0:00
0:00

0:00

"Kandydatami do Trybunału Konstytucyjnego będą Stanisław Piotrowicz, Krystyna Pawłowicz i Robert Jastrzębski" - podało w piątek 15 listopada 2019 roku Centrum Informacyjne Sejmu.

Kandydaci PiS mają zastąpić sędziów TK, których kadencja upływa 3 grudnia 2019 roku: Marka Zubika, Piotra Tuleyę i Stanisława Rymara.

Partia Kaczyńskiego po raz pierwszy zgłosiła trójkę kandydatów jeszcze w poprzedniej kadencji Sejmu. Teraz wycofała się z kandydatury Elżbiety Chojny-Duch, a na jej miejsce zaproponowała dr. hab. Roberta Jastrzębskiego. W OKO.press pisaliśmy o nim w 2017 roku. Przygotował wówczas dla Biura Analiz Sejmowych analizę, z której wynikało, że Polska ma prawo i powinna żądać od Niemiec reparacji wojennych.

Przeczytaj także:

Jastrzębski jest też jednym z "ośmiu wybitnych konstytucjonalistów" Zbigniewa Ziobry.

Gdy Trybunał Konstytucyjny w marciu 2016 roku orzekł, że nowelizacja ustawy o TK przeprowadzona przez PiS była niekonstytucyjna, Ziobro powoływał się m.in. na ekspertyzę Jastrzębskiego, który "podzielał zdanie rządu".

Jak pisał portal Prawo.pl, Jastrzębski był wówczas profesorem UW, ale specjalizował się w prawie gospodarczym. Władze uczelni w 2017 roku postanowiły nie przedłużać z nim umowy o pracę na stanowisku profesora. Powód? Zbyt mały dorobek naukowy.

W 2018 roku został członkiem rady nadzorczej PZU SA.

Elżbieta Chojna-Duch o wycofaniu swojej kandydatury miała dowiedzieć się z publikacji Onetu. "Były wcześniej rozmowy, że rozważają taką możliwość. Ale odpowiedź mieli mi dać w poniedziałek. Czemu zmienili zdanie na temat mojej kandydatury? Nie mam pojęcia. Nie tłumaczyli tego" - komentuje prawniczka.

Nowi sędziowie TK mają zostać wybrani przez Sejm w czwartek 21 listopada.

Za starzy do Trybunału?

O kandydaturach Piotrowicza i Pawłowicz spekulowano już od dawna, choć kariera polityczna tej dwójki stawia pod znakiem zapytania "nieskazitelność ich charakteru", niezbędną przy kandydowaniu do Trybunału Konstytucyjnego. W OKO.press przedstawiliśmy sylwetki kontrowersyjnych kandydatów i przypomnieliśmy, czym zasłużyli się dla rządu PiS.

Ale Piotrowicz i Pawłowicz mogą też być po prostu za starzy, by objąć stanowiska.

Do tej sytuacji doprowadziło... Prawo i Sprawiedliwość, majstrując w ustawach o Sądzie Najwyższym i statusie sędziów TK.

Ustawę o statusie sędziów obóz władzy zmienił jeszcze w 2016 roku.

Zgodnie z art. 3 "sędzią Trybunału może zostać osoba, która wyróżnia się wiedzą prawniczą oraz spełnia wymagania niezbędne do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego lub sędziego Naczelnego Sądu Administracyjnego".

Przed zmianą przepis brzmiał nieco inaczej. Sędzią TK mogła zostać osoba, która "posiada kwalifikacje wymagane do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego SN lub NSA".

Różnica jest znacząca, bo kwalifikacje merytoryczne to pojęcie bardziej ogólne, niż wymagania. Już w tym miejscu zawężono więc potencjalnie spektrum kandydatów.

Jakie wymagania muszą spełnić sędziowie SN i NSA?

Znajdziemy je w art. 30 ustawy o Sądzie Najwyższym, którą ośmiokrotnie zmieniał parlament poprzedniej kadencji. Czytamy, że sędzia SN musi m.in. być nieskazitelnego charakteru, posiadać co najmniej 10-letni staż na stanowisku sędziego i wyróżniać się wiedzą prawniczą. Musi też mieć minimum 40 lat.

Drugi koniec kija PiS

Pojawia się jednak problem stanu spoczynku sędziów SN i wieku kandydatów do TK.

Jak pisaliśmy w OKO.press, Stanisław Piotrowicz i Krystyna Pawłowicz skończyli w tym roku 67 lat. Tym samym przekroczyli wiek przejścia w stan spoczynku sędziów Sądu Najwyższego. Wiek ten obniżyło Prawo i Sprawiedliwość w serii kontrowersyjnych nowelizacji.

Przy tej okazji PiS próbował dokonać czystki w Sądzie Najwyższym, usuwając - wbrew Konstytucji - m.in. I Prezes SN Małgorzatę Gersdorf. Próbę tę zatrzymał ostatecznie Trybunał Sprawiedliwości UE.

Choć partia Kaczyńskiego postanowiła nie usuwać siłą sędziów już urzędujących, to nowa cezura - 65 zamiast 70 lat - obowiązuje wszystkie osoby, które zaczną pracę SN już po wejściu w życie ustawy.

Zdaniem części ekspertów prawnych oznacza to, że osoby starsze niż 65 lat nie powinny kandydować do TK. Bo skoro 65-latkowie nie mogą zostać czynnymi sędziami SN, to jest to wymóg niezbędny do pełnienia urzędu.

"Wcześniej ocenialiśmy kwalifikacje, czyli to, czy dana osoba nadawałaby się na sędziego SN. To cecha merytoryczna. Teraz przepis mówi o wymaganiach do sprawowania urzędu. Jedynym z tych wymagań jest wiek. Jeśli ktoś ma więcej niż 65 lat, wymagań nie spełnia, bo nigdy nie będzie mógł orzekać. Nawet gdyby został powołany, automatycznie przejdzie w stan spoczynku" - mówi prof. Marcin Matczak z uniwersytetu Warszawskiego.

"Każdy kij ma dwa końce. Próby usunięcia sędziów SN podejmowane z udziałem pana Piotrowicza i pani Pawłowicz obróciły się przeciwko nim. To smutna konstatacja, ale tak się dzieje, gdy ktoś zaczyna majstrować przy prawie nie po to, żeby je ulepszyć, ale żeby komuś zaszkodzić. Karma wraca"

- dodaje Matczak.

Polemika wśród prawników

Inną interpretację przedstawił w rozmowie Onetem konstytucjonalista prof. Ryszard Piotrowski. Jego zdaniem z przepisów ustawy nie wynika ograniczenie wiekowe dla kandydatów do TK. Bo proces przechodzenia w stan spoczynku sędziów SN i TK przebiega inaczej.

"Ustawa o Sądzie Najwyższym nie wskazuje żadnego limitu wieku dla kandydatów poza tym, że muszą mieć więcej niż 40 lat. Przewiduje natomiast, że sędzia SN przechodzi w stan spoczynku po osiągnięciu 65 lat. [...] Stan spoczynku sędziów TK nie jest określony w ustawie o SN, tylko w ustawie o statusie sędziów TK i jest to moment zakończenia kadencji " - przypomina Piotrowski.

"Ten, kto kandyduje do TK i ma 100 lat, nie może zostać sędzią SN, ale ponieważ nie ma ograniczenia wieku w ustawie o TK, to przejdzie w stan spoczynku, mając 109 lat" - precyzuje. Ale przyznaje, że wiele zależy od sposobu rozumienia przepisów, które nie są jasne.

Rzeczywiście - zgodnie z ustawą sędziowie TK są wybierani na dziewięcioletnią kadencję. Przechodzą w stan spoczynku wraz z jej upłynięciem.

Profesor Matczak jest jednak zdania, że różne zasady dla sędziów TK i SN nie mają znaczenia w tym przypadku.

"Prof. Piotrowski argumentuje, że inne są wymogi przechodzenia w stan spoczynku sędziów TK, a inne dla SN. Ma rację. Ale nie dyskutujemy tutaj o momencie opuszczenia funkcji, tylko jej rozpoczęcia" - mówi.

Profesor Jacek Barcik z Uniwersytetu Śląskiego zwrócił też uwagę na konstytucyjną zasadę równości wobec prawa.

"Dywersyfikacja wieku sędziów SN i TK stanowiłaby przejaw nieuzasadnionej i prawnie niedopuszczalnej dyskryminacji tych pierwszych" - stwierdził w obszernym komentarzu opublikowanym na Facebooku.

Co z "dobrą zmianą" w sądownictwie?

Pojawia się także inna niejasność.

Postulując zmiany w wieku emerytalnym sędziów, politycy PiS argumentowali, że do pełnienia tego urzędu konieczna jest bystrość umysłu. I że w polskim sądownictwie potrzebna jest pokoleniowa zmiana.

Zgłoszenie do Trybunału Konstytucyjnego kandydatów, których w Sądzie Najwyższym uznano by za zbyt starych, obnaża hipokryzję kluczowego aspektu "reformy" sądownictwa PiS.

"Albo motywy podawane oficjalnie i aprobowane przez protagonistów zmian w momencie nowelizacji ustawy o SN - czyli »ludzie starsi są z innej epoki, nie nadążają« były prawdziwe. Wtedy nie powinno się zgłaszać kandydatów po 65 roku życia także do TK. Albo te motywy były nieprawdziwe. Wtedy zgłoszenie kandydatur ujawnia zakłamanie lub cynizm. I tak źle, i tak niedobrze" - komentuje dla OKO.press prof. Ewa Łętowska, która sama jest sędzią TK w stanie spoczynku.

Wątpliwości, o których pisaliśmy, dotyczą także "nieskazitelnego charakteru" kandydatów.

"Bez względu na to, czy spełniają kryterium wiekowe, czy też nie, Stanisław Piotrowicz i Krystyna Pawłowicz nie powinni kandydować do TK. Oboje nie spełniają kryterium nieskazitelności charakteru, a pan prokurator Piotrowicz nie spełnia też kryterium wybitnej wiedzy prawniczej" - podkreśla prof. Matczak.

Ponad wszelką wątpliwość

Zdaniem profesora Matczaka dyskusja, która toczy się w prawniczym gronie, ma szczególne znaczenie z punktu widzenia polskiej racji stanu.

"Mieliśmy dwie sytuacje, w których na podstawie absurdalnych zarzutów zakwestionowano wybór sędziów do TK. Pierwsza miała miejsce, gdy w 2015 roku wybrano pięcioro sędziów, a potem powołano dublerów. Mówiono wtedy o proceduralnym błędzie. Druga miała miejsce, gdy minister Ziobro zakwestionował w TK wybór tej trójki, która teraz kończy kadencję. Mówił, że w 2010 zostali źle wybrani - nie osobno, tylko wspólnie" - przypomina Matczak.

"Praktyka, którą rozpoczął PiS, to czepianie się najmniejszych szczegółów po to, by zdestabilizować Trybunał. Przez to my prawnicy musimy być pewni ponad wszelką wątpliwość, że wybór nowych sędziów odbywa się legalnie. Można się spodziewać, że np. politycy PO w przyszłości będą kwestionować powołanie Piotrowicza czy Pawłowicz tak samo, jak minister Ziobro. A argument prawniczy będzie tutaj mocniejszy" - podkreśla.

Matczak zaznacza, że rolą ekspertów prawnych jest ochrona Trybunału przed dalszym rozkładem.

"Chciałbym, żeby sędziowie do TK byli powoływani w sposób oczywiście prawidłowy. A nie żeby siedmioro prawników musiało nad tym debatować. Skoro jest cień wątpliwości, to trzeba wybrać innych kandydatów. Niebudzących kontrowersji konserwatywnych prawników jest wielu" - przypomina.

;
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze