Podczas konwencji PiS w Końskich 9 września 2023 policja zatrzymała samochód Lotnej Brygady Opozycji, który ciągnął za sobą przyczepę z hasłami „Przeproście i spierdalajcie” oraz „Uwaga! PiS kradnie”. Jeden z policjantów czytał przełożonemu na głos przez komórkę te hasła
Dziennikarze OKO.press i aktywiści Lotnej Brygady Opozycji nagrali, jak funkcjonariusz drogówki czyta na głos te hasła. Wielu użytkowników mediów społecznościowych śmiało się z tych scenek. Prokurator w Końskich już najwyraźniej nie – wszczął postępowanie w sprawie przestępstwa „ośmieszenia” funkcjonariusza. Kryminalni przesłuchują aktywistów i żurnalistów, szukając „sprawców”.
9 września 2023, trwa kampania wyborcza. PiS organizuje konwencję w Końskich. Lotna Brygada Opozycji jedzie tam ze swoją przyczepą kempingową – już wcześniej tam bywali. Bo Końskie to ważny punkt na mapie wyborczej Polski.
„Będziemy sprzedawali wizy po 5 tysięcy dolarów i ostrzegali mieszkańców przed groźnym stężeniem funkcjonariuszy partii” zapowiadali aktywiści jeszcze przed akcją.
Od razu po wjeździe do Końskich podjechał do nich radiowóz na sygnale. Kontrola drogowa. „Uprawnienia i sprawdzanie stanu trzeźwości” tłumaczył młodszy policjant.
„Tak każdego sprawdzacie, czy tylko mnie? Nie chodzi wam o ten napis tam?” pytał Arkadiusz Szczurek, aktywista z LBO, kierowca, wskazując na hasła krytykujące PiS na ich przyczepie kempingowej.
Ten pojazd Lotnej był za czasów rządów PiS traktowany przez policję jak wróg publiczny – prawie przy każdym wyjeździe na happening był zatrzymywany przez mundurowych. Kilkadziesiąt razy w 4 lata. Bywało, że kontrole trwały do 4 godzin, brało w nich udział do 4 ekip drogówek, a zdarzały się nawet 4 dziennie.
Epicką wręcz historię kontroli drogowych i śledzenia „puczepy” – jak ją nazywają aktywiści – opisaliśmy 3 lata temu. W 2020 roku, gdy PiS też zajechał do Końskich na konwencję Andrzeja Dudy, policja zablokowała im przejazd, ściągnęła na obrzeża miasta i kontrolowała przez 4 godziny. Ciągano aktywistów potem po sądach za rzekome przewinienia. Dla LBO było jasne, że i ta kontrola nie była przypadkowa.
I faktycznie – policjanci byli najbardziej zainteresowani napisami na przyczepie. Młodszy, z telefonem przy uchu, rozmawiając prawdopodobnie z przełożonymi, czytał je. „Przeproście i Spierdalajcie”, „Uwaga! PiS kradnie!”. I analogiczne z boku i przodu.
„Jaki związek z kontrolą moich uprawnień mają te napisy?” dopytywał Szczurek. Bez odpowiedzi. Całą sytuację nagrywała kamera OKO.press, zaś aktywiści od początku interwencji prowadzili jej relację live. Potem Tita Halska z LBO stworzyła z tego film.
Po konsultacjach telefonicznych funkcjonariusz uznał, że napisy zawierają słowo wulgarne wystawiane na widok publiczny. Nakazał – „jeśli chcecie się państwo dalej poruszać” – zasłonięcie napisów. Szczurek odmówił. „Nie po to je nakładałem, by je teraz zasłaniać. Pan nie jest od cenzury” – uzasadniał.
Katarzyna Pierzchała, która dla OKO.press dokumentowała tę akcję jako fotoreporter, relacjonuje, że starszy policjant straszył aktywistów LBO, iż jeśli nie zasłonią napisów, to będą ich co chwila zatrzymywać. Faktycznie na relacjach video starszy mundurowy mówi do Szczurka: „Jeśli ruszy się pan stąd tym samochodem i jeszcze raz spotkam pana na mieście, to dostanie pan kolejny wniosek. I tak będzie do oporu”.
Szczurek nadal stanowczo odmawiał zasłonięcia. Dopiero gdy aktywiści uświadomili policjantom, że za to samo przewinienie nie można im co kawałek wlepiać mandatów, to ci odpuścili. Szczurek odmówił przyjęcia kilkuset złotowego mandatu.
Młodszy policjant chciał spisać wszystkich pasażerów auta. „Nie znał podstawy prawnej, potem podawał przepisy kodeksu drogowego, które umożliwiały tylko sprawdzenie dokumentów kierowcy. Ale w końcu Arek powiedział, żebyśmy się dali spisać, bo lepiej nie marnować czasu” relacjonuje Pierzchała, która całą sprawę opisuje też w przygotowywanej książce o historii LBO.
Aktywistom udało się raz przejechać z przyczepą obok miejsca konwencji PiS. Mijani ludzie podnosili kciuki — podobały im się napisy na przyczepie. Z jej głośników leciały ostrzeżenia „Uwaga mieszkańcy. Proszę schować portfele i wszelkie kosztowności. Zaobserwowano w okolicy duże stężenie funkcjonariuszy PiS-u. A jak wiemy – PiS kradnie”.
Gdy drugim razem aktywiści podjechali, policja zablokowała im przejazd. Auto z tajniakami jeździło tuż za nimi. Przed konwencją Stasia Skłodowska przez megafon ogłaszała wychodzącym: „Mamy wizy do sprzedaży. Na okaziciela. Po 5 tys. dolarów sztuka”. I pytała wychodzących polityków PiS: Gdzie są pieniądze z KPO? Gdzie milion elektrycznych samochodów? Gdzie kasa za respiratory?"
Akcja Lotnej, z powodu głównie scenki z policjantem czytającym hasła anty-PiS, stała się popularna w mediach społecznościowych. Nagrania z niej były viralami. Filmik Lotnej miał aż 1.6 mln wyświetleń. Tylko na Facebooku. Do tego nagrania LBO hulały na Twitterze, Tik-Toku, była też relacja live. Film OKO.press z tych wydarzeń, tylko na YouTube miał ponad 300 tys. wyświetleń.
Już po przegranych przez PiS wyborach w październiku 2023 uczestnicy akcji i relacjonujący ją dziennikarze zaczęli dostawać pisma z policji/ telefoniczne lub ustne wezwania na komendę.
23 października, czyli tydzień po wyborach, do mieszkania Katarzyny Pierzchały przyszedł dzielnicowy. „Odczytał mi pismo policji z Końskich, w sprawie »Przeproście i spierdalajcie«. Minę miał nietęgą i łapał się za głowę. Pytał: »Po co taka strata czasu?«” – relacjonuje Pierzchała.
Podobna – wg fotoreporterki – była reakcja mundurowego, który ją przesłuchiwał na Ursynowie na wniosek Komendy Powiatowej Policji z Końskich. Był zaskoczony, bo kilka miesięcy wcześniej widział te nagrania z akcji i nie spodziewał się, że to jemu przyjdzie przesłuchiwać w tej sprawie.
„Dostał ode mnie na pamiątkę fotkę z tej akcji” mówi Pierzchała. Fotoreporterka była przesłuchiwana tylko po to, by potwierdzić sprawę odmowy przyjęcia mandatu przez Szczurka.
Jako jeden z pierwszych pismo otrzymał też Robert Kowalski, dziennikarz OKO.press, autor filmów z tego wydarzenia. „Pisali, że to było kompromitujące nagranie, coś o art. 212 i żądali informacji, który operator był tam ze mną. Poprzez naszego prawnika napisaliśmy im, że nie udzielam żadnych informacji na mocy prawa prasowego” relacjonuje Kowalski.
Art 212 dotyczy zniesławienia. „Kto pomawia inną osobę (..) o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”.
Wiele wyjaśnia pismo, które Tita Halska z LBO otrzymała z wydziału kryminalnego (sic!) Komendy Powiatowej Policji w Końskich. Skierowane zostało do Stowarzyszenia Lotna Brygada Opozycji, które aktywiści założyli.
Policjanci informują w nim, że prowadzą postępowanie w sprawie „pomówienia” funkcjonariusza. „Sprawca przestępstwa zamieścił w serwisie społecznościowym Facebook kilka filmów, które ośmieszały wizerunek funkcjonariusza policji Kamila Prasała” – piszą.
Co ciekawe, przyznają, że kontrola drogowa była związana z ochroną konwencji PiS (sic!). Piszą też o „dwóch mężczyznach z OKO.press, którzy całe zdarzenie rejestrowali kamerami”. W związku z tym KPP „prosiło” o udostępnienie informacji, kto nagrywał interwencję, kto udostępnił te nagrania LBO, potem zamieścił je w internecie, w tym zamieścił pod podanymi poniżej 4 linkami z Facebooka.
Kryminalni w Końskich chcą także uzyskać imiona i nazwiska administratorów konta LBO na Facebooku. „Jeżeli administratorów jest więcej, proszę o wskazanie wszystkich”.
Aktywiści zignorowali list, bo był tylko „prośbą”, na którą nie mają obowiązku reagować.
8 stycznia 2024 KPP w Końskich wysłała analogiczne pismo, ponaglające. Sprawa została w nagłówku oznaczona jako „bardzo pilna”. Na dokumencie widać pieczątkę naczelnika wydziału kryminalnego podkom. Łukasza Kota i prawdopodobnie jego podpis.
„To jest postępowanie przygotowawcze. Oni zamierzają nam postawić zarzuty. Możemy taką prośbę zignorować i pewno tak zrobimy. Nie będę im ułatwiać postępowania wobec mnie” – tłumaczy Tita Halska.
30 stycznia w komendzie na ul Żytniej w Warszawie zeznania w tej sprawie złożył Arkadiusz Szczurek. Też poinformowano go o dochodzeniu w sprawie „ośmieszenia” funkcjonariusza policji. Pytano go m.in. czy wie, kto umieścił nagrania w internecie – na FB, platformie X i Tik-Toku, kto nagrywał filmy, kto tam był.
„Powiedziałem im, że to nie moja wina, że się funkcjonariusz ośmieszył i że teraz prowadząc tę sprawę, policja ośmiesza się ponownie. Przesłuchujący przyznał mi rację: »no, śmieszne to jest« mówił” – relacjonuje Szczurek.
Aktywiści spodziewają się dalszych wezwań. W grudniu 2023 miała zeznawać Stasia Skłodowska z LBO. Wyjeżdżała akurat na wakacje za granicę, więc dzielnicowy miał się odezwać do niej później. „Wróciłam ze Szwecji i nikt się nie odzywa. Sama nie będę się napraszać” – tłumaczy.
Asp. Andrzeja Pawłowskiego z KPP Końskie, który – wg pisma policji – ma znać sprawę i udzielać informacji, chcemy zapytać, czy policja nie ośmiesza się, szukając „sprawców przestępstwa” w tej sprawie. Rozłączył się natychmiast, gdy usłyszał „OKO.press”. Już nie odbierał telefonu.
Czy to tak poważna sprawa, że musi ją prowadzić wydział kryminalny – pytamy naczelnika tego wydziału, podkom. Łukasza Kota.
„Mamy do czynienia z postępowaniem w kierunku art. 212, czyli o przestępstwo prywatno-skarbowe, ale jednak przestępstwo. Jeśli skarga została złożona, a prokuratura uznała, że obejmuje ściganiem z urzędu to przestępstwo i zleca nam przeprowadzenie czynności oraz wykonanie wytycznych, to nam nie pozostaje nic innego, jak to zrealizować” – tłumaczy podkom. Kot. Ale zaznacza, że ma pod sobą 200 spraw i nie wie, czy tak dokładnie jest w tym przypadku.
Oficer prasowy KPP w Końskich sierż. Krzysztof Bernat potwierdza – to Prokuratura Rejonowa w Końskich wszczęła dochodzenie i funkcjonariusze tylko wykonują czynności, które prokurator im zlecił. Nie wie, który prokurator. Nie chce też oceniać czy postępowanie w tej sprawie jest śmieszne, czy też nie.
W Prokuraturze Rejonowej długo nie potrafili znaleźć tej sprawy, dopiero pod nazwiskiem prawdopodobnego autora skargi do prokuratury – czyli funkcjonariusza Kamila Prasała, znaleźli.
Prowadząca sprawę prokurator Iwona Kisiel odmawia rozmowy. Nie wie, czy jestem dziennikarzem. Proponuje bym się tam stawił osobiście, lub złożył listownie „odpowiedni wniosek” podpisany przeze mnie. Tenże zostanie „rozpoznany”, być może pozytywnie. „Proszę utrzymać formalizm sprawy – ścieżkę prawidłową, czyli pisemną” – instruuje prok. Kisiel. Ani ona, ani sekretariat, ani nawet policja nie podają mi sygnatury sprawy w prokuraturze, by można było złożyć taki wniosek.
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach, który może wypowiadać się do mediów, nie znalazł dziś czasu na rozmowę.
Tita Halska, zaznacza, że chociaż sprawa z Końskich przypomina komedie Barei, to generalnie aktywiści z Lotnej zauważyli korzystne zmiany w policji, po zmianie władzy.
„Po miesięcznicach zgłaszaliśmy do prokuratury zawiadomienia ze względu na działania policji (siłą wyrywali i niszczyli megafony na legalnych pikietach – red.). Dotychczas te sprawy były umarzane lub przy przesłuchaniu do zeznań próbowano nam dodać jakieś sformułowania wybielające policję. Teraz prokuratura prowadzi te sprawy, a podczas przesłuchań przez wydział wewnętrzny KSP jesteśmy traktowani poważnie. Wygląda na to, jakby naprawdę chcieli się dowiedzieć czy funkcjonariusze policji przekroczyli swoje uprawnienia” – uważa Halska.
Ostatnio wydział wewnętrzny KSP poprosił ją o dostarczenie szczątków megafonów zniszczonych w jednej z akcji policji, wobec ich legalnego zgromadzenia. Policja siłą zabrała im ponad 30, prawie wszystkie przy okazji niszcząc.
Lotna mocno ograniczyła swoje działania po utracie władzy przez PiS. Ich „puczepa” już tylko generowała koszty – trzeba było opłacać parking, na którym stała. Niedawno więc wystawili ją na sprzedaż, z przeznaczeniem uzyskanych funduszy na WOŚP.
Za 6,3 tys. zł kupił ją Jacek Bartosiewicz – opozycjonista z czasów PRL i członek tzw. „opozycji ulicznej” w czasie „dobrej zmiany”. Działał m.in. w Protest Tea. „Ten zakup sfinansował Morawiecki. We wrześniu, czyli przed wyborami, „w docenieniu naszej odwagi” przyznał nam – represjonowanym politycznie w czasie stanu wojennego – minimalną emeryturę tj. 1558 zł. Przyczepa będzie teraz stała na mojej działce w Milanówku. Jeśli będzie potrzebna, to znów posłuży do akcji happeningowych” deklaruje Bartosiewicz.
AKTUALIZACJA 6.02.24
Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach, Daniel Prokopowicz, już po publikacji tego artykułu poinformował OKO.press, że postępowanie prowadzone w Końskich ma na celu ustalenie sprawców zniesławienia policjanta, które miało polegać na nazwaniu go „funkcjonariuszem partii Prawo i Sprawiedliwość”. „Kompletowany jest materiał dowodowy, dotychczas nie ustalono sprawców. Dopiero, gdy prokurator ich ustali, to zdecyduje, czy ścigać ich z urzędu czy umorzyć sprawę wobec stwierdzenia braku interesu społecznego w ściganiu tego czynu” – zaznacza prok. Prokopowicz.
W pismach kierowanych do aktywistów policja nie stwierdza jednak, aby na tym miało polegać „przestępstwo”. Czytamy w nich: „Sprawca przestępstwa zamieścił w serwisie społecznościowym Facebook kilka filmów, które ośmieszały wizerunek funkcjonariusza policji Kamila Prasała”.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze