Poseł PiS Stanisław Piotrowicz przekonuje, że w upolitycznieniu Krajowej Rady Sądownictwa nie ma nic złego, bo "tylko w Polsce" sędziowie mają decydujący wpływ na powoływanie sędziów. Powołuje się na Holandię, ale zupełnie nietrafnie
PiS próbuje przekonać, że jego skok na sądownictwo jest konieczny, bo obecnie naród (czyli wybrani przez niego politycy PiS), nie sprawuje nad sędziami bezpośredniej kontroli. Powołują się przy tym na polską Konstytucję (choć bez jej zrozumienia, o czym pisaliśmy tutaj) oraz przykłady z ustrojów państw Unii Europejskiej.
W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Stanisław Piotrowicz (PiS), przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, narzekał, że politycy zasiadający w Krajowej Radzie Sądownictwa nie mają decydującego głosu przy wyborze sędziów, bo są tam w mniejszości. Rzeczywiście, obecnie w 25-osobowej Radzie zgodnie z Konstytucją zasiada Minister Sprawiedliwości, czterech posłów, dwóch senatorów i jeden przedstawiciel Prezydenta, reszta to sędziowie.
KRS decyduje o wyborze kandydata na nowego sędziego większością głosów, więc obecni w Radzie politycy nie mają szansy zablokować żadnej kandydatury. Taką możliwość w praktyce ma jednak Prezydent, który zgodnie z Konstytucją sędziów powołuje na wniosek KRS (art.179). I zdarza się, że odmawia. Np. powołania wskazanych przez Radę 10 sędziów w 2015 r. bez żadnego uzasadnienia odmówił Andrzej Duda. Wcześniej przydarzyło się to prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.
Konstytucjonaliści nie są zgodni, czy Prezydent ma prawo do odmowy, ale od jego decyzji nie ma odwołania.
Nawet jeśli Prezydent ma prawo do odmowy powołania sędziego, nie może powołać kogoś, kogo nie wskazała KRS. Żeby zlikwidować ten bezpiecznik sędziowskiej niezależności, PiS planuje wprowadzić do KRS nieobecny w Konstytucji podział na dwa zgromadzenia. Do pierwszego miałoby trafić 15 wybieranych sędziów, w drugim znalazłoby się ośmiu przedstawicieli władzy wykonawczej i ustawodawczej oraz tylko dwóch sądowniczej (prezesi SN i NSA). Zgromadzenia miałyby równorzędny głos przy wyborze kandydatów na sędziów, a w razie ich konfliktu, kandydat może dostać pozytywną opinię jedynie przy jednomyślności wszystkich 17 sędziów.
Na dodatek nowelizacja PiS ma przerwać kadencje sędziów wybieranych do KRS, a ich następców wybierze większość sejmowa..
Takie rozwiązania za niekonstytucyjne uznali m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich, Krajowa Rada Sądownictwa i sędziowie Sądu Najwyższego. Zwrócili też uwagę, że są niezgodne z Europejską Kartą Sędziów, przyjętą przez wszystkie kraje Rady Europy, w tym Polskę. Stanowi ona w pkt 1.3, że
„w odniesieniu do każdej decyzji mającej wpływ na selekcję, rekrutację, powołanie, rozwój kariery lub zakończenie służby przez sędziego, Karta przewiduje interwencję organu niezależnego od organów władzy wykonawczej i ustawodawczej,w którym co najmniej połowa zasiadających to sędziowie wybierani przez innych sędziów,
zgodnie z zasadami gwarantującymi jak najszerszą reprezentację sądownictwa".
Według Stanisława Piotrowicza "nigdzie w Europie tak nie jest", że decydujący wpływ na powoływanie sędziów mają sędziowie. Za przykład podał Holandię, gdzie "władze się równoważą, a sędziowie są niezawiśli w zakresie swojego orzekania".
Zapewnił: "Chcemy, żeby w Polsce było jak w Holandii, w kraju pana Timmermansa" (czyli wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej znanego z twardego sprzeciwu wobec łamania przez państwa członkowskie zasad państwa prawa).
W Holandii jest szeroka konsultacja między sędziami a ministrem sprawiedliwości. Z wnioskiem o nominacje sędziowskie występuje minister sprawiedliwości, dlatego Rada odnosi się z szacunkiem do ministra.
Piotrowicz nie skłamał: to prawda, że w Holandii sędziowie są powoływani na wniosek ministra sprawiedliwości. Podobnie jak w Polsce, akt powołania podpisuje głowa państwa, czyli w tym przypadku król. Jak jednak informuje "Przewodnik po Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa", "w rzeczywistości nominacje przyznawane są na podstawie rekomendacji Rady [Sądownictwa], które z kolei odzwierciedlają opinie zarządów sądów oraz sugestie komisji ds. wyboru".
Sędzia Waldemar Żurek, rzecznik KRS, w wywiadzie dla TOK FM przypomniał posłowi Piotrowiczowi, że wspólnie byli na spotkaniu z przedstawicielami holenderskiej Rady Sądownictwa, którzy tłumaczyli, jak działają w praktyce. "I Holendrzy powiedzieli wyraźnie: to prawda, że minister sprawiedliwości przedkłada wniosek o powołanie konkretnego sędziego na określone stanowisko królowi, ale to odchodzący sędzia wskazuje swojego następcę.
I od wojny - jak powiedziała nam rada - nie było takiego przypadku, żeby minister przedstawił królowi inną kandydaturę niż tę, którą wskazują sędziowie. Te kraje rozumieją na czym polega trójpodział władzy
- mówił Żurek.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze