0:000:00

0:00

"Nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem doświadczeni posłowie i posłanki po sześciu latach rządów PiS są w stanie zaufać władzy w takich sprawach. Nic nie stoi na przeszkodzie, by teraz wyszedł okólnik, że skoro w przepisach mowa o matce i ojcu, to tak będziemy te przepisy stosować" - mówi OKO.press były Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Cała jego wypowiedź na końcu tekstu.

Przypomnijmy, w czwartek 13 stycznia Sejm wieczorem uchwalił nowelizację ustawy o dokumentach paszportowych. Ze względu na kilka zapisów w ustawie pojawiły się wątpliwości, czy nie utrudnia ona wyrobienia paszportu dla dzieci par jednopłciowych urodzonych poza granicami naszego kraju.

Polska nie dopuszcza ani małżeństw jednopłciowych, ani związków partnerskich. Dlatego polscy urzędnicy oraz sądy wielokrotnie nie uznawały, że dwie kobiety lub dwaj mężczyźni mogą w oficjalnych dokumentach figurować jako rodzice dziecka, blokując tym samym wydawanie dokumentów.

W ramach konsultacji do projektu uwagi zgłosił Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek, kontynuując interwencje swojego poprzednika Adama Bodnara. W dokumencie RPO z 19 października 2021 roku wskazano na problemy z uzyskiwaniem transkrypcji aktów urodzenia dzieci ze związków osób tej samej płci, co z kolei przekłada się na brak możliwości skutecznego ubiegania się o polskie dokumenty tożsamości, w tym dokumenty paszportowe.

"Uprzejmie poddaję pod rozwagę wprowadzenie do projektu ustawy wyraźnej regulacji dotyczącej osób ubiegających się o dokument paszportowy, nieposiadających numeru PESEL, zamieszkujących za granicą i posiadających akty urodzenia, w których widnieją rodzice tej samej płci, wprowadzającej możliwość przedłożenia odpisu zagranicznego aktu urodzenia przy składaniu wniosku o wydanie dokumentu paszportowego" - pisał RPO.

Wniosek RPO został zignorowany - w projekcie pozostał zapis o wymogu numeru PESEL we wnioskach o paszport. Co więcej, w dwóch przepisach - dotyczących danych potrzebnych w formularzu osoby nieposiadającej numeru PESEL oraz w przypadku wyrobienia paszportu tymczasowego osoby małoletniej - zamiast określeń "rodzice" pojawiły się określenia "ojciec i matka".

Sformułowań tych nie było w pierwotnym projekcie rządu. Pojawiły się tam w wyniku lobbyingu Ordo Iuris, które apelowało o takie zapisy w opinii przesłanej ministerstwu w ramach konsultacji publicznych. Argumentowano, że użycie w kontekście tej ustawy terminu rodzic, jest niezgodne z art. 18 konstytucji, zapewniającym ochronę i opiekę małżeństwu jako związkowi kobiety i mężczyzny.

“Stąd w polskim porządku prawnym niedopuszczalne jest zarówno tworzenie unormowań prowadzących do prawnej instytucjonalizacji pożycia osób tej samej płci, jak i tym bardziej zezwalanie na adopcję przez nie dzieci” – pisze w swojej opinii OI.

Pomimo tych faktów za projektem zagłosowało aż 396 posłów, wstrzymało się 20. Przeciw było tylko dwudziestu pięciu – 24 posłów Lewicy i Andrzej Rozenek z PPS.

Po tekście OKO.press w sieci pojawił się szereg spekulacji na temat intencji posłów i posłanek opozycji oraz realnego znaczenia tych zmian. By wyjaśnić kontrowersje, rozmawiamy z posłankami i prosimy o komentarze byłego RPO Adama Bodnara oraz adwokatkę Annę Mazurczak.

View post on Twitter

"Tak" dla poprawek, "tak" dla ustawy

Na posiedzeniu plenarnym głosowano również poprawki klubu Lewicy. Poprawki 1 oraz 3 i 4 (głosowanie numer 38) dotyczyły właśnie przywrócenia w przepisach zapisu o rodzicach w miejsce "ojca i matki". Przeciwko tym poprawkom zagłosował w całości klub PiS, Koalicji Polskiej, koła Porozumienia, Polskich Spraw, Konfederacji, Kukiz'15 oraz niezrzeszeni.

Poparł je oczywiście cały głosujący klub Lewicy (43 osoby), ale także cały klub KO (124 osoby), Polska 2050 (8 osób) oraz koło PPS (3 osoby).

Posłowie i posłanki wiedzieli w takim razie, jaki jest problem z projektem. Wiedzieli także, że poprawki przepadły. Pomimo tego trzy minuty później w głosowaniu nad całą ustawą (głosowanie nr 43) sytuacja się zmieniła.

W klubie KO ustawę poparły 122 osoby, dwie wstrzymały się od głosu - Monika Rosa i Franciszek Sterczewski.

W Lewicy 24 osoby zagłosowały przeciw ustawie, 17 wstrzymało się, jedna ją poparła (Maciej Kopiec).

Polska 2050 w całości zagłosowała za. PPS podzieliło się - ustawę poparł Robert Kwiatkowski, Andrzej Rozenek zagłosował przeciw, Joanna Senyszyn wstrzymała się od głosu.

Pozostałe kluby i koła (PiS, Konfederacja itd.) głosowały zgodnie z logiką głosowania nad poprawkami i poparły projekt w całości.

Wątpliwości Schrödingera

"Studiowaliśmy wczoraj te przepisy. Nie ma tam nic, co zagrażałoby dzieciom tęczowych rodzin w uzyskaniu dokumentu. Druk prowadził z naszej strony Tomasz Zimoch, śledziliśmy komisję. Nasza legislatorka wydała pozytywną opinię dla tego druku. Sama jestem przecież w zespole ds. równouprawnienia. Gdyby w tych przepisach znalazło się coś zagrażającego społeczności LGBT+, to ani ja, ani koło byśmy nie zagłosowali za tym projektem" - mówi OKO.press posłanka Hanna Gill-Piątek z Polski 2050.

"Rządowy projekt ustawy o dokumentach paszportowych (druk sejmowy 1833) całościowo reguluje na nowo zasady wydawania paszportów polskim obywatelom i jako taką regulację należy ją uchwalić" - czytamy w stanowisku koła Polska 2050.

"W kontekście dzieci par jednopłciowych - przepisy nie blokują składania wniosku o paszport dla dziecka. Jeśli dziecko nie ma ojca czy matki, tych danych nie będzie we wniosku. Wniosek będzie mogła złożyć za pośrednictwem internetu jedna osoba: ojciec, matka lub opiekun prawny. Nie ma wymogu, by robili to wspólnie".

"Przyznam szczerze, że nie analizowałam głęboko tej ustawy. Usłyszałam tylko od Katarzyny Piekarskiej [która była odpowiedzialna za prowadzenie druku po stronie KO - przyp.], że istnieją pewne wątpliwości co do tych przepisów właśnie pod kątem sytuacji rodzin tęczowych. Uznałam, że w takim razie lepiej będzie wstrzymać się od głosu" - mówi Monika Rosa z KO.

W rozmowie z OKO.press Katarzyna Piekarska, podobnie jak Hanna Gill-Piątek, powoływała się na pozytywne analizy prawne. Dodała także, że MSWiA odpowiedziało na pismo RPO, zapewniając, że dokumenty będą wydawane.

Biuro Rzecznika przekazało nam, że MSWiA nie odpowiedziało nigdy wprost na korespondencję dotyczącą ustawy paszportowej obecnie procedowanej przez parlament. Ostatnia odpowiedź ministerstwa, jaką otrzymali (9 listopada 2021), dotyczyła wystąpienia generalnego RPO z 9 marca 2020 roku i 22 sierpnia 2020, „w sprawie sytuacji prawnej małoletnich obywateli Rzeczypospolitej Polskiej urodzonych poza granicami Polski, w których zagranicznym akcie urodzenia figurują rodzice tej samej płci”.

W piśmie sekretarz stanu w MSWiA Paweł Szefernaker informuje, że resort rozesłał polecenie do urzędów w całym kraju, by w podobnych sytuacjach dokumenty bezwarunkowo wydawać, pozostawiając jedno z pól - ojca lub matki - pustych.

Posłowie i posłanki wskazują także, że podczas posiedzenia w komisji przedstawiciel MSWiA zapewniał wprost, że każdy polski obywatel będzie miał zapewnione wydanie dokumentu tożsamości z wpisanym ojcem lub matką. Bez względu na to, w jakiej rodzinie się urodził.

Mazurczak: Te przepisy nic nie zmienią

"Zanim ta zmiana została dokonana, czyli zanim w ustawie paszportowej zastąpiono określenia "rodzice" określeniami "ojciec i matka", to i tak konsulowie odmawiali wydania paszportów dzieciom rodziców tej samej płci. I powoływali się właśnie na kodeks rodzinny, zgodnie z którym rodzicami są matka i ojciec. Musimy zobaczyć, jak ta zamiana będzie funkcjonowała w praktyce. Jeśli konsul nie chciał wydać paszportu, to nie wydawał nawet na podstawie poprzedniej ustawy paszportowej. I, jak rozumiem, teraz po zmianie czułby się z taką odmową jeszcze bezpieczniej. Ale jeśli chciał je wydawać, to wydawał" - tłumaczy w rozmowie z OKO.press Anna Mazurczak, adwokatka, a także pełnomocniczka dzieci z tęczowych rodzin.

Prawniczka wskazuje, że w ostatnim czasie MSWiA rzeczywiście zmieniło praktykę. Jeśli konsul odmawiał wydania paszportu, to ministerstwo uwzględniało odwołanie od odmownej decyzji.

"Jest trochę tak, że na dziś stanowisko rządu jest ważniejsze niż brzmienie przepisu. MSWiA obecnie bardzo zależy na tym, żeby pokazać, że te dowody osobiste i paszporty są wystawiane, ponieważ mamy toczące się postępowania międzynarodowe w Luksemburgu i Strasburgu. Argumentują, że nie ma problemu z procedurą, ponieważ wpisywane są dane tylko jednego rodzica. W tych postępowaniach walczymy oczywiście nie tylko o to, żeby te dokumenty były wydawane, ale także oto, żeby wskazane w nich były dwie mamy i dwóch ojców. O to toczy się gra" - kontynuuje Mazurczak. "Ale ta gra toczy się w postępowaniach dotyczących nadania numeru PESEL i dowodów osobistych, nie w sprawach paszportowych".

Zdaniem adwokatki bić na alarm należy zatem nie w sprawie ustawy paszportowej, ale w sprawie ignorowanego przez polskie władze orzeczenia TSUE z grudnia 2021 roku. Rozpatrując sprawę dziecka jednopłciowej pary, której Bułgaria odmówiła wydawania dokumentu, Trybunał stwierdził, że konieczne jest wydanie dowodu osobistego (lub paszportu) z dwoma matkami.

W innym wypadku doszłoby do naruszenia swobody przemieszczania się. W ten sposób TSUE zacementował wykładnię, zgodnie z którą więzi rodzinne uznane w jednym kraju członkowskim, muszą być uznane w innym.

Dlaczego w takim razie Ordo Iuris zależało na zmianie zapisów w ustawie?

Anna Mazurczak: "Rozpaczliwie starają się podkreślać, gdzie tylko mogą, że mama jest kobietą, a tata mężczyzną i myślą, że w ten sposób zatrzymają zmiany. To oczywiście niemożliwe, bo one wynikają z przepisów prawa międzynarodowego, czy z orzeczeń sądów międzynarodowych. Na całym świecie zaczynają być prawnie rozpoznawane rodziny tworzone przez pary matek czy pary ojców. Ordo Iuris błędnie zakłada, że uszczelnianie przepisów na poziomie krajowym będzie skuteczne. Najwyraźniej bardzo im na tym zależało i ktoś w ministerstwie zdecydował się ustąpić. Z mojej perspektywy - tu jest wilk syty i owca cała. Oni mają swój zapis w ustawie, dokumenty i tak wydawane są dzieciom, a w perspektywie najbliższych kilku lat i tak będziemy musieli się dostosować do wyroku Trybunału w Luksemburgu i wydawać paszporty i dowody osobiste z imionami obojga rodziców tej samej płci".

Bodnar: Nowy przepis kasuje całą praktykę

"Na gruncie prawa obcego rodzice tej samej płci mają równe prawa. Nie ma znaczenia która z kobiet, który z mężczyzn jest bardziej rodzicem. Teraz oni będą mieli wybierać - drugi rodzic jest nieznany albo nie istnieje" - komentuje w rozmowie z OKO.press dr hab. Adam Bodnar.

"Pojęcie "rodzic" stwarza różne mechanizmy interpretacyjne, pojęcie "matka i ojciec" już nie. One oznaczają związek różnopłciowy albo samotną matkę lub samotnego ojca. Dotychczasowa praktyka organów kształtowała się na bazie przepisów, w których pojawiało się słowo "rodzice", a nie "matka i ojciec".

Nie wolno bagatelizować tej sytuacji. To nowe przepisy, więc zupełnie inaczej będzie wyglądała praktyka administracyjna, a w dodatku skasowany jest cały dotychczasowy dorobek orzeczniczy. Jednym prostym pismem w MSWiA wszystko wyrzucono do kosza.

Nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem doświadczeni posłowie i posłanki po sześciu latach rządów PiS są w stanie komukolwiek zaufać w takich sprawach. Żyjemy w państwie, w którym uchwalane są strefy wolne od LGBT, więc raczej podejrzewałbym złą, a nie dobrą wiarę władzy. Nic nie stoi na przeszkodzie, by teraz wyszedł okólnik, że skoro w przepisach jest mowa o matce i ojcu, to tak będziemy te przepisy stosować.

Nie chciałbym żyć w państwie, które opiera się na zaufaniu posłów opozycji do partii rządzącej, która ma prawa osób LGBT+ w głębokim poważaniu. Która je bezwzględnie i instrumentalnie wykorzystuje w walce politycznej".

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Przeczytaj także:

Komentarze