Naukowcy i organizacje pozarządowe wykorzystują polityczny szczyt COP25 do publikacji i nagłośnienia kolejnych raportów o stanie klimatu. Wszystko w nadziei, że zarówno politycy, jak i zwykli ludzie zaczną działać. Bo czasu mamy mało.
Organizacja Global Carbon Project (GCP) zajmuje się analizą tzw. budżetu węglowego naszej planety, czyli – cytuję za portalem Nauka o klimacie – całkowitej ilości węgla, jaką "wolno" nam wypuścić do atmosfery i nie przekroczyć przy tym określonego progu wzrostu średniej temperatury powierzchni Ziemi. W skrócie oznacza to śledzenie tempa emisji dwutlenku węgla (CO2). GCP oblicza również budżety pozostałych ważnych gazów cieplarnianych - metanu (CH4) i podtlenku azotu (N2O).
Według naukowców GCP światowe emisje CO2 wzrosną w 2019 roku o 0,6 proc. Co prawda jest to wzrost wolniejszy niż w zeszłym roku, gdy wyniósł 2,7 proc, ale nadal jest to przygnębiająca wiadomość. Każdy rok wzrostu emisji CO2 sprawia, że w kolejnych latach ich spadek – niezbędny do ograniczenia wzrostu temperatury – będzie musiał być szybszy i trudniejszy do przeprowadzenia.
Niższe tempo wzrostu wynika ze znacznego spadku zużycia węgla w UE i USA oraz wolniejszego wzrostu zużycia węgla w Chinach i Indiach w porównaniu z ostatnimi latami. Do tej tendencji przyczynił się również słabszy wzrost gospodarczy.
Koncentracja CO2 w atmosferze osiągnie w tym roku średnio ok. 410 części na million (ppm), średnio 2,2 ppm więcej niż w roku poprzednim. Tak wysoki poziom CO2 to oczywiście nie nowość w historii Ziemi – ostatnio zdarzył się w pliocenie, mniej więcej 2,6-5,3 mln lat temu.
Ale nasz problem polega nie tylko na wysokim stężeniu CO2, ale też na tempie w jakim je zwiększamy.
„Gdy Ziemia wychodziła z epoki lodowej, stężenie CO2 w ciągu 10 000 lat wzrosło o niecałe 100 ppm, z ok. 180 do 270 ppm – rosnąc w tempie poniżej 1 ppm na stulecie. W ostatniej dekadzie rosło w średnim tempie ponad 2 ppm rocznie – 200 razy szybciej” – piszą Marcin Popkiewicz, Aleksandra Kardaś i Szymon Malinowski w podręczniku „Nauka o klimacie” (wyróżnienia autorów).
By utrzymać wzrost temperatury naszej planety na poziomie 1,5°C do roku 2100, jak zakłada światowe porozumienie klimatyczne z Paryża, emisje musiałyby obniżać się o 7,6 proc. rocznie w najbliższej dekadzie.
Co gorsza, zauważają autorzy i autorki raportu GCP, brak widoków na to, by wzrost miał się zatrzymać. Od 2015 roku wzrosły o 4 proc. a od roku 1990 – gdy ukazał się pierwszy raport Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu (IPCC) – o 62%. Według serwisu Climate Action Tracker, analizującego polityki klimatyczne państw świata, aktualny poziom emisji i mniej lub bardziej wiążące plany ich redukcji doprowadzą do ocieplenia o 3°C-3,4°C do roku 2100.
W mijającym roku za wzrost odpowiedzialne są głównie Chiny, których emisje wzrosną o 2.6% (możliwy zakres wzrostu to od 0,7 proc do 4,4 proc). To ponad 10 mld ton CO2. Inny ważny emitent – USA – osiągnie spadek o 1,7 proc. (zakres: -3,7 proc do +0,3 proc.). Podobnie UE (zakres: -3,4 proc do +0,1 proc.).
Oczywiście po przeliczeniu emisji per capita, USA biją na głowę niemal wszystkie inne państwa z emisjami na poziomie 16,6 ton CO2 na głowę (dane za 2018 rok). Dalej jest Rosja – 11,7 ton, Japonia 9,1 ton, Chiny 7 ton i UE 6,7 ton.
Pomimo spadku zużycia węgla, globalne emisje nadal pną się w górę dzięki silnemu wzrostowi zużycia gazu ziemnego i ropy naftowej. Jest to przyrost wolniejszy niż w 2018 r., ale trend wzrostowy nadal się utrzymuje w momencie, gdy rządy muszą szybko obniżyć emisyjność.
Naukowcy szacują również , że emisje Unii Europejskiej spadną w tym roku o 2,1 proc. Raport nie zawiera oddzielnego szacunku na rok 2019 dla Polski, ale w sytuacji braku trendów mogących wywołać spadek, emisje będą rosły nadal. W roku 2018 wzrosły o 2.1 proc., sytuując nasz kraj na 18. miejscu wśród światowych emitentów.
„Szacunki GCP wskazują, że polskie emisje CO2 w 2018 r. były najwyższe od ponad 20 lat. Ostatni raz były one wyższe przed drugą falą restrukturyzacji polskiego przemysłu ciężkiego pod koniec lat 90.
Wynika to ze stabilnego wzrostu emisji w ostatnich pięciu latach ożywienia gospodarczego. Wskazuje też, że proste rezerwy obniżenia emisyjności, które pozwalały polskiej gospodarce rozwijać się bez wzrostu emisji gazów cieplarnianych, już się wyczerpały” – mówi Aleksander Śniegocki, kierownik programu “Klimat i energia” w think tanku WISE Europa.
„Bez wzmocnienia działań na rzecz redukcji emisji i odchodzenia od paliw kopalnych we wszystkich sektorach gospodarki, nie uda nam się pogodzić dalszego wzrostu gospodarczego i ochrony klimatu. To, że jest to możliwe, wskazują przykłady innych państw UE oraz USA, którym wg szacunków projektu Global Carbon Budget uda się obniżyć emisje w 2019 r.
Przy tym obecny globalny postęp w rozwoju niskoemisyjnych rozwiązań nadal jest zbyt powolny - żeby osiągnąć spadek emisji gazów cieplarnianych w skali całej planety, zarówno państwa rozwinięte jak i gospodarki rozwijające się będą musiały zrobić znacznie więcej niż obecnie” – dodaje Śniegocki.
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
Komentarze