0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

Po połowie dekady i zmianie rządu temat podatku cyfrowego od Big Techów wraca w Polsce. W OKO.press pisał o już nim – oraz o agresywnej na niego reakcji przyszłego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce – Jakub Szymczak. Z tekstu dowiemy się z niego m.in. jak mało podatku płacą w Polsce wielkie firmy technologiczne: w 2023 roku Google, Facebook, Amazon i Apple zapłaciły nad Wisłą w sumie 119 mln PLN podatków. To mniej, niż jedna dziesiąta sumy wpłaconej wówczas do budżetu państwa przez Orlen.

Grupa organizacji pozarządowych – m.in. Fundacja Panoptykon, Fundacja Instrat oraz Izba Wydawców Prasywystosowała list otwarty wspierający pomysł wprowadzenia podatku cyfrowego od Big Techów, i stworzenie na jego bazie funduszu celowego, mającego wspierać cyfrową suwerenność:

„W czasach wojny kognitywnej krytyczna infrastruktura cyfrowa wykracza daleko poza warstwę sprzętową. Obejmuje również protokoły komunikacyjne, sieci reklamowe, internetowe przeglądarki i wyszukiwarki oraz algorytmy mediów społecznościowych".

„Wobec pilnej potrzeby strategicznych inwestycji w tych obszarach postulujemy utworzenie funduszu celowego, zasilanego przychodami z podatku cyfrowego."

Przeczytaj także:

Straszenie kosztami

Wraz z samym pomysłem podatku od Big Techów wraca straszenie, że jego koszty przerzucone zostaną na osoby fizyczne i organizacje korzystające, co z kolei miałoby wpłynąć na konkurencyjność polskich firm. Podobne głosy pojawiały się przed wprowadzeniem podatku cyfrowego we Francji ponad pół dekady temu.

W swoim liście organizacje pozarządowe zaznaczają jednak, że wprowadzony we Francji i Włoszech podatek „nie został przerzucony na konsumentów (tj. ceny usług cyfrowych nie wzrosły po jego wprowadzeniu)".

„Od 2020 roku w Polsce obowiązuje opłata audiowizualna, pobierana od platform audiowizualnych i dostawców VoD. Z tego tytułu do budżetu wpłynęło już ponad 150 mln zł. Jednocześnie wprowadzenie opłaty audiowizualnej nie spowodowało wzrostu cen subskrypcji na platformach objętych tym podatkiem".

Giganci technologiczni co roku księgują niewyobrażalne zyski. W przypadku Alphabet, właściciela Google, w zeszłym roku było to nieco ponad sto miliardów dolarów, przy przychodach na poziomie 350 mld dolarów – 28 proc. zysku! Dla porównania wszystkie dochody polskiego rządu w zeszłym roku to (w przeliczeniu) około 160 mld dolarów.

Wielkie firmy technologiczne mogą więc sobie bez problemu pozwolić na zmniejszenie marży i opłacenie podatku cyfrowego bez podnoszenia cen swoich usług.

Podnoszenie kosztów i bez podatku

Z drugiej strony, Big Techy wcale nie potrzebują pretekstu w postaci nowego podatku, by ceny swoich usług podnieść pomimo ogromnych zysków. Google i Microsoft podniosły niedawno znacznie ceny swoich biurowych usług w chmurze, pod pretekstem dania dostępu do swoich narzędzi „AI" – z których nie każdy ma ochotę korzystać, i które trudno wyłączyć.

„Ze względów prawnych nie możemy korzystać z Gemini [narzędzie „AI„ zintegrowane z usługami Google – przyp. red.] nawet gdybyśmy chcieli. Nasze umowy z klientami zawierają bardzo jednoznaczne klauzule zabraniające korzystania z tego typu narzędzi” – mówi mi osoba pracująca w firmie świadczącej usługi IT, która chce zachować anonimowość.

„Gemini zostało już trzykrotnie włączone w naszej przestrzeni w Google Workspace bez naszej zgody. Musieliśmy szukać różnych metod wyłączenia tego narzędzia i zablokowania możliwości przypadkowego jego włączenia. Te podwyżki cen dotkną nas, mimo że nie chcemy, ani nie możemy korzystać z narzędzi AI".

W podobnym tonie wypowiadał się w mediach społecznościowych Piotr Konieczny z Niebezpiecznika: „Google podnosi mi ceny. Bo dodali do pakietu usługi „AI„, których ja w ogóle nie chcę i których nie potrzebuję”.

Cyfrowe monopole

Skąd te astronomiczne zyski? I czemu giganci mogą podnosić ceny, wciskając nam narzędzia, których nie chcemy, nie obawiając się konkurencji? Dlatego, że model biznesowy wielkich firm technologicznych można streścić jednym słowem: monopol.

„Cyfrowi giganci nie tylko mają udział w jednym rynku, na którym dominują, ale przez aktywną politykę inwestycyjną i wykup zarówno start-upów, ugruntowanych rywali na rynku cyfrowym, jak i firm na przylegających horyzontalnie i wertykalnie rynkach konsolidują w grupie kapitałowej niekiedy zupełnie różne linie biznesowe" – czytam w raporcie Fundacji Instrat na temat podatku cyfrowego, opublikowanym w 2020 roku.

„Zwiększona koncentracja monopolistyczna zniechęca mniej produktywne firmy do inwestowania, co skłania też wiodące firmy do przekierowania funduszy z B+R+I na przejmowanie i blokowanie konkurentów. Ostatecznie mniejsze, lokalne firmy przegrywają w tej nierównej konkurencji, a monopoliści, korzystając ze swojej pozycji, pobierają wyższe opłaty w postaci renty ekonomicznej".

Osoby autorskie raportu podkreślają, że celem podatku cyfrowego nie jest wyłącznie pobranie daniny od firm wyprowadzających zyski poza kraj. Podatek taki, „w połączeniu z regulacjami społecznej kontroli i ochrony konkurencji, powinien być efektywnym instrumentem wyrównującym szanse na rynku cyfrowym i spowalniającym ekspansję monopolisty".

Fundusz celowy

Ważne więc, na co przeznaczone powinny być środki uzyskane poprzez opodatkowanie Big Techów. Stąd postulowany przez organizacje pozarządowe fundusz celowy.

Miałby on finansować projekty badawczo-rozwojowe w kraju, budowę suwerennej infrastruktury, rozwój godnych zaufania usług technologicznych. Wspierałby również jakościowe dziennikarstwo, fact-checking, edukację technologiczną i w zakresie cyfrowej higieny, badanie szkód związanych z zagrożeniami technologicznymi dotykającymi społeczeństwo, oraz otwieranie danych publicznych.

Wszystko to wpisuje się dobrze w projekt strategii cyfryzacji, ogłoszony przez Ministerstwo Cyfryzacji pod koniec zeszłego roku. Pierwsze spotkania konsultacyjne dotyczące podatku cyfrowego już się odbyły.

Na zdjęciu: 13 lutego 2025 Warszawa. Premier RP Donald Tusk oraz dyrektor generalny Alphabet i Google Sundar Pichai po spotkaniu dotyczącym podpisania memorandum w sprawie wykorzystania sztucznej inteligencji w dziedzinach energetyki, cyberbezpieczeństwa i innych.

;
Na zdjęciu Michał rysiek Woźniak
Michał rysiek Woźniak

Specjalista ds. bezpieczeństwa informacji, administrator sieci i aktywista w zakresie praw cyfrowych. Studiował filozofię, był członkiem Rady ds. Cyfryzacji, jest współzałożycielem warszawskiego Hackerspace’a. Pracował jako Dyrektor ds. Bezpieczeństwa Informacji w OCCRP – The Organised Crime and Corruption Reporting Project, konsorcjum ośrodków śledczych, mediów i dziennikarzy działających w Europie Wschodniej, na Kaukazie, w Azji Środkowej i Ameryce Środkowej. Współpracuje z szeregiem organizacji pozarządowych zajmujących się prawami cyfrowymi w kraju i za granicą. Współautor „Net Neutrality Compendium” oraz “Katalogu Kompetencji Medialnych”.

Komentarze