W opublikowanym w czasie trwania konwencji wyborczej PiS w Lublinie 6 września programie PiS znalazł się fragment, który zaniepokoił wielu naukowców (o całym programie pisaliśmy m.in. tutaj).
PiS zapowiada w nim (s. 195) „będziemy dążyli do zapewnienia pełnej wolności naukowej” (jak gdyby dziś jej nie było) oraz uwolnienie jej od „wpływów ideologicznych”, nie precyzując, o co dokładnie chodzi.
Autorzy programu zrobili przy tym jednak interesujące zastrzeżenie.
Zacytujmy:
„Jedynymi kryteriami kształtującymi naukę mogą być kryteria merytoryczne oraz etyczne, w uzasadnionych przypadkach także kryterium racji stanu. W tym kierunku będzie zmierzała dalsza reforma polskiego systemu nauki”.
Opozycja odczytała to jako zapowiedź politycznego sterowania naukowcami. Poseł Marcin Kierwiński (PO) ostrzegał: „oby z nauki nie chcieli nam zrobić podkomisji smoleńskiej”.
W programie PiS zapisano, ze jednym z kryteriów „kształtujących naukę” ma być racja stanu.
Jeśli pojmowana tak, jak prezentuje to Kaczyński drżyjcie uczelnie i naukowcy. Oby z nauki nie chcieli zrobić podkomisji smoleńskiej.— Marcin Kierwiński (@MKierwinski) September 16, 2019
Te zarzuty odpierał wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin. W odpowiedzi na pytanie zadane mu przez Onet napisał:
„W programie nie ma mowy o ograniczaniu badań przez rację stanu. Mowa jest o tym, że w wyjątkowych przypadkach racja stanu może kształtować badania naukowe. Czyli np. jeżeli polską racją stanu jest niezależność energetyczna, to państwo może ukierunkowywać (przez konkursy grantowe) badania ws. odnawialnych źródeł energii lub zgazowania węgla”.
Krótko mówiąc – minister odpowiedział: żadnej kontroli nie będzie, natomiast państwo może inwestować w strategiczne dla niego badania. Nie jest to niczym nadzwyczajnym: tak robią wszystkie kraje na świecie.
Chwilę później okazało się jednak, że „rację stanu” w nauce minister rozumie jednak zupełnie inaczej, gdy chodzi o Żydów.
Racja stanu PiS w humanistyce
Minister Gowin udzielił obszernego wywiadu niszowemu „Tygodnikowi Solidarność” (fragmenty można przeczytać tutaj). Zachwalał w nim wprowadzone przez siebie zmiany w nauce – konsekwentnie w OKO.press nie nazywamy ich „reformą”, bo to słowo może sugerować zmianę na lepsze.
Przy okazji powiedział również, gdzie realizuje się „racja stanu” w nauce: w dziedzinie badania stosunków polsko-żydowskich w czasie II wojny światowej.
Zacytujmy ministra:
„Dla mnie jest oczywiste, że humanistyka zawsze rozwija się w oparciu o język narodowy, ale ważne, by dorobek polskich humanistów dostępny był naukowcom na świecie. To istotne nie tylko z punktu widzenia nauki, ale również interesu państwa”. (…)
Gdy wybuchł międzynarodowy spór wokół ustawy o IPN, rząd chciał sięgnąć po polskie prace wydane w językach obcych, opisujące relacje polsko-żydowskie oraz II wojnę światową z perspektywy naszego narodu. Okazało się, że takich publikacji właściwie nie ma.
fałsz. Są publikacje w języku angielskim polskich historyków o Zagładzie. Tylko nie są po myśli PiS
Dalej minister wprost powiedział, że chodzi o „rację stanu”: „Naprawdę powinniśmy się zadowalać tym, że naszą historię prezentują światu Amerykanie, Anglicy, Niemcy czy Rosjanie? Czy jesteśmy pewni, że ich interpretacja odpowiada prawdzie i polskiej racji stanu?”.
Przypomnijmy: rząd PiS i urzędnicy państwowi – tacy jak prezes IPN – krytykowali wielokrotnie publicznie badania polskich historyków dotyczące Zagłady.
Atakowali np. pionierskie studium strategii, które podejmowali Żydzi, by się uratować z Zagłady w 9 powiatach okupowanej Polski. Dwa tomy „Dalej jest noc” powstały po wieloletnich badaniach grupy polskich historyków z Centrum Badań nad Zagładą.
IPN zapowiadał „odpowiedź” na tę publikację. Główny zarzut polityków prawicy sprowadzał się do tego, że historycy zbyt dużo piszą o współpracy niektórych Polaków (ale także instytucji obsadzonych przez Polaków, takich jak policja granatowa czy straż pożarna) z Niemcami w Zagładzie. Za mało zaś – zdaniem polityków PiS – podkreślali bohaterstwo Polaków ratujących Żydów.
