Przy wejściu na rządowy piknik w Tarczynie, rzekomo reklamujący program 800 plus, prowadzono selekcję. Policja nie wpuściła aktywisty z Lotnej Brygady Opozycji, działacza KOD, ani nawet emerytowanego ambasadora, który nosił „emblemat zabroniony” – koszulkę z napisem „Konstytucja”
W środę 9 sierpnia 2023 kampania wyborcza już się oficjalnie rozpoczęła, ponieważ postanowienie prezydenta Dudy o przeprowadzeniu wyborów 15 października, zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw. Ale w poniedziałek 7 sierpnia kampanii zgodnej z prawem nie można było prowadzić, jednak nie było to przeszkodą dla PiS, który agitację rządową ukrył pod postacią rządowego pikniku 800+ w Tarczynie. Na wydarzeniu był nie tylko premier Mateusz Morawiecki, ale także Andrzej Duda, który uroczyście podpisał tam ustawę wprowadzającą od przyszłego roku świadczenie 800 plus. Ochrona imprezy była nadzwyczaj duża – setki policjantów.
Tadeusz Szumowski, członek ruchu Obywatele RP i b. ambasador RP w Australii, Irlandii oraz Indonezji, twierdzi, że aby wejść, trzeba było przejść aż przez cztery kordony policji i służb.
Do pierwszego kordonu Szumowski dotarł wraz z Jackiem Grzegorzem Wiśniewskim – to znany działacz KOD, który zorganizował już kilkaset pikiet i demonstracji głównie w Warszawie, m.in. przez dwa miesiące protestował przeciwko upolitycznianiu sądownictwa. To osoba mocno rozpoznawalna wśród aktywistów tzw. opozycji ulicznej i – co za tym idzie – również wśród stołecznej policji.
Szumowskiego policja przepuściła, Wiśniewskiego zatrzymali. Rozpoznali go – mundurowi mówili do niego od razu „panie Jacku”. „Jest pan na liście Służby Ochrony Państwa wśród osób, których nie można wpuszczać na to wydarzenie. Decyzję o pana ewentualnym wpuszczeniu może wydać tylko szef SOP” – od razu zakomunikował mu policjant.
Wiśniewski więc czekał na to, czy szef SOP zdecyduje się go wpuścić, czy nie. Po pół godzinie, gdy nadal blokowano mu wejście, zrezygnował.
„Biorąc pod uwagę wiek mojego syna, będę beneficjentem programu 800+, więc chciałem się dowiedzieć, kiedy mam się udać do kasy” – mówi aktywista. I zaznacza, że choć zdarzało się już, że funkcjonariusze tej władzy nie wpuszczali go na wydarzenia publiczne, to „pierwszy raz zrobili to w takim chamskim stylu”.
Z kolei Szumowski dotarł do kolejnego kordonu policji i tam mundurowy chciał zobaczyć, co ma pod kurtką. I zobaczył szary t-shirt z napisem „Konstytucja”.
„Zapytał, czy mam przedmioty i emblematy zabronione. Spytałem, jakie to emblematy są zabronione” – relacjonuje Szumowski.
„To, co ma pan na sobie” – miał odpowiedzieć mundurowy.
„To panu Konstytucja się nie podoba? Jest czymś zabronionym?!” – grzmiał Szumowski.
„A iiiidź pan” – mundurowy machnął ręką i przepuścił Szumowskiego dalej.
Były ambasador bez przeszkód pokonał trzeci kordon, ale gdy dotarł do czwartej, ostatniej już przeszkody, jakiś mężczyzna w cywilu, zachowujący się jak policjant powiedział mu, że dalej „nie przejdzie”. Dlaczego? Funkcjonariusz wyjaśniał, że w regulaminie zgromadzenia organizator zastrzegł sobie prawo niewpuszczania osób, które nie gwarantują respektowania porządku publicznego.
„A co wy macie do mnie?” – pytał zdziwiony ex-ambasador.
„My już pana znamy. Wiemy, że pan lubi wznosić okrzyki” – tłumaczył mu człowiek w cywilu. Szumowskiemu udało się wejść na ostatnią konwencję PiS i tam zadał pytania – ale jednak nie krzyczał – ministrowi Błaszczakowi, kiedy poda się do dymisji. Być może funkcjonariuszowi chodziło o to wydarzenie.
Szumowski zapytał, kto wydał funkcjonariuszowi dyspozycje, by nie wpuszczać takich ludzi jak on. „Minister Maląg” – miał usłyszeć odpowiedź.
Marlena Maląg kierująca Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej była tego dnia na pikniku w Tarczynie i przemawiała ze sceny. Funkcjonariusz w cywilu nie chciał się wylegitymować ani podać swojego imienia i nazwiska, dopiero po wielu naciskach odpowiedział: „Piotr Wysocki”.
„Ma pan takie historyczne nazwisko, a zachowuje się pan jak dyktator” – skomentował Szumowski tę raczej zmyśloną tożsamość funkcjonariusza. Emerytowanemu ambasadorowi pierwszy raz w życiu zdarzyło się, że nie został wpuszczony na publiczne wydarzenie.
Arkadiusz Szczurek i Stanisława Skłodowska – członkowie Lotnej Brygady Opozycji – pojechali na piknik do Tarczyna z przyczepą Lotnej – znaną z licznych akcji i notorycznego kontrolowania przez mundurowych. Na przyczepie hasła antyrządowe: „Przeproście i Spierdalajcie” czy „PiS kradnie”. Policja w Tarczynie od razu nie wpuściła ich na parking bliżej imprezy.
„Twierdzili, że nie ma tam miejsca. Inne auta wjeżdżały, podeszliśmy potem na ten parking i widziałem nawet samochody ciężarowe, więc policja mówiła nieprawdę” – twierdzi Szczurek. Dodaje, że część twarzy policjantów już znał z licznych akcji w Warszawie, a mundurowi też jego rozpoznawali – bez legitymowania go mówili: „panie Arkadiuszu”.
Przyczepa stanęła na dalszym parkingu. Policja skierowała w ich stronę kamerę i cały czas filmowała. Ku zdziwieniu aktywistów, osoby idące na piknik reagowały dość pozytywnie na hasła na przyczepie – robili sobie zdjęcia, pozytywnie komentowali, tylko niektórzy pomstowali. Szczurek przez megafon mówił do wchodzących na imprezę, dlaczego oni tam przyjechali, dlaczego to impreza partyjna i że jest opłacana z publicznych pieniędzy. Aktywiści zauważyli autokary, które przywiozły dzieci kolonijne na piknik 800+.
Gdy stali na parkingu podjechała do nich… drogówka. Kontrola. Rzekomo ktoś zgłosił, że przyczepa blokuje wyjazd samochodom (ok. 30 minuta tej relacji). Policjant potwierdził, że jednak tak się nie dzieje, bo kierowca jest obok i może wyjechać, ale i tak dokonał kontroli drogowej.
Gdy Szczurek zauważył, że policja nie wpuściła na piknik Jacka Grzegorza Wiśniewskiego, sam spróbował wejść. Nie wpuścili. Spytał o podstawę prawną. Dowódca – trzymał tak ręce, że nie można było przeczytać jego identyfikatora – tłumaczył aktywiście, mówiąc „panie Arkadiuszu”, że teren wyłączył SOP i podstawą prawną jest ustawa o SOP.
„A gdzie w tej ustawie jest moje nazwisko?” – dopytywał Szczurek. Pytanie wyraźnie zbiło z tropu mundurowego.
„Decyzja SOPu jest taka, że część osób wpuszczamy, a część nie” – wyjaśniał policjant.
„Ale nie wpuszczacie tylko dwóch osób: mnie i Jacka”.
„Taka jest ustawa i taka jest decyzja SOP” – zakończył mundurowy.
Początkowo policjanci przepuszczali wszystkich idących na piknik, a tylko Szczurka i Wiśniewskiego blokowali. Ale aktywista próbował dołączać się do rodzin, które wchodziły, a Stanisława Skłodowska głośno mówiła: „Selekcja!”. Mundurowi zablokowali wejście wszystkim. Ludzi przybywało, nie rozumieli, dlaczego policja ich nie wpuszcza. Przekonywali mundurowych, by ich wpuścili. „Moja szefowa będzie tam teraz śpiewać” – przekonywała policjantów jedna z pań. Pat trwał przez kilka minut.
Na plakacie reklamującym piknik 800+ w Tarczynie widać wyraźnie duże hasło: „Zapraszamy do wspólnej zabawy!” i całą gamę atrakcji, jakie mają przyciągnąć mieszkańców. Nie ma słowa o selekcji na wejściu. Na stronach Gminnego Ośrodka Kultury brak regulaminu pikniku. Ale znajdujemy regulamin takiego samego pikniku w Brzegu, woj. opolskie, który odbył się poprzedniego dnia.
Czytamy w nim, że:
Impreza ma charakter otwarty. Wstęp na teren Imprezy jest wolny i przysługuje wszystkim osobom zainteresowanym.
Wymienione są też trzy kategorie osób, którym organizator może odmówić prawa wstępu:
Nie ma mowy, by na imprezę mieli nie być wpuszczani aktywiści niepopierający rządzącego PiS.
W innych regulaminach imprez masowych powtarza się sformułowanie: „nie będą wpuszczane osoby, które swym zachowaniem stwarzają potencjalne zagrożenie dla porządku publicznego”.
W jaki sposób człowiek w koszulce z napisem „Konstytucja” mógł stworzyć zagrożenie dla porządku publicznego? Czy pytania zadawane przez Szczurka prezesowi Kaczyńskiemu stwarzają „zagrożenie dla porządku publicznego? Czy fakt, że Wiśniewski organizuje demonstracje antyrządowe, oznacza, że on też stwarza „zagrożenie dla porządku publicznego"?
Prawnik, adwokat, Jerzy Jurek, który często broni demonstrujących i aktywistów, robiąc to pro publico bono, zna sprawę. „To oczywista dyskryminacja i niewątpliwe złamanie Konstytucji RP oraz naruszenie szeroko rozumianych praw cywilnych” – podkreśla Jurek.
Oficer prasową z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie (w kwestii kontaktów z mediami podlega pod nią komenda w Tarczynie), st. asp. Magdalenę Gąsowską zapytaliśmy:
Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.
Komórkę odpowiedzialną za kontakty z mediami w Ministerstwie Rodziny i Polityki Społecznej zapytaliśmy:
Czekamy na odpowiedzi.
Służbę Ochrony Państwa zapytaliśmy:
„My nie bierzemy odpowiedzialności za to, kogo wpuszczać, a kogo nie, to zawsze jest rola organizatorów. SOP odpowiada za sprawy bezpieczeństwa. Nie mamy też żadnej listy obywateli, których nie można wpuszczać” – twierdzi płk SOP Bogusław Piórkowski.
Czy więc policja okłamywała obywateli twierdząc, że nie zostaną wpuszczeni bo SOP tak zdecydował? „Ja nie powiem, że policja kłamie, nie wiem, kto im to powiedział” – dodaje płk Piórkowski.
Już po wydarzeniu, tuż po wyjeździe z parkingu, gdy aktywiści z Lotnej Brygady Opozycji zatrzymali się przy toalecie, zauważyli za sobą auto z tajniakami policyjnymi – wielokrotnie wcześniej mieli z nimi do czynienia. „Przejechałem 500 m i zatrzymałem się dość niespodziewanie na poboczu. Przejechali do przodu 30 m i stanęli przed nami” – opisuje Szczurek.
Gdy aktywiści podjechali do nieoznakowanej Toyoty, przekazali mężczyznom, że na pierwszej stacji zatrzymają się do WC. Funkcjonariusze nie byli w ogóle zaskoczeni i przyznali, że jadą za aktywistami do Warszawy.
Nie pojechali tak daleko, a tylko do owej stacji benzynowej, ok. 20 km od Tarczyna.
Aktywiści z Lotnej Brygady Opozycji byli już wielokrotnie śledzeni przez nieoznakowane pojazdy policji.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze