0:00
0:00

0:00

Od 1 stycznia 2018 roku idąc na zakupy będziemy musieli zapłacić przy kasie w sklepie nawet 1 zł za plastikową reklamówkę. Taką zmianę zakłada przyjęty przez rząd PiS projekt nowelizacji ustawy o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi.

Wspomniana złotówka to maksymalna wysokość tzw. opłaty recyklingowej, którą będą musieli wliczyć sprzedawcy w cenę popularnych "foliówek". Opłatą mają zostać objęte torby foliowe o grubości do 50 mikrometrów. Czyli właśnie przezroczyste foliówki, które przy kasie nadal dostaje się gratis do zakupów.

Natomiast nadal nie będziemy płacić za foliówki o grubości poniżej 15 mikrometrów, których użycie jest konieczne ze względów higienicznych. To cieniutkie "zrywki", które możemy spotkać np. przy półkach z pieczywem, czy na stoiskach z warzywami i z mięsem w hipermarketach.

Pomysł już spotkał się z krytyką parlamentarnej opozycji. Zdaniem posła PO Tomasza Cimoszewicza to "kolejny podatek nakładany przez polski rząd". "Czy budżet państwa jest w tak złym stanie, że musimy opodatkować wszystkich konsumentów podatkiem od zakupów?" - pytała jego partyjna koleżanka, posłanka Dorota Niedziela.

Ale zarzuty są nieuzasadnione. I to przynajmniej z trzech powodów.

Po pierwsze, nie jest to podatek. Po drugie, rozwiązanie przyjęte przez rząd jest implementacją unijnych przepisów. Po trzecie - jest to odpowiedź na rosnący problem, jaki dla środowiska naturalnego stanowią torby wykonane najczęściej ze szkodliwych składników.

Ministerstwo Środowiska w ostatnim czasie zaaprobowało wiele szkodliwych dla polskiej przyrody inicjatyw. Od niesławnego "lex Szyszko", wycinkę w Puszczy Białowieskiej, przez masowy odstrzał dzików, wprowadzenie na listę zwierząt łownych szakala złocistego, aż po plan zniesienia moratorium na odstrzał łosi.

Ale akurat wprowadzenie odpłatności za gratisowe dotąd foliówki to decyzja dla dobra środowiska naturalnego. Nie tylko polskiego, ale również światowego.

Przeczytaj także:

Unia daje wybór

"Opłata za plastikową torbę nie jest podatkiem, ponieważ nie jest obowiązkową płatnością" - napisało na swojej stronie Ministerstwo Środowiska. "Każdy z nas będzie miał wybór, czy zapakować zakupy w plastikową torbę i za nią zapłacić, czy zapakować je do torby wielokrotnego użytku i w bardzo łatwy sposób tej opłaty uniknąć". I ma rację, ponieważ zakupy można przecież zapakować do torby wielokrotnego użytku i w ten sposób uniknąć kosztów.

Obowiązek ograniczenia użytkowania toreb foliowych nakłada na Polskę i inne kraje członkowskie unijna dyrektywa 2015/720. Daje ona wybór.

Albo państwa podejmą działania, które umożliwią stopniową redukcję zużycia tego rodzaju opakowań. Albo wprowadzą wspomnianą opłatę recyklingową. Na to drugie rozwiązanie zdecydował się polski rząd.

Krok (za mało) radykalny

Ministerstwo Środowiska napisało w swoim komunikacie, że "doświadczenia innych krajów UE wskazują, że opłata recyklingowa pozwala ograniczyć zużycie toreb foliowych nawet o 90 proc." I przypomina, że takie rozwiązanie wprowadziło już 13 państw członkowskich UE: Irlandia, Wielka Brytania, Łotwa, Malta, Holandia, Chorwacja, Bułgaria, Czechy, Estonia, Słowacja, Austria, Węgry i Belgia. Niektóre z nich wkrótce zamierzają całkowicie wycofać z użycia torebki foliowe.

Biorąc więc pod uwagę względy wynikające z potrzeb ochrony środowiska, można mieć, co najwyżej, pretensje do polskiego rządu, że nie wykazał się w tej kwestii większym radykalizmem. I całkowicie nie zakazał stosowania tego rodzaju toreb.

A każdy Polak - według różnych szacunków - zużywa rocznie od 250 do nawet 450 foliówek, co stawia nas w czołówce użytkowników. Przeciętny czas użytkowania jednej z nich to zaledwie kilkanaście minut. Czyli tyle, ile mniej więcej zajmuje droga z osiedlowego sklepu do domu.

Po wypakowaniu zakupów lądują w koszu na śmieci. I właśnie w tym momencie kończy się problem dla konsumenta, a zaczyna dla środowiska naturalnego.

Plastikowy zabójca

"Nie ma możliwości, by wszyscy oddawali te torby do recyklingu. Trafiają one najczęściej do zbiorczych koszy na śmieci. A potem są wywiewane z wysypisk przez wiatr" - mówi OKO.press Maciej Skinderowicz z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie.

Zdaniem eksperta jest to szczególnym problemem na terenach nadmorskich. Tam plastikowe torby trafiają do mórz, a następnie - wiedzione prądami morskimi - do oceanów. Tam stają się śmiertelnym zagrożeniem np. dla żółwi morskich, które zjadają je w całości, ponieważ te mylą je z meduzami. W ten sposób stają się przyczyną ich śmierci w męczarniach.

Długi żywot foliówki

"Torby foliowe rozkładają się nawet kilkaset lat" - mówi Skinderowicz. Nawet do 400 lat. Podkreśla też, że nawet jeśli są to foliówki biodegradowalne, to niektóre z nich mają w sobie domieszki szkodliwych substancji.

"I nawet gdy już taka torba się rozpadnie na cząsteczki, to one przechodzą do środowiska i mogą być kumulowane w organizmach żywych" - dodaje.

Jednak zdaniem Macieja Ptaszyńskiego, dyrektora Polskiej Izby Handlu, złotówka to za dużo za foliówkę. "Można się zastanowić, jak inaczej rozwiązać problem zanieczyszczania środowiska – zawsze lepiej edukować, niż nakazywać" - powiedział "Wyborczej".

Oporni Polacy

Maciej Skinderowicz z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie, uważa projekt rozporządzanie za krok w dobrym kierunku.

"Polacy są bardzo oporni we wprowadzaniu w życie zmian proekologicznych. I często ich wdrażanie musi być stymulowane odgórnie, np. poprzez kary i regulacje prawne" - mówi w rozmowie z OKO.press.

Jego zdaniem Polacy przyzwyczaili się, że nie trzeba iść z torbą na zakupy, tylko bierze się przy kasie dziesięć toreb, które następnie szybko są wyrzucane. "Musimy ten zły nawyk zmienić. Myślę, że to jest kwestia pół roku do dwóch lat. Potem Polacy się przyzwyczają do tego, że na zakupy trzeba wziąć torbę płócienną" - mówi.

Na co pójdą środki?

Można wskazać przynajmniej jedną wadę proponowanego rozwiązania. Nie precyzuje ono, na co zostaną przeznaczone fundusze z opłaty recyklingowej. "Intencja ustawodawcy była taka, by przynajmniej cześć środków była przeznaczona na ochronę środowiska" - powiedział poseł PiS Dariusz Piontkowski z komisji środowiska.

Ale nie wiadomo, czy za tą intencją pójdą konkretne działania.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze