PiS płaci porażką wyborczą za budowanie autokracji wyborczej, w połączeniu z korupcją polityczną o skali, która zaskakuje dziś nawet najostrzejszych krytyków Kaczyńskiego i Ziobry. Tusk wygrywa i pokazuje dominację nad swoimi koalicyjnymi partnerami
Wybory do Parlamentu Europejskiego oznaczają koniec dominacji populistycznej prawicy w Polsce. Przynajmniej tej spod znaku PiS, bo niemal 12 proc. Konfederacji to z kolei najlepszy wynik skrajnej prawicy od 1989 roku.
Jednak dla obozu, który rządził Polską od 2015 roku, wynik tych wyborów to klęska – zarówno realna jak i wizerunkowa. I rzeczywiście koniec pewnej epoki. Poczynając od wyborów samorządowych do sejmików w 2014 roku (PiS był wtedy o włos przez PO i PSL) partia Jarosława Kaczyńskiego wygrywała kolejne 10 wyborów parlamentarnych, samorządowych, europejskich i prezydenckich. Tym razem przegrała o 4 pkt. proc. z Koalicją Obywatelską.
Według sondaży exit poll prowadzonych przez Ipsos przed reprezentatywnym wyborem 845 lokali wyborczych:
Trzeba jednak ostrzec odbiorców, że sondaże w dniu wyborów mogą się mylić, w eurowyborach 2019 Ipsos zaniżył w exit pollu wynik PiS o prawie 3 pkt. proc. i zawyżyli wynik Konfederacji wprowadzając ją na jedną noc do PE (rano okazało się, że nie przekroczyli progu).
AKTUALIZACJA, 10 czerwca, godz. 0:58
W badaniu late poll stopniała przewaga Koalicji Obywatelskiej nad PiS: z 4,3 pkt. proc. do zaledwie 1,7 pkt. Prawo i Sprawiedliwość zyskało też jeden mandat, dzięki czemu w liczbie eurodeputowanych obie największe formacje notują remis: wyślą do Brukseli po 20 osób każda.
Jak wyglądają wyniki po aktualizacji?
Te wyniki teoretycznie nie powinny już bardzo się różnić od tych oficjalnych, które zapewne jeszcze dziś poda Państwowa Komisja Wyborcza.
Na wykresie poniżej widać, jak silna była polaryzacja, „duopol KO i PiS” zebrał razem ponad 72 proc. głosów.
Wynik PiS jest dramatycznie gorszy niż w poprzednich eurowyborach 2019 roku (uzyskali wtedy 45,38 proc.), ale w porównaniu z ostatnimi wyborami niezły, niemal identyczny jak w wyborach parlamentarnych 2023 (wtedy 35,38 proc.), które Kaczyński wygrał, przegrywając zarazem władzę, a także zbliżony do poparcia w lutowych wyborach samorządowych do sejmików wojewódzkich (34,27 proc.).
Rzecz jednak w tym, że przy bez porównania niższej frekwencji niż 15 października 2023 (74,38 proc.), a nawet w wyborach samorządowych (51,94), doszło do starcia najbardziej wiernych i przekonanych wyborczyń i wyborców. I tu okazało się, że zgodnie z sondażami (m.in. Ipsos dla OKO.press i TOK FM), wyborcy KO są najbardziej zmobilizowani ze wszystkich.
Tak czy inaczej, PiS płaci porażką wyborczą za budowanie autokracji wyborczej, w połączeniu z korupcją polityczną o skali, która zaskakuje dziś nawet najostrzejszych krytyków partii Kaczyńskiego i Ziobry. Partia Kaczyńskiego płaci również za naruszanie praw obywatelskich, w tym kobiet, za prostacką propagandę TVP. Jednocześnie PiS stracił instynkt populistycznej partii ludowej, która dba o interesy słabszych grup.
Porażkę w eurowyborach warto zobaczyć jako kolejny krok w zmianie układu sił. Co widać, po wynikach KO i PiS w ostatnich wyborach:
Patrząc jeszcze w dłuższej perspektywie sondaży Ipsos i wyników wyborów od 2016 roku widzimy, że w porównaniu ze szczytem swoich notowań w 2019 roku (do PE 45,38 proc. i do Sejmu 43,59 proc.) PiS stracił dziś dobre 10-12 pkt proc. Odwrotnie, Koalicja Obywatelska po powrocie Tuska do polskiej polityki w lipcu 2020, zyskała blisko 20 pkt proc.
Zmiana oznacza, że podatność Polek i Polaków na narodowo-katolicki i konserwatywny po polsku przekaz PiS maleje, co oznacza ewolucję w odwrotnym kierunku niż wiele społeczeństw UE. Chyba żeby uznać, że Polska razem z Węgrami poszła pierwsza tą drogą, ale też pierwsza zawróciła.
Satysfakcja z takiej zmiany jest jednak podwójnie ograniczona.
Wyniki niedzielnych wyborów do Parlamentu Europejskiego muszą zasmucić każdego demokratę i każdego euroentuzjastę, o ile ten gatunek jeszcze nie całkiem zanikł.
Powodem jest dramatycznie niska frekwencja: wg szacunków Ipsos to 39,7 proc., czyli dużo niżej niż w 2019 roku (45,7 proc.). Marna pociecha, że w 2009 (24,5 proc.) i 2014 (23,8) było jeszcze gorzej, bo wydawało się, że po wyborach parlamentarnych 15 października 2023 (74,38 proc.) obywatelskie przebudzenie potrwa dłużej.
Najwyraźniej obywatelki i obywatele uznali, że wybory do PE nie są dla nich szczególnie ważne, a poglądom na politykę krajową dali już wyraz w październiku 2023. Więc nie ma sensu się dalej fatygować.
Trzeba powiedzieć, że częściową winę za to ponosi klasa polityczna i poniekąd media, bo skupiliśmy się na krajowym wymiarze eurowyborów. Dość powiedzieć, że w najważniejszym wystąpieniu polskiego premiera i lidera zwycięskiej (jak się okazało) partii na wiecu 4 czerwca 2024 o europejskich aspektach wyborów było tyle, co nic. Kontrastowało z tym wystąpienie Aleksandra Kwaśniewskiego, który próbował tchnąć europejskiego ducha w umysły i serca wyborców, ale jak widać kompletnie nieskutecznie: Lewica wypadła jeszcze gorzej, niż się zapowiadało w sondażach.
Doszło do tego zjawisko opisane przez nas obcesowo pod hasłem: „Tusk zjada koalicjantów”. W naszym ostatnim przedwyborczym sondażu elektorat Trzeciej Drogi z wyborów 15 października 2023 deklarował w 17 proc., a elektorat Lewicy aż w 25 proc., że tym razem zagłosują na KO.
Te przepływy z Lewicy i TD mogą być skutkiem dominacji KO czy wręcz PO w życiu publicznym i frustracji wyborców koalicjantów, rozczarowanych niewidocznością swoich partii.
To lepiej już poprzeć silniejszego – zdają się rozumować uciekinierzy z Lewicy i Trzeciej Drogi.
Może to oznaczać, że skończyło się to święto demokracji, które było znakiem rozpoznawczym wyborów 15 października 2023, kiedy scena polityczna stała się różnorodna. Tym razem duopol PiS i KO zebrał 72,1 proc. głosów, o ponad 6 pkt proc. więcej niż w tamtych wyborach (66 proc.).
Porażkę poniosła Trzecia Droga, która po fali „Hołowniomanii” spadała w sondażach, nie mogąc znaleźć swojej drogi. Lewica pogrążyła się w stagnacji i kryzysie. Obie partie uzyskały razem tyle ile Trzecia Droga w wyborach parlamentarnych 2023.
Donald Tusk do politycznej walki z PiS wybrał język najostrzejszej retoryki, a fala rozliczeń wzniosła się tak wysoko, że nie widać w niej postulatów programowych ważnych dla Lewicy czy Trzeciej Drogi.
Śmierć żołnierza na granicy i trudna do rzeczowej oceny sprawa aresztowania żołnierzy za nadużywanie broni na granicy, wydawała się szansą na mobilizację elektoratu PiS. Donald Tusk w reakcji na ten kryzys odpowiedział w tonie „wojennego patriotyzmu” i wygrał – przynajmniej w kontekście wyniku wyborczego do PE.
Wybory
Donald Tusk
Koalicja Obywatelska
Konfederacja
Nowa Lewica
Parlament Europejski VIII kadencji
Trzecia Droga
wybory do Parlamentu Europejskiego 2024
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze