0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: / Agencja Gazeta/ Agencja Gazeta

Wizerunkowo PiS ma się w ostatnich tygodniach bardzo źle. Nie jest w stanie dotrzeć z pozytywnym przekazem nawet do swoich wyborców. Nie przebija się narracja na temat zysków, które miałyby wynikać z wprowadzenia Nowego Ładu.

PiS usiłuje więc zarządzać społecznymi emocjami inaczej: maksymalnie rozdmuchuje niewielkie zdarzenia, by choć na chwilę odwrócić uwagę opinii publicznej i zmienić wektor debaty na korzystniejszy dla siebie.

W ten sposób wykorzystano niedzielną wypowiedź Władysława Frasyniuka w TVN24, a teraz – desperacką próbę przedarcia się do koczujących na granicy ludzi posła KO Franka Sterczewskiego.

Frasyniuka zgłoszono do prokuratury, Sterczewskiego próbuje się za wszelką cenę ośmieszyć, robiąc z niego bohatera ironicznych filmików i memów.

Trwa żerowanie na emocjach i zagospodarowywanie ludzkiego gniewu. Nieważne, że tego rodzaju działania nakręcają spiralę agresji. Ważne, by za wszelką cenę, jeszcze przez chwilę zachować wpływ na nastroje społeczne.

Przeczytaj także:

Przekaz o imigrantach? Niekorzystny dla PiS

Kryzys migracyjny, mimo silnie „prawicowego” potencjału, ułożył się źle dla PiS-u. Najpierw rząd został skrytykowany za brak decyzji o wysłaniu samolotów do ewakuacji współpracujących z Polakami Afgańczyków, gdy ich życiu zaczęli zagrażać Talibowie.

Ostatecznie ewakuację przeprowadzono, ale decyzje zapadły dopiero pod naciskiem opinii publicznej. Mimo wszystko rząd próbował się pokazać jako ten, który bohatersko zapewnia dach nad głową ofiarom Talibów.

Ale za chwilę wybuchła sprawa związana z grupą uchodźców na granicy wschodniej, w Usnarzu Górnym. Od kilkunastu dni nie są oni wpuszczani do Polski, pilnuje ich Straż Graniczna i wojsko, ludzie koczują na gołej ziemi, nie dopuszcza się do nich lekarzy i prawników, jest problem z przekazaniem im jedzenia i wody.

Choć na początku mogło się wydawać, że rząd wykorzysta sytuację do kolejnej pokazówki, prezentując się swemu elektoratowi jako ten, który dzielnie broni polskich granic przed obcymi – dane z sieci wskazują, że taki przekaz się nie przebił.

Ton dyskusji o uchodźcach narzuciły mainstreamowe media, i jest to narracja niekorzystna dla PiS. Zamiast obrońców granic mamy kontrowersyjne zachowania Straży Granicznej i żołnierzy, relacjonowane przez duże media jako nieludzkie, niehumanitarne i sprzeczne z prawem międzynarodowym. Oczywiście przekaz propisowski realizuje Telewizja Polska, ale trafia ona tylko do jednej, wciąż tej samej grupy odbiorców.

Pisowska machina ruszyła w niedzielę

W takiej sytuacji, w niedzielny wieczór 22 sierpnia, na antenie TVN24 działacz opozycyjny Władysław Frasyniuk, jeden z liderów pierwszej Solidarności z lat 1980-89, odnosząc się do zachowań mundurowych w Usnarzu Górnym, powiedział: „Patrzę z niepokojem na tę arogancję, chamstwo, prostactwo. Szczerze mówiąc, słowo 'żołnierze' jest obraźliwe dla tych wszystkich, którzy byli na misjach poza granicami kraju. Mam wrażenie, że to jest wataha, wataha psów, która osaczyła biednych, słabych ludzi. Tak nie postępują żołnierze, śmiecie po prostu, to nie są ludzkie zachowania. To antypolskie zachowanie. Ci żołnierze nie służą państwu polskiemu. Przeciwnie, plują na te wszystkie wartości, o które walczyli ich rodzice albo dziadkowie".

Spindoktorzy PiS-u musieli natychmiast wyczuć nadarzającą się okazję, ponieważ pisowska machina ruszyła błyskawicznie. W ciągu dwóch godzin od opublikowania pierwszego tweeta, zawierającego fragment programu TVN z wypowiedzią Frasyniuka, napisały o tym cztery prorządowe portale: Niezależna.pl, Tygodnik Solidarność, wPolityce.pl i TVP Info.

Tweet byłej szefowej „Wiadomości” TVP Marzeny Paczuskiej z fragmentem nagrania bił rekordy popularności, zaś poseł PiS Jacek Świat ogłosił na Twitterze, że TVN powinno się cofnąć koncesję. Powołał się przy tym na artykuł z ustawy o radiofonii i telewizji, który mówi, że koncesja może być cofnięta, jeśli „rozpowszechnianie programu powoduje zagrożenie interesów kultury narodowej, bezpieczeństwa i obronności państwa lub narusza normy dobrego obyczaju”.

Chwilę później politycy zaczęli prześcigać się w deklaracjach o wyciąganiu konsekwencji wobec Władysława Frasyniuka:

- o godz. 21:37 Dariusz Matecki, polityk Solidarnej Polski, poinformował na Facebooku, że jako fundacja Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu złoży zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie. Już 20 minut później artykuł z tą informacją opublikował portal Niezalezna.pl;

- o godz. 22:13 minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak napisał na Twitterze: „Kieruję zawiadomienie do prokuratury ws. znieważenia żołnierzy Wojska Polskiego”.

- o godz. 23:36 wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski, także na Twitterze: „Zgłosiłem już sprawę do prokuratury. Za znieważenie żołnierza sprawcy grozi nawet rok więzienia”.

Nadal był niedzielny wieczór, a jednak zdążono już trzykrotnie zadeklarować zawiadomienie prokuratury, przy czym dwa razy z poziomu ministerialnego.

Nic dziwnego, że uwaga użytkowników najbardziej upolitycznionej platformy społecznościowej w Polsce – Twittera - przeniosła się z uchodźców w Usnarzu Górnym, na Władysława Frasyniuka i TVN. Prorządowe media oraz politycy PiS-u wykorzystali fakt, że kontrowersyjne słowa Frasyniuka dotyczyły żołnierzy – i grali na patriotycznych, godnościowych nutach. „Haniebna wypowiedź Frasyniuka o polskich żołnierzach”, „skandaliczne słowa”, „szokujące!” – brzmiały nagłówki na portalach. „Słowa Frasyniuka uderzają w honor polskich żołnierzy” – alarmował na Facebooku Matecki.

Jak napuścić Polaków na siebie

PiS od dawna praktykuje metodę narzucania tematu w celu przekierowania uwagi opinii publicznej, dlatego tego rodzaju działania ma doskonale przećwiczone. Wie, jak zareagują zwolennicy opozycji: zaczną bronić atakowanych, ale i kłócić się między sobą. Korzysta z tej wiedzy, by zmienić wektor debaty publicznej, wygasić tematy dla siebie niekorzystne i zarządzać społecznymi emocjami.

Nie jest to trudne. W polskim społeczeństwie narasta frustracja, niechęć i gniew, widać to choćby w zachowaniach przeciwników szczepień, w protestach kolejnych grup społecznych (ostatnio rolników z AgroUnii), ale też w rosnącym poziomie emocjonalnym dyskusji w sieci. Negatywne emocje są trudne do wytrzymania, dlatego kiedy pojawia się okazja, by je wyrazić, choćby w internetowej kłótni, część osób z niej korzysta – to rozładowuje napięcie, krótkoterminowo przynosi ulgę.

Ten rosnący, społeczny gniew, nawet zwrócony przeciwko rządzącym, PiS nadal w jakimś stopniu potrafi zagospodarować, choćby generując konflikt o przewidywalnym (dla siebie) przebiegu. Napuszcza na siebie zwaśnione strony i korzysta z trwającej walki, by robić swoje, przez nikogo nie niepokojony. Świadomie doprowadza do coraz intensywniejszego rozedrgania społecznych emocji – bo dopóki drgają one w rytmie kontrolowanym przez PiS, dopóty partia nie musi się obawiać utraty władzy.

Dokładnie ten mechanizm zadziałał w ostatnich dniach. Oczywiście, do uruchomienia go potrzebny jest jakiś pretekst – tym razem „politycznym złotem” (że zacytuję premiera Morawieckiego, który w ten sposób oceniał protesty Białorusinów w 2020 roku, w mailu do swoich współpracowników) była wypowiedź Frasyniuka w atakowanej przez obóz rządzący stacji telewizyjnej.

Można było upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: przekierować emocje, a jednocześnie pokazać „swoim”, dlaczego PiS chce likwidacji TVN. To tym istotniejsze, że sytuacja miała miejsce tuż po nieoficjalnych informacjach, iż prezydent Andrzej Duda myśli o zawetowaniu tzw. lex TVN, czyli ustawy, która uniemożliwi przedłużenie koncesji TVN. Wydaje się, że adresatem reakcji członków rządu na wypowiedź Frasyniuka mógł być między innymi prezydent.

Przykrywki działają krótko

Po uruchomieniu narracyjnej machiny w niedzielę, w poniedziałek, 23 sierpnia, emocje dotyczące wypowiedzi opozycjonisty eskalowały. Dominujący dotychczas temat uchodźców, generujący od 18 sierpnia ponad 40 tys. wzmianek sieciowych dziennie, choć wciąż obecny, został przykryty nowym konfliktem, gorącym, chwilami niemal histerycznym na poziomie reakcji.

W sieci pojawiło się 77 tys. wzmianek na ten temat. Potencjalny zasięg przekroczył 20 milionów, gdy dyskusja o uchodźcach tego samego dnia – 14 milionów.

Następnego dnia zainteresowanie Frasyniukiem spadło (25,5 tys. wzmianek), ale wieczorem pojawił się kolejny wątek – tym razem chodziło o posła KO Franka Sterczewskiego, który w Usnarzu Górnym desperacko próbował przekazać koczującym uchodźcom żywność, uciekając funkcjonariuszom Straży Granicznej.

Zamiast zastanawiać się nad uchodźcami, komentowano zachowanie parlamentarzysty. Tym razem odwracaczem uwagi stało się ośmieszanie parlamentarzysty – śmieszne filmiki i memy pojawiły się w sieci błyskawicznie, intensywnie rozpowszechniane przez zwolenników PiS. Ta akcja cały czas trwa. Ponieważ każda tego rodzaju przykrywka starcza na krótko, za chwilę pojawia się następne – po to, by odwracać uwagę użytkowników sieci od rządowych niepowodzeń.

Wróćmy jednak do wypowiedzi Frasyniuka – reagowanie na nią to doskonały przykład opisywanego mechanizmu. Mimo iż wiadomo było, że to chwilowa przykrywka, zrobiono naprawdę dużo, by dotrzeć z przekazem do prawicowego elektoratu.

Wystarczy spojrzeć, jak intensywnie pracował nad tym na Facebooku Dariusz Matecki. Ten współpracownik ministra Zbigniewa Ziobro przez kilka lat stworzył szeroką siatkę fanpage`y i facebookowych grup, na których może publikować swoje materiały. Korzysta z nich regularnie, zwłaszcza wtedy, gdy jakiś temat trzeba intensywnie nagłośnić. Zrobił tak również 23 sierpnia.

Matecki: To szkalowanie pamięci poległych żołnierzy!

W niedzielny wieczór Matecki zapowiedział zawiadomienie prokuratury ws. słów Frasyniuka, a w poniedziałek nie tylko napisał w nowym poście na fanpage'u swojej fundacji Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu o tym, że dokumenty już dotarły do prokuratury, ale też zachęcał innych do składania takich samych zawiadomień.

„Byłeś na misji? Jesteś/byłeś żołnierzem? Czujesz się urażony przez Frasyniuka? Każda z urażonych przez Frasyniuka osób może złożyć własne zawiadomienie do Prokuratury. Przygotowaliśmy wzór – wystarczy uzupełnić w kilku miejscach i złożyć/wysłać do określonej prokuratury” – poinformowano we wpisie.

W dołączonym pliku znalazł się wzór podstawowego zawiadomienia oraz kilkustronicowe uzasadnienie. Napisano w nim między innymi: „Nazwanie żołnierzy Wojska Polskiego »watahą psów« i »śmieciem« podczas i w związku z pełnieniem obowiązków służbowych w Usnarzu Górnym, gdzie wspierają Staż Graniczną ze względu na próbę przekroczenia granicy polsko-białoruskiej przez migrantów oraz w Polskich Kontyngentach Wojskowych służących poza granicami Państwa Polskiego w ramach międzynarodowych operacji Sojuszniczych oraz Organizacji Nardów Zjednoczonych, jest przejawem ich znieważenia oraz szargania dobrego imienia. Zachowanie tego typu godzi w honor i szacunek należne funkcjonariuszom publicznym, a także prowadzi do antagonizowania społeczeństwa wobec żołnierzy Wojska Polskiego. Działanie domniemanego sprawcy szkaluje pamięć poległych żołnierzy podczas zagranicznych misji.”

Pożywka dla własnego elektoratu

Wpis, zamieszczony 23 sierpnia wieczorem, do 25 sierpnia rano miał 2,3 tys. pozytywnych reakcji i ponad 800 udostępnień. Jak się generuje takie zasięgi? W przypadku Mateckiego – wykorzystując własną siatkę na Facebooku. Zaledwie w ciągu trzech godzin 24 sierpnia (od 11:00 do 14:00) post trafił na 20 fanpage'y i 16 grup – na grupach publikował je sam Matecki, zaś o części użytych fanpage'y wiadomo od dawna, że są związane z tym politykiem.

Wpis rozpowszechniano w dwóch wersjach. Pierwsza zaczynała się tak: „Słowa Frasyniuka o polskich żołnierzach są do tego stopnia skandaliczne, że trudno znaleźć cenzuralne słowa, aby je opisać – tu musi zadziałać jedynie prawo karne. Ten człowiek musi ponieść konsekwencje swoich słów. Nie będzie wyzywać od „śmieci”, „psów” polskich żołnierzy!”

W identycznym brzmieniu pojawiła się m.in. na fanpage'ach: „Żądamy uzdrowienia polskiego sądownictwa”, „Nie chcę islamizacji Polski”, „Media Bez Funkcjonariuszy i Aparatczyków”, „Nie dla masowej imigracji do Polski”, „Gardzę Platformą”, „Chcemy delegalizacji Komitetu Obrony Demokracji”, „Jestem katolikiem. Jestem za życiem. Jestem przeciw in vitro”, oraz m.in. na grupach: „Murem za Dominikiem Tarczyńskim”, „Grupa sympatyków Kingi Dudy”, „Chcemy trzeciej kadencji rządów PiS”, „Bijemy rekord polubień dla Jana Pawła II”, „Tak dla repolonizacji mediów w Polsce”.

Dwa duże fanpage'e, których użyto do rozpowszechniania treści, to strony wcześniej niezwiązane z polityką: „Pożyteczna” (53 tys. obserwujących) i „Szokująca” (157 tys. obserwujących), na których ostatnio regularnie pojawiają się posty Mateckiego.

Druga wersja wpisu była bardziej „newsowa”. Zaczynała się od zdania: „Szczecińska fundacja zamierza doprowadzić do skazania Władysława Frasyniuka za haniebne słowa znieważające polskich żołnierzy” - i tu dołączano post Ośrodka Monitorowania Antypolonizmu. Tę wersję rozpowszechniano na kilkunastu stronach, prezentujących informacje z powiatów województwa zachodniopomorskiego – wiele wskazuje na to, że one także są powiązane z siatką Mateckiego na FB.

Takie akcje to z jednej strony promowanie się Mateckiego w roli „polskiego patrioty, który broni dobrego imienia Polski”, ale z drugiej – dawanie emocjonalnej pożywki elektoratowi PiS-u. Znów: chodzi o przekierowanie uwagi własnych wyborców z tego, co rządowi nie wychodzi, na to, co PiS wciąż jest w stanie kontrolować: wewnętrznego wroga w postaci opozycji, która stale atakuje najważniejsze polskie wartości (to oczywiście tezy przekazu PiS, a nie opis faktów).

Prawicowa narracja się nie przebiła

Mimo tylu starań wypowiedź Frasyniuka zajęła uwagę internautów tylko przez półtorej doby, zaś sytuacji w Usnarzu Górnym nadal nie udało się rozwiązać. To dla PiS bolesne także dlatego, że jak wskazują dane z sieci, ton debacie o uchodźcach narzucają media mainstreamowe, organizacje pozarządowe i zwolennicy opozycji.

Dziś nie znajduje masowego poparcia narracja, że ludzie, blokowani na granicy w Usnarzu Górnym, są na tyle groźni, iż można usprawiedliwić ich niehumanitarne traktowanie. Jeśli PiS liczył na to, że powtórzy się sytuację z 2014 i 2015 roku, czyli uda się uruchomić społeczny lęk wobec muzułmańskich imigrantów, dyskontując go z korzyścią dla siebie – to się pomylił (przynajmniej na razie).

Spójrzmy na dane. Internetowymi liderami tematu „uchodźcy” w ostatnim tygodniu, jeśli chodzi o popularność wzmianek, byli: "Gazeta Wyborcza", OKO.press, Fundacja Ocalenie, posłanka KO Klaudia Jachira, redaktor naczelny „Newsweeka” Tomasz Lis, redaktor TVN24 Piotr Czaban oraz jedyne w tym gronie konto, prezentujące wersję bliską rządowej – Grzegorz Kuczyński, dziennikarz specjalizujący się w tematyce wschodniej, związany obecnie z TVP (jest redaktorem naczelnym powstającego właśnie kanału TVP World).

Jeśli popatrzymy na internetową dyskusję pod względem potencjalnego zasięgu, także przeważają w niej konta, które nie wspierają prorządowej narracji. Wśród liderów są: "Gazeta Wyborcza", TVN24, TVP Info, Polsat, OKO.press, prof. Leszek Balcerowicz, Tomasz Lis, Rzeczpospolita, wPolityce.pl, Polsat i Wprost.

Do tego wśród najpopularniejszych postów w pierwszej dziesiątce znalazł się tylko jeden, krytyczny wobec uchodźców – to post Cezarego Gmyza, korespondenta TVP.

Zupełnie nie przebija się także narracja skrajnej prawicy, mimo wizyty lidera Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza w Usnarzu Górnym, oraz straszenia „nachodźcami” przez kilka radykalnych środowisk.

Od 25 lipca do 25 sierpnia w sieci pojawiło się tylko 7300 wzmianek dotyczących „nachodźców”, z najwyższym (potencjalnym) zasięgiem dziennym 20 sierpnia, który nie przekroczył 1 miliona.

Uchodźcy dziś budzą litość, nie wrogość

Dlaczego robienie groźnego wroga z uchodźców na razie się prawicy nie udaje? Powody są przynajmniej dwa. Po pierwsze: na sytuację w Usnarzu Górnym nakłada się druga, w Afganistanie.

Rząd ewakuował Afgańczyków współpracujących z Polakami i dobrowolnie przywiózł ich do Polski, by ocalić przed Talibami. Tym samym pokazał, że muzułmańscy uchodźcy zasługują na pomoc i wsparcie, można ich wpuścić do kraju i nie stanie się z tego powodu nic złego.

Jak to połączyć z niehumanitarnym traktowaniem koczujących ludzi na granicy polsko-białoruskiej? Jak uspójnić przekaz, by uzasadnić, że jednym pomagamy, a innym nie? To w zasadzie niemożliwe, dlatego rząd ma spory problem ze znalezieniem narracji, która zagospodarowałby imigrancką tematykę.

Po drugie: generowanie figury „obcego” jako wroga działa najlepiej, gdy wroga nie widać, nie można go ukonkretnić, zobaczyć, poznać. Wtedy łatwo mu przypisać negatywne i groźne cechy. Tak było w latach 2014-2015 w Polsce, gdy strach przed obcymi, których w Polsce nie było, integrował wyborców prawicy i niezdecydowanych.

Tym razem jest inaczej: mamy konkretnych ludzi, którzy nie wyglądają groźnie, wręcz przeciwnie - budzą współczucie i litość. Są chorzy i głodni, śpią pod gołym niebem, na kartonach piszą prośby o pomoc i słowa: „Umieramy”. Oni mają zagrażać bezpieczeństwu państwa?

I choć imigrantów jest więcej, choć granica jest nieszczelna w wielu miejscach – sami rządzący spowodowali, że twarzami kryzysu migracyjnego w Polsce są budzący współczucie ludzie, koczujący w Usnarzu Górnym. A skoro współczucie, to już nie wrogość i nienawiść.

PiS czuje, że oddaje pole. Do tego nie radzi sobie z przekazem na temat nowego systemu podatków zapowiadanego w Polskim Ładzie, nie jest w stanie wyjaśnić kolejnych podwyżek cen dla wszystkich a płac tylko dla niektórych. Usiłuje więc wykorzystać negatywne emocje społeczne do tego, by wywoływać przewidywalne konflikty wewnętrzne i w ten sposób – paradoksalnie – kupić sobie czas.

Ten mechanizm może działać jeszcze długo, ale w końcu się zatnie. Generowanie konfliktów tylko pozornie utrzymuje sytuację pod kontrolą, w którymś momencie emocje stają się zbyt silne, by przewidzieć rozwój sytuacji. Na razie jednak PiS gra na czas. I w tej grze nie cofnie się przed niczym.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze