Poseł Platformy Obywatelskiej stwierdził, że Polacy czują ubytek w kieszeniach z powodu rządów PiS. To fałsz. Płace rosną, ubóstwo dzięki 500 plus maleje, sytuacja materialna Polaków się poprawia. Choć co prawda inflacja nieco rośnie, a niektóre towary zdrożały.
Wielu ludzi dzisiaj czuje w swoich kieszeniach te dwa lata rządów PiS. I będzie czuło jeszcze mocniej, bo to nie tylko to mityczne masło, (...) ale też wiele artykułów drożeje z dnia na dzień. I ludzie to czują w swoich portfelach.
W czasach rządów Prawa i Sprawiedliwości, czyli od listopada 2015 roku średnia pensja liczona rosła. Średni miesięczny wzrost przeciętnego wynagrodzenia rok do roku w czasach rządów PiS (od listopada 2015 do września 2017) wynosił 4,3 proc. Opinia posła Neumanna jest o tyle dziwna, że została wypowiedziana w miesiącu po rekordowych wzrostach wynagrodzeń w sierpniu: 6,6 proc. oraz we wrześniu – 6 proc. Danych za październik jeszcze nie ma.
Średnia pensja przedstawia jednak nieco mylny obraz świata pracy. Z jednej strony zlicza się do niej tylko osoby, które pracują na umowach o pracę, a ci z reguły zarabiają więcej niż osoby na śmieciówkach. Tych drugich jest około 1,3 mln, co grupa, która mogłaby znacznie wpłynąć na wynik.
Z drugiej strony średnią ciągną w górę osoby najzamożniejsze. M.in. z tych powodów średnią i powyżej zarabia tylko około 25-30 proc. pracujących. Znacznie lepszym miernikiem byłaby mediana (pensja powyżej której połowa pracujących zarabia więcej, a połowa zarabia mniej), jednak wiarygodne źródło, jakim jest GUS o medianie informuje co dwa lata, a dane i tak mają roczny „poślizg”. Dysponujemy więc danymi na temat mediany z 2014 roku. Więc nie wiemy precyzyjnie co się z nią działo w latach 2015, 2016 i 2017.
Teoretycznie przecież mogłoby być tak, że najbogatsza grupa się bogaci, a najbiedniejsza biednieje, ale prędkość bogacenia się zamożnych wyprzedza prędkość biednienia ubogich, więc średnia pensja wzrasta – tak działa statystyka. Ale to też wydaje się mało prawdopodobne, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę wysokie (ale nie rekordowe) wzrosty pensji minimalnej w latach 2016 i 2017.
Odsetek osób na pensji minimalnej od lat utrzymuje się na zbliżonym poziomie 13 proc. To duża część rynku pracy.
Drugim elementem układanki jest oczywiście inflacja. Jeżeli jest wyższa niż wzrost płac, to znaczy, że podwyżki są przez nią zjadane. Jeżeli trzeba zapłacić więcej za drożejące produkty niż dostaliśmy podwyżki, to tak naprawdę żadnej podwyżki nie odczujemy, mało tego – realnie zbiedniejemy. Ale nic takiego podczas rządów PiS nie miało miejsca. Najwyższa inflacja (liczona miesięcznie) w czasie dwóch lat rządów partii Jarosława Kaczyńskiego wyniosła 2,2 proc. (luty i wrzesień 2017). Średniorocznie w 2015 i 2016 mieliśmy deflację (odpowiednio – 0,9 proc. i – 0,6 proc.), a więc towary taniały.
Przy obliczaniu wskaźnika inflacji bierze się pod uwagę ceny około 1400 towarów (takich jak pieczywo, mięso, owoce, gazety, środki do prania, meble, sprzęt komputerowy) z 35 tys. punków handlowych. Mało tego, inflacja z jaką mamy obecnie do czynienia mieści się w granicach optymalnego celu inflacyjnego wyznaczonego przez NBP. Wynosi on 2,5 proc. +/- 1 punkt proc. Powyżej i poniżej tego poziomu, według Narodowego Banku Polskiego pojawiają się negatywne zjawiska dla gospodarki generowane przez samą inflację.
Ale o tym świadczą również inne wskaźniki, takie jak chociażby odsetek osób zagrożonych ubóstwem. W roku 2016 w stosunku do 2015 zasięg ubóstwa relatywnego spadł z 15,5 proc. do 13,9 proc., zasięg ubóstwa skrajnego z 6,5 proc. do 4,9 proc. Choć co najmniej od 2008 roku ubóstwo relatywne spada, to w 2016 roku mieliśmy do czynienia ze spadkiem najbardziej znaczącym od dekady. Zasięg ubóstwa skrajnego również spadł najdrastyczniej w ostatnim dziesięcioleciu.
Grupą, w której najbardziej spadł odsetek ubogich, to wielodzietne gospodarstwa domowe, co bez wątpienia jest zasługą wypłacania 500 zł na drugie i następne dzieci. Ubóstwo skrajne spadło jednak w niemal wszystkich badanych przez GUS grupach z wyjątkiem osób zamieszkałych w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców: w roku 2015 i 2016 wynosiło 1 proc.
Warto jednak mieć na względzie, że zarówno podwyżki jak i inflacja nie muszą (i w dużej mierze nie są) wynikiem rządów PiS. Wpływają na nie tysiące czynników makroekonomicznych, przykładowo spadek bezrobocia – który finalnie przyczynił się do wyższego tempa wzrostu naszych pensji – rozpoczął się na początku 2013 roku.
Tak samo zresztą jest z podwyżką ceny masła, o której mówi poseł Neumann. Polityk PO przypisuje rządowi PiS winę za wzrost cen tego produktu. Natomiast trend - o czym pisaliśmy - ma związek z likwidacją na początku 2015 roku tzw. unijnych kwot mlecznych, zwiększonym popytem na masło ze strony Chin, czy ze spadkiem produkcji tego produktu przez Nową Zelandię, największego eksportera masła na świecie.
Podobnie rosnące ceny benzyny mają związek z kłopotami elity finansowej w Arabii Saudyjskiej, bardzo ważnego gracza na rynku ropy oraz z możliwym porozumieniem państw OPEC w sprawie ograniczenia wydobycia surowca.
Poseł Sławomir Neumann, delikatnie mówiąc, mija się z prawdą twierdząc, że ludzie w kieszeniach czują dwa lata rządów PiS.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.
Komentarze