Platforma Obywatelska wyznaczyła nowy kurs wobec klimatu i polityki energetycznej. Partia Donalda Tuska chce postawić na małe wspólnoty energetyczne, OZE i lesistość. Według Rafała Trzaskowskiego klimat to dla PO "priorytet". Działania polityków partii nie zawsze o tym świadczą.
Klimat i polityka energetyczna były tematami przewodnimi konwencji programowej, którą Platforma Obywatelska zwołała na czwartek (24.11). Politycy największej z opozycyjnych partii twierdzą, że te dwa tematy są ze sobą nierozerwalne. To ważna deklaracja w czasach, w których temat walki o klimat zszedł na dalszy plan wobec konieczności walki z kryzysem energetycznym, a Ministerstwo Klimatu i Środowiska zajmuje się sprowadzaniem do Polski węgla.
"Kwestia dotycząca polityki energetycznej, walki z ociepleniem klimatycznym jest dziś absolutnie podstawowa. Bardzo cieszę się, że moja własna partia traktuje ten temat mocno priorytetowo" - mówił w Radiu Zet wiceprzewodniczący PO i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Czy Trzaskowski ma rację, a Platforma Obywatelska traktuje klimat priorytetowo? Trudno powiedzieć. W samorządach PO nie zawsze stawia walkę z kryzysem klimatycznym na pierwszym miejscu. Zdarzają się na przykład cięcia kursów i cenowe zwyżki w komunikacji miejskiej czy wycinki drzew na dużą skalę. Temat odejścia od paliw kopalnych nie był też najważniejszy dla rządu Donalda Tuska w latach 2007-2015.
Zacznijmy jednak od tego, że sam Trzaskowski jeszcze niedawno nie był zbyt biegły w temacie zmiany klimatu. Świadczy o tym medialna wpadka z 2019 roku. Prezydent Warszawy był wtedy pytany przez aktywistów i aktywistki Młodzieżowego Strajku Klimatycznego o proklimatyczne działania stolicy. Swoją odpowiedzią wystawił się na zarzuty o ignorancję.
"Bardzo się cieszę, że wystosowaliście do mnie ten apel. To znaczy, że wszystkim nam zależy na tym samym: na czystym powietrzu w Warszawie" - mówił Trzaskowski w wideo opublikowanym w odpowiedzi na list członków MSK. Nie do końca o to pytaliśmy - zauważali młodzi zaangażowani w walkę o klimat. Likwidacja kopciuchów może w niej pomóc. W końcu piece na paliwa stałe przyczyniają się do emisji dwutlenku węgla. Jednak by przeciwdziałać zmianie klimatu, trzeba działać szerzej.
"Smog ma zasięg lokalny, zmiany klimatu - są sprawą globalną" - wytykali prezydentowi Warszawy aktywiści MSK. W swojej wypowiedzi Trzaskowski nie wspomniał o inwestycjach w odnawialne źródła energii, finansowaniu edukacji klimatycznej czy rozwoju transportu publicznego. W uproszczeniu można więc powiedzieć, że pomylił zmiany klimatu ze smogiem.
Skoro jednak jesteśmy przy zanieczyszczeniu powietrza, temacie mimo wszystko mocno związanym z emisją gazów cieplarnianych - spójrzmy, jak stolicy idzie z likwidowaniem najgorszych pieców na swoim terenie. 1 stycznia 2023 roku w życie wchodzą zapisy uchwały antysmogowej, która zabrania używania "kopciuchów" w Warszawie. W największym polskim mieście nadal są ich tysiące - zauważa Polski Alarm Smogowy.
"5852 – taka jest dokładna liczba kotłów i pieców jaka pozostała do wymiany na terenie stolicy, wynika z danych Urzędu Miasta Warszawa. Liczbę podano po trwającej wiele miesięcy inwentaryzacji i na 39 dni przed wejściem w życie Uchwały Antysmogowej nakazującej wymianę pozaklasowych kotłów na węgiel i drewno, czyli tzw. kopciuchów" - wyjaśniają członkowie PAS. Jak przekonują, wspomagana miejskimi środkami wymiana pieców powinna przyspieszyć dawno temu. Dziś szanse na oczyszczenie Warszawy z "kopciuchów" przed końcem roku są równe zeru.
"Jeśli odliczymy od liczby kopciuchów te, o których wymianę złożono wniosek, to wciąż pozostaje około czterech tysięcy kotłów do wymiany" – komentuje Piotr Siergiej, aktywista Warszawy Bez Smogu i członek PAS. –"Dlatego apeluję do tych właścicieli domów, którzy jeszcze nie złożyli wniosku o dopłatę na wymianę kotła. Pozostało niewiele dni na złożenie wniosku, a miejska dotacja sięga kilkunastu tysięcy złotych na gospodarstwo domowe."
Pieniędzy na wymianę pieców zatem nie brakuje, a mieszkańcy mogą sięgać też po środki z rządowych dotacji w ramach programu "Czyste Powietrze". Co zatem zawiodło? Według aktywistów między innymi polityka informacyjna władz stolicy.
Wprost na walkę ze zmianą klimatu przekłada się ograniczanie liczby samochodów na polskich drogach. Do rezygnacji z nich można przekonywać na przykład rozwijając przystępna dla obywateli komunikację miejską. Jak się to udaje w miastach rządzonych przez przedstawicieli Platformy Obywatelskiej? Różnie. Z jednej strony mamy planowaną (choć krytykowaną przez niektórych specjalistów) rozbudowę warszawskiego metra.
W niektórych przypadkach włodarze wywodzący się z PO borykają się jednak z dużymi problemami z transportem zbiorowym. Łódź podwyższyła ceny biletów na komunikację miejską do poziomu niespotykanego nie tylko w Polsce, ale i w niektórych miastach zachodniej Europy. Bilet miesięczny w rządzonym przez Hannę Zdanowską mieście po zmianach osiągnął cenę 247 złotych. Rządzący zasłaniają się kosztami pracy. Zatrudnieni w łódzkim MPK zastrajkowali, a spełnienie ich wymagań płacowych, jak informował Urząd Miasta, kosztowało 20 mln złotych w skali roku. Oczywiście, koszty utrzymania transportu publicznego rosną wszędzie, jednak ceny przejazdów w Łodzi mogą odstraszać nawet wiernych klientów MPK.
Dbałość o klimat powinna też zobowiązywać do ochrony terenów zielonych. Parki, lasy, a nawet łąkowe nieużytki produkują tlen i pochłaniają dwutlenek węgla. Wysoka trawa zatrzymuje wodę w gruncie w czasie suszy i obniża temperaturę przy gruncie. Drzewa dają schronienie przed upałem w swoim cieniu. Tego wszystkiego ma być mniej na Górkach Czechowskich - dziś jeszcze zielonym terenie na południu Lublina, który za kilka lat ma zostać zajęty przez deweloperskie osiedle.
Władze zarządzanego przez Krzysztofa Żuka miasta dopuściły na cennych przyrodniczo obszarach przewietrzania miasta zabudowę deweloperską. Właścicielem 100-hektarowego terenu jest spółka TBV, która chce na razie zabudować jedną czwartą tego terenu. Studium zagospodarowania dopuszczające zabudowę podważył w 2019 roku ówczesny wojewoda Przemysław Czarnek, potem jedna z mieszkanek. Sprawą jego ważności zajmuje się teraz Naczelny Sąd Administracyjny. Grupa mieszkańców o interwencję apeluje do Parlamentu Europejskiego.
Owszem, można wyliczyć też pozytywy - działalność wywodzących się z PO samorządowców w wielu przypadkach jest zgodna z poszanowaniem środowiska i proklimatyczną polityką. Warto wspomnieć o małej retencji w Gdańsku, granty na montaż instalacji OZE w Białymstoku, pozyskanie środków z unijnych funduszy proklimatycznych przez Rzeszów, Warszawę Łódź i Wrocław czy przygotowania do przeciwdziałania skutkom suszy w Sopocie. Czy jednak można uznać, że Platforma Obywatelska traktuje klimat w swoich działaniach "mocno priorytetowo"? Jak widać bywa, że w procesie podejmowania ważnych dla miast decyzji schodzi on na dalszy plan.
Dlatego można uznać, że Donald Tusk miał podstawy, by na czwartkowym kongresie programowym PO bić się w piersi. " Mi też trochę czasu zajęło, żeby zrozumieć to wszystko, co niepokoi panią i pokolenie tych najmłodszych aktywnych na rzecz środowiska" - mówił Tusk stojąc naprzeciw aktywistki klimatycznej, która wdarła się na scenę z transparentem z napisem "Gaz ziemny to broń dyktatorów" - "Ale zrozumiałem, że katastrofa klimatyczna to nie jest abstrakcja, że katastrofa klimatyczna to nie jest ideologia, tylko zagrożenie i nieszczęście dla setek milionów ludzi i to niekoniecznie tylko tysiące kilometrów od nas" - ciągnął Tusk.
Postawa Tuska z 2022 roku różni się więc od tej, którą prezentował pełniąc funkcję szefa rady ministrów. Rządy Platformy i PSL-u nie przybliżyły nas do rezygnacji z paliw kopalnych.
Dziś członkowie koalicji rządzącej często wypominają Tuskowi antygórnicze nastawienie. W rzeczywistości jednak lider PO wpłynął na przedłużenie życia górnictwa węgla kamiennego w Polsce. "Naprawiając sytuację w górnictwie, rząd będzie unikał scenariuszy drastycznych polegających na likwidacji nierentownych kopalń" - mówił Tusk po jednej z tur rozmów ze związkowymi liderami. W końcu w latach rządów koalicji PO-PSL w stan likwidacji postawiono pięć kopalni. Za rządów Zjednoczonej Prawicy - aż 14.
Tusk nazywał węgiel "polskim skarbem". Górników- "być może najpotrzebniejszą grupą zawodową" w Polsce. "Polskie górnictwo to nie jest przeszłość, to nie są izby pamięci. Dzisiaj, wyraźniej niż jeszcze kilka lat temu, widzimy, jak ważne dla Polski jest to, co robicie na co dzień" - przekonywał jeszcze w 2013 roku.
Oczywiście ważny jest kontekst. To w ostatnich latach UE zaostrzyła swoją politykę klimatyczną. Wzrosła też świadomość społeczna kryzysu klimatycznego. Widać to w badaniach opinii publicznej i na ulicach, którymi regularnie przechodzą manifestacje Młodzieżowego Strajku Klimatycznego. Mimo to ekipa Donalda Tuska nie miała planu na wygaszanie polskiego górnictwa - mówiła za to o jego ratowaniu. W latach 2007-15 nikt nikt nie mówił też głośno o rezygnacji z gazu ziemnego. Wręcz przeciwnie, rząd stawiał na rozwój gazoportu i utrzymanie dostaw tego surowca z Rosji.
Popełnialiśmy błędy, teraz się poprawimy, a Platforma Obywatelska ma pomysł na klimat - obiecywał Donald Tusk podczas czwartkowej konwencji. W jej czasie członkowie partii przekonywali, że mają plan na pogodzenie bezpieczeństwa energetycznego z polityką klimatyczną. Platforma słowami wiceprzewodniczącego partii Borysa Budki zaproponowała rozwój małych wspólnot energetycznych. Do 2030 roku miałoby powstać ich 700, a tanią energię w ich ramach mają zapewniać odnawialne źródła energii. PO proponuje też kompleksową termomodernizację dwóch milionów domów, masowe inwestycje w biogazownie i modernizację sieci ciepłowniczych. Posłanka Dorota Niedziela obiecywała z kolei zmiany w Lasach Państwowych.
"Lasy Państwowe stały się partyjną maszyną do wycinania drzew. Tylko w ostatnich czterech latach, z Polski, poza granice UE, wyjechało 19 mln m sześc. nieprzetworzonego drewna. To 700 tys. tirów. Zatrzymamy dewastacyjną wycinkę, 20 proc. najcenniejszych przyrodniczo lasów będzie miało zakaz wycinki, te miejsca oddamy ludziom" - usłyszeliśmy ze sceny.
Członkowie partii zapowiedzieli poza tym odblokowanie rozwoju farm wiatrowych dzięki zmianie ustawy 10H i wyrazili wsparcie dla pomysłu budowy elektrowni jądrowych w Polsce. Zrobili to wbrew swoim partnerom z Koalicji Obywatelskiej - Partia Zielonych tradycyjnie sprzeciwia się rozwojowi energetyki atomowej. Platforma chce też przyjrzeć się importowi odpadów z zagranicy na polskie składowiska - zdaniem kierownictwa partii bije on "wszelkie rekordy".
"Ochrona klimatu, ochrona środowiska, odejście od paliw kopalnych to nie jest coś, co jest takim poświęceniem własnych interesów" - przekonywał Donald Tusk, któremu słowa o "skarbie" jakim jest polski węgiel nie przeszłyby dziś pewnie przez gardło.
Platforma przedstawia więc rozsądną alternatywę dla antyklimatycznych rządów Zjednoczonej Prawicy - koalicji partii podważających unijną politykę zmniejszania emisji, pompującej miliardy w budowę megalotniska (a lotnictwo to najbardziej emisyjny środek transportu) i doprowadzającej do masowych wycinek, również na cennych przyrodniczo terenach. Nie ma jednak wątpliwości, że od nowego władzy - o ile doczekamy się jej wymiany - będziemy wymagać więcej. Kolejna kadencja parlamentu może przynieść ekologiczny przełom w uzależnionej od węgla Polsce.
Na razie trudno jednak powiedzieć, by Platforma Obywatelska rzeczywiście traktowała temat polityki klimatycznej priorytetowo. Dowodzona przez Donalda Tuska partia zresztą już teraz może udowodnić, że na dobre zmienia kurs. Przecież nawet w opozycji można tworzyć projekty ustaw, a razie niepowodzenia w głosowaniach wracać do nich po odzyskaniu rządów.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze