0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Krzysztof Hadrian / Agencja GazetaKrzysztof Hadrian / ...

Przez cały dzień politycy PiS puszczali oko do obserwatorów, sugerując, że być może w Senacie czeka nas niespodzianka. "Zobaczymy, co się wydarzy. Opcje są wszystkie możliwe. Karty w grze. Także zobaczymy" - mówił Krzysztof Sobolewski (poseł PiS). Partia Jarosława Kaczyńskiego kusiła senatorów opozycji od pierwszego dnia po wyborach: w grę wchodziły apanaże i stanowiska. Jednak wszystko na nic.

Kandydatów na stanowisko marszałka było dwóch: Tomasz Grodzki (PO) i Stanisław Karczewski (PiS).

Wynik głosowania nie był pewny do ostatniej chwili przed ogłoszeniem wyników, a także w chwili, gdy senatorowie po kolei podchodzili do przezroczystej urny i wrzucali karty do głosowania.

Szczególnie tajemniczą minę miał senator niezależny, były prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski, który niemal podbiegł do urny i równie szybko wrócił na swoje miejsce. Po południu poinformował dziennikarzy, że wraz z dwojgiem innych niezależnych - bliską PiS Lidią Staroń i związanym wcześniej z Nowoczesną b. prezydentem Nowej Soli Wadimem Tyszkiewiczem - będą blisko współpracować w Senacie. Dwa głosy opozycji stały się niepewne.

Głosowanie było imienne oraz jawne: senatorowie i senatorki byli wyczytywani w kolejności alfabetycznej, a później każde z nich podchodziło do ustawionej na środku sali urny i wrzucało kartkę ze swoim głosem.

Kiedy głosowanie się zakończyło, ogłoszono jeszcze 40 minut przerwy. Nerwy były coraz większe.

Ostatecznie Tomasz Grodzki zdobył większość. Zagłosowało na niego 51 senatorów, na Karczewskiego - 48.

Jeden senator oddał głos wstrzymujący się, jeszcze nie wiemy kto, można przypuszczać, że była to albo Lidia Staroń, albo ktoś z PiS. Chyba nie senator Jan Maria Jackowski, który mówił dziennikarzom, że nie podobają mu się metody przekupywania kandydatów.

Po 19.00 "Wyborcza" podała, że wstrzymała się Lidia Staroń.

Kwiatkowski wywraca stolik

Powołanie przez Kwiatkowskiego, Tyszkiewicza i Staroń niezależnego koła senatorów zmieniło układ sił w izbie wyższej: opozycja mogła liczyć na 49 głosów (PO, PSL, Lewicy i niezależnego Stanisława Gawłowskiego), a PiS - na 48. Troje niezależnych senatorów stało się więc języczkiem u wagi. Kwiatkowski nie zadeklarował wprost, że będą głosować na Grodzkiego:

"Pan senator Grodzki to bardzo dobra kandydatura, a o tym, jak będą głosować senatorowie niezależni, poinformujemy przed rozpoczęciem posiedzenia Senatu"

- mówił dziennikarzom w na korytarzu sejmowym. Poinformował, że powstaje koło senackie niezależnych, którzy w kwestiach personalnych będą głosować według indywidualnych preferencji, a w kwestiach merytorycznych - jako grupa polityczna.

siwiejący mężczyzna w garniturze i okularach na tle ław senackich
siwiejący mężczyzna w garniturze i okularach na tle ław senackich

Ostatecznie Kwiatkowski zagłosował za Grodzkim, a kandydat opozycji uzyskał większość głosów.

Nowy marszałek Tomasz Grodzki jest członkiem Platformy Obywatelskiej, ma 61 lat. To chirurg, profesor nauk medycznych, absolwent Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. Był jednym z czterech przywódców strajków studenckich 1981 roku. Od 2003 roku pełni funkcję kierownika Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Był radnym Szczecina (2006-2015). W 2014 roku bez sukcesu kandydował do Parlamentu Europejskiego. Od 2015 roku senator.

PiS poluje na senatorów

O tym, że opozycja przejęła od PiS większość w Senacie, poinformowaliśmy w OKO.press jako pierwsi.

Od razu się okazało, że Prawo i Sprawiedliwość nie pogodzi się łatwo z utratą większości. PiS złożył sześć protestów wyborczych i domagał się ponownego przeliczenia głosów w niektórych okręgach senackich. Partia Kaczyńskiego chciała, by Sąd Najwyższy ponownie przeliczył głosy w okręgach, gdzie PiS przegrał niewielką liczbą głosów i oddano dużo głosów nieważnych.

Ostatecznie SN wszystkie protesty oddalił, ale Prawo i Sprawiedliwość nie zrezygnowało z kolejnych mało standardowych prób uzyskania przewagi w izbie wyższej.

Stanisław Karczewski deklarował, że opinia o braku większości dla PiS w izbie wyższej parlamentu to „pogląd powierzchowny". I sugerował możliwe transfery polityczne. Propozycję dostał m.in. nowy marszałek Tomasz Grodzki, który w zamian za zmianę frontu miał zostać ministrem zdrowia w rządzie Mateusza Morawieckiego. Grodzki ofertę odrzucił.

O "niemoralnych propozycjach" obozu władzy mówił bez ogródek ważny ekspert PiS prof. Waldemar Paruch. Przyznał, że wakat na stanowisku ministra sportu może być pokusą dla opozycji.

- Niewykluczone, że jest to forma kuszenia kogoś z opozycji, będziemy wszyscy oczekiwali głosowania na marszałka Senatu, może być niespodzianka. To wcale nie musi być tak, jak obliczył sobie Grzegorz Schetyna.

- mówił Paruch.

W OKO.press przypominaliśmy, że Prawo i Sprawiedliwość trzy lata temu chciało zakazać praktyk, które teraz same stosowało. Miało w planach, by w nowym kodeksie wyborczym wprowadzić instytucję tzw. mandatu imperatywnego – związanego. Gdyby te regulacje weszły w życie, zmiana partii wiązałaby się z utratą mandatu poselskiego lub senatorskiego.

Ostatecznie obóz władzy wycofał się z tego rozwiązania – było rażąco niezgodne z konstytucją, która dekretuje, że parlamentarzyści pełnią tzw. mandat wolny. „Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców” – mówi art. 104 ustawy zasadniczej.

To oznacza, że posłowie i senatorowie są przedstawicielami całego narodu, a nie określonej partii politycznej bądź okręgu wyborczego, a więc pozbawienie ich mandatu ze względu na zmianę barw politycznych byłoby niezgodne z konstytucją.

Opłacalna ryzykowna gra

Jak pisaliśmy w OKO.press, na pakcie senackim opozycja straciła aż 600 tys. głosów w porównaniu ze startem osobno w wyborach sejmowych. Ale ta strata się opłaciła, choć ryzyko było ogromne. W dwóch okręgach senackich opozycja pokonała PiS o łącznie 1806 głosów. Gdyby 903 osoby zagłosowały odwrotnie, większość w Senacie 13 października uzyskałby obóz Jarosława Kaczyńskiego.

;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze