Dla Palestyńczyków legitymizacja władzy historycznie bierze się z wyborów lub ze skuteczności vis a vis Izraela. Hamas i Fatah nie mają ani jednego, ani drugiego – mówi Zayne Abudaka, palestyński ekonomista i badacz opinii publicznej. Rozmawiamy o tym, co naprawdę myślą Palestyńczycy
Z Zayne Abudaką, palestyńskim ekonomistą, badaczem opinii społecznej i rynku oraz założycielem Instytutu Społecznego i Ekonomicznego Rozwoju, rozmawiamy m.in. o wizji niepodległej Palestyny, popularności Hamasu i Autonomii Palestyńskiej, możliwych interpretacjach „oporu” wobec izraelskiej okupacji, trudnościach w badaniu nastrojów palestyńskiego społeczeństwa, a także głównych przyczynach wzrostu wskaźników strachu i beznadziei wśród Palestyńczyków.
Kacper Max Lubiewski: Kiedy pytamy dziś Palestyńczyków o państwo, które pewnego dnia mają mieć, jakie państwo sobie wyobrażają? O jakiej Palestynie marzą?
Zayne Abudaka: Gdy Palestyńczycy słyszą słowo „Palestyna”, to kojarzą je zazwyczaj z terytorium całej historycznej Palestyny, na które składają się Zachodni Brzeg, Gaza, jak i Państwo Izrael. W pewnym momencie mainstreamowy palestyński ruch narodowy osiągnął jednak kompromis dotyczący tego, żeby walczyć o ustanowienie państwa na części historycznej Palestyny, tj. na terytorium Zachodniego Brzegu, Gazy oraz Wschodniej Jerozolimy; ten proces nie dotknął w tym samym stopniu Palestyńczyków żyjących w diasporze, którzy nadal w większości utrzymują maksymalistyczną wizję Państwa Palestyny.
Dwie podstawowe kwestie sporne, oprócz terytorium i samej niepodległości, dotyczą roli religii oraz wojska w przyszłym państwie.
Tu należy jednak zaznaczyć, że Palestyńczycy żyją w politycznym paraliżu i ostatni raz mogli głosować w 2006 roku, więc w naszym przypadku badanie opinii publicznej jest jedynym, acz niedoskonałym, sposobem na ustalenie tego, w co wierzy palestyńskie społeczeństwo.
Jeśli chodzi o religię, to Palestyńczycy na tle innych państw arabskich są na ogół bardziej skłonni poprzeć ideę świeckiego państwa, choć na w porównaniu z Europą są oczywiście społeczeństwem bardziej religijnym i tradycyjnym. Oba obozy, religijne i świeckie, są w Palestynie aktywne i cieszą się szerokim poparciem z lekką przewagą dla tych drugich.
Jednym z żądań Izraela w przeszłości było zdemilitaryzowane palestyńskie państwo i to również coś, na co przystaje większość Palestyńczyków, ale tylko pod warunkiem, że demilitaryzacja miałaby miejsce w jakimś większym, międzynarodowym frameworku zapewniającym bezpieczeństwo i suwerenność Palestyny. Bez niego Palestyńczycy obawiają się, że jeśli złożą broń, to nikt nie obroni ich przed izraelskim atakiem.
Jak Palestyńczycy postrzegają obecnie Fatah i Hamas? Czy to nadal aktualne rozróżnienie preferencji politycznych większości Palestyńczyków?
Palestyńczycy postrzegają przede wszystkim obie grupy jako wyrażenie swojego prawa do oporu; Hamas reprezentuje w nim opór militarny, a Fatah opór polityczny. Większość Palestyńczyków nadal utrzymuje, że mają prawo do oporu militarnego, ale niewielka mniejszość uważa, że powinien on być jedyną używaną taktyką.
Wyzwolenie, w oczach Palestyńczyków, przyjdzie wyłącznie przy wykorzystaniu wszystkich form oporu.
Dyplomacja jest szczególnie preferowana przez pewną starszą podgrupę społeczeństwa, dla której skuteczność oporu militarnego się wyczerpała wraz z ustanowieniem Autonomii Palestyńskiej. Tu istotna jest jeszcze kwestia legitymizacji władzy: ona dla Palestyńczyków historycznie bierze się z wyborów lub ze skuteczności vis a vis Izraela. Hamas, jak i Fatah nie mają jednego, jak i drugiego, więc żadna z grup nie jest szczególnie popularna lub doceniania. Grupy terrorystyczne straciły też w oczach Palestyńczyków np. podczas Drugiej Intifady, kiedy przemoc były używane przez nie nie tylko wobec Izraelczyków, ale też jako sposób na osiągnięcie posłuszeństwa wśród Palestyńczyków.
Prawdą zawsze też było, że Hamas był popularniejszy na Zachodnim Brzegu, a Fatah w Gazie w myśl zasady, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, ale to nie były nigdy wielkie różnice.
Wytłumacz proszę, jak to jest, że Hamas, czyli grupa, której brak jakiegokolwiek mandatu demokratycznego, która od samego początku swojej władzy w Gazie stosowała najgorsze formy przemocy wobec „nielojalnych” Palestyńczyków i która dokonała tak ohydnej zbrodni jak Atak 7 Października nadal jest popierana przez część Palestyńczyków? Jaka czerwona linia nie została jeszcze według nich przez Hamas przekroczona?
Powodów jest kilka. Po pierwsze, Palestyńczycy postrzegają Hamas, jako ostatniego istniejącego aktora, który reprezentuje ich prawo do militarnego oporu; nawet jeśli nie jest ich to preferowana wersja oporu, to nie chcą w pełni tego prawa oddawać.
Po drugie, Fatah jest partią świecką i nie posiada programu skierowanego do bardziej religijnej strony społeczeństwa, więc ta naturalnie odpływa w stronę Hamasu.
Po trzecie, Hamas miał przez długi czasu reputację grupy, którą obchodzi los ludzi słabszych, otwierali szkoły, pomagali seniorom i finansowali opiekę zdrowotną, i która jest bardziej odporna na korupcję niż Fatah. Sam pamiętam, jak w Ramalli w 2006 roku starsze chrześcijanki szły głosować na Hamas, bo podobało im się, jak ci dbają o Palestyńczyków. Ograniczenia wolności, których Hamas oczywiście przez lata się dopuszczał i to często przy użyciu przemocy, mają jednak wpływ na ludzi tylko, jeśli ci wcześniej mieli jakąkolwiek wolność.
Mnóstwa Palestyńczyków żyjących w biedzie nie obchodziło, czy Hamas zamyka bary i kluby nocne i czy zakazuje wyborów na uniwersytecie, bo byli zajęci ciężką pracą, żeby zarobić na chleb swój i swoich dzieci. Represje Hamasu działy się gdzieś w tle, bo ludzie mieli inne priorytety.
Na początku powiedziałeś, że opór militarny nie jest już ,,preferowaną wersją oporu”; co w takim razie jest?
Z naszych badań wynika, że większość Palestyńczyków popiera ruch BDS [przyp. red.: Bojkot, Dezinwestycja, Sankcje to międzynarodowy pokojowy ruch domagający się bojkotu Izraela na arenie gospodarczej, militarnej i kulturowej], dyplomację oraz bezpośrednie negocjacje; widocznym wątkiem jest uzyskanie międzynarodowej solidarności przeciwko Izraelowi. Następnie jest pokojowy protest, a dopiero potem militarny opór, ale, jak już mówiłem, Palestyńczycy nie zrzekną się z niego tak po prostu, a raczej poprą rozwiązania, które nie będą go wymagać. To coś, co się pomija w clickbaitowych tytułach typu „Palestyńczycy popierają Hamas/7 Października/terroryzm!”
Twoja organizacja mierzy też wskaźniki strachu i beznadziei wśród palestyńskiego społeczeństwa. Jak je rozumiecie i skąd się biorą?
Palestyńczycy, najprościej mówiąc, boją się śmierci; w Gazie boją się bombardowań i głodu, a na Zachodnim Brzegu ataku uzbrojonego osadnika. Bardzo często na ulicach palestyńskich wiosek można zobaczyć agresywnego osadnika, który prowokuje przechodniów i dzwoni po żołnierzy, gdy ci odpowiadają na jego przemoc. To kolejna warstwa strachu: gdy pojawia się armia, to ona przecież nie ma mandatu, żeby bronić Palestyńczyków, więc koniec końców ochraniają awanturniczych osadników.
Ten strach z czasem przeradza się w poczucie bezradności i beznadziei – wielu Palestyńczyków chciałoby się nie interesować polityką i żyć zwykłym życiem, ale okupacja stale przypomina im o ich statusie.
Nie pomaga oczywiście też ciężka sytuacja prawna – Izrael nie udziela Palestyńczykom pozwolenia na budowanie nowych sąsiedztw czy zakładanie farm, więc Palestyńczycy, nawet jeśli chcieliby wychodzić z biedy i żyć godnie, to nie mogą. Ze społeczeństwa, które utrzymywało się z rolnictwa, staliśmy się zależni od międzynarodowej jałmużny. Oprócz tego Palestyńczycy są jednymi z najbardziej wyedukowanych arabskich społeczeństw, ale to nie ma znaczenia, bo lekarze, prawnicy i ludzie z doktoratami często nie mogą pracować w zawodzie. To też buduje poczucie bezsensu, bo nie ważne, jak silnie staramy się osiągnąć sukces poprzez edukację czy pracę, to żyjemy tak samo nędznie.
Z jakimi wyzwaniami spotykacie się jako badacze opinii społecznej Palestyńczyków? Na co musicie uważać i jak interpretujecie dane?
Posiłkujemy się po pierwsze Palestyńskim Centralnym Biurem Statystycznym, które jest w posiadaniu niezwykle precyzyjnych i jakościowych danych; podobnie jak międzynarodowi pollsterzy, dobieramy losowych rozmówców z większych reprezentatywnych grupy. W Gazie sytuacja jest oczywiście trudniejsza, ale tam ustalamy przed wywiadem, gdzie dana rodzina mieszkała przed 7 Października i tym sposobem staramy się odtwarzać geograficzną reprezentatywność naszej próby.
Wierzymy, że z Palestyńczykami na Zachodnim Brzegu i w Gazie należy rozmawiać nawet w czasach kryzysu, bo jeśli tego nie robimy, to świat zaczyna mówić za Palestyńczyków i przypisywać im opinie, których nie mają.
Jeśli chodzi o różnorodność danych, to palestyńskie społeczeństwo jest relatywnie homogeniczne i spójne. Płeć nie wpływa np. znacząco na nastawienie Palestyńczyków wobec konkretnych rozwiązań; średnio kobiety są bardziej konserwatywne od mężczyzn, bo tradycyjnie to na nich spoczywa rola podtrzymywania tradycji w rodzinach i są też rzadziej dopuszczane do politycznych dyskusji, ale nie są to duże różnice.
Jeśli chodzi o wiek, to dużo zależy od konkretnego tematu, ale ogólnie młodzi ludzie mają zazwyczaj bardziej pragmatyczne, prodemokratyczne i prokobiece poglądy, choć jednocześnie są bardziej religijni w porównaniu do pokolenia swoich rodziców i dziadków. Co ciekawe, nie ma również jasnej korelacji między przychodem a poglądami politycznymi. To zasługa faktu, że często osoby zarabiające najlepiej, np. jako pracownicy fizyczni w Izraelu, mogą mieć jednocześnie bardziej konserwatywne poglądy niż liberalni lekarze, którzy ukończyli uniwersytet.
Czy poglądami różnią się np. Palestyńczycy mieszkający na Zachodnim Brzegu od tych w Gazie czy Izraelu? Na ile można mówić o konsensusie wśród wszystkich Palestyńczyków?
Palestyńczycy z izraelskim paszportem średnio częściej popierają rozwiązanie dwupaństwowe; teorii, dlaczego tak jest, jest wiele: być może jest tak ze względu na doświadczenie koegzystencji z Izraelczykami, a być może, bo nie chcą mieszkać z Izraelczykami i woleliby mieć własne państwo.
Zachodni Brzeg, po części dlatego, że jest wewnętrznie poszatkowany żydowskimi osiedlami, rozwinął różne tradycje polityczne w różnych jego częściach. Północ jest najbiedniejsza i najbardziej religijna, centrum jest najbardziej liberalne i progresywne, a południe konserwatywne i plemienne.
Gaza natomiast jest wysoce zurbanizowana, ale ludzie są tam bardziej konserwatywni niż na Zachodnim Brzegu, choć jest to inny rodzaj konserwatyzmu. Tradycjonalizm w Gazie ma bardziej interwencjonistyczny charakter; ludzie częściej uważają, że władza powinna aktywnie nadzorować sprawy religijne. Na Zachodnim Brzegu preferuje się raczej rząd, który nie zagląda ludziom do domów.
Na koniec chciałbym zapytać cię ze względu na twój background ekonomiczny również o kwestię rekonstrukcji Gazy. Co powinno się stać, żeby wyzwolić jej potencjał gospodarczy?
Najważniejszą rzeczą jest przede wszystkim znalezienie politycznego rozwiązania dla Gazy – od tego zależy wszystko, a w tym: rozwój gospodarczy. Przed 7 Października Izrael drastycznie ograniczył import prawie wszystkiego do Gazy, obawiając się, że pomoże to rozwijać infrastrukturę Hamasu, ale, jak pokazały ostatnie dwa lata, Hamas wzrastał mimo tego.
Gaza potrzebuje nowej władzy, bo tylko ona pozwoli na złagodzenie blokady, pod którą żyją Palestyńczycy.
Jeśli będziemy mieć nowy rząd, to moim zdaniem do rekonstrukcji Gazy dojdzie bardzo szybko – Palestyńczycy są produktywnym społeczeństwem, mają wielu sprawnych i doświadczonych budowniczych i architektów i mają bezpośrednią motywację, żeby jak najszybciej mieszkać i żyć w godnych warunkach. Palestyńczycy pracują przecież przy budowach najnowocześniejszych miast w Izraelu, Dubaju czy Arabii Saudyjskiej, a oprócz tego są aktywni także w bankowości, planowaniu przestrzennym i handlu międzynarodowym. Potrzebujemy tylko, żeby świat dał nam szansę, a Gaza będzie odbudowana dużo prędzej niż za kilkadziesiąt lat.
Autor publikacji „Smolanim - Leftists. Voices of the Israeli Left in a post-October 7th world", aktywista klimatyczny i pokojowy, student historii i socjologii na Uniwersytecie Humboldta.
Autor publikacji „Smolanim - Leftists. Voices of the Israeli Left in a post-October 7th world", aktywista klimatyczny i pokojowy, student historii i socjologii na Uniwersytecie Humboldta.
Komentarze