0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Zain JAAFAR / AFPPhoto by Zain JAAFAR...

Z Beccą Strober, izraelsko-amerykańską edukatorką, twórczynią popularnego kanału @beccaexplainsoccupation na Instagramie, aktywistką pokojową, byłą dyrektorką organizacji edukacyjnej Breaking the Silence i obecną dyrektorką organizacji solidarnościowej Achwat Amim [pol. Solidarność między narodami] rozmawiamy m.in. o tym, jak naprawdę wygląda okupacja wojskowa Zachodniego Brzegu, jej (nie)legalności, szansach na progres w procesie pokojowym, kompetencjach Autonomii Palestyńskiej, zarzucie apartheidu na okupowanych terytoriach i możliwych scenariuszach na przyszłość Gazy.

Kacper Max Lubiewski: Słowa „okupacja” słyszymy zewsząd, gdy mowa o konflikcie między Izraelczykami a Palestyńczykami. Zacznijmy możliwie szeroko: na czym polega okupacja Zachodniego Brzegu przez Izrael? Co to w ogóle znaczy?

Becca Strober: Okupacja jest po pierwsze pojęciem prawnym i sama w sobie może być legalna; definiuje się ją w prawie międzynarodowym jako „tymczasową kontrolę wojskową nad terytorium, gdzie okupant nie posiada suwerenności”. Przykładem legalnej okupacji jest np. okupacja małych fragmentów rosyjskiego terytorium przez Ukrainę, której celem jest zatrzymanie rosyjskiej ofensywy.

Okupacja zawsze niesie za sobą prawo wojskowe – tak jest

na Zachodnim Brzegu, gdzie nie ma bardziej podstawowego prawa dla Palestyńczyków niż izraelskie prawo wojskowe;

w tym prawa Autonomii Palestyńskiej. Jeśli Palestyńczycy chcą np. zarejestrować urodzenie dziecka lub zgłosić wypadek samochodowy na większości z dróg, to tak czy tak będą mieć do czynienia z izraelskim wojskiem.

To, co wyróżnia okupację Zachodniego Brzegu od innych okupacji militarnych to obecność izraelskich cywilów na terenie okupowanym. Czyli tzw. osadników, którzy żyją pod izraelskim prawem cywilnym i nie różnią się niczym od Izraelczyków mieszkających w Tel Awiwie.

To bardzo dziwna sytuacja

– jak zareagowalibyśmy, gdyby Stany Zjednoczone sprowadziły do Afganistanu amerykańskich cywili, którzy nadal żyliby według amerykańskiego prawa?

To nie ma żadnego sensu, a jednak dokładnie to robi Izrael.

Z czasem głównym zajęciem IDF-u przestało też być strzeżenie porządku na Zachodnim Brzegu, a zaczęła nimbyć ochrona izraelskich osadników. Powoli został więc zbudowany system przywilejów tylko jednej grupy z wojskiem, które pilnuje tego stanu rzeczy.

Przeczytaj także:

Okupacja bez osadników?

Czy to właśnie kwestia osiedli sprawia, że okupacja Zachodniego Brzegu jest nielegalna? Czy gdyby wszystkie osiedla zniknęły jutro, kwestia legalności wyglądałaby inaczej?

Powodów, dla których okupację Zachodniego Brzegu należy nazwać nielegalną, jest dużo więcej. Okupacja po pierwsze musi być tymczasowa, bo zawsze narusza prawa osób, które pod nią żyją.

Samo to, że Izrael okupuje Zachodni Brzeg od 1967 roku, nie oznacza, że łamie prawo międzynarodowe. Ale fakt, że Izrael podjął kroki, żeby ją nieskończenie wydłużać lub przygotować się nawet do aneksji, już tak. Gdyby Izrael chciał, żeby okupacja była tymczasowa, to na Zachodnim Brzegu nie byłoby pół miliona Izraelczyków.

Izrael zobowiązany jest też do zapewnienia Palestyńczykom, okupowanej populacji, bezpieczeństwo i ochronę, ale jest wręcz przeciwnie – okupacja stwarza stałe zagrożenie dla cywili.

Także prawo do samoobrony, które nie w teorii znika pod okupacją, nie jest respektowane przez IDF, który karze wszelkie formy oporu. Można powiedzieć, że Izrael przejął odpowiedzialność za ziemię, ale nie za ludzi.

Gdy pracowałam w Breaking the Silence, żołnierze opowiadali, że jednym z najczęstszych rozkazów jest to, żeby Palestyńczycy „czuli” ich obecność przez np. przypadkowe przeszukiwania samochodów czy mieszkań, a tym samym bali się z jednej strony zaatakować Izraelczyków, ale też protestować. Popularnym jest też nawiedzanie Palestyńczyków w ich domach i tzw. mapowanie ich od środka, ale to zadanie rzadko jest do czegoś używane – zazwyczaj ma sprawiać, że cywile czują oddech okupacji na swoich szyjach.

Czy okupację można „zreformować”, tak żeby była lepsza? Czy jednak zawsze będzie prowadzić do podobnych patologii?

Uważam, że wypełnianie standardów prawa międzynarodowego byłoby niezbędnym minimum. Chociaż to oczywiście nie warunki, w których palestyńskie społeczeństwo mogłoby kwitnąć i się rozwijać.

Jestem realistką i zdaję sobie sprawę z tego, że wojny i okupacje będą się zdarzać tak długo, jak narody będą pozostawały między sobą w konflikcie. Ale to ważne, żeby nie usprawiedliwiać okupacji Zachodniego Brzegu takim podejściem.

Wielu Izraelczyków zdaje sobie sprawę z niesprawiedliwości okupacji, ale uzasadnia ją samoobroną; albo my, albo oni. To coś, z czym fundamentalnie się nie zgadzam. Istnienie Palestyńczyków jako takich nie jest zagrożeniem dla Izraelczyków.

Rząd Izraela lekceważy także prawa Izraelczyków

Ale większość Izraelczyków nie sądzi, że Palestyńczycy sami w sobie są zagrożeniem dla Izraelczyków. Forma samostanowienia, której domagają się Palestyńczycy, w tym m.in. prawo powrotu potomków palestyńskich uchodźców do Izraela czy terror jako forma oporu są nie do pogodzenia z prawem do bezpieczeństwa i godności Izraelczyków.

Każdy rząd ma po pierwsze moralne zobowiązanie wobec swoich obywateli. Przyjmuję więc jako argument, że izraelski rząd będzie stawiał wyżej bezpieczeństwo Izraelczyków niż bezpieczeństwo Palestyńczyków.

Tego nie można jednak nawet powiedzieć o naszym obecnym rządzie, który raz za razem poświęcał prawa obywateli na rzecz swoich partykularnych interesów. Na przykład w kwestii zakładników uprowadzonych przez Hamas.

Nie wierzę więc, że izraelski rząd kalkuluje moralność swoich działań w podobny sposób, jak robimy to my.

Po drugie – ludzie mają prawa.

Palestyńczycy mają prawo do samostanowienia teraz, a nie w nieokreślonej przyszłości. My, Izraelczycy, zostaliśmy od niego odzwyczajeni, ale Palestyńczycy nie powinni „zasługiwać” sobie na prawo do godnego życia.

Izrael powinien robić wszystko, żeby wspierać demokratyczne tendencje w palestyńskim społeczeństwie. Powinien wspierać silne instytucje, wybory i społeczeństwo obywatelskie. Nie robi żadnej z tych rzeczy.

Jeden z izraelskich wojskowych dekretów zakazuje np. „spotkań o charakterze politycznym” więcej niż 10 osobom na raz, więc wszystkie demonstracje są z góry uznane za nielegalne. Nie mówię, że przeciętny Izraelczyk nie ma żadnych powodów, żeby się bać terroryzmu ze strony Palestyńczyków. Ale nasz rząd robi wszystko, żeby dochodziło do niego coraz częściej.

Autonomia, mimo korupcji, nie jest wytłumaczeniem

To dobry powód, żeby włączyć do naszej opowieści jeszcze jednego aktora: Autonomię Palestyńską. Czym jest i jakie są jej prerogatywy?

Autonomia Palestyńska jest po pierwsze – ciałem reprezentującym naród palestyński na arenie międzynarodowej. Ma pewne kompetencje, ale niewystarczające, żeby mówić o szczególnej sprawczości. Z jednej strony zajmują się ważnymi kwestiami, takimi jak: edukacja, budownictwo czy nawet palestyńska policja. Z drugiej jednak hierarchia władzy między Autonomią a władzami okupacyjnymi jest jasna

– nawet jeśli palestyńskiej rodzinie rodzi się dziecko i zgłoszą to w palestyńskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, to ono i tak przekazuje te informacje Izraelczykom.

Innym dobrym przykładem są podatki, które zbierane są przez palestyńskich urzędników, ale ich przepływ i wydatkowanie zależne jest od zgody Izraela.

Bezalel Smotrich, izraelski minister finansów, wielokrotnie mroził już budżet Zachodniego Brzegu.

Wielu Palestyńczyków postrzega Autonomię Palestyńską jako de facto kontraktora okupacji,

która ma za zadanie sprawić, że okupacja będzie trwała. Dzięki niej izraelscy żołnierze nie muszą zajmować się cywilnymi interakcjami z Palestyńczykami. Autonomia może używać własnej policji przeciwko Palestyńczykom (kilka miesięcy temu wykonali nawet dużą operację w Jeninie), ale nie przeciwko izraelskim osadnikom, kiedy ci atakują rolników.

W twojej analizie zabrakło mi elementu rozpowszechnionej korupcji i nepotyzmu, który także odbiera legitymizację Autonomii Palestyńskiej. Jest to przecież coś, z czym można by walczyć nawet bez pomocy Izraelczyków.

Korupcja jest faktycznie grobem, który Autonomia kopie sobie sama.

W przeszłości represjonowała i zamykała w więzieniach te organizacje społeczne, które odważyły podnosić ten problem. Mogliby też zorganizować wybory i zwiększać udział swoich obywateli w procesie politycznym. To wszystko sprawiłoby, że Palestyńczykom żyłoby się lepiej.

Mam jeszcze jedną propozycję, która prawdopodobnie zabrzmi kontrowersyjnie, bo doprowadziłaby do kolejnej wojny. Autonomia Palestyńska powinna chronić swoich obywateli przed najazdami IDF-u w strefie A [to zdefiniowana w Porozumieniach z Oslo strefa pełnej jurysdykcji Autonomii Palestyńczyków w Zachodnim Brzegu – red.] przy użyciu policji.

Nie popieram ani nie nawołuję do przemocy, ale Palestyńczycy mają prawo do samoobrony i jeśli Izraelczycy będą naruszać bezpieczeństwo palestyńskich cywili, to ci powinni swoje prawo wykorzystać.

Słowo „apartheid” tu niestety pasuje

Jeszcze jeden zarzut wobec izraelskiej okupacji – czy apartheid jest słowem, które prawdziwie oddaje to, co ma miejsce na Zachodnim Brzegu?

Moim zdaniem absolutnie tak, bo na Zachodnim Brzegu, na tym samym terytorium, żyją dwie grupy, których dotyczą zupełnie inne prawa.

Izraelscy osadnicy, gdy są aresztowani przez policję, mają prawo do prawnika, a ich procesy prowadzone są przez osobnych prokuratorów i sędziów, żeby zapewnić ich jak największą niezależność.

Co z Palestyńczykami? Aresztuje ich wojsko, oskarża wojsko i sądzi wojsko.

A na dodatek często nie dowiadują się, o co są oskarżeni, bo Szin Bet [izraelska agencja bezpieczeństwa wewnętrznego – red.] twierdzi, że mogłoby to negatywnie wpłynąć na bezpieczeństwo państwa. Jeśli Izrael twierdzi, że okupacja wymaga prawa wojskowego, to dlaczego nie dotyczy ono wszystkich mieszkańców terenu okupowanego?

A jeśli to nie okupacja, tylko aneksja, to dlaczego równe prawa nie zostały nadane Palestyńczykom? W obu scenariuszach jest to więc przykład apartheidu.

Izraelczycy zaczynają zauważać problem

Porozmawiajmy przez chwilę o tym, jak znormalizowana jest okupacja Zachodniego Brzegu dla Izraelczyków. Co przeciętny Izraelczyk myśli o sytuacji za Zieloną Linią?

Od wielu lat pracuję z młodymi Izraelczykami i być może 5 proc. z nich umiałoby powiedzieć, gdzie przebiega granica między Izraelem a Zachodnim Brzegiem. To zrozumiałe, bo okupacja trwa już prawie 50 lat.

Dla wielu Izraelczyków powiedzieć słowo „okupacja” to znaczy momentalnie zostać uznanym za szalonego lewaka, który nie ma pojęcia, o czym mówi.

Skoro bez końca okupujemy Zachodni Brzeg, to musimy to robić z jakiegoś moralnie uzasadnionego powodu, bo jeśli nie, to musielibyśmy stale mierzyć się z naszą amoralnością.

Na temat okupacji w Izraelu panuje w zasadzie zmowa milczenia – w mediach, w szkołach, w wojsku. Z drugiej strony nie jest tak, że ten temat nie istnieje – bez problemu można pojechać na Zachodni Brzeg i zobaczyć wojskową rzeczywistość na żywo, można rozmawiać o tym z Palestyńczykami i można też uczyć się o okupacji od byłych żołnierzy w Breaking the Silence.

Okupacja Zachodniego Brzegu to „okupacja Schroedingera” – jednocześnie jest i jej nie ma.

Muszę natomiast przyznać, że wzmianek o okupacji jest w Izraelu zdecydowanie więcej od Ataku 7 Października. Wiele osób przestało udawać, że problem nie istnieje, ale ciężko jeszcze przewidywać, w którą stronę pójdzie ten dyskurs.

Hamas jest skutkiem, nie przyczyną

Na koniec chciałem zapytać o twoją opinię na temat porozumienia między Izraelem a Hamasem. Czy to dobre porozumienie? Czy nie boisz się, że deal upadnie i Izrael będzie okupował Gazę?

Jeśli chodzi o bezpośrednią, humanitarną płaszczyznę, to porozumienie to było jak najbardziej potrzebne, żeby uratować życia Gazańczyków, izraelskich zakładników oraz palestyńskich więźniów.

W dniu, kiedy doszło do wypuszczenia Izraelczyków i Palestyńczyków z niewoli, nie czułam, że triumfuje sprawiedliwość,

a raczej, że doświadczamy jednego dnia bez niesprawiedliwości.

Porozumienie Trumpa operuje też różnymi założeniami, których nie do końca rozumiem. Na przykład nie rozumiem tego, że Gaza będzie zdemilitaryzowana. Skoro obce ciało będzie kontrolować życia Palestyńczyków i nie zostanie im zapewnione prawo do samostanowienia, to dlaczego spodziewamy się braku oporu z ich strony?

To nie jest tak, że skoro teraz jest źle, to każda zmiana jest na lepsze. Jeśli Hamas zostanie zdemilitaryzowany, ale wszystko inne pozostanie takie samo, to po Hamasie pojawi się kolejna organizacja terrorystyczna. Tak jak Hamas pojawił się po deradykalizacji Organizacji Wyzwolenia Palestyny.

Porozumienie nie wspomina też o Zachodnim Brzegu, a przecież w ciągu kilku ostatnich lat Izrael wysiedlił na nim ponad 60 palestyńskich wiosek – jaka jest ich przyszłość?

Po 7 Października najbardziej baliśmy się, że wrócimy rzeczywistości z 6 Października – i tak się dzieje.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY „to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Kacper Max Lubiewski
Kacper Max Lubiewski

Autor publikacji „Smolanim - Leftists. Voices of the Israeli Left in a post-October 7th world", aktywista klimatyczny i pokojowy, student historii i socjologii na Uniwersytecie Humboldta.

Komentarze