0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: il. Weronika Syrkowska/OKO.pressil. Weronika Syrkows...

4,5 roku – tyle toczy się już w prokuraturze śledztwo ws. finansowych machinacji Ryszarda Czarneckiego w Parlamencie Europejskim. Choć eurodeputowany PiS zdążył już oddać PE pieniądze za źle rozliczone kilometrówki, polscy śledczy nie zdecydowali nawet, czy jest podejrzanym.

Poza wydłużaniem kilometrówek (twierdził, że jeździł z Brukseli do Jasła, a jeździł do Warszawy, w dodatku samochodami, które nie należały do niego) Czarneckiemu zarzucano w przeszłości szereg innych przekroczeń: fikcyjne zatrudnianie asystentów, podejrzane wyjazdy na obserwacje wyborów, a nawet szerzenie propagandy indyjskiego rządu. O wszystkich tych sprawach pisaliśmy regularnie w OKO.press.

Ale przypadek Czarneckiego, choć poważny, na tle odchodzącego Parlamentu Europejskiego jest tylko jednym z wielu.

Holenderska redakcja Follow the Money we współpracy z dziennikarzami i dziennikarkami z 20 krajów UE – w tym z OKO.press – przeanalizowała skandale z udziałem eurodeputowanych z dwóch ostatnich kadencji 2014-2024. Okazuje się, że liczone są w setkach.

Ustaliliśmy, że prawie jedna czwarta obecnych członków Parlamentu Europejskiego trafiła na pierwsze strony gazet z niewłaściwych powodów na pewnym etapie swojej kariery – od przypadków molestowania po korupcję na dużą skalę.

Drobne wykroczenia i poważne przestępstwa

Media lokalne i międzynarodowe opisały co najmniej 253 sprawy z udziałem 163 z obecnych 704 eurodeputowanych – to jedna czwarta osób zasiadających w PE. Problem dotyczy całej Unii Europejskiej: w prawie wszystkich krajach co najmniej jeden lub kilku europosłów było zaangażowanych w wątpliwe zachowania bądź wprost łamało prawo.

By wychwycić afery z udziałem urzędujących eurodeputowanych, przeanalizowaliśmy doniesienia prasowe w języku angielskim i językach lokalnych. Badanie obejmowało okres do 18 stycznia 2024 roku. Skandale pogrupowaliśmy według ich wagi.

Uwzględniliśmy przypadki dobrze opisane w wiarygodnych mediach, ze szczególnym wskazaniem tych, w których eurodeputowanych spotkały konsekwencje: nagana ze strony PE lub krajowej partii politycznej, dochodzenia prokuratury czy wyroki. W bazie znalazły się też przypadki, w których przewinę eurodeputowanego ustalono ponad wszelką wątpliwość, ale konsekwencji z różnych przyczyn nie wyciągnięto.

Śledztwo koncentruje się na sytuacjach, które doprowadziły do zakwestionowania uczciwości polityków. Dlatego nie uwzględniliśmy przypadków złamania obietnic wyborczych, czy naruszeń dyscypliny budżetowej – takie sytuacje niekoniecznie dowodzą braku uczciwości.

Rodzaje skandali, które zebraliśmy to:

  • korupcja (zarówno przypadki przekupstwa, jak i faworyzowania);
  • oszustwa i wyłudzenie funduszy UE;
  • konflikt interesów (prywatnych i publicznych) poprzez „prezenty” i działalność “na boku”;
  • nadużycie władzy;
  • niewłaściwe wykorzystanie informacji i manipulowanie nimi;
  • marnotrawstwo i nadużywanie zasobów organizacyjnych;
  • niewłaściwe zachowanie lub nieprzyzwoite traktowanie (związane z pracą);
  • niewłaściwe zachowanie w sferze prywatnej.

Ograniczyliśmy nasze badanie do 704 obecnych posłów do Parlamentu Europejskiego (18 stycznia 2024 roku). Posłowie do PE, którzy w międzyczasie opuścili Parlament, nie zostali uwzględnieni, chociaż mogli dopuścić się naruszeń.

Częstym problemem w Brukseli są mobbing i molestowanie seksualne. Odnaleźliśmy 46 takich przypadków opisanych przez media, dotyczących ponad 37 eurodeputowanych. 23 osoby, które trafiły do naszej tabeli, (3 proc.), przegrało sprawy w sądach – zarówno za mniejsze wykroczenia, jak i za większe przestępstwa kryminalne.

Wśród spraw drobniejszych odnotowaliśmy np. przypadek estońskiego europosła Jaaka Madisona. Madison został ukarany grzywną w wysokości 100 euro za sprzedaż zagubionego iPhone'a, którego ktoś znalazł i wręczył mu, gdy dzisiejszy eurodeputowany pracował w punkcie informacyjnym na statku (prawie dziesięć lat temu).

Ale w PE zasiada również wielu polityków z poważną przeszłością kryminalną.

Kilku z obecnych posłów przebywa nawet za kratkami lub nadal grozi im kara pozbawienia wolności. Jedną z tych skazanych osób jest Lara Comi, włoska posłanka do PE z ramienia Forza Italia, którą sąd skazał w październiku 2023 roku na ponad 4 lata więzienia za kradzież 500 tys. euro z publicznych pieniędzy. Odwołała się od wyroku i nadal zasiada w Parlamencie.

Z kolei Ioannis Lagos z Grecji został skazany za kierowanie organizacją przestępczą jako jeden z liderów prawicowej greckiej partii Złoty Świt. Chociaż dostał prawie 14 lat więzienia, nadal działa jako europoseł. Z celi więziennej bierze udział w spotkaniach komisji parlamentarnych online, pisze poprawki do ustaw i pobiera pensję. W marcu 2022 był jednym z eurodeputowanych, którzy głosowali przeciwko rezolucji PE nawołującej Unię do ostrej reakcji na inwazję Rosji w Ukrainie.

Katargate i inne oblicza korupcji

Naliczyliśmy 45 przypadków korupcji: faworyzowania (nepotyzmu, kumoterstwa i protekcji) oraz jawnych przekupstw.

Najbardziej znanym jest Katargate – skandal, który trafił na pierwsze strony gazet na całym świecie. Afera wybuchła w grudniu 2022 roku, kiedy belgijska policja aresztowała wiceprzewodniczącą Parlamentu Europejskiego Evę Kaili i cztery inne osoby. Podejrzewano, że zostali przekupieni przez rządy Kataru i Maroka.

Policjanci zabezpieczyli łącznie prawie 900 tys. euro w gotówce, z czego około 720 tys. euro w banknotach o nominale 50 euro w walizce wypchanej butelkami i pieluchami dla 21-miesięcznej wówczas córki Evy Kaili. Śledztwo nadal trwa.

Przeczytaj także:

Ale to niejedyny przypadek, w którym posłom i posłankom do PE zarzuca się o korupcję.

Partia kierowana przez francuską prawicową polityczkę Marine Le Pen, Zjednoczenie Narodowe, jest uwikłana w kilka skandali, które dotyczą pięciu posłów do Parlamentu Europejskiego. Podejrzewa się ich o korzystanie z luksusowych wycieczek w zamian za przygotowanie pozytywnych raportów z obserwacji wyborów na Krymie i w Kazachstanie.

Na obserwacje wyborów w państwach autorytarnych jeździli też polscy europosłowie z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) – czyli deputowani PiS. Ryszard Czarnecki i Kosma Złotowski w 2018 roku dostali naganę za wyjazd na wybory do Azerbejdżanu, na które w ramach bojkotu nie pojechała oficjalna delegacja PE. Czarnecki uznał karę za przykład „hipokryzji niemieckich polityków”.

Cień na polskich eurodeputowanych rzuca też afera ujawniona w 2022 roku przez TVN24. Okazało się wówczas, że na kampanię polityków PiS do europarlamentu wpłacali masowo pracownicy państwowych gigantów energetycznych, którzy stanowiska dostali już zarządów PiS. M.in. europosłanka Beata Szydło czy europoseł Grzegorz Tobiszewski zaprzeczali, by mieli z tymi przelewami cokolwiek wspólnego.

Przykłady płyną też z Węgier. Europoseł Tamás Deutsch z partii Fidesz premiera Węgier Viktora Orbána jest eurodeputowanym od 2009 roku i chętnie oskarża instytucje UE o korupcję. Niewykluczone jednak, że sam pomagał rodzinie, wykorzystując swoją pozycję. Około dziesięć lat temu, po tym jak Deutsch i jego brat przejęli organizacje związane z klubem sportowym MTK na Węgrzech, MTK zaczął otrzymywać pokaźne dotacje z budżetu państwa.

Jak naciągnąć Parlament Europejski?

Odnotowaliśmy też 44 skandale związane z oszustwami i wyłudzeniami funduszy UE. Chodzi przede wszystkim o dodatki na “wydatki ogólne” europosłów i europosłanek. Miesięcznie każdy eurodeputowany może otrzymać z PE nawet 5 tys. euro takich dodatków (poza pensją, która wynosi ok. 8 tys. euro). Roczna pula to zatem 40 mln euro.

Zdaniem Nicka Aiossy, dyrektora Transparency International EU, taki system może prowadzić do nadużyć. „To 40 milionów rocznie bez nadzoru finansowego, bez kontroli” – uważa Aiossa. „Niestety, manipulowanie dietami i wydatkami jest ulubioną rozrywką wielu eurodeputowanych” – dodaje.

Według Aiossy niektóre partie polityczne wywierają wręcz presję na posłów do PE, by ci z dodatków niejako „spłacili” fakt, że formacja wysłała ich na lukratywną posadę w Brukseli. ”To bywa z góry ustalane” – tłumaczy Aiossa i dodaje, że posłowie i posłanki często dotują swoje partie np. wynajmując powierzchnie biurowe, z których korzystają potem lokalni politycy.

Ale wina nie leży tylko po stronie nieuczciwych polityków. Według Nicka Aiossy

Parlament Europejski zaniedbuje walkę z tym fenomenem i ukrywa informacje o nadużyciach.

„Istnieje skłonność do postrzegania tych przypadków wyłącznie jako nieprawidłowości administracyjnych” – uważa Aiossa. „Kiedy posłowie do PE niewłaściwie wydają pieniądze, parlament prosi o zwrot. Nie rozpatruje sprawy pod kątem tego, czy było to celowe oszustwo”.

Dane ujawnione przez Follow The Money w listopadzie 2023 roku pokazują, że w latach 2019-2022 108 posłów do Parlamentu Europejskiego musiało zwrócić łącznie ponad 2 miliony euro, które zostały niewłaściwie wydane na ich asystentów. To, kim są ci posłowie oraz ile przypadków dotyczyło celowych działań, pozostaje w większości tajemnicą. Parlament odmawia komentarza w tej sprawie. Europosłowie mogą zatem liczyć, że unikną oskarżenia, jeśli po prostu po cichu zwrócą pieniądze.

Ale nawet jeśli Europejski Urząd ds. Zwalczania nadużyć finansowych OLAF ostatecznie zbada sprawę, jego zalecenia rzadko prowadzą do skazania podejrzanych przez prokuraturę.

„Średni odsetek osób oskarżonych na podstawie zaleceń OLAF dla prokuratorów w 27 państwach członkowskich wynosi rocznie około 33 proc. To tragicznie niski poziom, biorąc pod uwagę, że sprawy te opierały się na miesiącach lub latach dochodzeń. Często wiele mówi to o samym systemie sądownictwa w danym kraju” – wskazuje Aiossa.

W ten szerszy kontekst wpisuje się wspomniany na początku przypadek Ryszarda Czarneckiego – zarówno jego kilometrówek, jak i fikcyjnego zatrudniania asystenta. W pierwszym przypadku sprawa po zaleceniach OLAF utknęła w prokuraturze. W drugiej prokurator nie postawił Czarneckiemu zarzutów, choć decyzję tę później krytykował sąd.

Liczby nie mówią wszystkiego

Zebrane przez Follow The Money dane pokazują duże różnice w liczbie skandali z udziałem europosłów w poszczególnych państwach członkowskich UE. W Portugalii odnotowaliśmy zero takich przypadków, w Polsce np. aż 31. Liczby te nie muszą odzwierciedlać faktycznych problemów danego kraju.

Wynika to z szeregu czynników. Kraje UE różnią się na przykład poziomem zainteresowania unijną tematyką i działalnością europosłów – co sprawia, że różnie podchodzą do nich media. Nierówna jest też liczba dziennikarzy, w tym dziennikarzy śledczych. Pokazanie pełnego obrazu naruszeń utrudnia zarazem sam Parlament, który niechętnie przekazuje prasie informacje. Kolejny czynnik: sądownictwo i jego niezależność. W niektórych krajach sprawy, które doprowadziłyby do skazania eurodeputowanego, mogą być umarzane.

Odnotowaliśmy duże różnice w liczbie afer w poszczególnych grupach politycznych w PE. Najwięcej przypadków – aż jeden na pięć – dotyczy posłów i posłanek niezrzeszonych. Często chodzi o polityków, którzy pozostają europosłami, ale z powodu skandali zostali usunięci ze swoich partii.

Z naszych danych wynika też, że prawicowi i konserwatywni posłowie do PE są stosunkowo częściej zamieszani w skandale niż politycy centrolewicy, liberałowie i Zieloni.

Nick Aiossa z Transparency International EU jest sceptyczny wobec przypisywania większej skłonności do skandali politykom z formacji prawicowych i skrajnie prawicowych. „Mogę tylko powiedzieć, że widziałem skandale w całym politycznym spektrum” – zaznacza.

Faktem jest jednak, że skrajna prawica regularnie ignoruje afery związane ze swoimi politykami.

Na przykład Harald Vilimsky z austriackiej skrajnie prawicowej partii FPÖ, zasiada w Parlamencie od prawie dekady, pomimo licznych wątpliwości co do jego uczciwości. W 2021 roku PE uchylił immunitet Vilimskiego na wniosek austriackich prokuratorów badających jego udział w aferze z manipulowaniem finansami partii.

Mimo to Vilimski dostał pierwsze miejsce na liście kandydatów FPÖ w zbliżających się wyborach do PE. Jedynkę na liście dostanie najprawdopodobniej także uwikłany w kilka skandali niemiecki eurodeputowany Maximilian Krah, członek skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD).

W OKO.press opisywaliśmy przypadek prawicowej grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, w której zasiadają i którą zdominowali eurodeputowani Prawa i Sprawiedliwości. Jak ujawniliśmy, pieniądze przeznaczone na promocję tej grupy wędrują regularnie do podmiotów powiązanych z samymi eurodeputowanymi – np. do firm PR prowadzonych przez znajomych europosła Patryka Jakiego. Brak jakiejkolwiek reakcji po stronie EKR dowodzi z jednej strony dominacji PiS w tej grupie, z drugiej – powszechnego przyzwolenia na takie praktyki w PE.

Potrzeba zasad i przejrzystości

Czy duża liczba wykrytych przez nas afer i skandali to dowód, że Parlament Europejski jest instytucją z natury zepsutą? Z pewnością nie bardziej, niż zepsute są parlamenty krajowe – gdzie także regularnie pojawiają się oskarżenia o korupcję, nadużycia finansowe czy mobbing. A także o krycie polityków przez polityków.

Wyniki naszej analizy pokazują natomiast, że w PE – a zarazem w całej Unii – wciąż brakuje jasnych przepisów, przejrzystości i egzekwowania istniejącego prawa.

Parlament twierdzi, że podjął szereg reform w celu wzmocnienia swojej „uczciwości, niezależności i odpowiedzialności”. Na przykład rozszerzył rolę komitetu doradczego ds. kodeksu postępowania PE.

„Parlament dąży do zerowej tolerancji dla wszelkich przypadków korupcji, a reforma wdrożona w zeszłym roku jest kamieniem milowym w realizacji tego celu” – zaznaczył rzecznik PE w rozmowie z dziennikarzami francuskiego dziennika „Le Monde”.

Wydaje się jednak, że wciąż wiele jest do zrobienia.

Tymczasem skandale z udziałem europosłów i okrywająca je atmosfera tajemnicy mogą ograniczać zaufanie wyborców do unijnych instytucji. Już dziś Unia boryka się przecież z niską partycypacją w wyborach do PE i nieufnością Europejek i Europejczyków. Skandale odwracają uwagę mediów od tego, nad czym faktycznie pracują instytucje UE.

Partie polityczne mogą oczywiście podnieść standardy bez pomocy Unii: wystarczy, że przestaną umieszczać na listach do PE zdyskredytowanych polityków i polityczki. Czy to zrobią? Sprawdzimy. Kandydatów w nadchodzących wyborach poddamy ponownej analizie pod kątem ujawnionych przez media skandali i afer.

Ostatecznie jednak decyzję o tym, kto będzie reprezentował dany kraj w Parlamencie Europejskim, podejmą nie politycy, a obywatele i obywatelki UE. Już za kilka miesięcy – w czerwcu 2024 roku – wyślą do PE 720 nowych osób.

Przy MEP Misconduct Investigation współpracowali następujący dziennikarze i redakcje:

  • Peter Teffer i Bart de Koning, Follow the Money, Holandia
  • Steven Vanden Bussche (Apache) oraz Lars Bové (De Tijd) Belgia
  • Ivo Neto, Público, Portugalia
  • Hans-Martin Tillack, Die Welt, Niemcy
  • Nacho Calle, Sergio Sangiao, Emilia G. Morales i José Bautista, Público, Hiszpania
  • Diego Velazquez i Thomas Klein, Luxemburger Wort, Luksemburg
  • Mašenjka Bačić, Ostro Croatia, Chorwacja
  • Raffaele Angius, Simone Olivelli, Beatrice Cambarau, IRPImedia, Włochy
  • Tomas Madlenak, ICJK, Słowacja
  • Anne Michel i Vincent Nouvet, Le Monde, Francja
  • Mihaela Tănase, Context Investigative Reporting Project Romania, Rumunia
  • Janine Louloudi i Konstantina Maltepioti, Reporters United, Grecja
  • Jarno Liski i Aino Vasankari, Iltalehti, Finlandia
  • Maria Delaney (Noteworthy) oraz Muiris O'Cearbhaill (The Journal), Irlandia
  • Piret Reiljan i Greete Palgi, Delfi, Estonia
  • Mihaela Tănase, Context Investigative Reporting Project Romania, Rumunia
  • Staffan Dahllöf, DEO.dk, Dania/Szwecja
  • Atanas Tchobanov, BIRD, Bułgaria
  • Flora Mory, Der Standard, Austria
  • Redakcja Ostro Slovenia, Słowenia
  • Redakcja Denik Referendum, Czechy
  • Redakcja Atlatszo, Węgry
  • Redakcja OKO.press
;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze