0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

No i mamy „aferę podwyżkową”, pierwszą rządu Donalda Tuska. Na czym polega, kto zawinił i jak z tego wyjść?

Przeczytaj także:

OKO.press od listopada 2023 zwraca uwagę na niejasność w zapowiedziach nauczycielskich podwyżek: czy słynne „30 proc., ale nie mniej niż 1500 zł” dotyczą wynagrodzenia zasadniczego (minimalnych płac dla każdego z trzech szczebli awansu nauczycielskiego) czy wynagrodzeń średnich (z dodatkami i nadgodzinami, co jest bliskie realnym zarobkom w tym zawodzie).

Dodatki to m.in.:

  • za wysługę lat (1 proc. wynagrodzenia zasadniczego za każdy rok od czwartego, maks. 20 proc.);
  • motywacyjny (w dyspozycji dyrektorki, maks. połowa wynagrodzenia zasadniczego);
  • funkcyjny, w tym za wychowawstwo (określony kwotowo w Karcie Nauczyciela, obecnie to 300 zł), a także „dyrektorski” (od 10 aż do 100 proc. wynagrodzenia zasadniczego);
  • za warunki pracy (m.in. „wiejski” – 10 proc. wynagrodzenia zasadniczego).

Po drugie, nauczycielki pracują więcej niż 18-godzinne pensum. Dostają więc:

Problem powstał, gdy na wiecu w Tarnowie 9 września 2023 Tusk obiecał podwyżkę płacy zasadniczej o 1500 zł, czyli więcej niż 30 proc. Sprawdzaliśmy to naszym fałszometrem:

W ciągu pierwszych 100 dni każdy nauczyciel, każda nauczycielka dostaną podwyżkę do zasadniczego o minimum 1500 zł, co znaczy 30 proc. podwyżki dla wszystkich nauczycieli

Konwencja wyborcza KO w Tarnowie,09 września 2023

Sprawdziliśmy

Podwyżka o 1500 zł oznaczałaby znacznie większy wzrost wynagrodzeń zasadniczych: dla nauczycielek początkujących – o 41 proc., mianowanych – o 39 proc., dyplomowanych – o 33 proc. W konsekwencji takie same wzrosty płac średnich

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Polityczki i politycy PiS (Andrzej Domański, Katarzyna Lubnauer, Kinga Gajewska, Barbara Nowacka) próbowali ominąć kłopotliwą wypowiedź, skupiając się na podwyżkach średnich zarobków. Takie też średnie wynagrodzenia zapisano – jak zawsze – w budżecie na 2024 rok.

W piątek 19 stycznia 2024 ministerstwo edukacji przekazało związkom zawodowym projekt rozporządzenia z „minimalnymi stawkami wynagrodzenia zasadniczego". Jak należało oczekiwać, podniesiono je o takie same odsetki jak średnie zarobki, czyli o 33 proc. dla nauczycielek początkujących oraz 30 proc. dla mianowanych i dyplomowanych. A to oznacza – o mniej niż 1500 zł. Zobaczcie same i sami:

W mediach sprawa wybuchła, dopiero gdy z „oburzeniem” zareagowała na to wiceszefowa ZNP. W naszym tekście szef ZNP Sławomir Broniarz tonował nastroje, ale afera już rosła.

Nowacka odwraca uwagę i dziwnie tłumaczy premiera

OKO.press od dłuższego czasu stara się – bezskutecznie – o wywiad z min. Nowacką, skazani więc jesteśmy na jej rozmowy w innych mediach.

Szanowny Panie Rzeczniku,

Przed negocjacjami 1 lutego 2024 ministerstwa edukacji ze związkami zawodowymi ZNP zapowiada, że będzie domagać się podwyżki nauczycielskich wynagrodzeń zasadniczych o minimum 1500 zł, a nie wynagrodzeń średnich jak zapisał w budżecie rząd.

Rzecz w tym, że na wiecu w Tarnowie 9 września 2023, w ramach prezentacji „100 konkretów” Donald Tusk powiedział: „W ciągu pierwszych 100 dni każdy nauczyciel, każda nauczycielka dostaną podwyżkę [moment zawahania] do zasadniczego o minimum 1500 zł, co oznacza 30 proc. podwyżki dla wszystkich nauczycieli”.

To skądinąd fałszywe zdanie (bo podwyżka byłaby znacznie większa: 41 proc., 39 proc. i 33 proc. dla kolejnych szczebli awansu) stanowi podstawę oczekiwań ZNP.

Politycy i polityczki Koalicji 15 Października, w tym panie ministerki, przechodzą nad wypowiedzią Donalda Tuska do porządku dziennego i informują jakby nigdy nic o podwyżkach płac średnich. Czy panie ministry planują jakiś rodzaj wyjaśnienia tej kwestii? Czy ministerstwo nie powinno zwrócić się do samego premiera, żeby po prostu przyznał, że się pomylił i poprosił o „darowanie mu pomyłki”? Czy też dalej będziemy udawać, że nic się nie stało?

W tekstach w OKO.press pokazujemy, także na wykresach, na czym polega różnica między „obietnicą Tuska” a zapisanymi w budżecie wydatkami.

Z poważaniem

Piotr Pacewicz

W poniedziałkowym Grafitti Polsat News Marcin Fijołek przycisnął Barbarę Nowacką kilkakrotnie, przypominając, że Tusk obiecał „1500 zł podwyżki, ale od wynagrodzenia zasadniczego, a nie średniego?”.

Ministra edukacji unikała, jak mogła odpowiedzi, uciekając na bezpieczny grunt podwyżek wynagrodzeń średnich. Podjęła jednak dwie próby wyjaśnienia, dlaczego Tusk tak mówił w Tarnowie:

  • „Premier jest absolutnie bardzo wrażliwy, dla niego zawód nauczyciela jest szczególnie ważny, to, co mówił w Tarnowie, to też pewien plan na przyszłość”.
  • „Premier myślę, powiedział to z głęboką wiarą, że jest to myślenie perspektywiczne”.

Prawdę mówiąc, brzmi to tak sobie, bo oznacza, że

prezentując program na pierwsze 100 dni rządu Donald Tusk albo chciał sprawić większą radość nauczycielkom i nauczycielom, bo tak ich ceni, albo mówiąc o tu i teraz snuł wizje przyszłości.

Premier mówił z głęboką wiarą, perspektywicznie

Oto zapis rozmowy z komentarzami OKO.press:

Marcin Fiłołek "Co pani powie tym nauczycielkom i nauczycielom, którzy trzymając premiera za słowo, mówią, że miało być minimum 1500 zł podwyżki, ale od wynagrodzenia zasadniczego, a nie średniego?

Barbara Nowacka: W „Konkrecie” KO zapisaliśmy 1500 brutto.

Premier jest absolutnie bardzo wrażliwy, dla niego zawód nauczyciela jest szczególnie ważny, to, co mówił w Tarnowie, to też pewien plan na przyszłość.

Tak jak mamy zapisane w Konkrecie, pozwolę sobie przytoczyć: „Podniesiemy wynagrodzenie nauczycieli o co najmniej 30 proc. brutto”. Podnosimy o 30 i 33 proc. dla nauczycieli, którzy zaczynają pracę w zawodzie, nie mniej niż 1500 złotych. „Wprowadzimy stały system automatycznej rewaloryzacji”. To kolejna rzecz, o której premier wtedy wspominał. To nie jest pierwszy [powinno być – ostatni] krok, bo doskonale wiemy, że przez te lata upokorzeń, nie tylko materialnych, ale także moralnych, trzeba natychmiast podnieść wynagrodzenia, żeby to było zdecydowanie. I to 1500 zł, a tak naprawdę nauczyciele początkujący dostaną 1577 zł, aż do nauczycieli dyplomowanych, którzy dostaną prawie 2200 zł, to będzie absolutnie odczuwalne, zadbamy o prestiż i godność zawodu nauczyciela”.

Ma rację Barbara Nowacka. Rzeczywiście tak duże będą podwyżki, które nauczycielki dostaną z wyrównaniem od 1 stycznia 2024 (na wykresie poniżej – oznaczone są kolorem granatowym). Ale – uwaga – cały czas mowa o wynagrodzeniu średnim, które obejmuje dodatki i nadgodziny:

Rzecz w tym, że rzucona na imponującej konwencji KO w Tarnowie obietnica Tuska o 1500 zł więcej wynagrodzenia zasadniczego oznaczałaby wyższą podwyżkę niż 30 proc. (w przypadku początkujących aż 41 proc.), a to przełożyłoby się na takie same – większe niż 30 proc. – podwyżki płac średnich, co na wykresie powyżej pokazujemy kolorem pomarańczowym.

Fijołek zacytował Nowackiej wypowiedź Tuska z Tarnowa (z minimalnym błędem, bo dodał słowo „wynagrodzenia”) i zadał kluczowe pytanie:

"Czy premier się wtedy przejęzyczył?

Premier myślę, powiedział to z głęboką wiarą, że jest to myślenie perspektywiczne.

O podwyżkach dla nauczycieli rozmawiamy od samego początku. Pierwsze posiedzenie rządu ...

"W ciągu pierwszych 100 dni... – przyciskał prowadzący.

Pierwsze posiedzenie rządu było dokładnie o tym, jak doprowadzić do tego, żeby to było 1500 zł dla nauczycieli – trzymała się swego Nowacka (...)".

Podwyżki, jakich nie było, to fakt

Fijołek: "Wilczym prawem opozycji jest was grillować, nawet za takie podwyżki. To dlaczego premier tak powiedział wtedy?

Wilczym prawem jest robienie tego, ale nauczycieli odczują podwyżki, wiem, że są zadowoleni.

To co pani powie tym, którzy mówią, że nie dowieźliście obietnicy, bo miało być od zasadniczego?

Przeczytałam państwu „Konkret”, jest też umowa koalicyjna, ale tak jak mówimy, to pierwszy krok. Już w przyszłym tygodniu projekt obywatelski wiążący płace nauczycieli ze średnią (krajową) (...)

Takich podwyżek nie było nigdy. Mnie najbardziej śmieszą politycy PiS, którzy piszczą, że nie dotrzymujemy obietnic. Oni przez osiem lat dali niewiele więcej podwyżek niż my w ciągu kilkudziesięciu dni".

Ta ostatnia wypowiedź, może brzmieć nieprawdopodobnie, ale jest prawdziwa.

"Oni [PiS] przez osiem lat dali niewiele więcej podwyżek niż my w ciągu kilkudziesięciu dni rządzenia

Wypowiedź w Grafitti Polsat News,22 stycznia 2024

Sprawdziliśmy

Zarobki nauczycielek i nauczycieli dyplomowanych i mianowanych (ok. 60 proc. wszystkich) wzrosły od 2015 do końca rządów PiS w 2023 r. łącznie o 36 proc. Płace początkujących wzrosły o 51 proc., bo inaczej zeszliby poniżej płacy minimalnej

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Pokazujemy to na wykresie niżej. Zarobki nauczycieli mianowanych i dyplomowanych (razem ok. 80 proc. wszystkich), wzrosły przez długie osiem lat rządów PiS o 36 proc. (mianowanych nie ma na wykresie). W tym samym czasie średnia krajowa wzrosła o 89 proc.

Zarobki nauczycieli początkujących (wcześniej stażystów) wzrosły z 2265 zł w 2015 roku do 3424 zł w 2023 (czyli o 51 proc.). Większy wzrost tych najniższych płac nauczycielskich (we wrześniu 2022 dostali dodatkową podwyżkę) wynikał z tego, że inaczej ich wynagrodzenia zasadnicze zeszłyby poniżej płacy minimalnej.

Ustąpić? Pomyłka kosztowałaby ponad 2 miliardy

Andrzej Domański, jeszcze nim został oficjalnie ministrem finansów, mówił 6 listopada 2023, że koszt podwyżek nauczycielskich (o 30 proc.) to 13-14 mld.

Z naszych wyliczeń, w których pomagał Grzegorz Pochopień (b. pracownik zarówno ministerstwie finansów, jak i edukacji, autor ustawy o finansowaniu zadań oświatowych, a dziś ekspert „SOS dla Edukacji”), wynikało, że ten koszt byłby nieco większy – ok. 14,768 mld, przy czym uwzględnialiśmy już wariant A: 33 proc. podwyżki dla początkujących i 30 proc. dla pozostałych.

W wariancie B podwyżki płac zasadniczych o 1500 zł i pochodnego od nich wzrostu wynagrodzeń średnich całkowity koszt podwyżek sięgnąłby według naszych wyliczeń 17 mld.

Niezależnie od tego, że nasze wyliczenia wariantu A były – jak widać – nieco zawyżone, to różnica między wariantem A i B, czyli potencjalny koszt „błędu Tuska”, wynosi ok. 2,23 mld

A. Gdyby przyjąć „wariant rządowy” – 14,77 mld

Liczymy. Nauczyciele dyplomowani stanowią wg GUS w roku 2022/2023 58,6 proc. wszystkich, czyli 300,1 tys. osób.

Pozostałe dwie grupy nie są wyszczególnione za rok 2022/2023, ale na podstawie wcześniejszych danych GUS szacujemy, że stanowią:

  • początkujący – 21,2 proc., czyli 108,6 tys.,
  • mianowani – 20,2 proc., czyli 103,4 tys.

Liczymy teraz wzrost płac brutto zarobków i towarzyszących mu ok. 22 proc. dodatkowych opłat dla:

  • nauczycieli początkujących (108,6 tys. osób x 1577 x 12 miesięcy x 1,22) = 2 mld 507 mln;
  • nauczycieli mianowanych (103,4 tys. osób x 1720 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 2 mld 603,7 mln;
  • nauczycieli dyplomowanych (300,1 tys. osób x 2198 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 9 mld 656,8 mln;
  • RAZEM daje to 14 mld 768 mln.

Kwota ogromna, ale koszty 800 plus są ponad cztery razy większe (na samo powiększenie 500 plus do 800 z budżetu wydamy blisko dwa razy więcej).

B. Gdyby przyjąć wariant ZNP, koszt rośnie do ok. 17 mld

Gdyby przyjąć podwyżkę płac zasadniczych o 1500 zł dla każdego szczebla awansu i o taki sam odsetek dla każdej z trzech nauczycielskich grup zwiększać zarobki średnie, koszty operacji rosną, bo zarobki średnie rosną ponad 30 proc. (patrz wyżej).

I tak:

  • dla nauczycieli początkujących (108,6 tys. osób x 1945 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 3 mld 092,3 mln;
  • dla nauczycieli mianowanych (103,4 tys. osób x 2213 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 3 mld 350 mln;
  • nauczycieli dyplomowanych (300,1 tys. osób x 2418 zł x 12 miesięcy x 1,22) = 10 mld 623,3 mln;
  • RAZEM daje to 17 mld 065,6 mln

Gdyby rząd ustąpił pod presją, gasząc pożar 2,23 miliardami z budżetu, mógłby się gorzko pocieszać,

że niedawny kiks Jarosława Kaczyńskiego był dwukrotnie droższy.

W sierpniu 2023 w ramach wyborczej agitacji prezes PiS oznajmił, że 14. emerytura w 2023 roku wyniesie 2200 zł netto (zamiast brutto). Jak wyliczył Bartosz Kocejko, kosztowało to budżet dodatkowo ok. 4 mld zł.

Ten scenariusz wydaje się jednak mało prawdopodobny, wręcz niemożliwy. Zwłaszcza że jest chyba wyjście z sytuacji.

Wyjaśnić, przeprosić? Może ludzie zrozumieją

Politycznie sprawa jest trudna, w grę wchodzi też lojalność międzyludzka, w dodatku rządzący mogą wpadać w nastrój rozczarowania, że „podwyżki są tak duże, a tu taka niewdzięczność”!

Wydaje się jednak, że jest wyjście z tej „sytuacji bez wyjścia”, zwłaszcza że partner związkowy nie jest przed negocjacjami 1 lutego 2024 nastawiony krwiożerczo. Sławomir Broniarz tonował w OKO.press nastroje, twierdząc, że „oburzenia” na podwyżki nie ma. „Są reakcje nasycone emocjami związane ze spłaszczaniem nauczycielskich wynagrodzeń, ale pamiętajmy, że to w dużej mierze spadek po rządach Przemysława Czarnka i Anny Zalewskiej. Pamiętajmy też, że te 33 proc. i 30 proc. podwyżki, to dwa i pół raza więcej niż chciał nam dać pan Czarnek z panem Morawieckim (12,3 proc. – red.). W potężnym strajku 2019 roku domagaliśmy się 1000 zł”.

Wyjście z impasu wymagałoby jednak odrzucenia obowiązującej w polityce „zasady nieomylności”, która nie dopuszcza przyznawania się do błędu.

Możliwe wtedy byłoby spokojne wyjaśnienie, skąd wziął się lapsus, niezależnie od tego, czy to „wina Tuska”, czy „wina otoczenia/doradców”.

To z pewnością lepsze niż udawanie, że problemu nie ma lub budowanie karkołomnych wyjaśnień, że premier „myślał perspektywicznie”.

Donald Tusk w kampanii wyborczej wielokrotnie przyznawał się do błędów z przeszłości, zwłaszcza do uchwalonej w 2012 roku reformy podnoszącej (stopniowo) wiek emerytalny kobiet i mężczyzn do 67 lat. Ale miał to być przede wszystkim sygnał uspokajający wyborców, że Tusk nie wróci do tamtych planów.

Teraz mamy do czynienia z sytuacją tu i teraz i z testem na komunikację władzy z obywatelkami i obywatelami.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze