0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

Pod informacjami o manifestacji policjantów internauci żartują: „a kto będzie zabezpieczał manifestację policjantów?”, „przyjedzie was więcej, niż na miesięcznice i protesty w obronie sądów?”.

Ale policjantom nie jest do śmiechu. Mają dość tego, że rządzący robią z nich swoich ochroniarzy, a równocześnie dobro funkcjonariuszy „mają gdzieś”. Żądają:

  • podniesienia płac o 650 zł w 2019 roku i 500 zł w 2020 roku,
  • waloryzacji wynagrodzeń, które od 9 lat są zamrożone oraz
  • zniesienia przepisu, że policjanci mogą przechodzić na emeryturę dopiero w wieku 55 lat (chcą, by było to zależne od stażu).

Przeczytaj także:

Zieliński: monopol związkowy dąży do protestu

Kilkanaście dni temu Federacja Związków Zawodowych Służb Mundurowych, do której należy policyjny związek zawodowy, ogłosiła, że rozmowy z MSWiA, ws. postulatów policjantów i innych służb mundurowych, nie przyniosły efektów. I że w związku z tym, 2 października w Warszawie odbędzie się wspólna manifestacja funkcjonariuszy policji, straży granicznej, służby więziennej i straży pożarnej.

Zarządy wojewódzkie NSZZ Policjantów wzywają do jak najliczniejszego udziału w proteście. Zapraszają funkcjonariuszy i ich rodziny, deklarują pokrycie kosztów dojazdu do stolicy.

Nadzorujący policję wiceminister Jarosław Zieliński bagatelizuje jednak sprawę. 14 września w „Kwadransie Politycznym” w TVP 1 przekonywał, że to nie policja protestuje.

„To protestują związki zawodowe, a w policji jest jeden związek zawodowy, bo jest monopol związkowy” – mówił. Dodał, że związek „do tego protestu dąży z powodów (…) nieuzasadnionych” i że sprawa ma „podtekst polityczny”.

Zieliński twierdził również, że związkowcy chcą „powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego”, który uprawniał policjantów do emerytury po 15 latach służby i że byłoby to "społecznie nieakceptowalne” (sam związek twierdzi, że nie wysuwa już takiego żądania). Podkreślał, że policjanci dostali podwyżki, a za kilka miesięcy czeka ich jeszcze jedna – średnio 356 złotych. I że na więcej MSWiA nie stać: "Nasz resort nie jest jakąś wyodrębnioną wyspą, tylko jesteśmy częścią rządu, korzystamy ze wspólnego budżetu państwa” - mówił.

Wszystko to różni się znacząco od dotychczasowej retoryki PiS, który dotąd chołubił związki zawodowe i związkowców, cofał reformy emerytalne wprowadzone przez PO i twierdził, że sytuacja budżetu państwa jest dobra, jak nigdy dotąd.

Protest się rozkręca

Manifestacja w Warszawie będzie kolejnym etapem trwającego od kilku miesięcy protestu.

Od lipca 2018 policjanci protestowali rozdając podczas kontroli drogowych naklejki z napisem „Popieram protest policjantów. Jeżdżę bezpiecznie”. Zamiast mandatów, przy drobnych wykroczeniach, dawali pouczenia.

W tym czasie, w niektórych województwach, liczba wystawianych mandatów spadła nawet o 90 proc. Według danych Izby Administracji Skarbowej, wpływy z mandatów w lipcu 2018 roku zmniejszyły się w porównaniu z lipcem 2017 roku o 11,1 mln złotych. Z danych, do których dotarło Radio Zet, wynika, że wpływy z mandatów wystawianych przez policję i Straż Graniczną w sierpniu spadły, w porównaniu z sierpniem ubiegłego roku, o prawie 24,9 mln złotych. NSZZ Policjantów uważa, że to efekt protestu służb mundurowych.

Oliwy do ognia dolał szef policji Jarosław Szymczyk. W sierpniu wysłał do komendantów wojewódzkich pismo, w którym polecił wstrzymanie "wszelkich wydatków osobowych niezaliczanych do uposażeń wypłacanych funkcjonariuszom". Chodzi m.in. o dopłaty do mieszkań, pośmiertne odprawy oraz refundację kosztów dokształcania się policjantów.

Związkowcy zareagowali ostrym komunikatem: „Komendant Główny Policji po raz kolejny sięga do kieszeni policjantów i rozpaczliwie ratuje niedoszacowany budżet Policji.

Co można powiedzieć o budżecie, w którym zaczyna brakować pieniędzy już w połowie roku i jak się dziwić policjantom, którzy postanowili się temu sprzeciwić w ramach protestu? I co można pomyśleć o rządzących, którzy nieustannie przekonują społeczeństwo, że w Policji tak dobrze jeszcze nie było?".

Po fali krytyki, pod koniec sierpnia komendant Szymczyk cofnął zarządzenie.

Od września policjanci zaczęli strajk włoski, czyli skrupulatne wykonywanie poleceń służbowych, stosowanie się do regulaminów. Policjanci, którzy nie pracują przy kontrolach drogowych, w ramach udziału w proteście mieli odmawiać korzystania z prywatnych telefonów w celach służbowych. „U nas to standard, że łączność opiera się na prywatnych telefonach komórkowych” - mówi Radosław Komarowski z Zarządu Terenowego NSZZ Policjantów w Wysokiem Mazowieckiem. Co by się stało, gdyby policjanci rzeczywiście zastosowali się do propozycji związkowców i wyłączyli prywatne telefony? „Nastąpiłby paraliż” - odpowiada krótko Komarowski.

Policyjna mizeria

Sytuację w policji najlepiej obrazują dane dotyczące zatrudnienia. Z zestawień Komendy Głównej Policji wynika, że

od stycznia do lipca przyjęto do służby 1804 osoby, a zwolniło się 2822 policjantów. Najwięcej wakatów jest w Komendzie Stołecznej Policji (prawie 10 proc. stanowisk jest bez obsady).

„Według moich informacji, w pierwszym półroczu KGP odnotowała 135 rezygnacji policjantów na etapie szkolenia podstawowego. Czyli policjanci przychodzą, składają papiery, przechodzą pierwsze przeszkolenie i odchodzą. Dlaczego? Bo podczas szkoleń dostają tak mało pieniędzy, że znajdują sobie inną pracę. Nigdy nie było takiej sytuacji!” - mówi Rafał Jankowski, przewodniczący NSZZ Policjantów.

Z kolei wyszkoleni i doświadczeni policjanci szukają lepszych warunków gdzie indziej. "Krążą słuchy, że w KSP leży ponad 100 raportów o przeniesienie do innych służb, na przykład do Służby Ochrony Państwa” - twierdzi Jankowski.

O fatalnym stanie polskiej policji świadczą nie tylko niskie płace i brak rąk do pracy, ale także kiepski stan wyposażenia. Mimo deklarowanych przez MSWiA wzrostów nakładów na modernizację komisariatów i policyjnego sprzętu, komfort pracy policjantów wcale się nie podniósł. „W naszym województwie kupiono np. kilka radiowozów. To jest kropla w morzu potrzeb. Te samochody w ciągu 4 lat przejeżdżają takie odległości, że po tym okresie idą na szmelc” - mówi związkowiec z Podlasia.

Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła w 2017 roku kontrolę policyjnego taboru.

„Jedna czwarta przejechała ponad 200 tys. km, a co siódmy pojazd powinien zostać wycofany z użytkowania” - stwierdzili kontrolerzy. Z kontroli wynika również, że na koniec 2016 roku w jednostkach policji użytkowano 14 proc. pojazdów nadających się do wycofania.

„A wiadomo jakie są realia - jak jest zgłoszenie, trzeba jechać. W razie skuchy, niestety trzeba będzie się z tego tłumaczyć, a radiowozy często nie mają wykupionego ubezpieczenia AC. Każda szkoda z winy policjanta to jest uszczerbek w jego wynagrodzeniu - maksymalnie 3-krotność uposażenia za naprawę radiowozu” - mówi Wojciech Chociej z NSZZ Policjantów w Białymstoku.

W kontrolowanych przez NIK jednostkach takie ubezpieczenie wykupione miało wykupione od 0,7 proc. do 5,4 proc. pojazdów. „To jest praktyka w całej Polsce. Walczymy z tym wiele lat, ale bez skutku. Część policjantów z własnych funduszy wykupuje polisy auto-casco” - tłumaczy Chociej.

„Raz mieliśmy taką sytuację, że jechaliśmy na interwencję i z 5-letniego radiowozu wypadła skrzynia biegów w trakcie jazdy” - opowiada jeden z policjantów z niewielkiego posterunku na Podlasiu. „Tak samo MTM-y (mobilne terminale, przyp. red.). Dostaliśmy 10 sztuk - nie dość że używane, to jeszcze połowa połamana. Korzystaliśmy z nich przez kilka lat, ale co chwilę traciły zasięg. Niech pan sobie wyobrazi, że jest kontrola drogowa, chcę szybko coś znaleźć w bazie danych, a baza nie działa” - mówi rozgoryczony policjant.

;
Na zdjęciu Konrad Szczygieł
Konrad Szczygieł

Dziennikarz FRONTSTORY.PL. Wcześniej w OKO.press i Superwizjerze TVN. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Czterokrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze