"Gazeta Wyborcza" ujawniła nagrania świadczące o tym, że szef Orlenu Daniel Obajtek jako wójt Pcimia kierował działaniami wymierzonym w firmę jego wuja. Rzecznik prezydenta Błażej Spychalski dowodzi jednak, że... wuj wcale nie był wujem. To popularna metoda manipulacji
"Gazeta Wyborcza" ujawniła nagrania z Obajtkiem w roli głównej w piątek 26 lutego 2021. Wynika z nich, że obecny szef PKN Orlen na stanowisku wójta Pcimia, a więc pełniąc funkcję publiczną, z tylnego siedzenia zarządzał prywatną firmą. Do tego zarządzał nią w ten sposób, by doprowadzić do ruiny konkurencję - spółkę swojego wuja Romana Lisa.
Z nagranych rozmów niezbicie wynika, że Obajtek nie tylko był zaangażowany w cały proceder, nie tylko był jego inspiratorem, ale również ręcznie nim sterował, często posługując się - trzeba przyznać, że z dużą inwencją i pomysłowością - całych wachlarzem wulgaryzmów.
Dziennikarz śledczy "Wyborczej" Wojciech Czuchnowski wylicza całą listę przewin obecnego szefa PKN Orlen wynikającą z ujawnionych nagrań:
Prezes PiS Jarosław Kaczyński określił niedawno Obajtka jako człowieka z "aurą daną od Boga", który zapisze się w historii Polski. Machina propagandowa władzy robiła zaś z Obajtka biznesmena stulecia, wskazując, że z Orlenu tworzy światową potęgę gospodarczą. "Wszyscy od dawna czekaliśmy na managera tej klasy, managera, który przywrócił Polakom wiarę w patriotyzm” - słyszeliśmy na gali wręczenia Obajtkowi tytułu Człowieka Wolności tygodnika "Sieci".
Nic więc dziwnego, że machina partyjna od razu przystąpiła do dezawuowania zarzutów wobec wunderkinda Prawa i Sprawiedliwości. Przez ostatnie dni padały argumenty, że publikacja "Wyborczej" to "atak polityczny", że wszelkie zarzuty zostały "dawno wyjaśnione przez prokuraturę", a cała sprawa sprowadza się do przekleństw używanych przez szefa Orlenu.
Jednak w niedzielę 28 lutego w programie "Kawa na ławę" Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy, wyciągnął kolejny argument, tym razem w jego mniemaniu niepodważalny - otóż wuj tak naprawdę nie jest wujem!
"Żaden to wuj. Żadna to bliska rodzina. Bardzo dalekie kuzynostwo ze strony - zdaje się - ojca pana prezesa Obajtka. Mówienie, że to jest jakaś bliska rodzina jest dalekim nadużyciem" - stwierdził Spychalski.
Dopytywany przez prowadzącego program Konrada Piaseckiego, skąd ma tak szczegółowe informacje na temat powiązań rodzinnych Daniela Obajtka, Spychalski nie odpowiedział.
Wrzutka Spychalskiego jest na poziomie merytorycznym niedorzeczna - jeśli Roman Lis nie jest wujem Obajtka, to w sposób oczywisty kolejny argument na niekorzyść, a nie na korzyść szefa Orlenu.
Działanie na szkodę firmy wuja można byłoby jeszcze próbować wytłumaczyć czymś w rodzaju afektu: zaszłości i emocji wynikających z konfliktów rodzinnych. Ale jeśli Obajtek chciał zniszczyć firmę niemal zupełnie obcego człowieka, trudno to wyjaśnić inaczej niż żądzą zysku.
Ale już na poziomie manipulacji, argument o wuju, który nie jest wujem, ma swój sens. Zaprzeczanie najprostszym faktom i przekierowanie debaty na zupełnie nieistotne szczegóły sprawy, ma uczynić w oczach opinii publicznej całą aferę niejasną i zagmatwaną. To metoda pójścia w zaparte zilustrowana obrazowo w słynnym skeczu grupy Monty Pythona o martwej papudze.
Jak pamiętamy, w skeczu klient, który kupił martwą papugę, przyszedł do sprzedawcy, by złożyć reklamację.
"Jest martwa, oto co z nią nie tak" - mówi klient.
"Wcale nie, ona drzemie, niech pan spojrzy!" - odpowiada sprzedawca.
"Słuchaj no, kolego, umiem odróżnić martwą papugę od żywej. Ta jest martwa"
"Ależ skąd, proszę pana! Ona tylko drzemie"
"Drzemie?"
"Właśnie. Niezwykłe ptaki te Norweskie Błękitne. Piękne pióra, nie?"
"Upierzenie nie wchodzi tu w grę. Ta papuga jest martwa jak kamień"
"Wcale nie, ona po prostu drzemie".
W wersji z Błażejem Spychalskim skecz mógłby brzmieć następująco.
Media: "Obajtek jako wójt kierował firmą i chciał doprowadzić do ruiny spółkę wuja".
Spychalski: "Wcale nie, to nie był wuj"
"To nie był wuj?"
"Wykluczone, to dalekie kuzynostwo ze strony ojca"
"Ale Obajtek działał na szkodę jego firmy..."
"Daniel Obajtek jest człowiekiem, który prowadzi gigantyczny proces inwestycyjny w PKN Orlen"
"To nieistotne, wróćmy do czasów, gdy jako wójt działał na szkodę spółki spółki wuja"
"To nie był wuj, to kuzyn. Daleki kuzyn, żadna bliska rodzina".
Argument "z wuja, który nie był wujem" jest najbardziej kuriozalny, ale przekaz obozu władzy, który ma rozmyć całą sprawę, zawiera jeszcze dwa elementy:
Obu argumentów w "Kawie na ławę" użył Spychalski.
Na poparcie pierwszej wątpliwości Spychalski nie przedstawił żadnych argumentów. "Wyborcza" twierdzi, że nagrania obejmują okres od 17 lutego do 28 sierpnia 2009 roku, a szczegóły rozmów pokrywają się z wydarzeniami mającymi miejsce w tym czasie. Nie są znane jakiekolwiek fakty, które choć minimalnie podważałyby te ustalenia dziennikarzy.
Informacje o skazaniu wuja (który nie jest wujem) Obajtka (w 2018 roku, a więc 9 lat po wydarzeniach opisywanych przez "Wyborczą") pochodzą z Prokuratury Krajowej, opublikował je portal wPolityce. Nikt z PiS nie wyjaśnił jednak, w jaki sposób te rewelacje podważają zarzuty wobec Obajtka.
Działanie na szkodę osoby, która w przyszłości zostanie skazana, łączenie funkcji wójta z działalnością gospodarczą i składnie fałszywych zeznań nadal są przestępstwami, niezależnie od tego, co działo się w przyszłości z osobami pokrzywdzonymi. Mówiąc najprościej: jeśli Jan okradnie Pawła, a 10 lat później Paweł zostanie skazany za jazdę po pijanemu, nie sprawia to, że Jan przestaje być złodziejem.
Jak wskazaliśmy, takie gmatwanie sprawy to typowa metoda manipulacji, polegająca na odwróceniu uwagi od rzeczywistych zarzutów.
Historię konfliktu Obajtka z wujem wielokrotnie opisywały media, m.in. "Newsweek" i OKO.press. To wuj dał Obajtkowi w młodości intratną pracę i stanowisko w swojej firmie, a panowie poróżnili się, gdy wuj nabrał podejrzeń, że Obajtek go oszukuje - zwolnił więc obecnego szefa Orlenu i zgłosił sprawę do prokuratury.
Rewelacje "Wyborczej" to ciąg dalszy tej historii: z ustaleń dziennikarzy wynika, że Obajtek szczegółowo zaplanował i realizował akt biznesowej zemsty na wuju.
"Karierę zawodową Obajtek zaczynał jako 19-latek. Po tym, jak porzucił naukę w technikum weterynaryjnym, pracował jako operator maszyn w produkującej rury i złączki firmie Elektroplast, należącej do jego wuja. W kolejnych latach awansował na kierownika, a potem dyrektora spółki.
Finał współpracy był jednak nieciekawy. Jak relacjonował „Newsweek”, wuj, któremu pracownicy zwrócili uwagę, że Obajtek w ciągu kilku lat znacznie się wzbogacił, nabrał podejrzeń, że działo się to kosztem jego firmy i zgłosił sprawę organom ścigania.
Prokuratura oskarżyła Obajtka o to, że
kierując Elektroplastem, fałszował dokumenty dotyczące zakupu surowca do produkcji rur, potwierdzając odbiór większej ilości, niż faktycznie trafiała do magazynu. Firma miała stracić przez to ponad 1,4 mln zł, a Obajtek miał osiągnąć ponad 700 tys. zł korzyści.
Sprawa trafiła do sądu w Sieradzu. We wrześniu 2016 roku (a więc już za rządów PiS) prokuratura wystąpiła jednak o zwrot aktu oskarżenia, w celu uzupełnienia materiału, a kilka miesięcy później umorzyła sprawę, uznając, że zebrany wcześniej materiał dowodowy jest sprzeczny i ogólnikowy, i nie dostarczył podstaw do wniesienia oskarżenia.
Jeszcze kierując Elektroplastem – w 2002 roku – Obajtek został radnym, a cztery lata później wójtem Pcimia. Wśród mieszkańców gminy cieszył się dużą popularnością. Doceniali zawsze otwarte dla nich drzwi urzędu i przeprowadzone w gminie inwestycje (które przyszło spłacać następcom).
Szczególną sympatię zaskarbił sobie piątkowymi wizytami u biednych i wielodzietnych rodzin – zawsze z drobnym upominkiem.
Jednak także w związku z pełnieniem funkcji wójta za Obajtkiem ciągnęły się później problemy. Został oskarżony o przyjęcie 50 tys. zł łapówki za ustawienie przetargu na kanalizację. Sprawa była odpryskiem procesu zorganizowanej grupy przestępczej wymuszającej haracze i odzyskującej długi.
Obajtek przyznał, że szef tej grupy namawiał go do ustawienia przetargu, ale – jak zapewniał – bez rezultatu. Firma, którą popierał gangster ostatecznie nie dostała zlecenia.
W 2013 roku, w związku z tą sprawą Obajtek został zatrzymany przez CBŚ. Bronili go wówczas Jarosław Kaczyński i Beata Szydło. „To jest prześladowanie człowieka, który szkodzi politycznie rządzącym. To jest ten człowiek, o którym ja mówiłem: »Tusk nic nie może, Obajtek może«” – mówił Kaczyński.
Sąd nie zgodził się na aresztowanie Obajtka. Potem sprawa została połączona ze śledztwem dotyczącym Elektroplastu. I razem z nim została umorzona".
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze