Zarobki piłkarzy drastycznie wzrosły przez ostatnie kilka dekad. Spójrzmy na najdroższą ligę świata, brytyjską Premier League. Według Professional Footballers Association przeciętne zarobki piłkarza grającego w najwyższej klasie rozgrywek, zwiększyły się z poziomu 25 tys. funtów rocznie w sezonie 1984-1985 do 1,1 mln funtów rocznie w sezonie 2009-2010. Równocześnie wynagrodzenie średniego brytyjskiego pracownika wzrosło z poziomu 10 tys. funtów rocznie do 34 tys. Różnica jest zatrważająca.
Piłkarze w kilkadziesiąt lat zwiększyli swoje zarobki o ponad 4000 proc., a w międzyczasie przeciętne zarobki w brytyjskiej gospodarce zmieniły się nieznacznie. Z czego wynika tak wielka nierówność?
Jednym z wytłumaczeń mogłoby być to, że piłkarze grają dziś znacznie lepiej niż kiedyś, więc zarabiają więcej. Ale czy tak rzeczywiście jest?
Lewandowski i Ronaldo, czyli piłkarze jako marki
Mało kto zgodzi się z tym, że umiejętności Leo Messiego są 40-krotnie wyższe niż zdolności Diego Maradony. Nawet najciężej trenujący piłkarz nie jest w stanie przekroczyć granic rozwoju wyznaczanych przez biologię ludzkiego organizmu. Przyczyna wysokich zarobków musi leżeć gdzieś indziej. Jeżeli nie zmieniła się podaż piłkarzy, czyli rynek oferuje podobnych zawodników co kiedyś, to zmiana musiała zajść po stronie popytu. Za wysokimi zarobkami piłkarzy stoją dwa zjawiska – wzrost znaczenia marketingu i rozwój technologii informacyjno-komunikacyjnych.
Przed pojawieniem się telewizji, serwisów streamingowych i globalnego rynku reklamy piłkarze mieli ograniczone możliwości zarabiania pieniędzy. Mecze oglądane były przez wąską grupę wiernych fanów, którzy regularnie odwiedzali stadiony i kupowali bilety. Pele czy Maradona, choć byli wielkimi gwiazdami, to swoją grą zachwycali nadal stosunkowo małą grupę osób.
Co prawda, już w latach 60. w większości gospodarstw domowych już był telewizor, ale to nic w porównaniu z tym, jaki dostęp do sportu oferuje współczesna technologia. Wobec tego piłkarze zarabiali przyzwoicie, ale niewiele więcej niż przeciętny człowiek.
Wszystko zmieniło się za sprawą postępu technologicznego, który przekształcił mecze piłkarskie z lokalnych wydarzeń w globalne widowiska.
W 2015 roku finał rozgrywek Champions League obejrzało 380 milionów osób. Jaki stadion pomieściłby taką liczbę widzów? Piłkarze stali się nie tylko gwiazdami piłki nożnej, ale także celebrytami. Szybko zaczęli inkasować coraz wyższe wynagrodzenia, a do tego zarabiać na milionowych kontraktach reklamowych. Dzisiaj najlepiej opłacani gracze mają własne marki, które za gigantyczne pieniądze reklamują obuwie sportowe, perfumy czy luksusową odzież. W 2016 roku post Cristiano Ronaldo z hashtagiem firmy Nike wygenerował prawie 2 miliony polubień i kilkanaście tysięcy komentarzy. Na tym jednym poście Nike zarobił kilka milionów dolarów.
Przy Bezosie Lewandowski to płotka
Majątek najbogatszych piłkarzy jest jednak niczym w porównaniu z majątkiem najbogatszych ludzi na świecie. Według indeksu Bloomberga majątek trzech najbogatszych osób na świecie, czyli Jeffa Bezosa, Elona Muska i Billa Gatesa wynosi kolejno 179, 162 oraz 140 miliardów dolarów. Jak na tym tle wypadają piłkarze? Majątek najbogatszego z nich, Cristiano Ronaldo wynosi 450 milionów dolarów, czyli jedynie 0,02 proc. majątku Bezosa.
Na tle grubych ryb biznesu piłkarze to ledwie płotki. Różnica dzieląca majątek Ronaldo i Bezosa przypomina różnicę dzielącą majątek osoby bezdomnej i wysoko postawionego finansisty.
W związku z tym, niektórzy twierdzą, że skupić należy się na hipermiliarderach, a milionerów powinno się zostawić w spokoju.
Taki argument nie zmienia jednak tego, że dla większości ludzi zarobki Ronaldo czy Lewandowskiego są nieosiągalne. Co więcej, również większość piłkarzy może co najwyżej pomarzyć o wynagrodzeniu w wysokości 400 tys. dolarów tygodniowo (obecna płaca Lewandowskiego w Bayernie Monachium). W latach 80. XX wieku amerykański ekonomista Sherwin Rosen opublikował w „American Economic Review” artykuł o „ekonomice supergwiazd”, czyli zyskującym na znaczeniu zjawisku, szczególnie widocznym pośród koszykarzy, pisarzy czy muzyków, polegającym na skrajnej koncentracji dochodów wśród garstki najlepszych.
Rosen tłumaczył rosnące nierówności efektem turnieju – nieznacznie lepsze wyniki mogą prowadzić do diametralnie różnych nagród. Jeżeli do wyboru mamy lekturę książki Zaddie Smith lub porównywalne dzieło mało znanej autorki z Chin, to w przeważającej liczbie przypadków zdecydujemy się na to pierwsze.
Na gruncie socjologii zjawisko to nazywa się efektem św. Mateusza. Efekt św. Mateusza został po raz pierwszy opisany przez socjologa Roberta Mertona we współpracy z żoną Harriet Zuckerman i odnosił się do zjawiska przewag kumulatywnych w świecie nauki. Naukowcy, którzy są rozpoznawalni, zyskują znaczącą przewagę nad innymi, mimo że ich prace wcale nie muszą być lepsze. Nazwa pochodzi od cytatu z biblii: „Albowiem wszelkiemu mającemu będzie dano, i obfitować będzie, a temu, który nie ma, i to, co się zda mieć, będzie wzięto od niego”. W dużym skrócie – zwycięzca bierze wszystko.
Szalenie istotne jest to, że efekt św. Mateusza ma silne oparcie w matematyce i statystyce. Od dawna wiemy, że wiele zjawisk społecznych najlepiej opisują rozkłady potęgowe, które w przeciwieństwie do rozkładów gaussowskich przypisują większe prawdopodobieństwo wystąpienia obserwacjom skrajnym. W praktyce oznacza to większy odsetek osób o skrajnie wysokich majątkach, więcej autorów sprzedających książki w milionowych nakładach, czy więcej piłkarzy, którzy zgarniają horrendalnie wysokie wynagrodzenia.
Czas zacząć się dzielić
Efekt św. Mateusza pogłębił się w dobie rozwoju technologii informacyjno-komunikacyjnych. Wynika to z faktu, że procesy powstawania kumulatywnych przewag są silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Dzisiaj Zadie Smith konkuruje nie tylko o czytelników ze Stanów Zjednoczonych, ale także z Chin, Argentyny, a nawet Polski. Podobnie Lewandowski swoje bogactwo zawdzięcza głównie efektom skali, które nie występowały w przeszłości.
Ekonomiści taką nadwyżkę dochodów nazywają rentą technologiczną. Jest to dodatkowy dochód wypracowywany wyłącznie dzięki postępowi technologicznemu, mimo stałej w czasie produktywności (rozumianej jako produkt pracy). Lewandowski nie ponosi znacznie większego wysiłku niż najlepsi piłkarze w przeszłości. Oczywiście, zarządza olbrzymią marką i pewnie spędza więcej czasu na czynnościach związanych z szeroko rozumianą autopromocją, ale nie oszukujmy się – jego majątek pracuje sam na siebie.
Zarobki Lewandowskiego mają rynkowe uzasadnienie, ale to nie oznacza, że są zasadne z punktu widzenia dobrobytu społecznego. Dwa kluczowe argumenty przemawiają za tym, że na tak wysokich zarobkach nie zyskuje praktycznie nikt poza samym zainteresowanym.
Po pierwsze, gdyby Lewandowski zarabiał znacznie mniej niż dziś, to nadal byłby tak samo dobrym piłkarzem. Nadal cieszyłby widzów swoją grą i był światową gwiazdą. Jego następcy nadal byliby piłkarzami grającymi na najwyższym światowym poziomie, ponieważ zarobki piłkarzy byłyby wciąż wysokie, a bycie gwiazdą piłki nożnej to dużo więcej niż wysokie wynagrodzenie.
Po drugie, podkreślmy jeszcze raz – Lewandowski nie zarabia znacznie więcej ze względu na ponoszony przez niego dodatkowy wysiłek. Jego wynagrodzenie jest pochodną kolektywnych osiągnięć technologicznych społeczeństwa. Lewandowski nie wynalazł ani internetu, ani telewizji, a mimo to korzysta na tych technologiach niewspółmiernie do reszty społeczeństwa.
Z powyższych względów trudno bronić szalenie wysokich zarobków piłkarzy. Przedstawiciele nauk społecznych od ponad dekady wnikliwie badają skrajnie rozwarstwione społeczeństwa i wnioski są dość jednoznaczne. Po przekroczeniu pewnego, krytycznego poziomu, nierówności zaczynają zagrażać stabilności społecznej. Niewyobrażalnie wysokie zarobki piłkarzy, celebrytów czy przedsiębiorców technologicznych budzą zasadnicze oburzenie części opinii publicznej.
Tym bardziej dziś, w dobie wirusa COVID-19, kiedy miliony ludzi umiera przez wieloletnie zaniedbania w finansowaniu systemów ochrony zdrowia, inspekcji sanitarnej i administracji publicznej.
Piłkarze, podobnie jak inne uprzywilejowane grupy społeczne, powinni płacić wyższe podatki (tym bardziej, że obecnie nagminnie tego unikają). Możemy o tym pomyśleć jako o formie dywidendy społecznej, która wypłacana jest obywatelom w formie usług publicznych i transferów z tytułu zasług za rozwój technologiczny ostatnich dekad.
Niech zwycięzcy biorą nawet i wszystko, ale pora, aby zaczęli się dzielić.
Dziękuję Mai Staśko za inspirację do napisania tekstu.
Nikodem Szewczyk– ekonomista i socjolog związany z Instytutem Badań Strukturalnych i Fundacją Instrat
Artykuł pełen populistycznych frazesów, których stylu nie powstydziłby się sam prezes. Do tego dochodzą przesądy zadufanego Polaka \"znającego świat\", w rodzaju \"Jeżeli do wyboru mamy lekturę książki Zaddie Smith lub porównywalne dzieło mało znanej autorki z Chin, to w przeważającej liczbie przypadków zdecydujemy się na to pierwsze.\" Wystarczy sobie uzmysłowić, że \"mało znana autorka z Chin\" ma dostęp do rynku 3x większego od UE więc choć może u nas mało znana, i choć może niespecjalnie popularna u siebie to ze względu na rozmiar Chin i tak może kosić kasę u nas niewyobrażalną.
Jak na autora-katolika przystało, w artykule czytamy o efekcie jakiegoś świętego ale o zwykłej monetyzacji ani słowa. Autor ma pretensje do zarobków nielicznych piłkarzy ale oczywiście nie wspomina ani o aktorach, ani setkach tysięcy tkz. celebrytów, którzy świetnie zarabiają głównie dlatego, że są znani. Wreszcie nie ma ani słowa nie tylko jakie to podatki miałby płacić \"nasz\" piłkarz L ale też o tym, że inaczej niż w tkz. państwach zachodnich, polscy posiadacze nieruchomości nie płacą podatku katastralnego, podatku który rzeczywiście przyczynia się do wyrównania poziomu dochodów. Nawet w trumpowskiej Ameryce podatek katastralny to powszedniość pod czas gdy u nas to diabeł wcielony.
A tam, prezes by się nie powstydził. Jakoś nie słyszałem, żeby postulował nałożenie wyższych podatków na Rydzyka czy Obajtka. Dla mnie sprawa jest jasna: do sumy X złotych (czyli, powiedzmy, jakichś dwóch albo trzech średnich krajowych) – niech Lewandowski płaci tyle podatku, co wszyscy inni obywatele. Ale od tego, co powyżej X złotych – niech zapłaci 90%, a nawet 95% podatku. Za te 5%, co mu zostanie, i tak będzie sobie żył jak pączek w maśle. I oczywiście, żeby było jasne, tak samo wszyscy zarabiający więcej niż X, a nie tylko ww. odbiorca odznaczenia z rąk pana Du*y.
Panie Autorze. Ogólnie zgadzam się, że obecnie najlepsi sportowcy i artyści zarabiają kosmiczną kasę. To jest bańka i jak każda, kiedyś zostanie przebita. Jednak trudno zgodzić się z tezą, że Lewandowski nie pracuje ciężej niż jego poprzednicy. Dzisiejsi piłkarze grają zdecydowanie więcej niż ich poprzednicy, gra jest znacznie szybsza i wymagająca. Lewandowski jest lepszy w swoim zawodzie od pewnie miliona innych zawodowych pilkarzy z całego świata. Do tego media społecznościowe to nie tylko plusy dzięki którym zarabiają, ale i minusy czyli ogromne wcibstwo dziennikarzy, fanów i ogromna presja. Musisz co 3 dni udowadniać swoją klasę na oczach świata.
Do tego miesza Pan 2 kwestie. Podstawa dochodów piłkarzy to jednak pensja i premie z klubu, czyli że facto pensja. Ktoś im te kontrakty oferuje i wyplaca. Czyli ich praca jest tyle lub nawet więcej warta dla zespołu w którym grają. Trudno tu jakoś nadmiernie unikać podatków. Druga sprawa to dochody z marketingu i tu piłkarz występuje jako firma. I jak każda normalna firma kombinuje jak uniknąć lub zmniejszyć płacone podatki. Jakkolwiek byśmy tego nie oceniali, to tylko frajer by tego nie robił. Zawsze ja będę wiedział lepiej niż państwo na co wydać moje pieniądze.
Zupełnie nietrafiony jest argument że piłkarze nie pracują najciężej. Proszę mi pokazać gdziekolwiek w historii świata, gdy to "najciężej" pracujący zarabiali najwięcej. Nigdy i nigdzie tak nie było, od zawsze pieniądz lub jakiś trwały majątek typu ziemia dawało bogactwo, a nie ciężka praca. I nie zanosi się na jakiekolwiek zmiany w tym temacie. Niezależnie od sennych majaków lewicy.
(…)Taki argument nie zmienia jednak tego, że dla większości ludzi zarobki Ronaldo czy Lewandowskiego są nieosiągalne.(…)
Na takie populistyczne dictum można dać równie populistyczne (…)Że większość ludzi nie nagromadzi tyle kontuzji co Ronaldo czy Lewwandowski.(…)
A propos pierwszego akapitu. Albo porównujmy wzrost zarobków w najlepszej lidze europejskiej do wzrostu w najlepszej firmie europejskiej, albo średnią zarobków wszystkich piłkarzy w Anglii do średniej płacy w angielskim przemyśle.
Co prawda Lewandowskiemu i podobnym kopaczom apanaże płacą kluby, jednak właściwym ich płatnikiem jest „Football Industry! Który przy okazji daje wikt i pokaźny opierunek dziesiątkom tysięcy swoich współpracowników.
Najbardziej idiotyczny artykuł na tej stronie jaki powstał i jeden z najbardziej populistycznych, jednocześnie napisany przez osobę, która nie interesuje się sportem nie tylko na poziomie samego sportu , ale również samego przemysłu i znajomości zależności pomiędzy różnymi podmiotami uczestniczącymi w tym biznesie. Autor zapomina w wyliczance o klubach, prestiżu, stadionach (które również zarabiają), sponsorach klubów (nie tylko głównych, którzy mają logo na koszulkach jak Telkom w Bayernie, ale też sponsorach technicznych, co też ma wpływ na ruchy transferowe i obrót pieniądza), bogatych inwestorach, którzy potrafią dopłacać (szczególnie na początku) kosmiczne pieniądze. Poza tym są jeszcze stacje telewizyjne płacące ligom za prawa telewizyjne.
Jeżeli ktoś chciał napisać artykuł o zarobkach piłkarzy, to fajnie by było jakby zrobił to ktoś kto jest znawcą tematu, a nie przeczytał populistyczny wpis Mai Staśko (który nie wniósł kompletnie nic do dyskusji na ten temat) i już uznał, że już jest kompetentny do napisania wypracowania. I tak samo jak wpis pani Mai, ten artykuł również nic nie wniósł oprócz powielania tezy bogaty=wróg społeczeństwa.
Teraz przeprowadzam symulację – piłkarze muszą płacić większe podatki w Niemczech. Co robi piłkarz pokroju Lewandowskiego? Ma szanse przejść do klubu z Włoch, gdzie podatki są niższe, albo zostać w Niemczech i płacić więcej podatku. Niemiecki klub może stracić piłkarza, bo np. kończy mu się kontrakt za rok. Wtedy przychodzi właściciel do takiego piłkarza i mówi, że da mu więcej pieniędzy, żeby zrekompensować wyższy podatek i netto będzie wychodził tak samo jakby miał przejść do Włoch. Koniec historii.
popieram w 100% i naprawdę nie wiem, dlaczego 99,9% ludzi jest chętnych ZA DARMO bronić zarobków MILIONERÓW. Już widzę jak Lewy i inni bogacze załamują ręce, gdy rząd zaplanuje podwyżkę podatków dla najmniej zarabiających. Na pewno będą tylko o tym mówić w wywiadach i odmówią gry albo będą pisać w soszialach o niesprawiedliwości 😉
Jedyny – przynajmniej na razie – trzeźwy komentarz pod tym artykułem. Pozostali Szanowni Komentatorzy, proszę się nie obrazić, ale przyjęli postawę analogiczną do fanatyków Rodziny Radia Maryja. Tamci – są tak zauroczeni Rydzykiem, że rzucą się z pazurami na każdego, kto ma jakiekolwiek zastrzeżenia do stanu finansów ich ukochanego ojca dyrektora. Państwo Komentatorzy – tak jesteście zauroczeni Lewandowskim, że oburza Was choćby sama myśl o wyciągnięciu choćby jednej dodatkowej złotówki z jego kasy na rzecz skarbu państwa (że ten skarb jest w tej chwili w rękach pisowskich kacyków – to już inna para kaloszy).
Chyba zawsze tak było, co? Miłościwie Panujący może i niewyobrażalnie bogaci, może i nie da się tego moralnie uzasadnić, może i motłoch powinien z widłami ich rozgonić i użyć tej góry pieniędzy do celów innych niż pomnażanie majątku MP-cych, ale jacy ci MP-cy piękni, szaty złotem zdobione, jakby sama Bozia z obrazka patrzyła. Więc choćby trzeba było sobie od ust odjąć, to ze wszech miar słuszne jest, żeby Lewandowski miał te 450 milionów, a Bezos te 180 miliardów. Kiedyś – bo takie stworzenie świata i wola boska, dziś – bo niewidzialna ręka rynku.
Nie wiem czy czytałeś dokładnie wszystkie komentarze, ale są takie (w tym mój) które nie tylko krytykują populizm w nich, ale również poziom zaznajomienia z tematem, przez co taka paplanina niewiele wnosi oprócz wkurzenia jednej i drugiej strony dyskusji. Czemu skupiono się tylko na Lewandowskim, a nie wspomniano o Karlu H Rummenigge, Herbertcie Heinerze czy Salihamidziciu, którzy zarabiają pewnie kilka razy więcej niż piłkarze i mają o wiele większe profity z ich pracy niż sami właśnie piłkarze? Podejrzewam, dlatego że te nazwiska są dla autora całkowicie anonimowe. Podobnie jak teza z tym, czy Maradona był gorszym piłkarzem niż Lewandowski. Proszę mi uwierzyć, że w środowisku piłkarskim cały czas trwa dyskusja czy np. Pele byłby takim "piłkarzem wszechczasów", gdyby go wyjęto nagle z jego czasów i wsadzono na teraźniejsze boisko. Tylko autor nie miał w ogóle styczności z tym sportem i wydaje mi się, że jakby spytać, legendą jakiego klubu jest wspomniany przez niego Maradona, to prawdopodobnie by nie wiedział, bo kojarzy go tylko z gry dla reprezentacji Argentyny. Bo nie uwierzę, że ktoś spłaszczający tak temat zarobków, ma jakiekolwiek pojęcie o futbolu.
Zgodzę się z innymi komentującymi – populizm i manipulacje. Strasznie się to czytało.
"Piłkarze w kilkadziesiąt lat zwiększyli swoje zarobki o ponad 4000 proc., a w międzyczasie przeciętne zarobki w brytyjskiej gospodarce zmieniły się nieznacznie. Z czego wynika tak wielka nierówność?" – z stronniczego doboru przykładu, który miał pomóc autorowi udowodnić swoją teorię. Porównał on elitarny wycinek angielskiego rynku piłkarskiego (Premier League) do zarobków ŚREDNIEGO pracownika w brytyjskiej gospodarce. Gdyby facet chciał, by jego argumenty były traktowane poważnie, to powinien porównać albo wzrost zarobków piłkarzy w Premier League do na przykład wzrostu zarobków w TOP20 najszybciej rozwijających się firm w UK, albo też wzrost zarobków w całym profesjonalnym futbolu angielskim (Premier League, Championship i jeszcze parę lig niżej + plus sztaby, pracownicy obsługi, itp.) do całej gospodarki. Bo pokazanie różnicy pomiędzy wzrostem zarobków NAJLEPSZYCH piłkarzy i ŚREDNICH pracowników to MANIPULACJA.
A na koniec taki kwiatek: "Niech zwycięzcy biorą nawet i wszystko, ale pora, aby zaczęli się dzielić." Że niby teraz Lewandowski czy inny zwycięzca się nie dzieli? Wyraźnie autor stara się nam wcisnąć do głowy swoje przekonanie, że te gwiazdy nie płacą W OGÓLE podatków. Zdradzę ci wielką tajemnicę – piłkarze płacą podatki, tak jak ty czy ja. Chwilę wcześniej napisałeś, że piłkarze "obecnie nagminnie tego unikają", a na potwierdzenie wrzuciłeś link do krótkiego artykułu na angielskiej wiki, gdzie nie ma nic o unikaniu płacenia podatków. Jesteś niepoważny. Zresztą nawet jeśli tak z jakiegoś powodu znielubieni przez ciebie piłkarze unikają płacenia podatków, to samo to stwierdzenie jednoznacznie wskazuje, że mają oni jakieś konkretne obowiązki podatkowe. Czyli zgodnie z obowiązującym prawem powinni te podatki płacić. Jeśli tego nie robią, to nie jest to powód do nakładania nowych obciążeń, tylko do skutecznego egzekwowania tych już istniejących. Od czego jest system kontroli podatkowej?
Pozwolę sobie też na polemikę z pozycji liberała z.. polemistami.
P.Lech Słomianowski-
Oczywiście , że w w artykule jest tani populizm. Jednak dotyka też kwestii nowych w organizacji społeczeństwa. Prawda, że zarobki ogólnie dotyczą zjawiska t.zw. celebrytów na ekranach. Tylko wtręt o podatku katastralnym zupełnie chybiony. Nie ma tu miejsca na tak rozległą polemike, tylko czy jakiekolwiek społeczeństwo na świecie na naszym poziomie biedy(czy bogactwa) ma tak powszechną własność nieruchomości ? Czy jakikolwiek rząd tak obdarował mieszkańców w ramach rekompensaty za komunizm powszechnie mieszkaniami?. Czy wdowa z emeryturą 1500 zł. zapłaci katastrat? Może się pozbyc mieszkania usłyszę. Ona go zapłaci na poziomie 0,2 % wartości proszę pana. Fiskus mówi o 2%. Wyremontujesz, ocieplisz, unowocześnisz fotowoltaniką płacisz dużo większy katastrat w nagrodę. Co do wyższości katastratu nad podatkiem od nieruchomości można latami sie przerzucać mądrościami. Jeżeli czytam , że on ma się " przyczynić do wyrównania poziomu dochodów", to z Szanownym Panem jest koniec rozmowy. Potem , to już tylko można wywłaszczyć i zabić, albo dać skonać w przytułku wyzyskiwaczowi z własnym mieszkaniem.
p MIchał Tylmanowski-Rydzyk tylko bierze, więc po co on nam tu? Podatek progresywny jest zawsze od nadwyżki powyżej progu. Ale 90, 95%? Może do tego w dyby i biczowanie na rynku? Podatki w Szwecji spowodowały, że wyjechał Bergman, tenisista Borg i inni tenisiści, narciarz I. Stenmark, aktorki i pop. piosenkarze, ABBA.Aktor francuski z brzuchem i warkoczykami aż pokochał Putina. Czy tędy droga? Za 5% żyją jak pączki w maśle-chciałbym zobaczyć minę pańską z tym 5%. Czysty komunizm. Jak pan sądzi, dlaczego spór Kucharski-Lewandowski jest tak chowany? Bo dotyczy unikania podatków przez firmy pani Lewandowskiej. Bogaty uniknie płacenia podatków poprzez różne zwolnienia za Zachodzie. Biedny płaci całość. I się cieszy jak dziecko, że może 1% Rydzykowi dać.
Musiałem skrócić komentarz. Po przeczytaniu tego artykułu wycofuję się z finansowania OKO.PRESS.
Populizm czyli rozwiązywanie skomplikowanym problemów łatwymi i szybki hasłami pod publikę które nie sprawdzają się.
Nawet jeśli by ich opodatkować
to drugiej ostrołęki za to nie wybudujesz. Przy okazji Ostrołęka przypomina jak u nas są wydawane pieniądze.
Po drugie jest coś takiego jak rezydentura podatkowa. Tam gdzie się zarabia pieniądze tam się płaci podatki. Przynajmniej z zasady.
To to co kocha socjalistyczna część społeczeństwa to podwójne opodatkowanie ale takich ludzi (bogatych) stać na doradztwo podatkowe.
To nie prawda również, że Lewandowski i spółka nie ponoszą większych
nakładów bo bycie na TOP wymaga większego zaangażowania, talentu i szczęścia by się wspiąć i utrzymać na tym poziomie.
Co do transferów społecznym to równie dobrze można by opodatkować aktorów, piosenkarzy, prawników, prezesesów funduszy. To to trochę karanie na sukces i zachęta do ucieczki z tego kraju (nikt sobie nie pozwoli być grabionym). Dajemy przekaz, że nie warto się starać bo Cię opodatkują jeśli choć trochę podniesiesz głowę nad poziom gówna.
Nie jest również tak, że bogaci ludzie siedzą na stercie pieniędzy jak Sknerus McKwacz. Jeśli są rozsądni to reinwestują. Chwała im za to, że te eurasy trafiają do kraju nad Wisłą w postacie inwestycji np. w spółki giełdowy czy inne biznesy.
Lewandowski, Świątek, Małych to chodzące reklamy Naszego kraju lepsze niż 100 rejsów fundacji narodowych. Jeśli zapytać obcokrajowca o PL to najszczęściej usłyszy się Chopin, vodka, Lewandowski – pozytywny wizerunek kraju (odsyłam do reklamy Volvo ze Zlatanem).
Na koniec trochę prostych obliczeń jeśli by ograbić najbogatszych z 100 paru mld złotych przy wydatkach 40mld na 500+ to drodzy koledzy socjaliście na ile nam to starczy? A potem Quo Vadis?
Gdy piłkarz potrafi wykorzystać swój talent by pozyskać atrakcyjny kontrakt i dużo zarabiać, jest sytuacją co do zasady pozytywną. Ale domaganie się jakichś szczególnego opodatkowania wysokich zarobków sportowców nie jest właściwym rozwiązaniem.
Prawdziwym problemem są działające globalnie korporacje, które wykorzystują sport profesjonalny do zwiększania swoich obrotów i pomnażania zysków. Ich działalność nie jest w odpowiedni sposób opodatkowana. Ich obciążenia podatkowe są relatywnie niewysokie. Na dodatek wykorzystują różne raje podatkowe do dodatkowej "optymalizacji" swoich zobowiązań. To ta grupa docelowa w pierwszej kolejności powinna zostać opodatkowana w bardziej sprawiedliwy sposób. Gdy to się stanie, rynek kontraktów sportowych będzie wyglądał zupełnie inaczej, a i sytuacja sportowców celebrytów też będzie inna.
Panie Szewczyk, Robert Lewandowski ma się dzielić z Panem swoimi ciężko zarobionymi pieniędzmi. Czy mogę wiedzieć czym Pan w rewanżu podzieli się z Lewandowskim? Ja z mojej strony informuję Pana, że odtąd nie będę się dzielić moimi pieniędzmi z Panem i od dnia dzisiejszego przestaję wspomagać finansowo oko.press.