Racja stanu to polityka historyczna PiS
Na czym więc polega problem z wypowiedzią Gowina? Otóż problemy są dwa.
- Nieprawdą jest, że nie ma publikacji historyków polskich po angielsku o Zagładzie – są, ale nie takie, które lubi rząd PiS;
- Gowin powiedział więc tyle, że „racją stanu” jest publikowanie prac historycznych pokazujących rządowy punkt widzenia na historię.
Oto garść przykładów. Książki polskiego historyka pracującego w Ottawie prof. Jana Grabowskiego ukazywały się po angielsku. Po angielsku publikowali także inni historycy z Centrum Badań nad Zagładą – np. nakładem prestiżowego Yale University Press ukazało się angielskie wydanie publikacji Barbary Engelking i Jacka Leociaka „Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście”. („The Warsaw Ghetto. A Guide to the Perished City”).
Wydanie anglojęzyczne ma także wydawane przez Centrum pismo „Zagłada Żydów”. To wyliczenie można długo ciągnąć.
Kłopot z tymi publikacjami z punktu widzenia władzy polega na tym, że nie są napisane przez urzędowych historyków z IPN i nie propagują polityki historycznej PiS. Gowin zachowuje się więc tak, jak gdyby nie istniały. Kiedy mówi „potrzebujemy interpretacji odpowiadającej racji stanu”, to oznacza, że za rację stanu uważa rządowy punkt widzenia.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy politycy rządzącego ugrupowania deprecjonują dorobek polskich historyków, gdy im politycznie nie odpowiada. Np. w lutym 2018 roku premier Morawiecki skrytykował historyków polskich mówiąc „25 lat niepodległej Polski były zmarnowane” w kwestii badań nad przeszłością. Przypomnieliśmy wówczas, ile pracy zostało wykonane – w bardzo dużym skrócie – i uznaliśmy jego wypowiedź za całkowity fałsz.
Dziś ważne jest co innego: minister Gowin wygadał się niechcący, jak naprawdę wyobraża sobie „kształtowanie nauki przez polską rację stanu”. Wyobraża zaś je sobie dokładnie tak, jak boją się tego naukowcy – racja stanu w nauce oznacza realizowanie politycznych życzeń władzy.
To znaczy, że jak się któregoś dnia Jarosław obudzi i "ruszy Słońce, wstrzyma Ziemię" to będzie to również polska racja stanu?
Nie rozumiem czy to pan Jarosław K. jest takim geniuszem, że jest w stanie wniknąć w wiele dziedzin badań naukowych, czy pan Gowin na wszelki wypadek chce się wykazać?
Słuchając Gowina czy Glińskiego mam odruch wymiotny…..
Gowin jest matołem czy tylko tak udaje ? Kłamstwa historyczne służą propagandzie a nie nauce ani racji stanu.
Historia – niestety. Opiera się głównie na i n t e r p r e t a c j i FAKTÓW. Jeśli dopuścimy, że będzie się ona opierać na interpretacji politycznej, to na długie lata wykoślawimy w Polsce wyobrażenia o tym co było i co się onegdaj działo.
Nie ma definicji racji stanu. Tak jak męża stanu definicji nie ma. To jest podniosłe i mętne pojęcie którego można użyć, kiedy jakieś postępowanie władzy, lub jakiegoś polityka, chcemy w szczególny sposób pochwalić. Umysły słabe (choć być może poczciwe, znające słodką miłość ojczyzny) traktują ten zwrot (r.s.) jak fetysz i synonim DOBRA. Kiedy więc jakiś siwy dziadek w garniturze i pod krawatem, na dodatek często pokazywany w telewizji powie, że coś powinno być zgodne z POLSKĄ RACJĄ STANU…np :
kanalizacja
edukacja
nauka
sztuka
gastronomia
astronomia
kośba
duśba
wychowanie
maskowanie
wije
snuje
myje
…..
ciąg dalszy
wszystko właściwie co istnieje albo i nie istnieje, powinno być zgodne z POLSKĄ RACJĄ STANU. Aż się musi czasem umysł prosty dziwować, ze obowiązek zgodności wszystkiego z POLSKĄ RACJĄ STANU nie został wpisany do kk:
Art. xyz
Kto postępuje niezgodnie z POLSKĄ RACJĄ STANU podlega karze chłosty od 10 do 1000 kijów… et ceatera.
To, ze ani miłości do ojczyzny ani patriotyzmu, ani POLSKIEJ RACJI STANU nie ma w Konstytucji ani w kk czy kpa i kc wynika właśnie z niemożliwości przeprowadzenia definicji tych encji. A gdyby je bez definicji umieścić w prawie to byśmy mieli dokładnie to samo, co w CCCP gdzie w kk RFSRR figurował art. 58 o działalności antysowieckiej na podstawie którego miliony ludzi paszły pad stienku ili rubat' lies. Ze skutkiem wiadomym.
Subtelny filozof Gowin wie o tym doskonale i całkiem świadomie, w stosunku do umysłów słabych, używa opisanego chwytu by mamić, a, jednocześnie, marzy o tym, by Art. 58 kk RSFRR przenieść do naszego prawa. Onże wyobraża sobie jednocześnie, ze kiedy już obyczaje polityczne rodem z CCCP zostaną wprowadzone w Polsce, to on będzie w tej Wielkiej Polsce Katolickiej jakimś Berią czy Mołotowem, jakimś Miczurinem czy choćby Ilią Erenburgiem. Gra wysoko, bo może go spotkać też los Bucharina czy Piatkowa.
Katalog czynów zabronionych musi być ograniczony do czynów możliwych do zdefiniowania. Jeżeli jest inaczej, to nikt nie może przewidzieć jakie jego czyny zaprowadzą go w ręce kata. Tym bardziej pozytywne obowiązki zdefiniowane w sposób mętny zawsze będą tylko instrumentem nieograniczonej opresji wobec poddanych. Joder! To jest takie proste, w nieskończonej ilości przykładów udokumentowane, że aż dziw bierze, ze są wciąż ludziska, co tego nie jarzą. A jeżeli nie jarzą, to znaczy, że cwaniaki w style Gowina mogą z nami zrobić wszystko. Awruk anabej!
Z przyjemnością przeczytałem Pana mądry wywód. Niestety, dla większości mieszkających na ziemiach położonych między Bugiem i Odrą, to są absolutnie wymyślone problemy. Trzeba by nad tym pomyśleć a praca umysłowa to niewdzięczne zajęcie.
Nie rozumiem jednego – przecież myślenie nie boli, a tylu Polaków zachowuje się tak, jakby od myślenia dostawali ciężkiej migreny.
Panie ministrze,
Ponieważ według pana wolność badań naukowych ma być kształtowana przez „rację stanu”, najwyższy czas żeby polscy naukowcy dowiedli, że białe jest czarne, a czarne jest białe, jak to jakiś czas temu był uprzejmy stwierdzić jaśnie oświecony prezes Kaczyński. Tylko komu pan to jako władny w tej dziedzinie minister zleci – fizykom z działu Optyka, czy może artystom malarzom? A może lekarzom o specjalności psychiatria?
Pan gowin ma już swoje miejsce w historii, jako polityk o wątpliwej moralności. Kiedyś będzie się go podawać za przykład zdrady, sprzedajności, głupoty oraz wątpliwej moralności.
o nauce: „ma być kształtowana przez rację stanu” – to szczytne hasło realizowano "z sukcesami" w Trzeciej Rzeszy i ZSSR. Godne ma wzorce min. Gowin.
Polska nauke ma określac definiowana przez PiS racja stanu. Czyli trzeba naukowo klamac, przemilczać, mitologizowac, oczerniac, zaciemniać. Wracamy do marcowych docentów, czasów red. Gontarza, znów dogmatycy przeciwko szydercom, znów "Kur wie lepiej"…
Polskojęzyczne prace pisane przez potomków Żydów sprowadzają historię naszego pięknego kraju jedynie do żydowskiego cierpiętnictwa , Nawet Grabowski powiedział: "historia Holokaustu – jedynego fragmentu polskiej historii, który kogokolwiek tak naprawdę zagranicą obchodzi".
Gowin ma takie samo pojęcie o szkolnictwie jakie miał gdy był ministrem sprawiedliwości u Tuska.jego teoretyczne reformy budziły salwy śmiechu tolerowano go do czasu gdy nie zamarzyło mu się wywalić Tuska z fotelu prezesa.I wywalano go na zbity pysk z PO i wyskamłał u prezesa jego opiekę a ile tam znaczy i jak się z nim liczą było widać podczas głosowań nad sądami gdzie siedział w ławach jak zbity pies ze spuszczonym łbem.Teraz też pokazano Gowinowi i jego minister Emilianowicz gdzie prezes nie pytając ich o zdanie olewając ich w sprawie najniższej krajowej
Żaden rewolucyjny pomysł pana ministra- mało sprawna żonglerka słowami. Kiedyś , zamiast racja stanu mówiono dyktatura proletariatu- istota ta sama. Ideologiczne wychowanie i wykształcenie od przedszkola po uniwersytet, z którego, zgodnie z duchem reformy, będą znikać socjologia i filozofia
Aaa… Gowin – ten co twierdzil, ze "matematyka to dziedzina, ktora mozna interpretowac na rozne sposoby".
–
Zgodnie z linja Slonca Narodu, ktory wprowadzil nowe liczenie:
11, 12, 13, drugie 13, 15 , 16…