Albo wybory korespondencyjne, albo osobiste za dwa lata - rekomenduje minister zdrowia Łukasz Szumowski. Tylko że ani pierwsze, ani drugie nie są w tej chwili możliwe. PiS pozbawił uprawnień PKW, a prowizorka Sasina lewituje w legislacyjnej próżni. Sędzia Hermeliński: "Taka zmiana przepisów i procedur wyborczych narusza artykuł 2 Konstytucji"
„Jedyną formą bezpieczną przeprowadzenia wyborów prezydenckich są wybory korespondencyjne” - powiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski w piątek 17 kwietnia 2020 popołudniu, na od dawna wyczekiwanej konferencji prasowej dotyczącej jego wyborczych rekomendacji. Inna opcja to według ministra wybory osobiste dopiero za dwa lata, kiedy będzie już dostępna szczepionka na koronawirusa.
Rekomendacje ministra Szumowskiego oznaczają: PiS przeprowadzi w maju wybory korespondencyjne. Ale żeby to zrobić, będzie musiał dokonać niebywałych akrobacji. Właśnie wyłączył bowiem z procesu przygotowywania wyborów kluczową instytucję: Państwową Komisję Wyborczą. PKW nie może już drukować kart do głosowania. W piątek 17 kwietnia prezydent podpisał ustawę, która pozbawia właśnie PKW uprawnień w organizacji wyborów.
„Trudno przewidzieć, jak to wszystko będzie wyglądało”
- mówi OKO.press rzecznik PKW.
Kto wydrukuje karty? Instytucja wskazana przez ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Ale w tej chwili jest prawna dziura: PKW już nie ma prawa drukować kart do głosowania, a Jacek Sasin takiego prawa jeszcze nie ma. Nie wiadomo też, kto miałby wydawać obywatelom zaświadczenia o prawie do głosowania poza miejscem pobytu. Dotąd robiły to gminy, PiS odebrał im to prawo.
„Tak nie można tworzyć prawa, to woła o pomstę do nieba”
- komentuje dla OKO.press były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński.
Już w marcu opisywaliśmy, w jaki sposób PiS zalegalizuje wadliwe wybory. Sprawdziło się m.in. nasze przewidywanie dotyczące wyborów korespondencyjnych.
6 kwietnia PiS przegłosował ustawę o głosowaniu korespondencyjnym. Leży teraz w Senacie, który zajmie się nią w ostatnim możliwym terminie, czyli 6 maja. Potem zapewne Sejm ekspresowo ją uchwali, a prezydent błyskawicznie podpisze. Co by znaczyło, że na wydanie rozporządzeń i przeprowadzenie całego procesu wyborczego będą... całe trzy dni. Chyba że PiS przesunie wybory na 17 maja (niedziela) lub 23 maja (sobota, ostatni możliwy konstytucyjny termin) - zapisał sobie taką możliwość w ustawie.
PiS przyzwyczaił nas, że parlament działa jak taśmociąg bez przestojów - tym razem jednak nie tylko będzie naciągał prawo, ale wciągnie też w swój proceder wiele instytucji. A inne z tego procesu wyłączy - w tym Państwową Komisję Wyborczą, która dotąd przeprowadzała wybory.
PKW właśnie straciła część uprawnień. Niemal w tym samym momencie, kiedy minister Szumowski ogłaszał "wybory korespondencyjne teraz albo osobiste za dwa lata", prezydent podpisał nową "tarczę antykryzysową". PiS wrzucił do niej zapisy, które wyłączają PKW z organizacji wyborów. Komisja została sprowadzona do roli instytucji, która ma policzyć głosy i przystawić pieczątkę na wynikach.
Z organizacji wyborów prezydenckich PiS formalnie wyłączył PKW za pomocą "wrzutki" do drugiej tarczy antykryzysowej. Sejm ją ostatecznie uchwalił w czwartek 16 kwietnia, przed północą.
Państwowej Komisji wyborczej dotyczy art. 100. Nie było go w projekcie rządowym, dodano go dopiero jak projekt trafił do Sejmu.
Przepis mówi, że w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego albo stanu epidemii przy przeprowadzaniu wyborów na prezydenta nie stosuje się kilku kluczowych dla tych wyborów przepisów kodeksu wyborczego. Chodzi o zwieszenie przepisów dotyczących:
Ten przepis pozbawia też części uprawnień samorządy, bo według kodeksu wyborczego to urzędy gminy wydają zaświadczenia o prawie do głosownia (art. 32 par. 1 i 2).
PiS twierdzi, że wprowadził te przepisy do drugiej tarczy antykryzysowej, by nie dublować pracy ministra Jacka Sasina, który ma zorganizować głosowanie korespondencyjne z Pocztą. Takie uprawnienia daje Sasinowi przygotowana przez PiS ustawa, którą leży właśnie w Senacie i wróci do Sejmu na początku maja.
Jeśli jednak ta ustawa nie zostanie ostatecznie uchwalona przez Sejm – wszystko będzie zależało od stanowiska posłów związanych z Gowinem – to wyborów nie da się zorganizować. Bo artykuł 100 z drugiej tarczy antykryzysowej zamroził przygotowanie wyborów przez PKW.
PiS niejako zastawił więc na siebie pułapkę. Opozycja w Senacie wychwyciła ten artykuł, ale z premedytacją go nie zmieniła, by nie ułatwiać sytuacji PiS. Pierwszy o tym napisał RMF i Onet.
OKO.press zapytało rzecznika PKW Tomasza Grzelewskiego, jak wyglądają teraz przygotowania do wyborów. „Ten przepis jeszcze nie obowiązuje. My działamy na podstawie obowiązującego kodeksu wyborczego. Nadal mamy w perspektywie druk kart do głosowania. Zmieni się to dopiero po opublikowaniu tego projektu. Trudno jednak przewidzieć, jak to wszystko będzie wyglądało” – mówi OKO.press rzecznik PKW Tomasz Grzelewski.
Dodaje, że do poniedziałku 20 kwietnia komisarze wyborczy muszą podać skład komisji wyborczych. Jest ich w całym kraju ponad 27 tysięcy. Powinno w nich pracować 246 tys. członków, ale
do tej pory zgłosiło się do pracy w komisjach 112 tys. osób, czyli 45,5 proc.
Szef PKW Sylwester Marciniak (sędzia NSA) wydał już dwa komunikaty z których wynika, że wybory prezydenckie w maju nie powinny się odbyć, bo będą narażać zdrowie wyborców i nie będą odzwierciedlać woli Polaków. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
O ocenę artykułu 100 i zlecenia organizacji wyborów ministrowi Sasinowi poprosiliśmy byłego szefa PKW i byłego sędzię TK Wojciecha Hermelińskiego.
„Po podpisaniu ustawy przez prezydenta nie można przeprowadzić wyborów korespondencyjnych w maju, co wcześniej zakładano. Zostanie wstrzymany druk kart przez PKW i informowanie obywateli o wyborach. Obywatel nie będzie wiedział, jak mają wyglądać wybory do czasu wejścia w życie kolejnej ustawy [tej dającej specjalne uprawnienia Sasinowi, która jest teraz w Senacie – red.]” – mówi OKO.press Wojciech Hermeliński. I dodaje: „Tak nie można tworzyć prawa, to woła o pomstę do nieba”.
Hermeliński podkreśla, że zawieszenie przepisów w kodeksie wyborczym przez art. 100 sprowadza PKW do roli kwiatka do kożucha. „Zamraża się jej kompetencje i powstała luka. Ale jeśli wybory się nie udadzą, to będzie można na nią zwalić winę” – zaznacza były szef PKW.
Wojciech Hermeliński przypomina, że zgodnie z orzecznictwem TK nie można w istotny sposób zmieniać reguł wyborczych na pół roku przed wyborami. A w przypadku tych wyborów zasady ich przeprowadzenia poznamy na kilka, kilkanaście dni przez wyborami. Zmienia się nie tylko sposób głosowania, ale też sposób przygotowania i organizacji wyborów. Profesjonalne PKW, na którego czele stoi sędzia, zastępuje czynny polityk rządzącej partii Jacek Sasin. Zamiast komisji wyborczych obsługujących cały proces głosowania, nadal nie wiadomo, kto to będzie robił i jak.
„Tak się nie robi. Taka zmiana przepisów i procedur wyborczych narusza artykuł 2 Konstytucji, który mówi, że »Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”«. Takie tworzenie prawa wyborczego jak to ma miejsce obecnie, narusza zaufanie obywateli do Państwa” – zaznacza Wojciech Hermeliński.
Mimo braku przepisów dających podstawę do przygotowania wyborów przez ministra Sasina, rząd już zleca zadania Poczcie Polskiej.
Jak podało radio RMF, premier polecił zarządowi Poczty realizacje działań polegających na przygotowaniu do "przeprowadzenia wyborów prezydenckich w trybie korespondencyjnym". Minister Sasin zapewniał w wywiadach, że Poczta zdąży wykonać zadanie.
Według pomysłów PiS poczta ma roznieść dorosłym wyborcom pakiety korespondencyjne, a Polacy mają je wrzucać do urn ustawionych np. przed zamkniętymi siedzibami komisji wyborczych. Nie wiadomo jeszcze, kto będzie pilnował urn. Policja, wojsko, żołnierze WOT?
Karty miałaby zaś wydrukować Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych. „Newsweek" pisze, że PWPW już wie, że sobie z tym nie poradzi. „Nikt nie wpadł na to, że na dwie tury wyborów potrzeba około 100 ton papieru. Wyprodukowanie takiej ilości »bezpiecznego« papieru zajmuje trzy tygodnie” - mówią „Newsweekowi” pracownicy PWPW.
W związku z tym pojawiają się pomysły, by w przygotowaniu druku kart i kopert na karty do głosowania pomogły spółki Skarbu Państwa.
Mniej ma być też komisji wyborczych. Według PiS wystarczy jedna na duże miasto, a w Warszawie np. dwie. Taką możliwość zakłada specjalna ustawa PiS o wyborach, ta która jest w Senacie. Mniej byłoby też potrzeba osób do pracy w komisjach. Z tym, że liczenie głosów w tak dużych komisjach mogłoby potrwać nawet kilka dni. O tych pomysłach pisał „Dziennik Gazeta Prawna” i „Gazeta Wyborca”.
Te wszystkie zabiegi są po to, by PiS za wszelką cenę mógł zrobić wybory w maju i je wygrać.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze