Kościelny z parafii w Radomsku został skazany na 3 lata więzienia za molestowanie dzieci. Sprawę przez lata tuszował proboszcz. Wiedział o niej też arcybiskup Wacław Depo. Ujawnił ją zdeterminowany wikary, który nagrał rozmowy z biskupem i proboszczem i powiadomił prokuraturę
Kazimierz K., wieloletni kościelny parafii św. Lamberta w Radomsku, w 2017 roku został skazany na 3 lata więzienia za molestowanie nieletnich. Sprawa trafiła do prokuratury dzięki uporowi miejscowego wikarego. "Gazeta Radomszczańska" ujawniła nagrania rozmów wikarego z ks. proboszczem Antonim Arkitem. Wynikało z nich, że
proboszcz i doradzający mu prawnicy zniechęcali wikarego do ujawnienia sprawy.
Wikary ostatecznie porzucił kapłaństwo. Proboszcz do dzisiaj nie poniósł żadnej kary. Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, to dobry znajomy arcybiskupa Wacława Depo (widoczny na zdjęciu głównym), który także wiedział o sprawie kościelnego.
Teraz Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim uznał, że parafia w Radomsku odpowiada za to, że na jej terenie dochodziło do molestowania dzieci przez kościelnego. Jednej z ofiar, która wystąpiła o zadośćuczynienie, przyznał 190 tys. złotych. To prawdopodobnie pierwsza w Polsce sprawa, kiedy Kościół musi zapłacić za przestępstwa, jakich dopuściła się pracujące w jego strukturach osoba świecka. Strona kościelna już zapowiedziała, że odwoła się od wyroku.
Parafia św. Lamberta to największa parafia w 40-tysięcznym Radomsku (woj. łódzkie). Przez ponad 20 lat kościelnym był tutaj Kazimierz K.
"Wszyscy w mieście go znali. Kaziu to była prawie że osoba publiczna, był przy chrztach wielu osób, potem przy ich komuniach i weselach. Dla Radomska to był szok"
– mówi OKO.press Andrzej Andrysiak, redaktor naczelny "Gazety Radomszczańskiej", który przez lata opisywał sprawę kościelnego. "Ale jeszcze większym szokiem były taśmy, do których potem dotarliśmy. To był zapis rozmów wikarego, który chciał zgłosić sprawę do prokuratury, z proboszczem św. Lamberta. Wynikało z nich, że proboszcz robił wszystko, żeby temat zakopać" – mówi Andrysiak.
Jak pisała "Gazeta Radomszczańska", w marcu 2015 roku jedno z dzieci poinformowało wikarego, że Kazimierz K. je molestował. Wikariusz przekazał tę informację proboszczowi Antoniemu Arkitowi. Proboszcz nic z nią jednak nie zrobił.
W czerwcu do wikarego zgłosiły się kolejne dzieci molestowane przez kościelnego. Ksiądz poprosił, żeby napisali do proboszcza list, który będzie mógł mu przekazać. Rozmawiał także z innymi dziećmi i zorientował się, że oskarżenia są bardzo poważne, a sprawa trwa od dłuższego czasu. O relacjach dzieci zaczął rozmawiać z ich rodzicami.
Potem znów zgłosił się do proboszcza, a także do arcybiskupa częstochowskiego Wacława Depo. Tym razem rozmowy nagrywał, a potem taśmy przekazał prokuraturze.
Nagrane rozmowy ujawniają dwie rzeczy. Po pierwsze proboszcz Arkit od dawna wiedział o sygnałach dotyczących molestowania przez Kazimierza K. Po drugie, razem z doradzającymi mu prawnikami, chciał odwieść wikarego od zajmowania się sprawą i zgłoszeniem jej do prokuratury.
"To się zaczęło ponoć jeszcze za prałata Jezierskiego, wie ksiądz? Więc jeżeli zaczniemy kopać, to możemy się…” – mówił na jednym z nagrań ks. Arkit. Wynikałoby z tego, że kościelny molestował dzieci już za czasów ks. Jezierskiego, który był proboszczem parafii w latach 1991-2011.
Wikary oficjalnie poinformował kurię pisemnie w lipcu 2016 roku.
Potem rozmawia ze stojącym na czele archidiecezji częstochowskiej abp. Wacławem Depo. Najpierw relacjonuje mu reakcję kurii na zgłoszenie. "Jak napisałem pismo do kurii z informacją o sprawie, to
zadzwonił do mnie biskup Długosz [biskup pomocniczy arch. częstochowskiej - red.], żebym się nie wygłupiał, żebym dał spokój,
bo mam uraz, bo mnie przenieśli z parafii.”
W rozmowie wikarego z abp. Depo, hierarcha przyznaje:"Prawdopodobnie te zgłoszenia były wcześniej do proboszcza, tylko tak się nie wierzyło za bardzo, albo nie chciało się wierzyć. Jak ja raz czy drugi gdzieś tam u was byłem, zauważyłem, że on (kościelny — przyp. red.) ma taki rodzaj, jak to się mówi, ustawiania zakrystii. Ale to się wtedy rozpoznaje, że to jest ktoś, kto zarządza, i gdzieś tam złapie chłopaka, czy dziewczynę, jak już nikt nie widzi. I na pewno to się gdzieś tam wcześniej ujawniło, tylko że nasi księża tak reagują, jak reagują" – narzekał arcybiskup.
"Twoje zgłoszenie jest prawdziwe, a to, że proboszcz tak reaguje, to ze strachu. Że będzie pociągnięty, że wcześniej jeszcze nie zgłaszał. Rok, dwa trzy do tyłu” – mówił z rozbrajającą szczerością abp Depo.
Wikary nagrał też rozmowę z Kazimierzem K., w której kościelny przyznał się do molestowania. Błagał, żeby nie informować organów ścigania i groził, że w przeciwnym razie popełni samobójstwo.
Potem proboszcz Arkit w rozmowach z wikarym na wiele sposobów przekonuje go, że sprawa jest niejasna, podważa zeznania dzieci i kalkuluje, jak bardzo może to zaszkodzić parafii.
O zeznaniach dzieci:
O kościelnym:
"No bo księże, znasz na pewno postawę pana Kazia. Jeżeli ja mu powiem, to się obrazi i powie, że to jest nieprawda."
Jedna z rozmów wikarego z proboszczem odbywa się w kancelarii prawniczej w Częstochowie w towarzystwie dwóch prawników, którzy doradzali Arkitowi "od strony prawnej, ale też tak powiedzmy, z uwzględnieniem dobra kościoła”. Prawnicy odradzali wikaremu zgłoszenie sprawy do prokuratury:
„To są dzieci. Więc jeżeli my pójdziemy z tym dzisiaj na prokuraturę, to my nawet nie mamy argumentu, ani żadnej wiedzy, w jaki sposób mamy się bronić. Czy też obronić samą parafię. Podamy jutro na prokuraturę, piszemy, i co? Przychodzi prokurator, policja, ciągnie te dzieci i są nagłówki w prasie: kościół molestował. Znowu kościół. Pedofilia w kościele. Tak?”
Podczas innej rozmowy, z prawnikami, proboszcz Arkit mówił między innymi, że jedno z poszkodowanych dzieci to "kawał cwaniaka". Przekonywał też, że "kościelny... nie widział w tym nic złego. Natomiast kwestia... całował... co to znaczy całował? Czy normalnie dał buziaka?... z dziubka i koniec, czy się starał jakoś tam... erotycznie. Bo to też jest ważne. Bo to ile jest teraz takich osób, co to lubią się przymilać".
Ostatecznie wikary zgłosił sprawę na policję w lipcu 2015 roku. Jednak, kiedy sprawę po raz pierwszy opisała "Gazeta Radomszczańska", proboszcz Arkit przekazał oświadczenie, z którego wynikało, że zrobiła to parafia. Jak pisała gazeta, gdy latem o sprawie zaczęto plotkować w kręgu osób związanych z parafią, proboszcz odpowiadał, że on o niczym nie wie, bo wikary go nie poinformował.
W sierpniu 2015 r., kiedy sprawa była już w prokuraturze, proboszcz Arkit zorganizował oficjalne pożegnanie kościelnego.
Jak pisała "Gazeta Radomszczańska", była msza, podziękowania za wieloletnią służbę i kwiaty. Gazeta zapytała rzecznika prasowego kurii archidiecezji częstochowskiej ks. Mariusza Bakalarza o reakcję ws. Arkita.
"W przedmiotowej sprawie prokurator nie uznał za uzasadnione postawienie zarzutów osobom innym, niż oskarżony Kazimierz K. Analiza tychże ustaleń nie dała także podstawy do ukarania Proboszcza Parafii Św. Lamberta, ks. kan. Antoniego Arkita w porządku prawa kościelnego” – komentował rzecznik kurii.
Ksiądz Arkit do dzisiaj jest proboszczem parafii św. Lamberta.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze