0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plDawid Zuchowicz / Ag...

Antoni Macierewicz przedstawił w poniedziałek 11 kwietnia 2022 raport swojej podkomisji z "badania zdarzenia lotniczego z udziałem samolotu Tu 154M nr 101 z dnia 10 kwietnia 2010 r. nad lotniskiem Smoleńsk-Siewiernyj na terytorium Federacji Rosyjskiej". Przełomu nie było.

Usłyszeliśmy ten sam co zwykle zbiór sprzecznych ze sobą hipotez, z wyjściem od tej najważniejszej: katastrofę w Smoleńsku spowodowały dwie detonacje ładunków wybuchowych.

Macierewicz po raz kolejny zignorował ekspertyzy i ustalenia sprzeczne z tezą, którą z góry przyjął, za to zaprezentował ciąg domysłów, eksperymentów i oskarżeń (m.in. o fałszowanie dowodów przez komisję Millera, która wyjaśniła przyczyny katastrofy), by uprawdopodobnić hipotezę, że 10 kwietnia 2010 roku doszło do zamachu.

Tezami Macierewicza dotyczącymi katastrofy z 10 kwietnia zajmujemy się szczegółowo tutaj:

Przeczytaj także:

Poniżej przeanalizujemy, jakie znaczenie polityczne ma powrót PiS do teorii zamachu.

Każde z kilkunastu innych "dochodzeń do prawdy", których byliśmy świadkami przez ostatnich 12 lat, miało jeden, podstawowy cel polityczny: cementować twardy elektorat Prawa i Sprawiedliwości przez emocje krzywdy i poczucia niesprawiedliwości wobec nieosądzenia tak potwornej zbrodni jak spisek przeciwko prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Co więcej, spisek uknuty z udziałem Donalda Tuska, szefa już nie konkurencyjnej partii, ale herszta zbrodniczego obozu zdrajców na pasku Rosji i Putina. W tym sensie kolejne rewelacje Macierewicza - dobijanie rannych, rozpylanie sztucznej mgły, wybuchy raz na zewnątrz, innym razem wewnątrz samolotu - utrzymywały uwagę i mobilizację najzagorzalszych zwolenników PiS.

Dziś jesteśmy w innej sytuacji: dla osiągnięcia założonych przez Prawo i Sprawiedliwość celów politycznych nie jest już tak istotne, co mówi Macierewicz. Ważne za to, kiedy to mówi. I co to oznacza.

Zamach wg Macierewicza: dziś trochę mniej Tuska, a więcej Putina

Zaprezentowany dziś raport był gotowy już w sierpniu 2021 roku. Dlaczego wówczas nie został uroczyście ogłoszony i wsparty machiną propagandową obozu władzy?

Cóż, po pierwsze PiS pracował już wówczas nad projektem "Nowego Ładu" (przechrzczonym później na "Polski Ład"), pomyślanym jako polityczna wunderwaffe, która miała z powrotem przekonać do rządzących rozczarowanych wyborców środka z niższej klasy średniej. I co za tym idzie wywindować wyniki sondażowe Prawa i Sprawiedliwości powyżej 40 proc.

Po drugie, chwilę wcześniej do polskiej polityki wrócił Donald Tusk: atak na głównego przeciwnika za pomocą miotającego oskarżenia Macierewicza, w cieniu eksperymentów jego ekspertów na parówkach i puszkach po napoju energetycznym, musiałby zostać odebrany przez bardziej umiarkowanych wyborców jako przejaw agresywnej paniki i przynieść skutki odwrotne od zamierzonych. Dlatego raport dziś przedstawiany jako przełomowy, wtedy elegancko zamieciono pod dywan, udając, że tak naprawdę nie istnieje.

Wszystko jednak zmieniło się 24 lutego po inwazji putinowskiej Rosji na Ukrainę. Po zbrodniach wojennych i masowym zabijaniu niewinnych cywili nikt już może mieć wątpliwości: Władimir Putin to zdolny do wszystkiego, nieobliczalny morderca.

A skoro mamy już schwytanego na gorącym uczynku seryjnego zabójcę, można mu przypisać również tę zbrodnię, na którą nie ma dowodów, a jedynie nader wątłe poszlaki.

W raporcie podkomisji Macierewicza z 10 sierpnia 2021 nazwisko Donalda Tuska pada 30 razy, Władimira Putina 10 razy, rosyjskiego oligarchy Olega Deripaski - dwa razy. Cały dokument jest skonstruowany w ten sposób, by co najmniej pośrednio obciążyć szefa Platformy Obywatelskiej. Ale już w prezentacji z 11 kwietnia 2022 akcenty zostały przesunięte: Tusk został schowany w cień, natomiast należące do oligarchy Deripaski zakłady lotnicze w Samarze, które przeprowadzały remont tupolewa przed katastrofą, stały się główną areną spisku. To tam wg Macierewicza zapewne podłożono bomby (choć jak to u niego nie zobaczyliśmy dowodów, tylko barwnie przedstawiane domysły), a działania Putina w Ukrainie są sugestywnym wskazaniem, kto zaplanował całą operację.

Powód tej zmiany opowieści wydaje się oczywisty. Dziś jesteśmy podłączeni niemal na stałe do wiadomości z Ukrainy, wiemy wszyscy już sporo o powiązaniach oligarchów z Putinem oraz o tym, jak funkcjonuje rosyjska machina władzy i zbrodni. Dostajemy więc od PiS teorię zamachu smoleńskiego w dekoracjach wojny w Ukrainie, które są nam znajome i powodują silne emocje.

Na tej samej nucie grają związani z PiS dziennikarze, np. publikując nagrania ze Smoleńska z Sergiejem Szojgu, anonimowym dla większości Polaków rosyjskim ministrem ds. sytuacji nadzwyczajnych z 2010 roku, a dziś znanym wszystkim ministrem obrony, kierującym agresją rosyjską w Ukrainie.

"Spójrzcie - mówią nam Kaczyński, Macierewicz i spółka - ci sami ludzie byli aktywni wtedy na miejscu zbrodni w Smoleńsku i są aktywni dziś na miejscu zbrodni w Ukrainie".

Kiedyś z nas drwiliście, a co myślicie dziś?

Strategię PiS podczas prezentacji raportu najlepiej wyjaśnił sam Antoni Macierewicz. "Komisja wskazywała już, że był to najprawdopodobniej wybuch termobaryczny. Wówczas wielu polityków opozycji i wspierające ich media żartowały sobie z podkomisji, mówiąc, że nie ma czegoś takiego jak wybuch termobaryczny" - mówił b. szef MON. Tymczasem, jak dodał, w Ukrainie "ładunki termobaryczne są używane do niszczenia i mordowania dużej ilości ludzi".

Te słowa są kluczowe.

Teraz już nie ma czegoś takiego jak śmieszne, nie ma teorii niemożliwych i niedorzecznych, nie ma czegoś takiego jak nieprawdopodobne, dziś zdrowym rozsądkiem jest zakładać, że Putin może wszystko - to przekaz PiS.

Bo przecież nawet biorąc raport Macierewicza za udowodniony, wciąż jego wersja wydarzeń jest zupełnie fantastycznym splotem okoliczności:

  • najpierw Rosjanie w Samarze podkładają ładunki wybuchowe,
  • później planują, że zamachu dokonają właśnie w Smoleńsku,
  • następnie rozpylają mgłę, by zakamuflować zamach,
  • w tylko sobie znany sposób blokują wybór lotniska zapasowego przez Polaków,
  • blokują też odejście samolotu na drugi krąg na bezpiecznej wysokości, by pułap lotu obniżył się wystarczająco do zdetonowania przygotowanych wcześniej bomb tuż przed zderzeniem tupolewa z brzozą.

Dlatego PiS mówi bardziej umiarkowanym wyborcom: niech wojna w Ukrainie zawiesi waszą niewiarę.

Cokolwiek o nas myślicie, cokolwiek sądzicie o Macierewiczu, odpowiedzcie sobie szczerze, czy po tym, co widzicie za naszą wschodnią granicą, możecie z całą pewnością wykluczyć, że nie doszło do zamachu? A może to my zawsze mieliśmy rację i jesteśmy Pierwszą Ofiarą Putina, który dziś zabija Ukraińców, ale zaczął od zabicia Kaczyńskiego? Czy na pewno to roztropne, by głosować przeciwko nam? Może lepiej stanąć razem pod biało-czerwoną flagą w kontrze do mordercy Putina?

Twardy elektorat PiS zapewne zareaguje na powrót Macierewicza i teorii zamachu z uznaniem. Po miesiącach defensywy ulubionej formacji to dla tych wyborców wreszcie jasny sygnał, że stoją po dobrej, moralnej i patriotycznej stronie konfliktu politycznego. Zdeklarowany elektorat opozycji zgodnie uzna teorie Macierewicza za oczywiste majaki i brednie.

Czy odświeżony wihajster smoleński spotka się z uznaniem wyborców nieodnajdujących się po żadnej ze stron politycznej barykady? W krótkim okresie być może.

Nowy sposób podania teorii zamachu jest tyleż cyniczny, co sprytny: w kontekście wojny w Ukrainie można pomyśleć, że być może coś jest na rzeczy i że niczego z góry nie można wykluczyć.

Ale w dłuższej perspektywie wydaje się ekstremalnie mało prawdopodobne, żeby aksjologia wygrała z prozą życia, a temat smoleński zastąpił w społecznej wyobraźni wzrost cen, czy rosnące raty kredytów. Jeśli PiS ma na to nadzieję, jest to nadzieja nieco desperacka.

;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze