0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.plFot. Jacek Marczewsk...

„Ministerstwo Cyfryzacji w najbliższych miesiącach zaprezentuje model podatku cyfrowego od przychodów lub zysków bigtechów w Polsce” – powiedział wczoraj, 11 marca 2024 roku w rozmowie z PAP wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski. I wywołał małą burzę.

Dlaczego Gawkowski chciałby dodatkowego opodatkowania dużych korporacji cyfrowych?

„Mógłby on [podatek] przetransferować zyski od potężnych globalnych korporacji, niezależnie od miejsca ich pochodzenia, do budżetu, a one później mogłyby pracować na rzecz rozwoju polskich firm technologicznych, wspierać polskie startupy, deep tech, przedsiębiorstwa chmurowe czy tworzenie jakościowych treści przez media".

W ministerstwie odbyły się już konsultacje w sprawie podatku, a wzięły w nich udział między innymi fundacje Instrat i Panoptykon, Związek Cyfrowa Polska i Konfederacja Lewiatan. Była to jednak na razie głównie przestrzeń do wyrażenia swojego zdania, nie doszło do żadnych ustaleń.

Przeczytaj także:

Ambasador USA grozi

Minister zapewnia tutaj, że podatek nie uderzałby w firmy ze względu na narodowość. Ale jasne jest, że taki podatek uderza w interesy wielkich firm amerykańskich takich jak Meta, Microsoft czy X Elona Muska. Amerykanie doskonale zdają sobie z tego sprawę. Dlatego nominowany przez Donalda Trumpa na ambasadora USA w Polsce Thomas Rose zareagował na słowa Gawkowskiego w mediach społecznościowych i napisał:

„To niezbyt mądre! Autodestrukcyjny podatek, który zaszkodzi tylko Polsce i jej relacjom z USA. Prezydent Trump również odpowie odwetem, jak i powinien zrobić. Odwołajcie podatek, aby uniknąć konsekwencji!"

Sam Gawkowski już wczoraj odniósł się do słów Rose'a w Radiu Zet:

„Dziwię się, że pan ambasador Rose zaczyna swoje komunikowanie ze społeczeństwem polskim, mówiąc, że czegoś polskiemu rządowi nie wolno albo wręcz nakazuje, że powinniśmy się wycofać. Ten czas, w którym jakiekolwiek państwo, nawet mocarstwo uważa, że ktoś będzie lennem innego państwa, skończył się".

Spór wewnątrzrządowy

Na razie jednak nie ma czego odwoływać, bo taki podatek nie istnieje, a droga do jego ewentualnego wprowadzenia jest długa. Ogłoszenie Gawkowskiego może być też sondowaniem reakcji zainteresowanych. Na razie wicepremier dowiedział się, że pomysł nie podoba się nie tylko Amerykanom, ale także... Ministerstwu Finansów.

MF w odpowiedzi na pytanie PAP wydało krótki komunikat:

„Ministerstwo Finansów nie prowadzi obecnie prac nad podatkiem cyfrowym. Wyłącznie Minister właściwy do spraw finansów publicznych odpowiada za polską politykę podatkową".

To polityczne przeciąganie liny. Ministerstwo Finansów i premier Tusk wchodzili ostatnio w kompetencje ministra Gawkowskiego. To oni ogłaszali inwestycje Google i Microsoftu w Polsce czy fundusz deep tech. Gawkowski próbuje pokazać inicjatywę, wychodząc przed szereg.

Członkini rządu, ministrze funduszy i rozwoju regionalnego Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz z Polski 2050, styl Gawkowskiego się jednak nie podoba. W wywiadzie dla TVP Info mówiła:

„Ja uważam, że podatek cyfrowy to jest dobre rozwiązanie, ale to nie jest dobry moment, żeby wychodzić z takimi deklaracjami, dlatego, że zaogniamy relacje [polsko-amerykańskie], kiedy nie musimy tego robić".

Jednak jej partyjny kolega wiceminister cyfryzacji Michał Gramatyka pomysł popiera.

Cyfrowa koalicja

Poseł PiS Janusz Cieszyński, b. minister cyfryzacji w rządzie Morawieckiego również jest za wprowadzeniem takiego podatku:

„Wszystkie firmy powinny w Polsce płacić uczciwe podatki, a z tymi gigantami technologii wiemy, że one tych podatków po prostu w Polsce nie płacą, nie płacą od reklam, od różnych usług, które tutaj sprzedają. I z tego powodu wiele krajów europejskich należących do OECD wprowadza takie rozwiązania” – mówił Cieszyński w Polskim Radiu.

Gdy jednak jego partia rządziła, pomysł takiej daniny podniesiono i szybko upadł. Polska łatwo uległa naciskom z USA, a wiceprezydent Mike Pence podczas wizyty w Warszawie w 2019 roku mówił, że „Stany Zjednoczone wyrażają głęboką wdzięczność z powodu odrzucenia [przez Polskę] propozycji podatku od usług cyfrowych, który utrudniły wymianę handlową pomiędzy naszymi krajami”.

Słowa Cieszyńskiego pokazują jednak, że PiS może takie plany poprzeć. Pozytywnie o propozycji wypowiadał się też np. poseł PiS Radosław Fogiel. PiS jest tu dziś w korzystniejszej pozycji. Tym razem to nie partia Kaczyńskiego będzie musiała radzić sobie z ewentualnym oporem Amerykanów. Idea podoba się też Konfederacji.

„W szczegółach będziemy się wypowiadać, kiedy zobaczymy projekt, ale co do zasady popieramy opodatkowanie wielkich korporacji, które prowadzą tu działalność” – przekonywał poseł formacji Przemysław Wipler.

PiS, Konfederacja i Lewica mają dziś 229 głosów. Ale gdyby za projektem zagłosowały również parlamentarzyści z Razem, mamy już większość.

Do takiej koalicji w sprawie podatku cyfrowego oczywiście daleko. Przegłosowanie ministerialnego projektu przy pomocy opozycji byłoby dla rządu kompromitujące – trudno sobie wyobrazić, że miałaby w ten sposób ryzykować rozpad koalicji. Ale jeśli Lewicy na tej ustawie faktycznie zależy, ma przynajmniej narzędzia nacisku na koalicjantów.

Rekomendacja KE

Przypomnijmy, że Komisja Europejska w 2018 roku zarekomendowała, by podatek cyfrowy wprowadzić w całej wspólnocie. Dodatkowe wpływy do europejskiego budżetu od zysków największych firm cyfrowych miały pomóc wyrównać konkurencję na rynku technologicznym. Ogólnoeuropejskie regulacje jeszcze nie powstały, ale część krajów europejskich wprowadziła już swoje.

Pierwsza była Francja. W 2019 roku Francuzi wprowadzili podatek w wysokości 3 proc. od dochodu brutto uzyskanego z niektórych usług cyfrowych. Podatek dotyczy tam firm, których globalny przychód z usług objętych opodatkowaniem to co najmniej 750 mln euro, a przychód we Francji – 25 mln euro.

Później identyczne stawki wprowadzili Hiszpanie i Włosi, ale obniżyli limit, od którego opodatkowanie obowiązuje – pierwsi od 3 mln euro, drudzy – 5,5 mln.

Swoje rozwiązania wprowadziły też między innymi Słowenia czy Austria, a spoza UE np. Australia, Wielka Brytania czy Indonezja. Wprowadzenie takiego rozwiązania rekomenduje też OECD.

Niskie podatki od GAFA

Co ciekawe w ramach OECD udało się w 2021 roku osiągnąć porozumienie, w którym USA przyznały, że istnieje konieczność objęcia dodatkowym opodatkowaniem cyfrowym firm, w szczególności czterech gigantów cyfrowych – Google, Apple, Facebooka i Amazona (określanych zbiorczo jako GAFA).

Polska nie zdążyła jednak do tego momentu załatwić sprawy podatku cyfrowego, a teraz może być znacznie trudniej. Porozumienie dotyczyło aż 136 krajów stanowiących 90 proc. światowej gospodarki.

Drugim członem osiągniętego w październiku 2021 porozumienia było wprowadzenie spójnego globalnie, przynajmniej 15-proc. podatku CIT.

A konieczność wyższego opodatkowania firm GAFA wraca, bo płacą one w Polsce bardzo niewiele w porównaniu do swojej globalnej pozycji.

Wszystkie te firmy w Polsce rozliczają się przez polskie spółki-córki. W 2022 roku zapłaciły:

  • Google – 36 mln zł.
  • Facebook – 9 mln zł.
  • Amazon – 14,7 mln zł,
  • Apple – 45 mln zł.

W 2023:

  • Google – 50 mln zł.
  • Facebook – 11 mln zł.
  • Amazon – 9 mln zł,
  • Apple – 49 mln zł.

Dla porównania, w zeszłym roku Orlen zapłacił 1,3 mld zł, a właściciel Biedronki, firma Jeronimo Martins – nieco ponad miliard zł.

Mimo tego zarówno premier Morawiecki, jak i premier Tusk chętnie fotografują się np. z CEO Google Sundarem Pichaiem, gdy ten odwiedza Polskę. Na wspólnej konferencji prasowej o podatkach nie ma mowy.

Zmarnowane okno czasowe

Opodatkowanie firm GAFA jest wśród spraw, co do których 20 stycznia 2025 roku Amerykanie wykonali obrót o 180 stopni.

Pierwszego dnia urzędowania Donald Trump wydał memorandum, w którym ogłaszał wycofanie się z ustaleń porozumienia w ramach OECD.

Reakcja przyszłego ambasadora USA w Polsce — daleka od stylu dyplomatycznego — pokazuje, że ewentualne wprowadzenie podatku cyfrowego Amerykanie będą odbierać jako atak. I żadnego znaczenia nie będą miały słowa o „modelowym sojuszniku”, jak mówił o nas sekretarz obrony Pete Hegseth podczas wizyty w Warszawie. Ani to, że jesteśmy liderem NATO w wydatkach na obronność w stosunku do PKB.

Istniało więc okno czasowe, w którym zmiany można było wprowadzić bez agresywnych pouczeń zza oceanu. Gdy PiS mówiło o podatku cyfrowym, uciszyła nas pierwsza administracja Trumpa.

Od porozumienia w ramach OECD do powrotu Trumpa mieliśmy jeszcze ponad dwa lata rządów PiS i ponad rok rządów koalicji Donalda Tuska. W tym czasie załatwienie tej kwestii byłoby prostsze. Polska nie musi oczywiście słuchać USA. Ale po wypowiedzi choćby ministry Pełczyńskiej-Nałęcz widać, że część rządu uważa sprzeciw Amerykanów za problem.

W 2020 roku fundacja Instrat w raporcie przewidywała, że gdyby wprowadzić rekomendowaną przez Komisję Europejską stawkę 7 proc. od zysków uzyskiwanych na terenie danego kraju, wówczas polski budżet zyskałby miliard zł, a w perspektywie pięciu lat możliwe byłoby osiągnięcie 2 mld.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze