Poczta Polska od października nie zarejestrowała w systemie żadnej przesyłki z antykoncepcją awaryjną i środkami do aborcji farmakologicznej. Przynajmniej kilkaset paczek nadanych z kilku krajów można uznać za "zaginione" lub nielegalnie przetrzymywane przez urzędników
22 listopada 2017 roku grupy "Kobiety w sieci" i Aborcyjny Dream Team poinformowały na facebooku, że Poczta Polska od końca października blokuje zagraniczne przesyłki z antykoncepcją awaryjną i zestawami do aborcji farmakologicznej.
Zgodnie z procedurą każda przesyłka zagraniczna jest rejestrowana w kraju przez Pocztę Polską i trafia do sortowni (węzeł WER Warszawa). Nawet gdy przesyłka zostaje zatrzymana przez Urząd Celno-Skarbowy (np. ze względu na podejrzenie, że dopuszczenie środka do obiegu jest niezgodne z prawem) powinno to zostać odnotowane w systemie.
Poczta Polska nie zarejestrowała jednak setek przesyłek zamówionych przez Polki. To oznacza, że postępowanie administracyjne związane z odrzuceniem, zatrzymaniem lub przesłaniem przesyłki do adresata w ogóle nie jest prowadzone. A kobiety, które zamówiły środki nie wiedzą, gdzie znajdują się przesyłki.
Karolina Więckiewicz, prawniczka, członkini Aborcyjnego Dream Team, w rozmowie z OKO.press mówi: "Wygląda to tak jakby przesyłki zostały nadane, a potem zaginęły w drodze do Polski. Od momentu nadania numeru można przesyłkę śledzić - jeśli jest nadana do Polski, także na stronie Poczty Polskiej, niezależnie od tego, jaki operator zagraniczny ją nadał. Przesyłki, o których mówimy, od kilku tygodni widnieją w systemie jako takie, które opuściły kraj nadania. W Polsce ich jednak oficjalnie nie ma".
"Trudno uwierzyć w przypadek. Mówimy bowiem przynajmniej o kilkuset przesyłkach z kilku różnych organizacji i krajów takich jak Chiny, Indie czy Bangladesz. Nadawane są oczywiście przez operatora zagranicznego, ale to "Poczta Polska" jest ich operatorem i to ona odpowiada za ich zarejestrowanie i doręczenie na terenie Polski" - dodaje Więckiewicz.
Biuro Prasowe Poczty Polskiej nie potwierdziło, ani nie zaprzeczyło informacjom. W odpowiedzi na nasze pytania napisało zdawkowo: "Poczta Polska dochowuje tajemnicy korespondencji, nie segreguje przesyłek ze względu na ich zawartość. O dopuszczeniu przesyłki do obrotu pocztowego na terenie Polski decyduje Urząd Celno-Skarbowy. Wszystkie przesyłki nadchodzące spoza Unii Europejskiej przedstawiane są do kontroli celnej".
Faktycznie, Urząd Celno-Skarbowy po zarejestrowaniu przesyłek i umieszczeniu ich w sortowni decyduje o dopuszczeniu ich do obiegu. Problem w tym, że przesyłki, o których mowa w ogóle nie widnieją w systemie jako takie, które znajdują się na terenie Polski. Pytanie: co się z nimi stało?
OKO.press udało się porozmawiać z jedną z pracownic Poczty Polskiej (nie chciała rozmawiać pod nazwiskiem), która opowiedziała jak wygląda rejestracja przesyłek z zagranicy. Cały proces jest w pełni zautomatyzowany - przesyłki są identyfikowane i rejestrowane tylko na podstawie numeru kreskowego naklejonego na kopertę/opakowanie. Wyłączenie konkretnych przesyłek z obiegu wymagałoby dodatkowych nakładów pracy oraz umiejętności ich zidentyfikowania. Byłoby to łatwe do przeprowadzenia, gdyby nadawca miał jeden adres. Jednak, gdy chodzi o przesyłki z kilku krajów jest to już żmudna operacja logistyczna.
Dodatkowo, działając w ten sposób Poczta Polska łamałaby tajemnicę korespondencji.
Równie trudno uwierzyć, że kilkaset przesyłek nadanych z kilku krajów zaginęło i jest to wina operatorów zagranicznych.
Każda zagraniczna przesyłka, która trafia do sortowni ma deklarację celną, na której opisany jest rodzaj produktu - w tym przypadku są to leki. Celnicy nie weryfikują każdej przesyłki - wyrywkowo sprawdzają czy deklaracje są prawdziwe. Karolina Więckiewicz w rozmowie z OKO.press podkreślała, że zdarzało się już, że celnicy namierzali przesyłki po konkretnych danych nadawcy i zatrzymywali je. Na jakiej podstawie?
Powołując się na podejrzenie wprowadzania środków do aborcji farmakologicznej i antykoncepcji awaryjnej do obrotu, co w polskim prawie jest zakazane. Nie jest zakazane jednak sprowadzanie ich na własne użytek, dlatego wszystkie ewentualne postępowania prowadzone przez policję kończą się umorzeniem.
Jednak przekazywanie przesyłek policji powoduje blokowanie kobietom dostępu do środków, z których nie będą już mogły skorzystać.
Kobiety w Sieci w oświadczeniu (pełny tekst wyżej) przypominają, że blokowanie przesyłek zbiegło się w czasie z pismem, które prokuratura Krajowa rozesłała do prokuratur regionalnych 30 października 2017 roku. Zawierało wytyczne dotyczące przestępstwa "nakłaniania do aborcji". Autorem wytycznych nie jest prokurator generalny, ale organizacja pozarządowa "Ordo Iuris" - zabiegająca o zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej.
W wytycznych kluczowy punkt dotyczy art. 152 par 2. kodeksu karnego: „Kto (…) udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania (…)”. Kara do 3 lat więzienia.
W swojej opinii Ordo Iuris dowodzi między innymi, że każda informacja dotycząca wykonania aborcji w sytuacji innej niż przewidziana prawem – jest przestępstwem „udzielenia pomocy” w nielegalnej aborcji. W tym kontekście wymienia przede wszystkim ogłoszenia dotyczące tzw. turystyki aborcyjnej, czyli wyjazdów do klinik wykonujących legalną aborcję za granicą.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze