0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Foto: Parlament EuropejskiFoto: Parlament Euro...

„Jeżeli można sobie kupić przychylną opinię o Katarze, to czemu nie można kupić nieprzychylnej o Polsce? Tak myślę o tej aferze korupcyjnej w Parlamencie Europejskim” – zagaja rozmowę z byłym rzecznikiem PiS Radosławem Foglem Marcin Wikło, prowadzący program Kwadrans Polityczny w TVP Info w poniedziałek 23 stycznia.

„Myślę, że coraz więcej osób zaczyna sobie to pytanie zadawać” – odpowiada Fogiel.

I kontynuuje: „Tak się jakoś dziwnie składa, że co kolejne nazwisko, czy to aresztowanego, czy (…) zamieszanego w aferę [korupcyjną w PE – przyp. red.], to jeden z drugim bardziej szczery obrońca demokracji. Wszyscy zatroskani losem praworządności w Polsce”.

"Skoro można interesy jakiegoś kraju w ten sposób załatwiać [dając łapówki europosłom], to czemu nie można w ten sposób załatwiać interesów innych krajów, atakując Polskę?” – zastanawia się poseł PiS.

Niewinne pytania, luźne związki

Od momentu wybuchu afery korupcyjnej w PE, a więc od głośnego aresztowania wiceprzewodniczącej PE Evy Kaili (na zdjęciu powyżej) 9 grudnia 2022 r., afera "Katargate" znajduje się wysoko na agendzie politycznych przekazów dnia posłów Prawa i Sprawiedliwości oraz prorządowych mediów.

To nie dziwi, bo to ważny temat. Trudno jednak nie zauważyć, że

w ustach polityków PiS jest on wykorzystywany do podważania wiarygodności działań instytucji unijnych w zakresie obrony praworządności w Polsce.

„To, co łączy tych wszystkich aresztowanych, zatrzymanych czy podejrzewanych europosłów, to podpisy pod rezolucjami przeciwko Polsce” – twierdzi prowadzący poniedziałkowy program w TVP Info.

Fogiel na to: „Rzeczywiście należy rozstrzygnąć, czy nie stało za tym coś innego. Część tych osób była także zaangażowana w tą tzw. komisję pegazusową, sami byli rozpracowywani operacyjnie (...) Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale sami państwo mogą sobie zdawać pytania".

Przeczytaj także:

Polskie wątki, mnożenie pytań

To nie pierwsza taka wypowiedź polityka PiS w kontekście afery korupcyjnej w PE. 22 stycznia TVP Info donosiło: "Katargate a rezolucje przeciwko Polsce. Tarczyński pokazał dowody, wskazuje na Trzaskowskiego i Aguilara".

Tarczyński to Dominik Tarczyński, europoseł PiS.

„Rezolucje przeciwko Polsce były pisane przez grupy polityczne i ludzi, którzy są albo oskarżeni o korupcję, albo już aresztowani, albo znajdują się w kręgu podejrzeń" – TVP Info cytuje jego wypowiedź z programu „Woronicza 17”.

Mówiąc to Tarczyński wymachuje jakimś dokumentem: okazuje się, że to wydruk projektu rezolucji Parlamentu Europejskiego z 8 czerwca 2022 roku dotyczący praworządności i ewentualnego zatwierdzenia polskiego krajowego planu odbudowy.

"LIBE to komisja, z której wyszły wszystkie rezolucje przeciwko Polsce" – mówi Tarczyński podkreślając, że jej szefem jest Juan Fernando Lopez Aguilar.

Kim jest Aguilar i czy jest jakoś powiązany z aferą korupcyjną w PE? Dlaczego Tarczyński wskazuje na niego? Co za dowody przedstawia w sprawie? Czy faktycznie wszystkie rezolucje PE dotyczące Polski były pisane przez europarlamentarzystów zamieszanych w aferę korupcyjną w PE? Spróbujmy odpowiedzieć na te pytania.

Co wiemy o aferze „Katargate"?

Na początek garść faktów o tym, co już wiadomo.

Afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim wybuchła pod koniec zeszłego roku wraz z głośnym aresztowaniem 9 grudnia 2022 r. byłej wiceprzewodniczącej PE, europosłanki z Grecji, Evy Kaili. Kaili należała do greckiej partii PASOK, a w PE do grupy Socjalistów i Demokratów (S&D).

Tego samego dnia, podczas skoordynowanej akcji, belgijskie służby aresztowały także jej partnera Francesco Giorgiego. Poza tym do aresztu trafił były włoski eurodeputowany lewicy Pier Antonio Panzeri (którego Giorgi był asystentem) oraz Niccolò Figà-Talamanca, włoski lobbysta.

Podczas przeszukania w domu Kaili policja znalazła w sumie 150 tysięcy euro w gotówce, w domu Panzeriego – niemal 700 tysięcy euro. Zatrzymany został także ojciec byłej wiceprzewodniczącej PE, gdy pospiesznie wymeldowywał się z jednego z brukselskich hoteli mając przy sobie walizkę z pieniędzmi.

W sumie w dniach 9-12 grudnia belgijska policja przeprowadziła naloty na 19 lokalizacji w Brukseli: domy, mieszkania, biura i pokoje hotelowe. Skonfiskowano 1,5 mln euro gotówki.

Zorganizowana grupa przestępcza w PE?

Kaili, Panzeri i Giorgi zostali oskarżeni o członkostwo w zorganizowanej grupie przestępczej oraz branie ogromnych łapówek, m.in. od Kataru, w zamian za korzystne dla tego kraju rozstrzygnięcia.

Chodzi m.in. o:

  • lobbowanie na rzecz tego państwa podczas głosowań rezolucji dotyczącej postępów w sprawie przestrzegania praw człowieka przy organizacji mundialu;
  • procedowanego od 2020 roku wniosku o zniesieniu wiz na pobyt w UE do 90 dni dla obywateli Kataru i Kuwejtu;
  • ułatwień dla katarskich linii lotniczych w dostępie do europejskiej przestrzeni powietrznej.

Pozytywne rozstrzygnięcia na rzecz Kataru (a jak się okazuje także dla Maroka i Mauretanii) miały być forsowane m.in. przez Evę Kaili i przyczyniać się do poprawy wizerunku tych państw na arenie międzynarodowej.

Wehikułem służącym do korupcyjnego finansowania miały być dwie organizacje pozarządowe: "Fight Impunity" ("Zwalczaj Bezkarność") oraz "No peace without justice" ("Nie ma pokoju bez sprawiedliwości"), założone przez Panzeriego, Giorgiego i Talamancę w 2019 roku, gdy Panzeri nie został ponownie wybrany do europarlamentu.

Jak wynika z ustaleń belgijskich śledczych, na pierwszy rzut oka organizacje te zajmowały się tematyką ochrony praw człowieka, a ich działalność była typowa dla tego rodzaju NGO-sów: przygotowywały eventy w Parlamencie Europejskim, organizowały wyjazdowe seminaria, publikowały merytorycznie raporty.

Tymczasem, jak uważają śledczy, prawdopodobnie były przykrywką dla takich państw jak Katar, Maroko czy Mauretania do kupowania wpływu na europosłów.

Korupcja w PE to niejedyne zarzuty dla Kaili

Szczegóły śledztwa są znane na tyle, na ile belgijskie media docierają do informacji od służb albo prokuratura decyduje się ujawnić niektóre informacje.

Parlament Europejski do tej pory zniósł immunitet byłej przewodniczącej Evie Kaili. Co ciekawe, odbyło się to na wniosek Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) w zupełnie innej sprawie.

Belgijska prokuratura federalna bada aferę „Katargate", ale oprócz tego OLAF prowadzi śledztwo w sprawie defraudacji przez Kaili funduszy UE.

W tę sprawę zamieszana jest także inna europosłanka z Grecji, Maria Spyraki (z partii Nowa Demokracja, w PE w grupie Chrześcijańskich Demokratów, obecnie już wykluczona), której PE także zniósł immunitet.

W ramach "Katargate" belgijscy śledczy badają, czy Kaili była zaangażowana w przekazywanie łapówek oraz wpływanie na europosłów podejmujących decyzje w sprawach Kataru w komisjach. Spyraki w tej sprawie jest poza zainteresowaniem śledczych.

Kolejni posłowie pozbawieni immunitetów?

Na wniosek belgijskich śledczych, Parlament Europejski ma się zająć zniesieniem immunitetów jeszcze dwóm europosłom. Chodzi o Marca Tarabellę z Belgii oraz Andreę Cozzolino z Włoch. Obaj należeli do grupy Socjalistów i Demokratów, ale zostali z niej już wydaleni.

Tarabella pełnił m.in. funkcję wiceprzewodniczącego delegacji PE ds. stosunków z Półwyspem Arabskim. Cozzolino miał się przyjaźnić z Panzerim. Twierdzi, że znalazł się na celowniku śledczych tylko ze względu na to, że zatrudnił Giorgiego w charakterze asystenta. Stało się to po tym, jak w 2019 roku Panzeri nie został ponownie wybrany do PE.

Obaj sami wnioskują o zdjęcie im immunitetów, by mogli się jak najszybciej bronić. Twierdzą, że są niewinni.

Śledczy wezwali do złożenia zeznań także Marię Arenę, europosłankę z Belgii (także S&D). Arena była przewodniczącą parlamentarnej podkomisji ds. praw człowieka (tzw. komisja DROI). Stanowisko to przejęła po Panzerim, gdy ten odszedł z PE w 2019 roku.

Śledczy przyglądają się ich intensywnym kontaktom. Jak donosi belgijski "Le Soir" powołując się na źródła bliskie śledztwu, w okresie od połowy grudnia do połowy września 2022 roku Arena miała rozmawiać z Panzerim przez telefon 389 razy. Częściej Panzeri rozmawiał tylko z Giorgim, który okazał się jego wspólnikiem.

Co więcej, Maria Arena wielokrotnie brała udział, a także organizowała wiele wydarzeń dla podejrzanych NGO-sów.

Po tym, gdy jej nazwisko wypłynęło w doniesieniach medialnych dotyczących afery w PE, podała się do dymisji z funkcji przewodniczącej komisji DROI. Arena została przesłuchana, śledczy nie przeszukiwali jej domu ani biura, ani też nie domagają się zniesienia jej immunitetu.

Polski wątek, o którym nie mówi PiS

Na radarze belgijskich służb znajduje się w sumie kilkadziesiąt osób, tzw. "przyjaciół Kataru". Tak ambasada Kataru w Brukseli miała określać europosłów, którzy podejmowali się różnego rodzaju współpracy z nimi. W różnych krajach UE wypływają teraz kolejne rzekomo znajdujące się na listach nazwiska.

W Polsce m.in. "Rzeczpospolita" donosiła, że

na tej liście znajduje się dwóch europosłów PiS-u: Ryszard Czarnecki oraz Tomasz Poręba.

Jak pisze gazeta, europoseł PiS Tomasz Poręba (PiS należy do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów) w październiku 2016 r. spotkał się z szejkiem Alim ibn Jasimem Al Sanim, ambasadorem Kataru w Królestwie Belgii i szefem Misji Państwa Kataru przy Unii Europejskiej.

Spotkanie miało dotyczyć zacieśnienia współpracy między Katarem a Parlamentem Europejskim przez grupę polityczną, do której należy PiS w PE w różnych obszarach będących przedmiotem wspólnego zainteresowania – pisze "Rzeczpospolita".

Poręba tłumaczy, że spotkanie miało charakter kurtuazyjny i z aferą korupcyjną nie ma nic wspólnego. Podkreśla też, że nigdy nie był w tej sprawie przesłuchiwany, ani nikt ze śledczych się z nim nie kontaktował.

Podróże do Kataru odbywał także europoseł Ryszard Czarnecki (członek podkomisji praw człowieka). W rozmowie z portalem Onet.pl 25 stycznia podkreślił, że tego rodzaju kontakty są typowe w pracy europosła, oraz że z aferą nie ma nic wspólnego. Nikt z belgijskich śledczych się z nim jeszcze nie kontaktował.

Panzeri i Giorgi się przyznali, Kaili niewinna?

Jak donoszą belgijskie media, Panzeri przyznał się do przewodzenia zorganizowanej grupie przestępczej i współpracuje z prokuraturą. Składa obszerne wyjaśnienia licząc na łagodniejszy wyrok. To samo Giorgi: przyznał się do udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz przyjmowania łapówek.

Kaili utrzymuje, że jest niewinna. Sąd postanowił jednak o przedłużeniu jej aresztu na kolejny miesiąc (obecnie do 19 lutego).

Zarzuty postawione będzie miała także najbliższa rodzina Panzeriego (żona i córka), które są podejrzane o pranie brudnych pieniędzy i udział w zorganizowanej grupie przestępczej (grozi im wydalenie z Belgii), a także ojciec Evy Kaili. Prokuratura przygląda się też działalności siostry byłej wiceprzewodniczącej PE, Mantaleny Kaili.

Mantalena Kaili prowadziła dwie organizacje pozarządowe zajmujące się rozwojem i promocją technologii blockchain oraz sztucznej inteligencji: zarejestrowanej w Grecji MADE Group, oraz działającego w Brukseli think tanku technologicznego ELONtech.

W eventach organizowanych przez ELONtech (odbywających się także w Parlamencie Europejskim) bardzo często brała udział Eva Kaili. MADE Group na swoją działalność pozyskiwało środki unijne.

Śledztwo toczy się obecnie w trzech krajach: w Belgii, we Włoszech i Hiszpanii.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Kataru kategorycznie odrzuca wszelkie próby powiązania go z oskarżeniami o niewłaściwe postępowanie – stanowisko Kataru cytuje "Le Monde":

"Jakiekolwiek powiązanie rządu katarskiego z doniesieniami [o korupcji w Parlamencie Europejskim – przyp. red.] jest bezpodstawne i stanowi dezinformację". MSZ Kataru zapewnia też, że państwo działa "w pełnej zgodności z międzynarodowymi prawami i przepisami" w zakresie stosunków dwustronnych. Od sprawy odcina się też Maroko.

Supozycje PiS całkowicie poza zainteresowaniem śledczych

Wróćmy do narracji polskiego obozu władzy w sprawie afery korupcyjnej w PE. Oto jej najważniejsze z politycznego punktu widzenia twierdzenia:

  • skorumpowani europosłowie byli zaangażowani w przygotowywanie rezolucji w sprawie praworządności w Polsce, co podważa wiarygodność działań Parlamentu Europejskiego w tym zakresie.
  • ci sami posłowie byli również zaangażowani w działalność komisji Pegasusowej, a w pracy operacyjnej służby kontrwywiadowcze Belgii oraz Włoch używały właśnie oprogramowania deszyfrującego.

Posłowie PiS zdają się sugerować więc, że afera z nielegalnym użytkowaniem Pegasusa jest rozkręcana przez skorumpowanych europosłów, którzy nie chcą, by służby dysponowały tak skutecznym narzędziem do pracy operacyjnej.

PiS uderza więc w dwie najbardziej niewygodne dla siebie kwestie: praworządność i nielegalne używanie oprogramowania szpiegującego, m.in. wobec opozycji. To nie dziwi.

Partia, która od ośmiu lat mierzy się z bardzo poważnymi i uzasadnionymi oskarżeniami o łamanie praworządności (w tym także pogwałcanie praw obywatelskich poprzez nielegalną inwigilację, o czym pisaliśmy tutaj), sięgnie po każdy wątek, który pozwoli jej zrelatywizować wagę tych oskarżeń. Albo rzucić cień na instytucje, które je wysuwają.

Czy konstrukcje, które tworzy PiS, są uzasadnione?

Rezolucji PE w sprawie Polski nie pisali posłowie kojarzeni z aferą korupcyjną w PE

Na pierwszy ogień weźmy autorstwo rezolucji Parlamentu Europejskiego dotyczących praworządności w Polsce. Od 2016 roku do dziś takich rezolucji było 16. Pierwsza została ogłoszona w kwietniu 2016 roku (TA-8-2016-0123_PL). Pisaliśmy o tym tutaj.

W 2016 roku były w sumie 2, w 2017 – 1, w 2018 – 1, w 2019 – 2, w 2020 – 3, w 2021 – 4, w 2022 – 3.

Dotyczyły kilku spraw łamania praworządności, demokracji i praw podstawowych, zastosowania wobec Polski art. 7 TUE, piętnowały penalizację edukacji seksualnej w Polsce, faktyczny zakaz aborcji, dyskryminację osób LGBTQI. Wzywały też do uznania nadrzędności prawa UE oraz ochrony wolności mediów.

„Rezolucje przeciwko Polsce były pisane przez grupy polityczne i ludzi, którzy są albo oskarżeni o korupcję, albo już aresztowani, albo znajdują się w kręgu podejrzeń"
Ta wypowiedź zawiera insynuację, której nie da się poprzeć faktami. Z analizy OKO.press wynika, że na ponad 250 europosłów zaangażowanych w tworzenie rezolucji dot. Polski tylko jedna osoba jest pod lupą śledczych.
program "Woronicza 17" w TVP Info,22 stycznia 2023

OKO.press przeanalizowało autorstwo projektów tych rezolucji. Niemal każda z nich wyszła spod pióra grupy europosłów, najczęściej kilkunastu osób z różnych grup parlamentarnych.

W przeciwieństwie do tego, co twierdzą politycy PiS, tylko w jednym przypadku wśród autorów rezolucji pojawia się nazwisko osoby, którą interesują się belgijscy śledczy w związku z aferą korupcyjną w PE.

Chodzi o Marca Tarbellę, który oczekuje obecnie na zdjęcie mu immunitetu.

Jego nazwisko pojawia się wśród autorów rezolucji z 14 września 2016 roku "w sprawie niedawnych wydarzeń w Polsce i ich wpływu na prawa podstawowe określone w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej" (dokument TA-8-2016-0344_PL). Tarabella jest tu jednym z 30 autorów dokumentu.

To kropla w morzu, bo w sumie nad rezolucjami PE w sprawie Polski od 2016 roku pracowało ponad 250 różnych europosłów ze wszystkich grup parlamentarnych.

To posłowie w sumie z dwóch kadencji: 2014–2019 oraz 2019–2024.

Nie jest też prawdą, jak twierdzi poseł Tarczyński, że wszystkie rezolucje dotyczące Polski powstały w komisji LIBE (Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych). W ich tworzenie zaangażowani byli także europosłowie zasiadający w komisji AFCO (Spraw Konstytucyjnych), JURI (Prawna), CONT (Kontroli Budżetowej) czy FEMM (Praw Kobiet i Równouprawnienia). Choć LIBE było dominujące.

Twierdzenia o komisji PEGA są też na wyrost

Nadużyciem jest też wykorzystywanie stwierdzenia, że „ci sami posłowie pracowali w komisji Pegasusa", aby zdyskredytować działalność tej komisji.

PiS zdaje się sugerować, że komisja ds. Pegasusa działa tylko po to, by skorumpowani europarlamentarzyści mogli uniemożliwiać pracę operacyjną śledczym.

Na liście członków powołanej w kwietniu 2022 roku komisji śledczej PEGA jest 38 europosłów. Do tej grupy faktycznie należała była wiceprzewodnicząca PE Eva Kaili, a także oczekujący na zniesienie immunitetu europoseł z Włoch Andrea Cozzolino. Wciąż należy do niej też Maria Arena, europosłanka z Belgii, która blisko współpracowała z Panzerim. Zarówno Kaili, jak i Cozzolino zostali już z tej komisji wydaleni.

Być może są jakieś powody, by przyjrzeć się działalności owych europosłów w komisji PEGA. Ale poseł Tarczyński ich nie ujawnia. To sprawia, że jego wypowiedź to zwykła insynuacja, która ma sprawić u odbiorcy wrażenie, że to wszystko "jakieś podejrzane".

Tymczasem powody powołania komisji ds. Pegasusa w Parlamencie Europejskim są bardzo poważne. Komisja śledcza ma zbadać, w jaki sposób władze kilkunastu krajów wykorzystywały oprogramowanie szpiegujące do prawdopodobnie nieuzasadnionego i nielegalnego podsłuchiwania opozycji politycznej, niepokornych sędziów, czy zwykłych obywateli, także w Polsce.

Kim jest Aguilar?

No i ostatni wątek, europosła Juana Fernando Lópeza Aguilara, przewodniczącego komisji LIBE (Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych). Według Tarczyńskiego to z tej komisji "wyszły wszystkie rezolucje przeciwko Polsce", co jest nieprawdą.

W wypowiedziach polityków PiS oraz prorządowych mediach Juan Fernando López Aguilar pojawia się jako "bicz na Polskę". Europoseł faktycznie współtworzył osiem rezolucji dotyczących Polski, począwszy od 2020 roku. Wielokrotnie zajmował ostre stanowisko przeciwko łamaniu praworządności.

Tarczyński odwołuje się do informacji z hiszpańskich mediów o rzekomym podejrzanym zachowaniu Aguilara podczas jednego z posiedzeń komisji LIBE. Na nagraniu z głosowania o zniesienia wiz dla Katarczyków, posiedzenie zostaje przerwane. W przerwie do Aguilara podchodzi Eva Kaili, potem Mark Tarabella. Widać jak rozmawiają. Jak pisze TVP Info, "aby prawdopodobnie wydawać mu instrukcje".

Nagranie faktycznie pokazuje, jak Juan Fernando López Aguilar chwilę rozmawia z Kaili oraz Tarabellą. Nie wiadomo o czym, bo dźwięk nie jest nagrany. Trudno wyrokować, o czym to świadczy, dopóki nie ustalą tego śledczy. Ale należy zauważyć, że nazwisko Lópeza Aguilara nie pojawia się jeszcze w ogóle w kontekście afery korupcyjnej w PE w źródłach z belgijskiej prokuratury.

Dziś trudno powiedzieć więc cokolwiek o ewentualnych powiązaniach Lópeza Aguilara z aferą korupcyjną w PE. Nie był on przesłuchiwany, nie przeszukiwano jego domu itp.

Tymczasem dziennikarze TVP Info oraz politycy PiS sugerują, że López Aguilar nie tylko miał coś wspólnego z aferą katarską.

Jego skorumpowanie przejawiło się też w forsowaniu „rezolucji przeciwko Polsce".

Skąd to niby wiadomo? Z artykułów na stronie TVP Info ani z wypowiedzi europosła Tarczyńskiego to zupełnie nie wynika. Takie twierdzenie można uznać więc za pozbawione dowodów pomówienie.

Oczywiście nie można wykluczyć, że lista nazwisk europosłów, których działalności będą się przyglądać śledczy, będzie dłuższa. Ale albo posłowie PiS mają jakieś informacje, których nie ujawniają, albo pozwalają sobie rzucać wygodne politycznie insynuacje niepoparte żadnymi dowodami.

Jak wynika też z informacji pozyskanych w Parlamencie Europejskim nieoficjalnie,

belgijscy śledczy w tym momencie zupełnie nie badają owych „polskich wątków", o których wspominają politycy PiS.

Śledztwo w toku, dużo się może wydarzyć, ale...

To być może dlatego posłowie PiS dość ostrożnie dobierają słowa.

„Rezolucje przeciwko Polsce były pisane przez grupy polityczne i ludzi, którzy są albo oskarżeni o korupcję, albo już aresztowani, albo znajdują się w kręgu podejrzeń” – mówi Tarczyński.

Tak, rezolucje Parlamentu Europejskiego dotyczące Polski były pisane przez "ludzi i różne grupy polityczne". Dokładniej przez europosłów. I tak, afery korupcyjne mają to do siebie, że podkopują zaufanie do całych grup i instytucji. Skutek też poczują zapewne europarlamentarzyści i organizacje społeczeństwa obywatelskiego.

Afera korupcyjna w PE, w której zaangażowane były organizacje pozarządowe zajmujące się ochroną praw człowieka, to dla eurosceptycznej, negatywnie nastawionej do społeczeństwa obywatelskiego prawicy smakowity wątek.

Natomiast szafowanie stwierdzeniami, które nie są poparte żadnymi dowodami, a luźno nawiązują do kontrowersyjnych i wzburzających opinię publiczną faktów, to jedna z podstawowych strategii skutecznej dezinformacji.

Twórcy dezinformacji doskonale wiedzą o tym, że najlepiej jest, gdy nawiązuje ona do chociaż drobnych faktów. Wówczas łatwiej jest ją rozpowszechniać – fakt staje się nośnikiem niepopartej faktami nadinterpretacji czy insynuacji. Umysł odbiorcy to przyjmie, na zasadzie kojarzenia informacji.

Tworzenie takich konstrukcji to niestety coraz powszechniejsze narzędzie komunikacji politycznej.

Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Przeczytaj także:

Komentarze