W pierwszej turze głosowania stanowiska wiceprzewodniczących PE zdobyli jedynie kandydaci grup, które dogadały się w sprawie tworzenia koalicji. To znaczy, że koalicja ugrupowań proeuropejskich działa. Utrzymany został też kordon sanitarny wokół partii skrajnie prawicowych
Parlament Europejski nowej kadencji, który we wtorek 16 lipca rozpoczął prace, wybrał 14 wiceprzewodniczących. Najwięcej głosów zdobyli kandydaci wystawieni przez Europejską Partię Ludową — zwycięzcę czerwcowych wyborów i największą grupę w PE.
604 głosy zdobyła europosłanka niemieckiego CDU Sabine Verheyen. Drugi najlepszy wynik należy do byłej premier Ewy Kopacz, na którą oddano 572 głosy. Europoseł Esteban Gonzales Pons z hiszpańskiej Partii Ludowej zdobył 478 głosów.
W pierwszej turze głosowania przeszło w sumie jedenastu kandydatów — wszyscy zgłoszeni przez grupy tworzące w Parlamencie Europejskim nowej kadencji nieformalną koalicję, czyli Europejską Partię Ludową, grupę Socjalistów i Demokratów oraz Odnowić Europę. Co ciekawe, przeszedł też jeden kandydat Zielonych.
To potwierdza, że koalicja EPL, S&D oraz Odnowić Europę działa, a Zieloni są z nią blisko.
Funkcję wiceprzewodniczących PE nowej kadencji obejmą:
Wszystko zgodnie z wcześniej dogadanym rozdzielnikiem, według którego Europejskiej Partii Ludowej miały przypaść trzy stanowiska wiceprzewodniczących (ponieważ EPL wystawia kandydata na przewodniczącego PE), S&D – 5, grupie Odnowić Europę – 2, a Zielonym – 1.
Bycie wiceprzewodniczącym PE to bardziej funkcja administracyjna niż polityczna, ale związany jest z nią pewien prestiż — jej objęcie jest wyrazem znaczenia danej delegacji w grupie. Wiceprzewodniczący zastępują przewodniczącego w roli prowadzącego posiedzenia plenarne oraz należą do prezydium PE, które odpowiada za sprawy kadrowe i organizacyjne.
Wiceprzewodniczący PE wybierani są w głosowaniu tajnym. Aby zostać wybranym, kandydat musi zdobyć bezwzględną większość ważnych głosów, tj. 50 proc. głosów plus jeden. Głosy puste lub nieważne nie są brane pod uwagę podczas obliczania wymaganej większości.
Jeśli w pierwszej rundzie głosowania nie zostaną wybrani wszyscy wiceprzewodniczący, bo część kandydatów zdobędzie mniej głosów niż potrzeba, organizowana jest dogrywka. Ta była niezbędna we wtorkowym głosowaniu.
Kandydaci grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS, oraz europejskiej Lewicy w pierwszej rundzie głosowania nie zdobyli wymaganej liczby głosów. Ich kandydatury zostały zatwierdzone dopiero za drugim podejściem.
To pokazuje pozycję tych grup w całej izbie.
Tym samym — także zgodnie z przygotowanym przez Konferencję Przewodniczących rozdzielnikiem — pozostałe trzy stanowiska wiceprzewodniczących przypadły:
Wyniki głosowania nad wiceprzewodniczącymi PE pokazują też, że zgodnie z zapowiedziami został utrzymany tzw. kordon sanitarny wokół dwóch grup skrajnej prawicy — grupy Patrioci dla Europy (PdE) założonej przez premiera Węgier Viktora Orbána, byłego premiera Czech Andreja Babiša oraz Herberta Kickla, szefa Wolnościowej Partii Austrii oraz założonej przez Alternatywę dla Niemiec grupy Europa Suwerennych Narodów (ESN).
Ich kandydaci: Klára Dostalova – członkini czeskiego ANO, wiceprzewodnicząca grupy Patrioci dla Europy, Fabrice Leggeri – członek francuskiego Zjednoczenia Narodowego, były szef Frontexu, który odszedł z agencji po aferze dotyczącej pushbacków na morzu (także PdE), oraz Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji (grupa ESN) nie zdobyli stanowisk w prezydium PE.
Zgodnie z polityczną umową nieformalnej koalicji, która ma współdecydować w PE nowej kadencji, grupy te mają być izolowane — kandydatury ich członków nie będą zatwierdzane w głosowaniach. Zdaniem PdE i ESN takie rozwiązanie jest „niedemokratyczne”, ale członkowie partii demokratycznego centrum argumentują, że nie można oddawać władzy w ręce tych, którzy chcą „rozsadzić Europę od środka”.
„Jeżeli mówimy o osobach, które sprzeciwiają się wspólnym politykom czy mocniejszej integracji i budowie wspólnego bezpieczeństwa, a kandydują na stanowiska, które mają realizować te cele, to mówimy takim osobom »stop«. Jeżeli osoby, które kandydują z innych ugrupowań, będą deklarowały wsparcie na rzecz wspólnej polityki bezpieczeństwa, wspólnej polityki zdrowotnej, o którą zabiegamy od lat, czy działały konstruktywnie na rzecz obrony naszych interesów, zawsze będą miały nasze wsparcie” – tłumaczył po sesji wiceprzewodniczący EPL Andrzej Halicki.
Wynik głosowania na kandydatów Europejskiej Partii Ludowej pokazuje, że to ugrupowanie w niektórych przypadkach może liczyć na szerszą współpracę niż między grupami tworzącymi koalicję. W sumie EPL, S&D oraz Odnowić Europę mają 401 mandatów, a na Sabine Verheyen oddano 604 głosy. To pokazuje, że zagłosowali na nią europosłowie także z innych grup.
Trzeba jednak podkreślić, że głosowanie na wiceprzewodniczących PE nie jest nigdy przedmiotem wielkich tarć w PE – grupy polityczne głosują po prostu tak, jak dogadają się na forum Konferencji Przewodniczących. Nie jest to zatem żaden prognostyk dla innych głosowań w PE.
Kolejnym bardzo ważnym testem dla koalicji parlamentu nowej kadencji będzie czwartkowe głosowanie nad kandydaturą Ursuli von der Leyen na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej oraz decyzja o rozdziale miejsc w komisjach parlamentarnych.
Grupy polityczne muszą podzielić między sobą miejsca w 24 parlamentarnych komisjach. Najważniejsze z politycznego punktu widzenia są stanowiska przewodniczących, wiceprzewodniczących oraz koordynatorów komisji. Wstępny, liczbowy podział stanowisk w komisjach między poszczególne grupy może być znany we środę 17 lipca.
Jeśli zaś chodzi o głosowanie nad kandydaturą szefowej Komisji Europejskiej, spodziewamy się raczej dość wąskiego marginesu poparcia, który zadecyduje o tym, że Ursula von der Leyen faktycznie obejmie tą funkcję na kolejną kadencję.
Dlaczego? Po pierwsze, nie pojawił się żaden istotny kontrkandydat — grupy koalicyjne będą więc chciały zatwierdzić kandydaturę von der Leyen. Po drugie, nawet jeśli nie wszyscy europosłowie grup koalicyjnych poprą jej kandydaturę (a tak się na pewno stanie, głosowanie z 2019 roku pokazuje, że poziom nielojalności w gronie grup koalicji wynosi około 10-15 procent), to von der Leyen może prawdopodobnie liczyć na poparcie części grupy EKR oraz Zielonych.
Szefowa KE była w ostatnich tygodniach tak zajęta budowaniem poparcia dla swojej kandydatury, że aż zrezygnowała z wyjazdu na szczyt NATO. Już w czwartek okaże się, na ile te zabiegi były skuteczne.
Świat
Ursula von der Leyen
Parlament Europejski VIII kadencji
Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy
europejska lewica
Europejska Partia Ludowa
Grupa Odnowić Europę
Socjaliści i Demokraci
wybory do parlamentu europejskiego
Zieloni
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze