Brazylijski Sąd Najwyższy unieważnił wyroki skazujące byłego lewicowego prezydenta Lulę. Czy będzie kandydował w następnych wyborach i zagrozi prawicowemu populiście Jairowi Bolsonaro w 2022 roku? Sam niczego nie przesądza, komentatorzy nie mają wątpliwości
Luiz Edson Fachin, sędzia Federalnego Sądu Najwyższego, unieważnił wszystkie wyroki ciążące na byłym prezydencie Brazylii Inacio Luli da Silvie. Decyzja nie uniewinnia Luli, a jedynie zmienia jego status ze skazanego na oskarżonego. To oznacza, że może startować w wyborach w 2022 roku przeciwko Jairowi Bolsonaro. "To jakby Sanders startował przeciwko Trumpowi" - komentuje dziennikarz Thomas Traumann.
Lulę skazano w dwóch sprawach o korupcję i pranie pieniędzy. Pierwsza dotyczy apartamentu triplex w Guarujá, który miał zostać darowany i wyremontowany dla prezydenta przez firmę konstruktorską związaną z aferą Lava Jato (więcej o niej niżej). Druga dotyczyła posiadłości w Atibai, która nie należała do Luli, ale odwiedzał ją z rodziną podejrzanie często - również miała zostać wyremontowana w ramach korupcyjnego układu. Łącznie skazano go na 26 lat więzienia i uniemożliwiono start w wyborach w 2018 roku.
Proces budził jednak wiele wątpliwości, między innymi przez sędziego Sergio Moro, który zrobił na nim polityczną karierę - przyjął potem tekę ministra od zwycięskiego w wyborach Jaira Bolsonaro. Sędzia Fachin unieważnił teraz wyrok Moro, uznając, że jego sąd nie miał kompetencji, żeby rozpatrywać sprawę, która powinna trafić do sądu w stolicy.
Lula w długiej i energicznej przemowie, którą wygłosił przed kamerami w środę 10 marca, zapewniał o swojej niewinności i że nie odpuści sędziemu Moro, którego nazwał "największym kłamcą Brazylii". Chociaż na pytanie o zbliżające się wybory odpowiedział, że dyskusją nad kandydaturą partia będzie się zajmować w przyszłości,
samo przemówienie daje jasny sygnał, że Lula jest pełen energii i chce walczyć o Brazylię bez biedy, rasizmu, nietolerancji i nierówności społecznych.
W przemowie kładł nacisk na potrzebę pomocy ze strony państwa dla osób, które straciły pracę w efekcie COVID-19. Zachęcał do szczepień, noszenia maseczek i izolacji:
"Wielu śmierci można było uniknąć, gdyby rząd umiał rządzić. Brazylią nikt dziś nie rządzi" - mówił były prezydent.
Być może w wyborach 2022 zmierzą się ze sobą Bolsonaro, Lula i... sędzia Moro. Badanie potencjału wyborczego kandydatów pokazują, że tylko Lula ma szanse pokonać Bolsonaro.
Przywołany już Bernie Sanders wyraził dla Luli poparcie: "Prezydent Lula wykonał niesamowitą pracę, żeby obniżyć poziom ubóstwa w Brazylii i walczyć o pracowników. To wspaniała wiadomość, że wysoce podejrzane wyroki przeciwko niemu zostały unieważnione. To ważne zwycięstwo dla demokracji i sprawiedliwości w Brazylii".
Decyzja Fachina - sędziego Federalnego Sądu Najwyższego, który łączy w sobie kompetencje Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego - jest odpowiedzią na złożony przez obrońców Luli wniosek o sprawdzenie, czy sąd, który rozpatrywał jego sprawy, miał do tego kompetencje. Sąd w Curytybie, w którym pracował Moro nie mógł sądzić spraw, które wydarzyły się w innych miejscach niż podlegający mu region, chyba że te były ściśle powiązane ze sprawą korupcji związanej z narodowym koncernem naftowym Petrobras (sąd w Curytybie zajmował się tą sprawą, więc uznano, że powinien przejmować wszystkie związane z nią procesy).
Fachin uznał jednak, że sprawy Luli nie spełniały tych przesłanek. Co ciekawe, decyzja zapadła w momencie, gdy Federalny Sąd Najwyższy miał też rozpatrywać drugi wniosek obrońców Luli - o sprawdzenie czy sędzia Moro był przed laty bezstronny podczas sądzenia byłego prezydenta. Decyzja negatywna dla Moro sprawiłaby, że wszystkie czynności procesowe z jego udziałem zostałyby uznane za nieważne i np. zebrane przez niego dowody nie mogłyby zostać wykorzystane przez innych sędziów w nowym procesie.
Unieważnienie wyroków powoduje za to, że już zebrane dowody mogą zostać ponownie wykorzystane przez kompetentny w sprawie sąd.
Decyzja Fachina nie uniewinnia Luli i nie wpływa też na cztery inne sprawy, które obecnie się przeciwko niemu toczą, wątpliwe jednak żeby dobiegły końca przed następnymi wyborami prezydenckimi. A to oznacza, że Lula może startować.
Czas gra na niekorzyść Bolsonaro. Przypomnijmy, że choć podczas wyborów w 2018 roku wiele wskazywało, że jako kandydat nie grzeszy kompetencją do sprawowania funkcji głowy państwa, nikt nie przewidział, że przyjdzie mu szefować w tak kryzysowym momencie jak pandemia koronawirusa. Były wojskowy, mistrz bon motów, homofobicznych i rasistowskich komentarzy i pyskówek zupełnie nie umie się w tej sytuacji zachować (na pytanie o gigantyczną liczbę zgonów potrafił odpowiedzieć: „Ubolewam. Na drugie mam Mesjasz, ale nie czynię cudów").
Prezydent negował powagę sytuacji, nie wierzył, że wirus jest groźny, promował niesprawdzony lek, który okazał się sprzyjać śmiertelności osób poważnie chorych na COVID-19. Kiedy wirus szybko rozprzestrzeniał się po Brazylii Bolsonaro wypowiedział wojnę szefom stanów, którzy wprowadzili lockdown oraz ministrowi zdrowia, którego zdymisjonował za sprzeciwianie się polityce „wracania do normalności”.
Na tym tle Lula, który jest wciąż kojarzony z okresem względnego dobrobytu, wypada jako wspaniały kandydat. Jako długoletni szef państwa ma też sporo negatywnego elektoratu, ale badania potencjału wyborczego kandydatów przeprowadzone przez instytut Ipec (wcześniej: Ibop), które sprawdziły gotowość do głosowania na możliwych kandydatów pokazuje, że tylko on ma szanse pokonać Bolsonaro w wyborach 2022.
50 proc. uczestników badania odpowiedziało, że z pewnością lub być może zagłosowaliby na Lulę, gdyby tylko kandydował. 44 proc. zadeklarowało, że nigdy by na niego nie zagłosowało. W przypadku Bolsonaro gotowość poparcia zadeklarowało 38 proc., natomiast aż 56 proc. odrzuca jego kandydaturę. Sędzia Moro może liczyć na 31 proc. potencjalnych wyborców, ale 50 proc. deklaruje, że na pewno na niego nie zagłosuje. 19 proc. wciąż jednak niewiele o nim wie i nie jest pewna odpowiedzi.
W zbliżających się powoli wyborach nie ma nic pewnego, bo nawet jeśli Lula zdecyduje się na start, polaryzacja wokół dwóch zgranych politycznie kandydatów tworzy też obiecującą przestrzeń dla trzeciego.
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze