Europoseł PiS dr Patryk Jaki zapytał sekretarza stanu USA na Twitterze, czy wie, kto zainstalował w Polsce komunizm. OKO.press wyjaśnia dr. Jakiemu, jak było. Wpis Jakiego to znak rosnącej wrogości wobec USA w obozie władzy
Dr Patryk Jaki, europoseł PiS, odpowiedział na Twitterze na wpis amerykańskiego sekretarza stanu Anthony’ego Blinkena, wyrażającego zaniepokojenie uchwalonymi przez PiS ustawami - tzw. „lex TVN”, według Amerykanów „poważnie osłabiających wolność mediów”, oraz zmianami w prawie, która poważnie utrudniają reprywatyzację tzw. mienia pożydowskiego (pisaliśmy o tym m.in. tutaj, w tym drugim wypadku „za” głosowała także część opozycji).
W odpowiedzi Jaki napisał:
„Kto zdecydował, że władze komunistyczne zostały zainstalowane w Polsce? Czy pamięta pan nagrodę, którą Polska otrzymała za bycie najwierniejszym sprzymierzeńcem USA i Anglii? Pamiętacie, kto prosił USA o pomoc w Holocauście (sic!), kiedy mogliście naprawdę pomóc?”.
Jaki oczywiście zrobił błąd. Za słabo zna angielski, żeby wyrażać się precyzyjnie. Jeśli zrozumieć to, co napisał, dosłownie, to Jaki uważa, że Polska prosiła Amerykanów o pomoc w mordowaniu Żydów.
Z jego językowej nieudolności śmiało się już pół polskiego internetu. Błąd szybko poprawił. W dostępnej obecnie na TT wersji zamiast "for help with the Holocaust" napisał poprawnie "to help stop the Holocaust".
Naprawdę jednak politykowi PiS chodziło zapewne o prośby kierowane przez polskie władze na uchodźstwie w Londynie w czasie wojny, które zwracały się do Zachodu i światowej opinii publicznej o powstrzymanie Zagłady Żydów.
Sprawa nie jest wcale jednoznaczna, bowiem rząd RP w Londynie prowadził swoją politykę wobec Zagłady, wstrzymując kluczowe informacje w kluczowych momentach - pisał o tym historyk, dr hab. Adam Puławski, który m.in. za te prace został zmuszony do odejścia z IPN. Wywiad z dr. hab. Puławskim na ten temat można przeczytać tutaj:
Dr Jaki sugerował także niedwuznacznie, iż Amerykanie zdecydowali o „zainstalowaniu w Polsce władz komunistycznych”. Miał rację?
Dr Jaki nawiązał w tym do jednego z najbardziej popularnych w polskiej prawicowej (przede wszystkim prawicowej, ale nie tylko) mitologii historycznej przekonania, że Zachód „zdradził” Polskę w czasie wojny, oddając ją pod rządy Stalina i „dobijając targu” w czasie konferencji w Jałcie w lutym 1945 roku.
Współgra to z przekonaniem, że Polska - zawsze wierna, cierpiąca i lojalna - była zdradzana przez swoich zachodnich sojuszników, w tym Stany Zjednoczone.
W 2016 roku bliski dzisiejszej władzy historyk, prof. Andrzej Nowak opublikował nawet obszerną książkę „Pierwsza zdrada Zachodu”, w której dowodził, że Zachód próbował oddać Polskę Sowietom już w czasie wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. Za książkę prof. Nowak dostał Nagrodę im. Kazimierza Moczarskiego. W tej optyce Jałta była kolejnym w długim szeregu zdrad.
„Totalitaryzm, który ukształtował się w Rosji sowieckiej, nie był własnością jednego narodu, ale typem ustroju, który potem zatriumfował w Niemczech. To ofiarę niemieckiego totalitaryzmu, czyli Czechosłowację, Zachód zdradził w czasie konferencji w Monachium jesienią 1938 r. Później konferencja w Jałcie w 1945 roku jest kolejnym symbolem zdrady Zachodu w stosunku do mniejszych krajów. Zostały one wtedy potraktowane jako wynagrodzenie dla Stalina za wysiłek wojenny”.
Pogląd o „zdradzie Zachodu” popularny był także wśród szerokich kręgów antykomunistycznej inteligencji w PRL.
„Polska, poddana jałtańskiej przemocy, nie mogła aż po 1989 roku uczestniczyć w odrodzeniu jedności europejskiej. Europa pozostawała jednak zawsze przedmiotem polskiego marzenia o wolności”.
- pisał w 1998 prof. Bronisław Geremek, b. minister spraw zagranicznych III RP, jeden z przywódców Unii Demokratycznej, a potem Unii Wolności, i zarazem jedna z kluczowych postaci polskiej polityki lat 90.
Formalnie podczas konferencji jałtańskiej przywódcy trzech zwycięskich mocarstw - Wielkiej Brytanii, USA i ZSRR - ustalili, że powojenna Polska ma być państwem niepodległym i demokratycznym, z rządem akceptowanym przez wszystkie mocarstwa (rząd RP w Londynie nie był wówczas uznawany przez ZSRR).
Faktycznie jednak zgodziły się na pozostanie Europy Wschodniej w strefie wpływów ZSRR. Była to kontynuacja wcześniejszych ustaleń podejmowanych w gronie przywódców wielkich mocarstw. Wcześniej już zachodnie mocarstwa zgodziły się na przesunięcie granic Polski - w tym utratę przez nasz kraj kresów wschodnich - i rekompensatę w postaci dawnych terytoriów niemieckich na zachodzie.
Postanowiono powołać rząd tymczasowy, który będzie składał się zarówno z przedstawicieli stronnictw tworzących władze na uchodźstwie, jak i popieranych przez ZSRR komunistów oraz ich sojuszników. Efektem było m.in. wycofanie przez mocarstwa zachodnie poparcia dla władz w Londynie, co większość emigracji polskiej odebrała jako zdradę.
Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej powstał w czerwcu 1945 roku: wicepremierem został polityk emigracyjnego PSL Stanisław Mikołajczyk, ale komuniści i ich sojusznicy mieli w nim zdecydowaną przewagę. Równocześnie w kraju trwały represje wymierzone w przedstawicieli władz na uchodźstwie i działaczy antykomunistycznych.
Z perspektywy wielu Polaków była to zdrada. Z perspektywy Zachodu było to najlepsze, co można było wynegocjować - Stalin i tak okupował już całą Europę Wschodnią i wyzwolenie jej wymagałoby III wojny światowej.
Kto zdecydował, że władze komunistyczne zostały zainstalowane w Polsce? Czy pamięta pan nagrodę, którą Polska otrzymała za bycie najwierniejszym sprzymierzeńcem USA i Anglii?
W monumentalnej książce „Powojnie” (wyd. 2005) amerykański historyk Tony Judt pisał (zacytujmy go dłużej):
„Na tych porozumieniach wyraźnie skorzystał Stalin, ale ponieważ Armia Czerwona odgrywała zdecydowanie najważniejszą rolę w walce z Hitlerem, było to zrozumiałe. Z tego samego powodu,
gdy Churchill w czasie rozmów w Moskwie w październiku 1944 r. parafował słynne «porozumienie procentowe», oddawał Stalinowi jedynie te obszary, co do których radziecki dyktator miał pewność, że je zajmie.
W porozumieniu tym, spisanym pośpiesznie przez Churchilla i podanym przez stół Stalinowi, który «wziął swój ołówek kopiowy i odhaczył je zamaszyście», Wielka Brytania i ZSRR zgadzały się sprawować kontrolę nad powojenną Jugosławią i Węgrami w stosunku 50 do 50, Rumunia miała znajdować się pod kontrolą radziecką w 90 procentach, a Bułgaria w 75 procentach, Grecja natomiast miała być w 90 procentach «brytyjska»”.
Według Judta Amerykanie i Brytyjczycy musieli pogodzić się z żądaniami Stalina, a oczekiwanie od niego ustępstw było nierealistyczne. Pisał:
„(…) Słowo «Jałta» weszło do leksykonu polityki środkowoeuropejskiej jako synonim zdrady Zachodu, miejsce, w którym zachodni alianci sprzedali Polskę i pozostałe małe państwa położone między Rosją i Niemcami. Ale Jałta w rzeczywistości miała niewielkie znaczenie. (…)
W Jałcie nie zadecydowano o niczym, czego nie uzgodniono wcześniej w Teheranie czy gdzieś indziej. O konferencji jałtańskiej można w najlepszym razie powiedzieć tyle, że stanowi dobitny przykład nieporozumień, w wyniku których zwłaszcza Roosevelt padł ofiarą własnych złudzeń.
Wówczas bowiem Stalin raczej już nie potrzebował przyzwolenia Zachodu, żeby robić we wschodniej Europie, co mu się żywnie podoba, i przynajmniej Brytyjczycy doskonale to rozumieli. (…) I jest mało prawdopodobne, żeby w tych ostatnich miesiącach przywódcy Zachodu mogli wynegocjować ze Stalinem lepszą umowę, nawet gdyby przyszło im do głowy spróbować.
Jedyną nadzieją dla Polaków i pozostałych narodów Europy Wschodniej było to, że Stalin za dobrą wolę Zachodu odwdzięczy się im szlachetnością. Ale dobrą wolę zachodnich aliantów miał, tak czy owak, i długo po pokonaniu Hitlera, to oni zabiegali o jego współpracę, a nie na odwrót”.
Dr Patryk Jaki przypomniał więc amerykańskiemu sekretarzowi stanu Jałtę - pisząc (chociaż nie wprost), że Amerykanie zgodzili się na „zainstalowanie” władz komunistycznych w Polsce. To nieprawda: te władze już w Warszawie były.
Przypominanie tego dziś Amerykanom - ujmującym się za wolnymi mediami (a przy okazji własnymi inwestycjami) w Polsce - jest oczywiście obelgą. Jaki mówi bowiem naprawdę naszym sojusznikom „zdradziliście nas kiedyś, nie macie prawa mieć do nas pretensji”.
Trudno to odczytywać inaczej niż jako wyraz rosnącej niechęci do USA w obozie władzy.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze