władzę.

Stąd wyborcy Hołowni i Konfederacji mogą się identyfikować jako obywatele w ogóle poza obecnym systemem: ani jako zwolennicy władzy, ani jako zwolennicy opozycji, negujący i jednych, i drugich.

To wyjaśniałoby zbieżność opinii wyborców Polski 2050 i Konfederacji na przygotowanie opozycji do rządzenia: takiej kompetencji zdecydowanie odmawia im 23 proc. wyborców ruchu Hołowni i 30 proc. zwolenników skrajnej prawicy (w przypadku KO ten odsetek wynosi tylko 8 proc., u Lewicy - 9 proc., w PSL - 10 proc.).

Jeśli ta hipoteza jest prawdziwa, zwiastowałaby coraz większe tarcia po stronie opozycyjnej: w interesie politycznym Polski 2050 byłoby bowiem utrzymanie jak największego dystansu do "starej opozycji". To z kolei wzmacniałoby w wielu wyborcach przekonanie, że opozycja nie jest w stanie się dogadać, by dobrze rządzić. I tak doszlibyśmy do znanej z poprzednich lat kwadratury koła: osobno walczyć z PiS - źle, ale razem też fatalnie.

Sondaż telefoniczny CATI Ipsos dla OKO.press, na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N= 1000 osób, 23-25 listopada 2020. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondenta pod względem województwa i wielkości miejscowości. Około 70 proc. spośród 1000 wywiadów zrealizowano pod wylosowanymi numerami telefonów komórkowych.

;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze