Czy Polska może odmawiać transkrypcji zagranicznych aktów urodzenia dzieci par jednopłciowych? Do tej pory często właśnie tak było, co skazywało dzieci z tęczowych rodzin na los bezpaństwowców albo łaskę innych krajów. Teraz sprawę rozstrzygnie TSUE
To może być przełom dla tęczowych rodzin w Polsce. 9 grudnia 2020 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie, po skardze Rzecznika Praw Obywatelskich, zadał pytanie prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie transkrypcji zagranicznych aktów urodzenia. Chce, by TSUE w trybie pilnym rozstrzygnął, czy państwo członkowskie, które nie uznaje skutków jednopłciowych małżeństw czy rodzicielstwa osób tej samej płci z innego kraju, nie narusza swobody przemieszczania się, zakazu dyskryminacji, a także nakazu poszanowania życia rodzinnego.
Co to dokładnie oznacza?
Sprawa, którą rozpatruje krakowski WSA - a teraz także TSUE - dotyczy dwóch kobiet: Polki i Irlandki mieszkających w Hiszpanii. Dziś ich dziecko ma 2,5 roku i przez większość tego okresu było bezpaństwowcem. W 2019 roku kierownik krakowskiego urzędu stanu cywilnego odmówił im transkrypcji zagranicznego aktu urodzenia, a to oznaczało, że kobiety nie mogły ubiegać się o nadanie numeru PESEL oraz wyrobienie dowodu osobistego i paszportu.
Skargę w ich sprawie złożył Rzecznik Praw Obywatelskich, ale postępowanie toczyło się tak długo, że w międzyczasie Hiszpania, w której rezydują kobiety, zgodziła się na wydanie dokumentów dla ich dziecka.
„Najczęściej inne państwa członkowskie, z przyczyn czysto humanitarnych, znajdują rozwiązanie dla dzieci, których nie chce uznać Polska. Czasem, by uzyskać dokumenty, pary jednopłciowe muszą starać się o status uchodźcy albo nabycie obywatelstwa"
- tłumaczy OKO.press adwokat Anna Mazurczak, która prowadzi podobne postępowania.
Choć kobietom udało się uregulować sytuację dziecka, WSA w Krakowie uznał, że konieczne jest sprawdzenie, czy nie są łamane unijne przepisy. Sąd chce, by z uwagi na dobro dziecka pozostającego bez ochrony w postaci zapewnienia mu prawa do swobodnego przemieszczania się i przebywania na terenie państw członkowskich, a także ochrony jego życia rodzinnego, TSUE rozpoznał sprawę w trybie pilnym.
Wysłanie pytań prejudycjalnych ma znaczenie dla dziesiątek innych par, które starają się o uznanie swojego dziecka w Polsce.
Rok temu, 2 grudnia 2019 roku Naczelny Sąd Administracji, orzekł, że transkrypcja zagranicznego aktu urodzenia dziecka wychowywanego przez dwie kobiety zagraża polskiemu porządkowi prawnemu. Sąd powoływał się przy tym m.in. na art. 18 Konstytucji, który stanowi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny znajduje się pod szczególną ochroną państwa. Z tego wywodził, że skoro polskie prawo nie uznaje małżeństw ani rodzicielstwa osób tej samej płci, a w dokumentach wpisani muszą być matka i ojciec, to transkrypcja jest niedopuszczalna.
W tym samym postanowieniu sąd stwierdził też, że
niewydawanie dokumentów jest złamaniem Konwencji Praw Dziecka, dlatego urzędy lub konsulaty powinny to robić bez konieczności przedstawienia transkrypcji.
Jednak z doświadczenia adw. Anny Mazurczak wynika, że to zupełnie nie rozwiązuje sprawy. „Gdyby powstał polski akt urodzenia, żaden urzędnik czy konsul nie miałby wątpliwości, że musi wydać dokument. Teraz rozbijamy się o dobrą wolę i odwagę cywilną poszczególnych osób, co zdecydowanie nie działa".
Jak przyznaje Mazurczak, najłatwiejsze są sprawy, w których w akcie urodzenia widnieją dwie matki. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy dziecko ma dwóch ojców, tylko jedna matka jest obywatelką Polski albo dziecko jest adoptowane, czyli brakuje więzi biologicznej. "Te wszystkie osoby wpadają dziś w dziurę, dlatego wszyscy tak bardzo czekamy na rozstrzygnięcie TSUE, które pozwoli na uznanie rodzicielstwa, chociaż w zakresie swobody przemieszczania się. To nie znaczy, że uznane zostaną automatycznie wszystkie prawa rodzicielskie. Pozwoli to jednak zapewnić minimum bezpieczeństwa i może stać się podstawą, by starać się o więcej".
Jeśli TSUE rozstrzygnie na korzyść kobiet, zostaną też wypełnione postanowienia zapisane w pięcioletniej, unijnej strategii równości LGBT+. Komisja Europejska, która przedstawiła bezprecedensowy dokument w listopadzie 2020, za cel stawia sobie m.in. uregulowanie życia rodzinnego par jednopłciowych.
„Teraz dziecko przestaje być czyimś dzieckiem, gdy przekracza jakąś granicę wewnątrz UE. To nieakceptowalne”
- mówiła przewodnicząca KE Věra Jourová prezentując strategię. Chodzi o to, by dziecko w jednym kraju członkowskim, miało takie same prawa jak w drugim.
Tryb pilny, o który wnioskuje WSA, oznacza, że na rozstrzygnięcie poczekamy około pół roku. W tym czasie, sądy mogą zamrozić inne sprawy toczące się przed polskimi sądami. A sytuacje, z którymi mierzą się tęczowe rodziny, często są dramatyczne.
„W najtrudniejszej sytuacji są moje klientki, które mieszkają w Holandii. Ich dziecko jest chore, a sprawy o jego dokumenty nadal się toczą. Leczenie wymaga wyjazdu do USA, bez paszportu jest to niemożliwe" - tłumaczy adw. Mazurczak.
Jak zaznacza RPO, nie mając polskich dokumentów tożsamości i numeru PESEL, dzieci par jednopłciowych nie mogą korzystać z wielu związanych z obywatelstwem uprawnień (np. z publicznej służby zdrowia lub edukacji), a także z fundamentalnej dla prawa UE swobody przemieszczania się i wyboru miejsca zamieszkania.
LGBT+
Sądownictwo
Rzecznik Praw Obywatelskich
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
rodzina
tęczowe rodziny
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze