Brak naturalnego śniegu, masowe prześladowania wielomilionowej mniejszości, chińska tenisistka, która zniknęła po oskarżeniu ważnego chińskiego polityka o gwałt. Reżim w Pekinie znów pokazuje swoją siłę, organizując igrzyska olimpijskie. Czy można je było Chinom odebrać?
To pierwszy taki przypadek, żeby miasto, które organizowało igrzyska letnie, przygotowało także imprezę zimową. Bo od zawsze było tak, że – w dużym uproszczeniu - olimpiada letnia to prestiż, a zimowa kłopoty. Chyba, że ma się bardzo dużo pieniędzy.
Wielkie miasta zwykle mają większość potrzebnej infrastruktury sportowej do organizacji letnich igrzysk. W przypadku igrzysk zimowych trzeba zbudować wiele rzeczy od zera, a zaraz po imprezie przestają być one użyteczne. Często dzieje się tak np. z torami saneczkowymi. Jak dziś wyglądają tory saneczkowe po igrzyskach w Sarajewie w 1984 roku można zobaczyć np. tutaj. Po amerykańskich igrzyskach w Squaw Valley w 1960 roku, przy organizacji których pracował m.in. Walt Disney, nie zostało dziś prawie nic.
To więc przede wszystkim wielki wydatek, który się nie zwraca. A to nie współgra z dzisiejszym światem, który walczy z globalnym ociepleniem i nadmierną konsumpcją. Poza tym przez zmiany klimatu organizacja zimowych igrzysk jest też coraz trudniejsza.
Dodatkowo dochodzi jeszcze status Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego jako ponadnarodowej organizacji, która ma przy okazji dużo – czasem zbyt dużo – do powiedzenia. Proces wyboru gospodarza zimowych igrzysk w 2022 roku odbył się między 2014 a 2015 rokiem. Wiele miast, które rozważały organizację imprezy wycofało się po drodze.
Oslo było uważane za faworyta, ale ostatecznie zrezygnowało ze względu na wysokie koszty i dziwaczne wymagania MKOl, jak kontrola nad całą przestrzenią reklamową w stolicy Norwegii czy luksusowe traktowanie członków komitetu.
W Sztokholmie nie udało się zdobyć poparcia lokalnej społeczności i te miasta ostatecznie nie walczyły o prawo do organizacji igrzysk. Ale oba znajdują się w krajach demokratycznych. W Chinach czy Kazachstanie takiego problemu nie było i to między tymi dwoma krajami wybierali ostatecznie delegaci MKOl. I wybrali Pekin.
Pekin nie leży zaraz przy górach, które są niezbędne do przeprowadzenia wielu konkurencji, jak narciarskie zjazdy i skoki. Ale miejsca rozgrywania tych konkurencji nie są niedorzecznie daleko od Pekinu, centrum konkurencji alpejskich znajduje się 90 kilometrów od chińskiej stolicy. Natomiast nie znaczy to, że nie ma problemu ze śniegiem. Jest, i to ogromny. Więc trzeba go stworzyć. A to proces bardzo kosztowny ekologicznie i czasem społecznie.
Sztuczny śnieg – szczególnie w czasach zmian klimatu – nie jest w zimowych konkurencjach niczym nowym, nawet w miejscach, gdzie zwykle ze śniegiem problemu nie ma. Ale na pekińskich igrzyskach narciarze będą ścigać się prawie wyłącznie na sztucznym śniegu. Do jego produkcji potrzebne są ogromne ilości wody. A akurat Pekin jest miejscem, gdzie zasoby słodkiej wody na mieszkańca są dramatycznie niskie, porównywalne z tymi w Nigrze.
Żeby stworzyć wystarczająco śniegu na igrzyska, Chińczycy musieli przesiedlić setki farmerów i przekierować wodę z jednego z kluczowych pekińskich zbiorników.
Ale produkcja sztucznego śniegu w ogóle jest mało ekologiczna, co jest dużym wyzwaniem dla sportów zimowych na kolejne dekady.
No i jest też kwestia praw człowieka. To, że chiński reżim łamie je na każdym kroku, jest jasne. Olimpiada to impreza, która w założeniu ma celebrować globalną jedność. A jednak odpowiedź na pytanie, czy Pekin powinien otrzymać możliwość organizacji zimowych igrzysk olimpijskich, jest trudna.
W ostatnich latach dziennikarze i organizacje humanitarne ujawniły, jak Chińczycy starają się wynarodowić muzułmańskich Ujgurów, którzy mieszkają w prowincji Sinciang i jest ich tam około trzynastu milionów. Kierownictwo partii komunistycznej w Pekinie chce jednak pełnego podporządkowania się wszystkich mieszkańców kraju. Jednym ze sposobów, jakim chce to osiągnąć, to zmuszenie Ujgurów do porzucenia ich religii i kultury, przemienienie ich siłą w ludzi kulturowo identycznych dominującej grupie etnicznej – Chińczykom Han.
W Sinciangu testowane są technologie totalnego nadzoru. m.in. udoskonalone wersje Zintegrowanej Wspólnej Platformy Operacyjnej (Integrated Joint Operations Platform, IJOP).
To aplikacja stosowana przez policję w Sinciangu, dostarczająca takich informacji jak grupa krwi, wzrost, skan twarzy. Poza tym około miliona Ujgurów przebywa w obozach koncentracyjnych, gdzie są przetrzymywani, wynaradawiani, indoktrynowani, torturowani.
"Ostatnia wiadomość, jaką wysłałam mojej mamie, brzmiała: »Szczęśliwego Nowego Roku«. Gdy po trzech latach wyszła z obozu, nie mogła chodzić o własnych siłach" – mówiła w reportażu OKO.press autorstwa Anny Mikulskiej G., Ujgurka, której udało się zbiec i od lat mieszka w Europie.
Czy kraj, który robi coś takiego, zasługuje na organizację globalnej imprezy, na której promuje się pokój i tolerancję? Odpowiedź brzmi oczywiście: nie. Ale nie żyjemy w idealnym świecie. Chiny są dziś potężnym krajem, w którym mieszka ponad miliard ludzi, z drugą największą gospodarką świata (mierzoną nominalnym PKB).
Gdyby kraje, w których odbywają się igrzyska olimpijskie przyznawać tylko krajom, które dobrze radzą sobie z prawami człowieka, zapewne skończyłoby się na organizacji ich w kilku tylko bogatych krajach Zachodu. A przecież postawienie granicy, poza którą kraj nie jest godny organizacji igrzysk olimpijskich jest trudne. Czy zasługują na nie Stany Zjednoczone po inwazji na Irak? A to w Los Angeles odbędą się letnie igrzyska w 2028 roku.
Problemem jest to, że teoretycznie polityka jest na igrzyskach zakazana, a deklaracje polityczne mogą być przez MKOL ukarane. Dlatego nie ma co liczyć na wiele deklaracji solidarności z Ujgurami. I trudno ich od sportowców oczekiwać. Na igrzyskach – tak letnich jak zimowych – wiele sportów jest niezwykle niszowych, a olimpiada to jeden moment przez cztery lata, gdy niszowi sportowcy mogą liczyć na uwagę całego świata i docenienie ich wysiłku, jaki włożyli w lata treningów. Nie ma się co dziwić, że nie chcą tego zaprzepaścić. Choć zdarzają się małe gesty.
Turecki skoczek narciarski Fatih Arda İpcioğlu w kwalifikacjach do konkursu na normalnej skoczni wystąpił z gwiazdą i półksiężycem na niebieskim tle. To flaga Turkiestanu Chińskiego, który dziś odpowiada chińskiemu Sinciangowi. W konkursie skakał już jednak bez niebieskich elementów. A pytany później o swój gest, odmówił odpowiedzi. Być może właśnie ze strachu przed karą. Pekińscy organizatorzy przed takim zachowaniem ostrzegali.
Rzeczywiście jest to przeciwko zasadom, by używać olimpijskiego podium do protestu. Ale w autorytarnych Chinach, gdzie protesty przeciwko jakimkolwiek gestom władzy są niemożliwe, ta zasada ma dodatkowy ciężar. A o tym, jak może skończyć się głośne wypowiadanie przeciwko chińskim władzom, boleśnie przekonała się ostatnio chińska tenisistka Shuai Peng. W żaden sposób nie protestowała przeciwko polityce władz. 2 listopada 2021 roku na „chińskim Twitterze”, czyli Weibo, opublikowała długą wiadomość, w której oskarżała byłego chińskiego wicepremiera Zhanga Gaoli o gwałt. Post szybko z mediów społecznościowych zniknął, a razem z nim sama Peng. Pojawiła się dopiero 18 dni później na filmiku wrzuconym przez jej znajomych.
W poniedziałek 7 lutego we francuskim „L’equipe” ukazał się wywiad z Peng, w którym mówi, że nigdy nikogo nie oskarżała o napaść seksualną i wcale nie zniknęła.
Następnego dnia pojawiła się na trybunach jednej z aren olimpijskich. Cokolwiek się w międzyczasie rzeczywiście działo – a jest to ekstremalnie trudne do ustalenia – nie jest to prawidłowe działanie wobec oskarżeń o przemoc seksualną. Wszystko wskazuje na to, że Peng została zastraszona i uciszona. I także w cieniu tej sprawy odbywają się zimowe igrzyska w Pekinie.
Światowi przywódcy nie stawili się na ceremonii otwarcia tłumnie, a ci, którzy się pokazali, mieli osobliwe towarzystwo.
Poza Andrzejem Dudą, który przecież kocha narty, więc nie mogło go zabraknąć, w Pekinie najważniejszymi gośćmi byli prezydent Rosji i Egiptu, książę Arabii Saudyjskiej, emir Kataru, książę Zjednoczonych Emiratów Arabskich i premier Pakistanu.
Jak łatwo się domyślić, poza Rosją żaden z tych krajów nie ma wielkich szans na medal w żadnej z piętnastu dyscyplin. Obecność to przede wszystkim gest polityczny wobec Chin – szczególnie dla Chińczyków ważny, że mamy tutaj liderów krajów muzułmańskich. Ich dobre stosunki z Pekinem są akceptacją polityki Chin wobec Ujgurów.
Jeśli spojrzeć na listę najważniejszych gości, spośród 25 tylko sześć to kraje demokratyczne według organizacji Freedom House. Pięć to kraje częściowo demokratyczne, a czternaście niedemokratyczne. W takim gronie nasz prezydent świętował otwarcie igrzysk olimpijskich.
„Idea olimpijska zawsze była uwikłana w politykę” – mówi nam Daniel Lis, autor książki „Stulecie przeszkód. Polacy na igrzyskach”. Thomas Bach, prezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, bronił się niedawno w mediach, że gdy przyznawano te igrzyska Pekinowi nastroje międzynarodowe były inne. To się w historii już zdarzało – przed igrzyskami w Berlinie w 1936 roku czy Moskwie w 1980. Podczas tych pierwszych niemiecka opozycja starała się podrzucać turystom ulotki: „Podczas waszego pobytu w Niemczech miejcie otwarte oczy i uszy – to wszystko, o co was prosimy”.
Jednak naziści oczarowali turystów, sportowców i dziennikarzy. Dopiero po wojnie wszyscy zaczęli twierdzić, że widzieli wtedy w Trzeciej Rzeszy coś niepokojącego. Przed igrzyskami w Moskwie Komitet Obrony Robotników drukował ulotki porównujące je właśnie z tymi z Berlina. Dziś media często porównują zimowe igrzyska w Pekinie do jednych i drugich. To zabieg efektowny, ale może też być mało skuteczny, bo zawsze będzie się wydawał na wyrost".
A samej Rosji teoretycznie na igrzyskach nie ma. Jest tylko Rosyjski Komitet Olimpijski, a Rosjanie pod neutralną flaga olimpijską występują już trzeci raz, po zimowych igrzyskach w Pjonczangu i letnich w Tokio. To wynik skandalu dopingowego – Rosjanom udowodniono, że doping wśród ich najlepszych sportowców miał charakter systemowy. Ale kara wykluczenia skończyła się właśnie na teoretycznie neutralnej drużynie rosyjskich sportowców. Zamiast trójkolorowej flagi są więc koła olimpijskie, zamiast hymnu Rosji – koncert fortepianowy Czajkowskiego.
A że udział Rosjan w igrzyskach jest kpiną, potwierdza sprawa zaledwie piętnastoletniej łyżwiarki z Rosji, Kamiły Walijewej, która została już w Pekinie przyłapana na stosowaniu niedozwolonych substancji. Rosjanie wprawdzie spadli w klasyfikacjach medalowych, odkąd występują pod "neutralną" flagą. Piąte miejsce w Tokio w 2021 roku było najgorszym od występu jako Imperium Rosyjskie w Sztokholmie w 1912 roku (w latach 1920-1948 Związek Radziecki nie brał w olimpiadach udziału). Ale wciąż zdobywają dziesiątki medali. MKOl chce zachować jedność ruchu za wszelką cenę, ale przez to wystawia się na cyniczne wykorzystanie przez Rosjan i być może inne komitety.
Rosjanie śmieją się więc MKOl w twarz, a prezydent Putin z przyjemnością bierze udział w kolejnych otwarciach igrzysk.
Osiem lat temu otwierał imprezę w swoim kraju, a w międzyczasie bezprawnie odbierał Ukrainie Krym.
"Przed zimowymi igrzyskami w Soczi, w 2014 roku, głośno było o dyskryminacji mniejszości seksualnych w Rosji" - przypomina inny problem Daniel Lis - "Działaczy zignorowano. Igrzyska paraolimpijskie jeszcze trwały, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę. Następnie wyszła na jaw gigantyczna afera dopingowa, w którą zaangażowane były rosyjskie służby specjalne. Putin zakpił z ruchu olimpijskiego. A teraz, gdy Tomas Bach podczas uroczystości otwarcia apelował do polityków, by dotrzymywali zobowiązań i »dali pokojowi szanse«, mówił też do niego, znów w związku z sytuacją w Ukrainie. Putin był na trybunach na zaproszenie chińskich władz. Ciekawe, jak się z tym czują członkowie Komitetu Olimpijskiego”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze