Podczas debaty nad wnioskiem o referendum ws. edukacji PiS potrzebował na mównicy Sławomira Broniarza, by całą inicjatywę uznać za "atak totalnej opozycji". Gdyby stanowisko Komitetu Referendalnego prezentowała Dorota Łoboda, matka i aktywistka ruchu rodziców, argumentacja PiS rozsypałaby się. Dlatego nie pozwolili jej wystąpić
Debata nad obywatelskim wnioskiem o referendum ws. reformy edukacji odbyła się - niespodziewanie - późnym wieczorem 20 czerwca 2017 roku. Ten punkt do obrad Sejmu został dopisany rano, o czym Kancelaria Sejmu poinformowała wnioskodawców - środowisko nauczycielskie, rodziców i uczniów - ledwie 10 godzin wcześniej. W rezultacie, dyskusja toczyła się przy pustych ławach i skończyła się o 1:20. Na sali była może 20 posłów PiS, poza min. Anną Zalewska żadnych "nazwisk". Zabrakło też posłów KUKIZ'15, choć referenda to jeden z ich koników. Po brzegi wypełniona była za to sejmowa galeria. Mimo zabiegów marszałka Kuchcińskiego debata ściągnęła tłumy przeciwników reformy.
Stanowisko Komitetu Referendalnego prezentował prezes ZNP Sławomir Broniarz, choć przygotowała i wygłosić je miała Dorota Łoboda, wiceprzewodnicząca Komitetu. Kancelaria Sejmu naciskała, by zrobił to prezes ZNP. Szybko wyjaśniło się, dlaczego Broniarz był lepszy.
W imieniu klub PiS Dariusz Piontkowski nie odniósł się merytorycznie do żadnego z zarzutów "dziewięciu kłamstw" o reformie min. Zalewskiej, które wypunktował Broniarz na podstawie tekstu Łobody.
Bliżej nieznany poseł Piontkowski (o sobie: "Z Solidarnością jestem związany do dziś", nauczyciel historii, w 1990 r. w PC, potem w PiS) skupił się za to na "totalnej opozycji" oraz sylwetce Sławomira Broniarza, odzierając inicjatywę rodziców i nauczycieli z "obywatelskości". Powtórzył zarzut Zalewskiej z kwietnia 2017 r., że wniosek o referendum to akcja polityczna wymierzona w PiS, a 910 tys. Polaków i Polek podpisanych pod wnioskiem padło ofiarą manipulacji.
"To brudna akcja polityczna. Szanujemy demokrację bezpośrednią i wszystkich, którzy złożyli podpisy, ale nie możemy tego samego powiedzieć o przewodniczącym ZNP. Broniarz wciągnął związek w akcję polityczną. Czy członkowie ZNP wyrazili zgodę, by stać się członkami KOD? Broniarz stracił wiarygodność jako działacz związkowy, bo de facto wstąpił do partii".
Kilkakrotnie powtarzał, że wnioskowi o referendum towarzyszyła dezinformacja i manipulacje. A po stronie prawdy stał PiS: "Trzeba było energicznie przystąpić do ratowania edukacji. Projekt konsultowaliśmy, a szkoły i samorządy są gotowe do reformy. Gotowe są też nowe podstawy programowe.
Każdy obywatel może ocenić PiS i zachowanie totalnej opozycji. My naprawiamy, a oni przeszkadzają - mimo to szanując podpisy - PiS jest za skierowaniem wniosku do dalszych prac".
Dorota Łoboda słuchała wystapienia Sławomira Broniarza z sali sejmowej. Mówi OKO.press: "Moje wystąpienie zaburzyłoby ich narrację, że to akcja partyjna a nie obywatelska.
Z aktywistką ruchu rodziców, matką i przedstawicielką obywateli ruchu obywateli, trudniej byłoby dokleić naszemu wnioskowi partyjną gębę".
PiS miał przygotowaną argumentację. Trzonem był atak na ZNP i personalnie - Sławomira Broniarza. Piontkowski - kolejny raz w wypowiedziach PiS - przekłamał, że Broniarz był do niedawna przeciwko gimnazjom i zawarł sojusz z SLD. Tymczasem przed wyborami 2015 ZNP zawarło porozumienie ze Zjednoczoną Lewicą (w tym SLD), w którym mowa była o utrzymaniu ustroju szkolnego (czyli także gimnazjów).
"Z mównicy przez wszystkie przypadki była odmieniana tzw. totalna opozycja. Gdybym to ja tam stała, ciężko byłoby powiedzieć, że to jej robota" - mówi Łoboda. - Mój tekst został przez prezesa Broniarza okrojony o elementy matczyne i emocjonalne. Był przygotowany z pozycji obywatelskich. Sławomir Broniarz mówił tak, jak prezes związku zawodowego".
PiS mylił się też w odczytaniu społecznych nastrojów. Narracja o podjudzanych przez związek i totalną opozycję nauczycielach jest nieprawdziwa. Jest raczej odwrotnie, to polityka władzy manipuluje środowiskiem szkolnym.
Nauczyciele nie chcą ujawniać - pod nazwiskiem - nawet własnych historii. Gdy OKO.press poprosiło o przesyłanie nam skanów zwolnień i opowieści ze szkół, dostawaliśmy wiadomości z zastrzeżeniem, by ich "nie publikować". Podobnie o atmosferze mówi ZNP. Nawet już zwolnieni nauczyciele boją się, że się narażą i nie znajdą zatrudnienia gdzie indziej.
Dyrektorka jednej małopolskich szkół, Dorota Kulesza w rozmowie z OKO.press mówiła, że poczucie osobistego zagrożenia psuje atmosferę w szkole i utrudnia wspólne działania nauczycielom i dyrektorom.
Odrzucając wniosek miliona ludzi zarówno poseł Piontkowski, jak i min. Zalewska podkreślali, że legitymacja do przeprowadzenia reformy została im już udzielona. Stało się to nawet dwukrotnie: pierwszy raz w wyborach prezydenckich, gdy wygrał Andrzej Duda. Drugi raz, w wyborach parlamentarnych, po których rządy objęła Zjednoczona Prawica.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze