W 2010 roku Ryszard Cyba, zabójca członka PiS, deklarował, że jego celem był Jarosław Kaczyński. Wtedy PiS uznał, że winna jest kampania nienawiści wymierzona w partię i jej przywódcę. W 2019 roku Stefan W., zabójca Pawła Adamowicza krzyczał, że mści się na PO, ale PiS zaprzecza, że mord jest polityczny. "To podłe, cyniczne insynuacje" - mówi rzeczniczka PiS
Analizowaliśmy już podobieństwa między zabójstwami Pawła Adamowicza i Gabriela Narutowicza. Są jednak dużo bliższe punkty odniesienia dla wydarzeń z 13 stycznia 2019.
19 października 2010 roku do łódzkiego biura europosła Janusza Wojciechowskiego z PiS wtargnął Ryszard Cyba i zabił jego asystenta Marka Rosiaka. Tamto wydarzenie wstrząsnęło polską sceną polityczną. Podobieństw między zabójstwami Marka Rosiaka i Pawła Adamowicza jest więcej.
Zbyt wcześnie, by porównywać motywacje obu morderców. Cyba został już skazany, a morderca prezydenta Gdańska jest dopiero po pierwszych przesłuchaniach w prokuraturze. Ale podobieństwa są oczywiste.
Obaj z zimną krwią zamordowali ludzi związanych z polityką, obaj kierowali się nienawiścią i zaraz po swoich czynach jasno wyłożyli polityczne motywacje. Innych nie podali, żaden z nich nie znał swej ofiary.
Morderca Marka Rosiaka powiedział: „Chciałem zabić Kaczyńskiego”.
Morderca Pawła Adamowicza wykrzyczał ze sceny: „Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz”.
Publiczna dyskusja w 2010 roku przypomina tę, która toczy się dziś. Wtedy też mówiło się o odpowiedzialności polityków za tragedię, o zbyt agresywnym języku walki politycznej.
Agnieszka Kublik z „Gazety Wyborczej” w wywiadzie z językoznawczynią Katarzyną Kłosińską pytała po morderstwie Rosiaka: „Dużo się mówi, że za to, co się stało w Łodzi, odpowiadają politycy, a przede wszystkim ich agresywny język”.
Mocny język w polityce nie jest wynalazkiem trzech lat rządów PiS, jest obecny od dawna, choć zapewne nigdy nie występował w aż takim natężeniu. Ale już w 2010 roku przekonanie, że polityczna wojna zaszła za daleko i doprowadziła do tragedii, było powszechne.
Politycy PiS kładli na to nacisk. Podczas pogrzebu Marka Rosiaka prezes Jarosław Kaczyński mówił:
„Członek mojej partii zginął w szczególnych okolicznościach, zginął z rąk mordercy, ale można rzec, że zginął także za mnie.
Nienawiść, która opanowała mordercę, skoncentrowała się przeciwko jednej partii w Polsce, jej przewodniczącemu”.
W trzecią rocznicę zabójstwa, składając kwiaty pod biurem PiS, Kaczyński poszedł dalej:
"Zabójstwo Marka Rosiaka było pierwszym zabójstwem politycznym w dziejach III RP. To była reakcja na kampanię nienawiści, którą prowadzono przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Ta kampania budziła emocje i to emocje doprowadziły do zbrodni".
Kaczyński podkreślał więc polityczny charakter morderstwa i obarczał odpowiedzialnością za zbrodnię tych, którzy prowadzili "kampanię nienawiści" wobec PiS, swoich przeciwników politycznych, głównie z PO.
Po zabójstwie Marka Rosiaka politycy PiS ogłosili „Deklarację Łódzką”, w której wprost stwierdzali, że do zabójstwa w łódzkiej siedzibie PiS doszło z powodu ostrej walki politycznej. Apelowali o porzucenie języka nienawiści. Przykłady niedopuszczalnych wypowiedzi dotyczyły jedynie słów skierowanych przeciwko członkom PiS.
[tab tekst="Przeczytaj całą "Deklarację Łódzką"]
Deklaracja Łódzka przeciw przemocy i nienawiści w życiu publicznym i mediach
Do uczestników życia politycznego, osób zaufania publicznego, dziennikarzy i obywateli
Walka polityczna trwająca od kilku lat przyniosła ofiarę śmiertelną
19 października 2010 r. został zastrzelony pracownik biura poselskiego Prawa i Sprawiedliwości, Pan Marek Rosiak, druga osoba, Pan Paweł Kowalski została ciężko ranna. Sprawca twierdzi, że motywem jego czynu była nienawiść do Prawa i Sprawiedliwości i jej prezesa.
Kilka tygodni temu, obywateli którzy korzystali z konstytucyjnych swobód, bito i lżono przy bezczynności policji. Obserwujemy jak na naszych oczach upada możliwość prowadzenia oczekiwanej w demokratycznym państwie debaty publicznej. Dziś jest ostatnia chwila, aby zatrzymać eskalację przemocy, ochronić wspólnotę obywatelską.
Dla demokracji normalna jest różnica zdań i działalność polityczna obywateli, a także emocje. Jednak najbardziej drastyczne wypowiedzi mają swoje konsekwencje – znajdują się ludzie, którzy traktują złe słowa jako instrukcję lub przyzwolenie na przemoc.
Dlatego uważamy za niedopuszczalne:
Ten język nienawiści i wykluczenia odrzucamy!Apelujemy do uczestników życia publicznego, redakcji prasowych, działaczy społecznych i związkowych, osób zaufania publicznego, a przede wszystkim do obywateli, aby przystąpili do tej deklaracji.
W deklaracji zawarto stwierdzenie: „Dziś jest ostatnia chwila, aby zatrzymać eskalację przemocy, ochronić wspólnotę obywatelską”.
Po morderstwie w siedzibie PiS w Łodzi, kwiaty pod nią złożyli prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk i marszałek sejmu Grzegorz Schetyna. Słowa, jakie wygłosili, nie spodobały się o wówczas Karolowi Karskiemu, posłowi PiS:
„Nie słyszałem tam nazwy Prawo i Sprawiedliwość. Słyszałem tylko wiele słów, które z pewnością miały odsunąć jakiekolwiek wątpliwości od Platformy Obywatelskiej”.
Dziś Karski - obecnie europoseł PiS - sam opowiada się za tym, aby „odsunąć jakiekolwiek wątpliwości”, tym razem od Prawa i Sprawiedliwości.
17 stycznia zareagował na słowa Barbary Kudryckiej, która w Parlamencie Europejskim powiedziała, że „Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz stał się ofiarą zinstytucjonalizowanej nienawiści, z jaką mamy do czynienia w Polsce od trzech lat”.
Karski w Radiu Maryja odparował:
„Tragiczna śmierć człowieka, który zginął z ręki bandyty, kryminalisty, osoby chorej psychicznie nie jest dobrym powodem do tego, żeby wplątywać to w bieżące spory polityczne.
Myślę, że poseł Kudrycka powinna przemyśleć to, co powiedziała i najpierw uderzyć się we własne piersi, a potem dopiero mówić - o ile w ogóle - na ten temat”.
Już 15 stycznia, dzień po śmierci prezydenta Adamowicza, Antoni Macierewicz przekonywał w Telewizji Republika: „To nie był absolutnie mord polityczny. Wiele wskazuje, że miał on o wiele inny charakter”.
Ten sam Macierewicz w 2017 roku - w felietonie dla Telewizji Trwam, przekonywał, że przeciwnicy PiS "zmierzają właśnie w tym samym kierunku, który kiedyś doprowadził do śmierci pana Rosiaka, do
działań, które były spowodowane nienawiścią, aby zabić ludzi kierujących Prawem i Sprawiedliwością, aby zabić przeciwników politycznych".
Karski i Macierewicz nie są wyjątkiem, wyrażają linię partii po zabójstwie Pawła Adamowicza. Zbrodnia polityczna interpretowana jest jako czyn psychopatologiczny, motywacja polityczna jest negowana lub lekceważona. Ministrowie Ziobro i Błaszczak kładą też nacisk na winę sądów III RP, które w 2014 roku wydały skandalicznie niski wyrok na mordercy prezydenta Adamowicza - 5,5 roku za cztery napady na banki. I to pobłażanie spowodowało tragedię.
O propagandowej wojnie politycznej przeciwko opozycji, w tym przeciw samemu Pawłowi Adamowiczowi - ani słowa.
Prezes PiS, za pośrednictwem rzeczniczki PiS Beaty Mazurek, tuż po śmierci prezydenta Gdańska 14 stycznia wyrażał swój "ból po tragicznej śmierci na skutek zbrodniczego zamachu" i solidaryzował się z rodziną zmarłego prezydenta.
Tego samego dnia rano, jeszcze przed informacją, że lekarzom nie udało się uratować Pawła Adamowicza, Mazurek pisała, że "barbarzyński atak na P. Adamowicza był zemstą bandyty. Podłe, cyniczne insynuacje o politycznym mordzie służą do wywołania emocji i wykorzystania tego nieszczęścia. Ten przestępca miał legitymację więzienia".
Opozycja
Władza
Paweł Adamowicz
Jarosław Kaczyński
Antoni Macierewicz
Beata Mazurek
Platforma Obywatelska
Prawo i Sprawiedliwość
mowa nienawiści
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze