0:000:00

0:00

„Podniesiemy tę kwotę wolną od podatku ponownie, jeszcze w tym roku i w przyszłym roku, tak, żeby te osoby, które najmniej zarabiają, są poniżej wręcz granicy ubóstwa określonej u nas w prawie, żeby mogły wręcz nie płacić podatku” – zapowiedział w Polsat News Morawiecki.

Jak donosi Dziennik Gazeta Prawna, całkowite zwolnienie od podatku mają teraz otrzymać wszyscy zarabiający 8 tys. zł rocznie i mniej.

Rząd obiecuje kolejne zmiany w jednej z najbardziej pokrętnie realizowanych obietnic partii rządzącej.

Duda o kwocie wolnej XXX
Duda o kwocie wolnej XXX
Szydło o kwocie wolnej XXX
Szydło o kwocie wolnej XXX

Andrzej Duda zapowiadał, że zaraz po objęciu urzędu doprowadzi do uchwalenia ustawy, która ustanowi kwotę wolną na poziomie 8 tys. zł dla wszystkich od początku 2016 r. (wówczas obowiązywała kwota 3091 zł).

Beata Szydło twierdziła, że takie przepisy wprowadzi w ciągu pierwszych 100 dni prac rządu.

Oboje złamali dane obietnice.

Stanowisko rządu PiS w tej sprawie wielokrotnie się zmieniało:

  • Projekt prezydencki, choć złożony jeszcze przed końcem 2015 r., został przez Sejm zignorowany,
  • 31 października 2016 r. PiS złożył w Sejmie projekt ustawy, który zastrzegał, że kwota wolna wzrośnie najwcześniej w 2018 r.
  • podwyższenie kwoty łączono też z pracą nad jednolitym podatkiem, który miał stanowić rewolucję w systemie danin publicznych łącząc PIT i składki w jeden podatek, ale pomysł został pogrzebany.
W końcu w listopadzie 2016 r.podwyższono kwotę wolną, ale nie tak, jak zapowiadano. W większości rządowych deklaracji nowa kwota miała wynosić 8 tys. zł rocznie i objąć wszystkich podatników.

Ostatecznie zdecydowano się na rozwiązanie degresywne – czyli takie, w którym kwota wolna spada wraz z poziomem zarobków. Nowe przepisy weszły w życie z początkiem 2017 r.

  • Osoby zarabiające poniżej 6600 zł rocznie nie przekażą fiskusowi ani złotówki.
  • Dla zarabiających od 6600 do 11 tys. zł kwota wolna stopniowo maleje do wcześniej obowiązujących 3091 zł.
  • Takie zwolnienie z podatku uzyskują wszyscy z dochodami pomiędzy 11 tys. a 85 tys. 528 zł.
  • Między 85 tys. 528 zł a 127 tys. zł rocznego dochodu maleje ono do zera.
  • Zarabiającym więcej nie przysługuje żadna kwota wolna.

Morawiecki zapowiedział, że w grupie osób zwolnionych z podatku znajdą się teraz wszyscy, którzy zarabiają 8 tys. zł albo mniej. Dla wyżej zarabiających kwota wolna będzie maleć jak dotychczas.

Czy ulga pomoże biednym?

Według Ministerstwa Finansów ok. 4 mln osób nie przekroczyło w 2015 r. dochodu w wysokości 8 tys. zł (nie ma jeszcze danych za 2016 r.). Podwyższenie kwoty wolnej do tego poziomu odrobinę poprawi ich sytuację, ale raczej nie zredukuje znacząco biedy. Osoby zarabiające tak mało to niekoniecznie najubożsi, ale często np. studenci pracujący sezonowo lub druga osoba w rodzinie pracująca dorywczo.

Takie podniesienie kwoty wolnej zupełnie nie zmieni np. sytuacji osób, które pracują za płacę minimalną. Ta oznacza bowiem zarobki na poziomie 24 tys. zł rocznie, czyli w myśl obecnych i prawdopodobnie nowych przepisów obowiązywać ich będzie, tak jak wcześniej, tylko 3091 zł kwoty wolnej.

Problem w tym, że jakiekolwiek jej podniesienie to mniejsze wpływy do budżetu państwa. Podwyższenie z 6 600 do 8 tys. zł to kilkaset milionów złotych mniej.

A jakiekolwiek zwiększenie kwoty wolnej dla wszystkich zarabiających w granicach płacy minimalnej będzie kosztować miliardy. Taka strata dla budżetu państwa może być nie do udźwignięcia, szczególnie po uruchomieniu programu 500+ i obniżeniu wieku emerytalnego.

Rząd miał zamiar zarobić na swoje programy socjalne nowymi podatkami sektorowymi (bankowym i od supermarketów) oraz zwiększeniem ściągalności już istniejących (głównie VAT). Te pomysły jednak zawiodły. Rząd mógłby ratować się podwyższeniem podatków dla najlepiej zarabiających, ale takie rozwiązanie byłoby politycznie trudne do wprowadzenia.

Przeczytaj także:

Po co kwota wolna?

Polska potrzebuje większej kwoty wolnej. Rozwiązanie to odciąża budżety najbiedniejszych i jest jednym z ważnych narzędzi progresywnego systemu podatkowego. A w Polsce z progresją podatkową mamy problem. Wypadamy fatalnie na tle Unii Europejskiej i to nie tylko z powodu najniższej kwoty wolnej. Mamy zaledwie dwa progi podatkowe – mniej niż 16 państw wspólnoty, a nasz najwyższy próg podatkowy (32 proc.) jest mniejszy niż w 18 krajach UE. Nie spełnia on zresztą swojej funkcji – 32 proc. płaci niewiele ponad 2,5 proc. podatników. Oznacza to, że w praktyce PIT działa w Polsce na zasadzie liniowej. Przynosi też mało wpływów – tylko 16,1 proc. przychodów podatkowych (mniej tylko w ośmiu krajach).

;

Udostępnij:

Szymon Grela

Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.

Komentarze