0:00
0:00

0:00

Cztery i pół roku Rzecznik Praw Obywatelskich domagał się od Ministra Sprawiedliwości zmiany przepisów i zagwarantowania każdemu zatrzymanemu prawa do pomocy adwokata natychmiast po zatrzymaniu.

Jest to skuteczna, sprawdzona na świecie metoda zapobiegania policyjnej przemocy. Gdyby takie prawo było, policja nie mogłaby wywozić zatrzymanych na dalekie komisariaty, a prawnikom przychodzącym z pomocą mówić "takiej osoby tu nie ma".

Nie byłoby "przyjacielskich pogaduszek" na komendzie, w czasie których zatrzymany ma ręce skute do tyłu. Nie byłoby poniżających a nieuzasadnionych rewizji osobistych. Nie byłoby też straszenia poważnymi konsekwencjami przed formalnym rozpoczęciem policyjnego przesłuchania.

Przeczytaj także:

W obecności prawnika policjant pewnych rzeczy nie zrobi.

Ale zmian przepisów nie będzie. Minister Sprawiedliwości nie widzi takiej potrzeby.

Cztery lata pisania na Berdyczów...

"Postulat, aby zatrzymany miał prawo kontaktu z obrońcą już od samego zatrzymania, sprowadzałby się do tego, że Policja de facto nie miałaby prawa do kontaktu z zatrzymanym bez obecności adwokata. (...) W praktyce oznaczałaby to również zakaz wykonywania jakichkolwiek czynności procesowych z udziałem zatrzymanego do czasu uzyskania tej pomocy" - pisze wiceminister Marcin Warchoł do RPO Marcina Wiącka.

Odnotujmy tu pewien postęp. Przez cztery i pół roku Ministerstwo po prostu Rzecznikowi nie odpowiadało, mimo ponagleń i upomnień. Przekazywał je swojemu ministrowi sam premier Mateusz Morawiecki. A teraz - proszę, odpowiedź jest. Przy czym Warchoł odpowiada na kolejne ponaglenie, wysłane już za kadencji Marcina Wiącka, czyli pismo z 3 września 2021, więc na pierwszy rzut oka nie widać, o jakie urzędnicze zaniedbanie tu chodzi.

"Biorąc pod uwagę, że zapewnienie udziału adwokata lub radcy prawnego może okazać się czasochłonne, a w dni wolne od pracy bardzo utrudnione, realizacja tego postulatu musiałaby się wiązać z koniecznością wydłużenia okresów zatrzymania, przewidzianych w k.p.k. (...)

W stosunku do osób rozpytywanych, które nie są zatrzymane, postulat ten także nie jest racjonalny" - pisze min. Warchoł.

...a policja biła i poniżała

Kiedy RPO przedstawiał swój postulat w kwietniu 2017 roku, wyliczył przy okazji kilkanaście przypadków policyjnej przemocy i tortur, które były możliwe, bo policja działała bez świadków.

Kiedy RPO powtarzał apele o to, by utrudnić stosowanie przemocy na komisariatach, eksperci Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur z Biura RPO w czasie rutynowej wizytacji na komendzie policji w Rykach znaleźli w izbie zatrzymań pobitego przez policjantów 70-latka. Komendant w ogóle nie widział problemu. Wyznał, że "nie jest to w ogóle człowiek".

Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur to zespół Biura RPO pracujący na podstawie szczególnego mandatu: Konwencji ONZ o zakazie tortur. Oni nie zajmują się ściganiem policjantów i strażników więziennych, których "poniosło" albo mieli "zbyt ciężką rękę". Szukają sposobów na to, by do przemocy i poniżania nie dochodziło.

Od wielu lat domagają się dwóch podstawowych rzeczy: wpisania przestępstwa tortur do Kodeksu karnego (żeby policjant dobrze rozumiał, kiedy przekracza granicę) i zapewnienia każdemu - a nie tylko zamożnemu i wykształconemu - realnego prawa do pomocy prawnej po zatrzymaniu.

To na podstawie ich ustaleń RPO alarmował, że w Polsce w brutalny sposób traktowane są często osoby słabsze, niewykształcone i niezamożne, podejrzane w drobnych sprawach. "Prawdziwi" przestępcy wiedzą, jak się zachować, znają swoje prawa, wiedzą jak wezwać prawnika.

Bo prawo do prawnika w Polsce jest - ale tylko na życzenie. Trzeba prawnika znać, nie bać się kosztów i nie dać się zwieść zapewnieniom, że "w takiej sprawie to przecież niekonieczne".

Co więcej, takie prawo mamy - ale dopiero po rozpoczęciu formalnych czynności, a nie od razu, po zatrzymaniu i w czasie nieformalnego rozpytania.

Prawnik na komisariacie powstrzymuje przemoc

"Obecność profesjonalnego prawnika może nie tylko stanowić doskonały mechanizm ochronny przed torturami, czy faktyczną gwarancję realizacji prawa zatrzymanego do obrony, ale też wspomagać cały proces karny, a co za tym idzie podnosić standard funkcjonowania wszystkich instytucji zaangażowanych w ten proces" - pisał RPO Adam Bodnar do ministra Ziobry 18 kwietnia 2017.

Miesiąc później dziennikarze ujawnili, jak na komisariacie we Wrocławiu umarł Igor Stachowiak.

Był po zatrzymaniu skuty kajdankami i rażony prądem z paralizatora. Nikogo przy nim nie było. Policjant używający paralizatora nie wiedział jednak, że jest w nim automatycznie włączająca się kamera. Gdyby nie Wojciech Bojanowski z TVN, nagrania byśmy nie zobaczyli.

Minister Ziobro i jego zastępcy oglądali zapewne program Bojanowskiego właśnie wtedy, gdy do ministerstwa trafiło pismo RPO i trzeba było podjąć decyzję, co z tym zrobić.

Obrazek z kraju: jak policja potrafi być niemiła

Pamiętam scenę ze spotkania regionalnego RPO Adama Bodnara w Kołobrzegu. Młody człowiek zapytał:

"Czy to w porządku, że policjant jest niemiły w czasie przesłuchania?"

Bodnar nie zrozumiał: "Przesłuchanie to nie jest miła sytuacja".

Głos zabrała nauczycielka, która przyprowadziła klasę na spotkanie: "Kolega naszych uczniów został zatrzymany przez policję. I, jak opowiadał, nie chciał odpowiadać na pytania. Za każde «nie powiem» był uderzany w twarz".

RPO po chwili ciszy skomentował: "To nie było «niemiłe zachowanie». To były tortury".

W Warszawie biją najlepiej

To było w 2019 roku kiedy policja bywała brutalna tylko czasami. Wtedy mieliśmy prawomocne wyroki wobec 52 funkcjonariuszy skazanych za stosowanie przemocy. Osoby zatrzymywane przez policję były bite (przy użyciu m.in. policyjnych pałek), straszone biciem, podduszane, straszone bronią.

Z kolei Europejski Komitet Zapobiegania Torturom oraz Nieludzkiemu i Poniżającemu Traktowaniu (CPT), którego członkowie wizytowali Polskę w maju 2017 r., odnotował co najmniej trzy przypadki stosowania tortur przez polską policję. W raporcie, który poszedł w świat w 2018 r., odnotowali:

  • pobicie zatrzymanego, bicie i kopanie skutego kajdankami po przewróceniu na podłogę;
  • pobicie zatrzymanego rzuconego na ziemię przez siedmiu funkcjonariuszy – musiał trzymać ręce na głowie, był uderzony pięścią w lędźwie oraz w twarz;
  • zakładanie plastikowego worka na głowę oraz bicie pałką w stopy zatrzymanego.

Od 2020 roku zmienia się to o tyle, że przemoc policyjna zaczyna dotyczyć także "zwykłych ludzi", którzy włączają się w protesty Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Po brutalnych zatrzymaniach są przetrzymywani godzinami, wywożeni na dalekie komisariaty, pozbawiani wody i leków. A prawnicy, których ludzie nauczyli się już zawiadamiać, nie mogą się do zatrzymanych dostać.

To, co działo się na warszawskich i podwarszawskich komisariatach na przełomie 2020 i 2021 r., opisał KMPT w szczegółowym raporcie opublikowanym w styczniu 2021 r. Wylicza w nim, jakie normy i standardy są łamane i co zrobić, by do tego nie dochodziło. To kolejny raport RPO, który trafia do Ministerstwa Sprawiedliwości.

Na co min. Warchoł odpowiada: nie musimy zmieniać przepisów. Wystarczy, że policja zmieni zachowanie.

"Rozwiązania sygnalizowanego problemu należałoby poszukiwać nie tyle w samych regulacjach prawnych dotyczących gwarancji procesowych, które są wystarczające, ile w zmianie potencjalnie nieprawidłowego postępowania przedstawicieli organów ścigania" - napisał Marcin Warchoł.

Przemysław Kazimirski, szef Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, mówi OKO.press: "Minister pisze, że obowiązujące przepisy wystarczają, choć przecież widać, że obecnie uwarunkowania prawne nie stanowią żadnej zapory przed łamaniem praw człowieka. Nie rozumie, że nam chodzi o stworzenie realnej ochrony przed torturami, które - jak wykazaliśmy - mają miejsce właśnie tuż po zatrzymaniu.

Trzeba ustanowić takie gwarancje prawne, które pomogą funkcjonariuszom działać w granicach prawa i które nie pozwolą im iść na skróty w imię zasady, że przyznanie się do winy to dowód koronny. Od tej zasady odchodzi się we współczesnym świecie".

Kazimirski mówi też: "Dla mnie jest to rzecz niesłychana, żeby w XXI wieku ciągle myśleć takimi kategoriami "nie zawracajmy sobie głowy wyzwaniami w dziedzinie ochrony praw człowieka, bo są przecież kraje, w których sytuacja w tym zakresie jest jeszcze gorsza".

Bo rzeczywiście min. Warchoł pisze, że choć postulowane przez RPO gwarancje antytorturowe są w wielu państwach, to nie wszędzie. Więc Polska ich mieć nie musi.

;

Udostępnij:

Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022

Komentarze