Kiedy Krzysztof Kwiatkowski ogłosił utworzenie koła niezależnych senatorów, sukces opozycji zawisł na włosku. Ale udało się: "Mamy marszałka" - poinformował senator Bogdan Zdrojewski. Został nim Tomasz Grodzki z PO, lekarz i samorządowiec, którego PiS kusił posadą ministra. Wygrał 3 głosami, na Karczewskiego głosowała w komplecie drużyna PiS. I nikt więcej
Przez cały dzień politycy PiS puszczali oko do obserwatorów, sugerując, że być może w Senacie czeka nas niespodzianka. "Zobaczymy, co się wydarzy. Opcje są wszystkie możliwe. Karty w grze. Także zobaczymy" - mówił Krzysztof Sobolewski (poseł PiS). Partia Jarosława Kaczyńskiego kusiła senatorów opozycji od pierwszego dnia po wyborach: w grę wchodziły apanaże i stanowiska. Jednak wszystko na nic.
Kandydatów na stanowisko marszałka było dwóch: Tomasz Grodzki (PO) i Stanisław Karczewski (PiS).
Wynik głosowania nie był pewny do ostatniej chwili przed ogłoszeniem wyników, a także w chwili, gdy senatorowie po kolei podchodzili do przezroczystej urny i wrzucali karty do głosowania.
Szczególnie tajemniczą minę miał senator niezależny, były prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski, który niemal podbiegł do urny i równie szybko wrócił na swoje miejsce. Po południu poinformował dziennikarzy, że wraz z dwojgiem innych niezależnych - bliską PiS Lidią Staroń i związanym wcześniej z Nowoczesną b. prezydentem Nowej Soli Wadimem Tyszkiewiczem - będą blisko współpracować w Senacie. Dwa głosy opozycji stały się niepewne.
Głosowanie było imienne oraz jawne: senatorowie i senatorki byli wyczytywani w kolejności alfabetycznej, a później każde z nich podchodziło do ustawionej na środku sali urny i wrzucało kartkę ze swoim głosem.
Kiedy głosowanie się zakończyło, ogłoszono jeszcze 40 minut przerwy. Nerwy były coraz większe.
Ostatecznie Tomasz Grodzki zdobył większość. Zagłosowało na niego 51 senatorów, na Karczewskiego - 48.
Jeden senator oddał głos wstrzymujący się, jeszcze nie wiemy kto, można przypuszczać, że była to albo Lidia Staroń, albo ktoś z PiS. Chyba nie senator Jan Maria Jackowski, który mówił dziennikarzom, że nie podobają mu się metody przekupywania kandydatów.
Po 19.00 "Wyborcza" podała, że wstrzymała się Lidia Staroń.
Powołanie przez Kwiatkowskiego, Tyszkiewicza i Staroń niezależnego koła senatorów zmieniło układ sił w izbie wyższej: opozycja mogła liczyć na 49 głosów (PO, PSL, Lewicy i niezależnego Stanisława Gawłowskiego), a PiS - na 48. Troje niezależnych senatorów stało się więc języczkiem u wagi. Kwiatkowski nie zadeklarował wprost, że będą głosować na Grodzkiego:
"Pan senator Grodzki to bardzo dobra kandydatura, a o tym, jak będą głosować senatorowie niezależni, poinformujemy przed rozpoczęciem posiedzenia Senatu"
- mówił dziennikarzom w na korytarzu sejmowym. Poinformował, że powstaje koło senackie niezależnych, którzy w kwestiach personalnych będą głosować według indywidualnych preferencji, a w kwestiach merytorycznych - jako grupa polityczna.
Ostatecznie Kwiatkowski zagłosował za Grodzkim, a kandydat opozycji uzyskał większość głosów.
Nowy marszałek Tomasz Grodzki jest członkiem Platformy Obywatelskiej, ma 61 lat. To chirurg, profesor nauk medycznych, absolwent Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. Był jednym z czterech przywódców strajków studenckich 1981 roku. Od 2003 roku pełni funkcję kierownika Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Był radnym Szczecina (2006-2015). W 2014 roku bez sukcesu kandydował do Parlamentu Europejskiego. Od 2015 roku senator.
O tym, że opozycja przejęła od PiS większość w Senacie, poinformowaliśmy w OKO.press jako pierwsi.
Od razu się okazało, że Prawo i Sprawiedliwość nie pogodzi się łatwo z utratą większości. PiS złożył sześć protestów wyborczych i domagał się ponownego przeliczenia głosów w niektórych okręgach senackich. Partia Kaczyńskiego chciała, by Sąd Najwyższy ponownie przeliczył głosy w okręgach, gdzie PiS przegrał niewielką liczbą głosów i oddano dużo głosów nieważnych.
Ostatecznie SN wszystkie protesty oddalił, ale Prawo i Sprawiedliwość nie zrezygnowało z kolejnych mało standardowych prób uzyskania przewagi w izbie wyższej.
Stanisław Karczewski deklarował, że opinia o braku większości dla PiS w izbie wyższej parlamentu to „pogląd powierzchowny". I sugerował możliwe transfery polityczne. Propozycję dostał m.in. nowy marszałek Tomasz Grodzki, który w zamian za zmianę frontu miał zostać ministrem zdrowia w rządzie Mateusza Morawieckiego. Grodzki ofertę odrzucił.
O "niemoralnych propozycjach" obozu władzy mówił bez ogródek ważny ekspert PiS prof. Waldemar Paruch. Przyznał, że wakat na stanowisku ministra sportu może być pokusą dla opozycji.
- Niewykluczone, że jest to forma kuszenia kogoś z opozycji, będziemy wszyscy oczekiwali głosowania na marszałka Senatu, może być niespodzianka. To wcale nie musi być tak, jak obliczył sobie Grzegorz Schetyna.
- mówił Paruch.
W OKO.press przypominaliśmy, że Prawo i Sprawiedliwość trzy lata temu chciało zakazać praktyk, które teraz same stosowało. Miało w planach, by w nowym kodeksie wyborczym wprowadzić instytucję tzw. mandatu imperatywnego – związanego. Gdyby te regulacje weszły w życie, zmiana partii wiązałaby się z utratą mandatu poselskiego lub senatorskiego.
Ostatecznie obóz władzy wycofał się z tego rozwiązania – było rażąco niezgodne z konstytucją, która dekretuje, że parlamentarzyści pełnią tzw. mandat wolny. „Posłowie są przedstawicielami Narodu. Nie wiążą ich instrukcje wyborców” – mówi art. 104 ustawy zasadniczej.
To oznacza, że posłowie i senatorowie są przedstawicielami całego narodu, a nie określonej partii politycznej bądź okręgu wyborczego, a więc pozbawienie ich mandatu ze względu na zmianę barw politycznych byłoby niezgodne z konstytucją.
Jak pisaliśmy w OKO.press, na pakcie senackim opozycja straciła aż 600 tys. głosów w porównaniu ze startem osobno w wyborach sejmowych. Ale ta strata się opłaciła, choć ryzyko było ogromne. W dwóch okręgach senackich opozycja pokonała PiS o łącznie 1806 głosów. Gdyby 903 osoby zagłosowały odwrotnie, większość w Senacie 13 października uzyskałby obóz Jarosława Kaczyńskiego.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze