Prowadzenie "pre-kampanii" to nie jedyne naruszenie kodeksu wyborczego. PiS organizuje spotkania w miejscach przez kodeks wprost zakazanych: urzędach gmin, urzędach miast, starostwach powiatowych. To wykroczenia zagrożone grzywną do 5000 zł. Ale PKW rozkłada ręce
Do wyborów samorządowych pozostało kilka miesięcy, ale Prawo i Sprawiedliwość nie próżnuje i już teraz promuje się jak może. Nie bacząc na obowiązujące prawo.
Po kwietniowej konwencji samorządowej, gdzie premier przedstawił programy “piątka Morawieckiego", “Mama plus” oraz obiecał 300 zł wyprawki dla każdego dziecka, parlamentarzyści PiS wyruszyli w kraj pod hasłem “Polska jest jedna”. Spotkań z mieszkańcami zaplanowano ponad 600 i mają potrwać do końca lipca. Do tej pory odbyło się ich już ponad 300.
Na stronie partii nie brakuje informacji o spotkaniach organizowanych w urzędach gminy, miasta, starostwach powiatowych i ratuszach. Tylko do 20 czerwca spotkań w takich miejscach odbyło się 51.
Skąd to wiemy? Policzyliśmy na stronie PiS, gdzie pieczołowicie są wymienione spotkania, które już się odbyły i planowane w najbliższych dniach.
PiS postępuje tak, jakby nie brał pod uwagę prawa. A przecież w przypadku urzędów administracji rządowej, administracji samorządu oraz sądów zakaz agitacji wyborczej jest bezwzględny.
Artykuł 494 kodeksu wyborczego stanowi:
Każdy, kto prowadzi agitację wyborczą w miejscach przez kodeks zakazanych podlega karze grzywny.
Oficjalnie PiS nie nazywa akcji "polska jest jedna" kampanią wyborczą przed wyborami samorządowymi na jesieni. Nie musi, robią to inni. 13 marca 2018 Polska Agencja Prasowa wypuściła depeszę:
"Po 10 kwietnia politycy PiS oraz Zjednoczonej Prawicy ruszą w Polskę, by rozpocząć kampanię wyborczą przed planowanymi na jesień wyborami samorządowymi - to jedno z ustaleń, które zapadło podczas poniedziałkowego spotkania kierownictwa PiS i ZP".
Depeszę przedrukowały wszystkie mainstreamowe media, w tym także TVP Info. Sprostowań nie było.
Już zwracaliśmy uwagę, że spotkania z przedstawicielami partii i rządu PiS odbywają się m.in. w pomieszczeniach kościoła i wspólnot kościelnych: salach parafialnych, oratoriów, domach pielgrzyma. Politycy PiS występują też w regionalnych ośrodkach kultury, hotelach, remizach, świetlicach.
A także w szkołach. Prowadzenia agitacji w szkołach zakazuje ustawa prawo oświatowe oraz kodeks wyborczy, ale zakaz dotyczy jedynie agitowania uczniów. PiS nie łamie prawa jeśli spotkania odbywają się w weekendy, a sale wynajmowane są na zasadach komercyjnych.
OKO.press udało się skontaktować z Anitą Czerwińską z PiS, która trzykrotnie skorzystała z siedzib władz samorządowych:
Sale wynajmowane były przez miejscowych działaczy PiS. Posłankę Czerwińską zapytałam, dlaczego prowadzi agitację wyborczą w miejscach przez kodeks wyborczy zakazanych.
Wzburzona posłanka odparła, że "nie rozumiemy, o czym mówimy". Po chwili: "Ja nie prowadzę żadnej kampanii wyborczej".
Tymczasem nawet zwolennicy PiS nie mają wąptliwości. 28 kwietnia na antenie Polskiego Radia cykl "Polska jest jedna" komentowali prof. Kazimierz Kik (oficjalnie popierający PiS) oraz Adrian Stankowski z "Gazety Polskiej Codziennie". Politolog Kik twierdził, że
"zadaniem tych spotkań jest wyjaśnienie i pogłębienie spektrum propozycji programowych PiS i szersze dotarcie do wyborców. To doskonały wstęp do kampanii wyborczej".
Jeszcze jaśniej ujął to dziennikarz GPC: "kampania rozpoczęła się już na dobre". Jego zdaniem spotkania PiS mają powtarzać scenariusz sukcesu w wyborach parlamentarnych.
Stanowisko w sprawie "podejmowania działań o charakterze agitacji wyborczej przed rozpoczęciem kampanii wyborczej" Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła już 7 maja 2018.
Opinia publiczna skupiła się na samym fakcie zbyt wczesnego podejmowania działań, które zgodnie z kodeksem powinny się rozpocząć dopiero po rozpisaniu wyborów. Najwięcej uwagi poświęcono Patrykowi Jakiemu i Rafałowi Trzaskowskiemu, którzy rozpoczęli kampanię w Warszawie.
PKW pisze, że „w obowiązującym stanie prawnym Państwowa Komisja Wyborcza nie ma obecnie uprawnień do podejmowania działań w sprawach związanych z ewentualnym prowadzeniem tzw. prekampanii wyborczej, która nie jest uregulowana w przepisach Kodeksu wyborczego.
PKW może jedynie apelować do uczestników życia publicznego o niepodejmowanie takich działań".
PKW nie dokonuje zatem ocen działań polityków, ponieważ nie jest do tego ustawowo upoważniona. Komisja może jedynie badać zgodność z przepisami prawa prowadzenia i finansowania kampanii wyborczej dopiero po złożeniu sprawozdań finansowych przez komitety wyborcze. Odnoszą się do tego artykuły 142-149 kodeksu wyborczego.
OKO.press zapytało Krzysztofa Lorentza, dyrektora Zespołu Kontroli Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych o możliwości nadużyć, jakie mogą się pojawić w tak zorganizowanym systemie kontroli.
OKO.press: Czy partie mogłyby organizować spotkania wyborcze w sądach?
Lorentz: "Najpierw trzeba dokonać oceny, czy takie spotkania mają charakter spotkań wyborczych. Państwowa Komisja Wyborcza w tej chwili nie jest upoważniona do wydawania takich ocen".
A kto jest upoważniony?
"Nie ma takiego organu, który by kodeks wyborczy wskazywał do badania tych spraw w tej chwili. Rola PKW ogranicza się do badania sprawozdań. Może działać tylko w granicach ustawowego upoważnienia".
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze