0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Po awanturze wokół konferencji bliskowschodniej i wypowiedziach izraelskich polityków na temat polskiego antysemityzmu – najpierw premiera Benjamina Netanjahu, a potem ministra w jego rządzie, Israela Katza – prawicowe media nie przestają stawiać śmiałych hipotez dotyczących relacji polsko-żydowskich.

Politycy i dziennikarze z mediów prorządowych protestujący przeciwko obciążaniu wszystkich Polaków winą za współudział w Zagładzie czy antysemityzm, sami nie mają problemu z tym, by przypisywać abstrakcyjnym „Żydom” negatywne cechy czy złe intencje – powielając przy tym utrwalone antysemickie stereotypy.

W tej absurdalnej narracji wszystkim Żydom przypisuje się „antypolskie” postawy, a Izraelczyków przedstawia się jako przyklaskujących ochoczo Netanjahu i jego rządowi.

Tymczasem Netanjahu cieszy się rekordowo niskim zaufaniem społecznym i wiele wskazuje na to, że po dziesięciu latach sprawowania rządów, będzie zmuszony oddać stery w ręce opozycji.

Jak do tego doszło? Kluczowe powody są dwa: ciążące na premierze zarzuty korupcyjne i społeczne zmęczenie ultrakonserwatywnym, prawicowym populizmem.

Przeczytaj także:

Netanjahu pod ostrzałem

Izraelski Prokurator Generalny Awichaj Mandelblit, oficjalnie wysunął w stosunku do Netanjahu zarzuty korupcyjne.

Wieloletni premier z ramienia nacjonalistyczno-konserwatywnej partii Likud zostanie postawiony przed sądem i oskarżony o przyjęcie łapówek szacowanych na łączną kwotę 264 tys. dolarów.

Jest to sytuacja bez precedensu i może oznaczać koniec politycznej kariery Netanjahu, którego pozycja w ostatnich latach wyraźnie słabła.

W poprzednich wyborach ledwo sformował rząd dzięki koalicji zapewniającej mu nieznaczną większość parlamentarną w ławach 120-osobowego Knesetu. Kolejne, przedterminowe wybory rozpisane są na 9 kwietnia.

W czwartek 28 lutego Netanjahu wydał oficjalne oświadczenie, w którym oskarżył dwoje prokuratorów stanowych – Liat Ben Ari oraz Shaia Nitzana – o przekroczenie uprawnień i celowe działanie na jego niekorzyść. Wnosił do resortu sprawiedliwości o oddalenie zarzutów, twierdząc, że są rezultatem prześladowania na tle politycznym. W nocy z 28 lutego na 1 marca Ajjelet Szaked, Minister Sprawiedliwości Izraela, uznała próbę odwołania się od prokuratorskiej decyzji za bezzasadną.

Zarzuty dotyczą nie tylko korupcji, ale również inicjatyw ustawodawczych podejmowanych w celu nadania uprzywilejowanego statusu mediom przychylnym premierowi.

Wszystkie grzechy Bibiego

Pełna lista zarzutów wciąż nie została przedstawiona, a Prokuratora Generalna nie chce ujawniać szczegółów sprawy przed oficjalnym przesłuchaniem Netanjahu, które zaplanowano na kwiecień.

Jednak już teraz wiadomo, że premier będzie odpowiadał przed sądem za oszustwa finansowe, łapówkarstwo oraz nadużywanie uprawnień i zaufania publicznego.

Jednym z kluczowych elementów aktu oskarżenia ma być wątek szeroko zakrojonej współpracy Netanjahu z jednym z największych izraelskich koncernów medialnych - Bezeq Telecom Israel. Premier, w zamian za regularne publikowanie pozytywnych informacji o sobie i swojej rodzinie, miał doprowadzić do zmian w ustawie o regulacji rynku medialnego, które przyniosły korporacji zysk rzędu setek milionów dolarów. Ułatwiał też koncernowi uzyskiwanie pozwoleń, które zapewniały mu przewagę nad konkurencją w różnych aspektach działalności. O „Sprawie Bezeq”, znanej też pod nazwą „CASE 4000” głośno jest od grudnia zeszłego roku. Prokuratura przesłuchała wówczas ponad 60 uwikłanych w nią świadków, wyciągając z przesłuchań jednoznaczne wnioski.

Nie jest to jedyny przypadek korumpowania mediów przez Netanjahu. Równolegle do „CASE 4000” toczą się w stosunku do niego postępowania „CASE 2000” i „CASE 1000”. Pierwsze z nich dotyczy nielegalnej współpracy z wydawcą popularnego dziennika „Yedioth Ahronoth”. W zamian za jego przychylność Netanjahu miał forsować w rządzie zmiany legislacyjne, które utrudniły funkcjonowanie jego największemu rynkowemu rywalowi – gazecie "Israel Hayom".

Drugie opisuje związki Netanjahu z Hollywoodzkim miliarderem i producentem filmowym żydowskiego pochodzenia, Arnonem Milchanem, od którego premier przyjmować miał liczne łapówki.

Poza próbami przejęcia w kraju nieformalnej kontroli nad mediami Netanjahu dopuścił się też innych czynności o charakterze korupcyjnym oraz licznych oszustw finansowych.

Oskarżono go między innymi o bezprawne wydatkowanie z publicznych pieniędzy ogromnych kwot na prywatne posiłki – m.in. 100 tys. dolarów na dania, które miał zamawiać do swojej prywatnej rezydencji, pomimo tego, że jest w niej zatrudniony kucharz, a koszty przygotowywanych przez niego posiłków są pokrywane z budżetu państwa.

Świadkowie twierdzą również, że premier przyjmował luksusowe prezenty od środowisk biznesowych w zamian za lobbowanie w rządzie ich interesów.

Zarzuty kryminalne przedstawione Benjaminowi Netanjahu, będące efektem toczącego się od przeszło dwóch lat śledztwa, są pierwszym w historii przypadkiem postawienia premiera przed sądem z ramienia Prokuratora Generalnego. Izraelska prokuratura jest ciałem niezależnym politycznie i może kierować akty oskarżenia przeciwko reprezentantom Knesetu, nie wyłączając Premiera i Rady Ministrów.

Pełna lista zarzutów zostanie udostępniona mediom do wglądu w kwietniu, po oficjalnym przesłuchaniu premiera.

Polityka agresji bez aprobaty społeczeństwa

W obliczu nadchodzących wyborów i ciążących na nim zarzutów Netanjahu zaostrzył w ostatnich miesiącach retorykę polityczną. Polityka eskalacji antagonizmów miała pomóc mu w odzyskaniu kontroli nad nastrojami społecznymi wśród wyborców.

Bezkompromisowe stanowisko w sprawie Iranu, które zaprezentował w połowie lutego na szczycie bliskowschodnim w Warszawie, plany renegocjacji zeszłorocznego rozejmu w sprawie Strefy Gazy oraz podnoszenie po raz kolejny kwestii współpracy Polaków z nazistami w czasie II wojny światowej nie przyniosły jednak oczekiwanego rezultatu.

W sondażu przedwyborczym z 28 lutego, zleconym przez "Israel Hayom", poparcie dla Netanjahu wyraża jedynie 28 proc. ankietowanych. 40 proc. jest przeciwko, 32 proc. nie ma na ten temat zdania. Z kolei lutowe sondaże zlecone przez Maagar Mochot/Israel Hayom, i24 News i Midgam/Channel 12 - przewidują wygraną ugrupowań Benjamina „Benny’ego” Gantza i Yaira Lapida, aktualnych liderów tzw. koalicji biało-niebieskich, powstałej 21 lutego 2019

z połączenia Telem, Yesh Atid i Hosen L'Yisrael.

W zależności od sondażu biało-niebiescy mają nad Likudem przewagę rzędu od 2 do 6 punktów procentowych.

Przewaga niebiesko-białej koalicji w przedwyborczym wyścigu pozwala sądzić, że Izraelczycy są już zmęczeni radykalną polityką Likudu, kojarzoną z ultrakonserwatywnym prawicowym populizmem.

Program partii Hosen L'Yisrael (ang. Israel Resilience Party) Benny’ego Gantza – głównego ugrupowania opozycyjnej koalicji – opisywany jest jako centrystyczny lub centro-lewicowy. Stawia nacisk na powszechną opiekę medyczną (na liście priorytetów jest m.in. budowa nowych szpitali), pokojowe rozwiązanie sporu irańsko-izraelskiego, równy dostęp do edukacji, rozwój rolnictwa, ochronę praw mniejszości, częściową liberalizację prawa gospodarczego i zacieśnianie stosunków ze światem arabskim, głównie z Egiptem i Jordanem.

Gantz utrzymuje jednak, że zakaz osiedlania się Palestyńczyków poza granicą tzw. muru bezpieczeństwa, oddzielającego Izrael od Zachodniego Brzegu Jordanu, jest konieczny dla zapewnienia ochrony izraelskich obywateli i nie ma zamiaru go uchylać.

„Jeszcze tak dobrze nie było”

Trudno na tym etapie wyrokować, jaka będzie wizja polityki zagranicznej koalicji w odniesieniu do Unii Europejskiej, w tym Polski. Aktualnie relacje na linii Polska-Izrael noszą znamiona kryzysu dyplomatycznego. Delegacji z Polski zabrakło na szczycie Grupy Wyszehradzkiej w Jerozolimie, który odbył się mimo to. Tymczasem Jarosław Kaczyński, w wywiadzie dla RMF FM z 2 marca 2019 powiedział, zapytany o relacje z Izraelem: „To może paradoksalne, co ja mówię, ale jeszcze tak dobrze nie było”.

;

Udostępnij:

Marta Ewa Romaneczko

Filozofka, psycholożka i lingwistka. Studiowała i prowadziła badania między innymi na: Uniwersytecie Warszawskim, Uniwersytecie Loránda Eötvösa w Budapeszcie, Uniwersytecie w Porto, Uniwersytecie Oksfordzkim, Uniwersytecie Zagrzebskim oraz Norweskim Uniwersytecie Nauki i Technologii w Trondheim. Pracowała jako neuropsycholożka i neurorehabilitantka osób po ciężkich urazach mózgu. Przez pewien czas mieszkała na Bałkanach, gdzie zajmowała się zagadnieniami z zakresu psychologii konfliktów zbrojnych, stresu pourazowego oraz terroryzmu.

Komentarze