0:000:00

0:00

Jak wysoko może podskoczyć Prawo i Sprawiedliwość? Wraz z postępem programu szczepień, szybkim wychodzeniem Polski z trzeciej fali epidemii i zapowiadanym przez rząd znoszeniem restrykcji pandemicznych - to główne pytanie polityczne tego roku.

Z sondażu Ipsos dla OKO.press wynika, że obóz władzy już dziś powoli wychodzi z głębokiego dołka na powierzchnię - może liczyć na 33 proc. poparcia (35 proc. wśród zdecydowanych wyborców), co oznacza wzrost od lutego o 4 pkt. proc. Czy to przełoży się na sondażowy trend?

W listopadzie 2020 i lutym 2021 zapytaliśmy ankietowanych o prawdopodobieństwo, że w następnych wyborach zagłosują na PiS - chcieliśmy w ten sposób określić sufit poparcia dla rządzących.

Oba pomiary były zgodne - w pierwszym głos na partię władzy kategorycznie wykluczało 59 proc. badanych, w drugim - 60 proc. Co oznacza, że maksymalne poparcie dla rządzących to ok. 40 proc. Czy gdyby wybory odbywały się w najbliższą niedzielę, mieliby szansę, by do tego poziomu się zbliżyć?

Hołownia i PiS rozpoczynają nową rekrutację

By zmierzyć potencjały partii politycznych, poprosiliśmy badanych o dwie rzeczy. Ankietowanych, którzy mówią, że głosować nie będą, "zmusiliśmy", by jednak zadeklarowali poparcie dla jednej z partii.

Zaś tych, którzy deklarują głos w wyborach, poprosiliśmy o wskazanie partii, na którą oddaliby głos, gdyby nie mogli wybrać swojego ulubionego ugrupowania.

Pierwsze pytanie zadaliśmy, by sprawdzić, czy wśród tych, którzy deklarują absencję wyborczą, nie czai się ukryty elektorat którejś z formacji politycznych. Zakładaliśmy, że teoretycznie rozkład poparcia wśród tych ankietowanych powinien być proporcjonalnie niemal identyczny, jak wśród osób, które deklarują, że głosować pójdą.

Każda anomalia zwiastowałaby więc, że być może badania opinii publicznej nie oddają w pełni poparcia dla któregoś ugrupowania, a w grupie niegłosujących przeważają np. rozczarowani polityką sympatycy opozycji (albo władzy).

Tak nie jest - założenie teoretyczne sprawdziło się idealnie. Gdyby w Polsce wprowadzić obowiązek głosowania, a do urn poszło 100 proc. Polaków, wynik wyborów praktycznie by się nie zmienił:

Uwzględniając tylko zdecydowanych badanych - tak jak w wyborach, gdzie ma niezdecydowanych - w obu grupach (deklarujących głos i wszystkich badanych), wynik byłby tożsamy: biorąc pod uwagę 100 proc. ankietowanych, minimalnie (1 pkt. proc.) zyskałaby Polska 2050 i PSL, również po punkcie straciłyby natomiast KO i Lewica.

Gdyby o wyborze Sejmu mieli decydować tylko ci badani, którzy nie chcą głosować, wynik byłby zaś następujący:

Co to oznacza w praktyce?

Wniosek jest banalny, ale fundamentalny: o wyniku wyborów ponownie zdecyduje mobilizacja, a największy potencjał "rekrutowania" zwolenników mają PiS i Polska 2050.

Działa tu pozornie tautologiczna zasada, że większy może więcej. Bo korzysta z większej bazy sympatyków.

Dlatego każda formacja, która realnie myśli o strategii wyborczej, powinna porzucić magiczne myślenie o milczącej połowie Polaków, która - w zależności od sympatii osób wygłaszających takie hipotezy - w większości popiera władzę, albo jest jej przeciwna i tylko czeka na znak, by ruszyć do urn. To bajka.

Powtórzmy: klucz do sukcesu leży w mobilizacji.

Chcesz świętować zwycięstwo? Musisz być jeszcze atrakcyjniejszy dla tych, którzy już cię w miarę lubią.

Warto zauważyć, że Polska 2050 jako jedyne ugrupowanie w naszym sondażu nie traci netto wśród niegłosujących badanych. To może świadczyć, że w tym segmencie potencjalnych wyborców ma - w odróżnieniu np. od Koalicji Obywatelskiej - duże rezerwy.

A kiedy przyjrzymy się, kogo najchętniej Polacy wskazują jako partię drugiego wyboru (o czym szczegółowo za chwilę), wniosek jest jeden:

Jeśli ktoś w najbliższych miesiącach ma rosnąć, będzie to ugrupowanie Szymona Hołowni.

Łowiska PiS to przede wszystkim niegłosujący - prawie co trzeci Polak, który póki co nie chce głosować, sympatyzuje z Prawem i Sprawiedliwością. To z kolei wyjaśnia koncepcję Nowego Ładu, nacisk obozu władzy na ratyfikację Funduszu Odbudowy i bardzo szybki powrót do codziennej normalności, którą znamy sprzed pandemii.

Stosując nieco krotochwilną metaforę, Prawo i Sprawiedliwość jest jak kochanek, który po czasie kryzysu stara się być dla swojego partnera ponownie tak atrakcyjny, jak na początku znajomości.

Jeśli opozycja szybko nie zareaguje równie atrakcyjną propozycją dla swoich "partnerów", może zapłacić za to w słupkach poparcia. Nawet pomimo faktu, że jak za chwilę zobaczymy, PiS jest partią drugiego wyboru wśród niskiego odsetka badanych, którzy deklarują, że będą głosować.

Hołownia na drodze do hegemonii w opozycji?

Biorąc pod uwagę wyniki naszego sondażu oraz kryzysy i konflikty (w dużym stopniu nieuniknione, o czym za chwilę) w gronie sejmowej opozycji, największe szanse na mobilizowanie nowych zwolenników po tej stronie sceny politycznej ma Polska 2050 Szymona Hołowni.

Już teraz wyrosła na największe ugrupowanie opozycyjne, ale jeszcze z małą przewagą nad konkurentami.

Jednak ma do dyspozycji najobszerniejsze łowiska: po pierwsze, wśród Polaków jeszcze niezdecydowanych by pójść do lokalu wyborczego, po drugie - wśród elektoratów innych partii konkurujących z PiS.

Formacja Hołowni jest najpopularniejszą partią drugiego wyboru wśród wszystkich badanych deklarujących głosowanie:

Jest także najpopularniejszą partią drugiego wyboru wśród elektoratu Koalicji Obywatelskiej:

Oraz Lewicy:

Co istotne, wśród wyborców Hołowni widzimy najwyższy odsetek badanych, którzy nie znajdują dla siebie innej atrakcyjnej propozycji:

Dla porządku pokażemy jeszcze alternatywne preferencje wyborców PiS i Konfederacji. Wśród tych wyborców również Polska 2050 cieszy się relatywnie - w porównaniu do KO, Lewicy i PSL - dużą sympatią.

W pozyskiwaniu przez Polskę 2050 wyborców innych partii opozycyjnych może zadziałać ta sama zależność, o której wspominaliśmy wcześniej: im będzie większa, tym łatwiej będzie jej się stać jeszcze większą. Tym bardziej że Koalicja Obywatelska i Lewica zaczęły spór na śmierć i życie. A gdzie dwóch się bije...

KO i Lewica: wojna, do której musiało dojść

Jeśli popatrzymy na wykresy partii drugiego wyboru zamieszczone powyżej, konflikt Koalicji Obywatelskiej z Lewicą stanie się dla nas bardziej zrozumiały.

KO aż wśród 38 proc. elektoratu Lewicy ma rezerwuar głosów, które mogą pomóc jej w walce z Polską 2050 o prymat na opozycji. Z kolei dla koalicji lewicowej (SLD, Wiosny i Razem) perspektywa przekonania do siebie 23 proc. sympatyków KO to szansa, by ustabilizować poparcie na bezpiecznym poziomie powyżej 10 proc.

Przeczytaj także:

Tak sprzeczne interesy mogły znaleźć polityczny wyraz tylko na dwa sposoby:

albo w porozumieniu i sojuszu obu formacji, by np. wspólnie stawić czoła ofensywie Hołowni, albo w konflikcie, by podkreślić tożsamości i różnice oraz spróbować tym samym przekonać do siebie wyborców wahających się między KO i Lewicą.

Wszystko to razem składa się na obraz opozycji w poważnym niebezpieczeństwie. Owszem, PiS wciąż jest wyraźnie słabszy niż w 2019 roku. To prawda, tak silny, jak wtedy już pewnie nie będzie. Ale perspektywa, że wzmocni się na tyle, by utworzyć w przyszłym Sejmie rząd np. z częścią Konfederacji jest już realna.

Widzimy, że scena polityczna po stronie opozycyjnej konstruuje się w dużym stopniu od nowa i dynamicznie zmienia się układ sił. A gdy mamy do czynienia z tak dużymi ruchami tektonicznymi, chaos jest nieuchronny i poniekąd naturalny.

Ale jeśli szybko nie wyłoni się z niego racjonalny porządek, Jarosław Kaczyński będzie mógł to wykorzystać. Tym bardziej że opozycję goni czas, bo przyspieszone wybory jesienią 2021 roku to wcale nie political fiction.

Telefoniczny sondaż Ipsos metodą CATI 26-28 kwietnia 2021 na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1000 dorosłych Polaków. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondentów pod względem województwa i kategorii wielkości miejscowości

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Przeczytaj także:

Komentarze