0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jan VAN DE VEL / Parlament EuropejskiJan VAN DE VEL / Par...

Wysłuchania kandydatów na komisarzy w nowej Komisji Europejskiej dobiegły końca. Ostatnim dniem wysłuchań był wtorek 12 listopada 2024. Jednak o ile proces akceptacji kandydatów toczył się dość sprawnie w zeszłym tygodniu – większość kandydatów została zatwierdzona od razu po przesłuchaniach – to we wtorek 12 listopada przyhamował.

Brakiem poparcia dla nowej Komisji grożą Socjaliści i Demokraci, liberałowie oraz Zieloni.

Domagają się, by Europejska Partia Ludowa zgodziła się na renegocjację portfolio dla Raffaela Fitto, kandydata Europejskich Konserwatystów i Reformatorów z partii premierki Włoch Giorgii Meloni, któremu Ursula von der Leyen chce powierzyć prestiżowe stanowisko wiceprzewodniczącego wykonawczego Komisji.

Europejska Partia Ludowa w odwecie wycofała swoje poparcie dla Teresy Ribery, hiszpańskiej kandydatki do roli wiceprzewodniczącej KE i komisarz ds. czystej transformacji, a to jedna z najważniejszych tek powierzonych Socjalistom i Demokratom.

Los nowej Komisji jest więc niepewny.

Dlaczego EPL tak zależy na zaoferowaniu mocnej teki członkowi partii Giorgii Meloni z EKR? Czy pęka prodemokratyczna, proeuropejska, propraworządnościowa większość w PE, której budowy po wyborach chciał szef EPL Manfred Weber?

O tym, co dzieje się w Parlamencie Europejskim za kulisami procesu mianowania nowej Komisji Europejskiej, OKO.press rozmawia z Terry Reintke, współprzewodniczącą grupy Zielonych w Parlamencie Europejskim, europosłanką z Niemiec.

Polityczny impas

Paulina Pacuła, OKO.press: Proces akceptacji kandydatów do nowej Komisji Europejskiej utknął w politycznym impasie. Żaden z kandydatów wysłuchanych we wtorek 12 listopada nie został zaakceptowany, decyzje w tej sprawie zostały odłożone na później. Tymczasem były tam ważne nazwiska, m.in. wskazana przez grupę liberałów Kaja Kallas, która ubiega się o tekę szefowej europejskiej dyplomacji, wskazana przez grupę Socjalistów i Demokratów Teresa Ribera, hiszpańska kandydatka do roli wiceprzewodniczącej KE ds. czystej transformacji, czy wskazany przez grupę Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Włoch Raffael Fitto, kandydat do roli wiceprzewodniczącego KE ds. spójności i reform. Co się wydarzyło między grupami politycznymi? Skąd ten impas?

Terry Reintke, europosłanka z Niemiec, współprzewodnicząca grupy Zielonych w Parlamencie Europejskim, członkini Konferencji Przewodniczących PE: W tej chwili obserwujemy w Parlamencie Europejskim kompletne upolitycznienie procesu wysłuchań kandydatów, w którym dobrzy kandydaci są brani jako zakładnicy, by wymóc na pozostałych grupach uległość.

Trzy proeuropejskie i prodemokratyczne grupy w Parlamencie Europejskim, które razem z Europejską Partią Ludową stanowią tzw. większość von der Leyen, czyli te, dzięki którym Ursula von der Leyen otrzymała nominację na stanowisko szefowej Komisji Europejskiej na kolejną kadencję – socjaliści i demokraci, liberałowie z Odnowić Europę oraz my, Zieloni, domagamy się renegocjacji portfolio dla Raffaela Fitto, kandydata grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatów.

Naszym zdaniem Fitto, jako polityk związany z narodowo-konserwatywnym i eurosceptycznym ugrupowaniem Bracia Włosi, nie powinien stawać na czele Komisji Europejskiej jako jej wiceprzewodniczący. Z wielu powodów.

Wystarczy spojrzeć na to, w jaki sposób w ostatnich latach Fitto głosował w Parlamencie Europejskim w kwestiach związanych z praworządnością w Polsce czy na Węgrzech, prawem do aborcji czy Zielonym Ładem.

Proces wysłuchań kandydatów na komisarzy z założenia ma być procesem, w którym europarlamentarzyści weryfikują, czy dany kandydat nadaje się do powierzonej mu roli: czy dysponuje odpowiednią ekspertyzą oraz, czy będzie działał w obronie wartości unijnych – bo taka jest rola Komisji Europejskiej.

Naszym zdaniem Raffael Fitto nie spełnia tych kryteriów.

Podczas wysłuchania nie potrafił też w przekonujący sposób rozwiać wątpliwości europarlamentarzystów, co do swojego przywiązania do unijnych wartości.

Jako trzy grupy większości von der Leyen zakomunikowaliśmy Europejskiej Partii Ludowej nasze oczekiwanie w sprawie Fitto. Europejska Partia Ludowa w odwecie wstrzymała poparcie dla kandydatki Socjalistów i Demokratów – Teresy Ribery, co jest bardzo poważnym sprzeniewierzeniem się przedwyborczym deklaracjom o trzymaniu proeuropejskiej, demokratycznej większości.

Europejska Partia Ludowa stawia sytuację w ten sposób: my zagłosujemy na Riberę, jeśli wy poprzecie Fitto.

Chwilowo tkwimy więc w głębokim impasie. Tymczasem proces wysłuchań kandydatów nie powinien być sprowadzany do tego rodzaju politycznych szantaży.

Sytuacja jest trudna, ale trwają rozmowy, by ją rozwiązać. Powinniśmy znaleźć rozwiązanie jak najszybciej, by nie opóźniać głosowania nad całą Komisją [po procesie wysłuchań, w których kandydaci zdobywają indywidualne akceptacje od PE, następuje jeszcze ostateczne głosowanie nad całym kolegium komisarzy podczas sesji plenarnej PE; to zaplanowane jest na 27 listopada; czas więc nagli – nowa Komisja ma zacząć prace w grudniu – red.].

Nasze stanowisko jest jasne: jesteśmy gotowi do częściowego kompromisu. Fitto może zasiąść w Komisji, ale nie może stanąć na jej czele jako wiceprzewodniczący. To jest sytuacja w tej chwili. Dopiero po całościowych negocjacjach ocenimy sytuację i zadecydujemy jako grupa, czy możemy poprzeć Komisję jako całość, czy nie.

EPL chce alternatywnej większości

Dlaczego Europejska Partia Ludowa tak mocno obstaje za kandydaturą Fitto? Po co EPL wiceprzewodniczący z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, skoro EKR nie zostało przez Manfreda Webera po wyborach zaproszone do tej proeuropejskiej, prodemokratycznej i proukraińskiej koalicji oraz nie zagłosowało za kandydaturą von der Leyen na szefową KE?

Z naszych obserwacji wynika, że Europejska Partia Ludowa dąży do tego, by mieć w Parlamencie Europejskim alternatywną większość z grupami skrajnej prawicy. To rodzaj gry o przewagę.

Kiedy EPL będzie to pasowało, będzie głosowała razem z nami. W innych sytuacjach będzie głosowała ze skrajną prawicą.

Ta alternatywna większość daje grupie Europejskiej Partii Ludowej bardzo duże pole manewru oraz mocne narzędzie nacisku na nas.

Widzieliśmy to już podczas głosowania rezolucji w sprawie budżetu na 2025 rok. Europejska Partia Ludowa przegłosowała wówczas poprawki zgłoszone przez skrajną prawicę – niemieckie AfD [AfD należy do grupy Europy Suwerennych Narodów, a ta, obok zrzeszającej partie skrajnej prawicy grupy Patrioci dla Europy jest objęta w PE tzw. kordonem sanitarnym – red.]. Takich sytuacji będzie pewnie więcej.

Kolejnym przykładem jest czwartkowe (14 listopada) głosowanie nad przełożeniem terminu wejścia w życie rozporządzenia o przeciwdziałaniu wylesieniom w UE. W tej kwestii EPL także pokazała, jakie jest jej podejście do wypracowanych już w łonie UE ustaleń.

Mieli nie składać już poprawek do rozporządzenia, w którego sprawie udało się już osiągnąć porozumienie między Parlamentem Europejskim, Komisją Europejską i Radą, a mimo to zgłosili je. Te poprawki to kolejne rozwodnienie tej niezwykle istotnej dla Zielonego Ładu regulacji.

My się na nie nie zgadzamy, podobnie jak socjaliści i demokraci oraz liberałowie. Europejska Partia Ludowa pewnie przepchnie je przez Parlament głosami skrajnej prawicy.

To jest właśnie ta alternatywna większość w praktyce.

Moim zdaniem to zatrważające. Rolą największej grupy politycznej i najbardziej wpływowej frakcji na kontynencie w tej chwili [politycy związani z Europejską Partią Ludową dominują nie tylko w Parlamencie Europejskim, ale też rządzą w największej liczbie państw członkowskich – red.] jest branie na siebie odpowiedzialności za budowanie większości w centrum i ochronę europejskich demokracji przed wpływem antysystemowych radykałów.

Siła skrajnej prawicy

Ale może Europejska Partia Ludowa wychodzi z założenia, że dotychczasowy sojusz z siłami centrowymi – który rządził Europą przez ostatnie dekady – przestał już mieć rację bytu, bo nadmierne zbliżenie centroprawicy do lewicy spowodowało odsłonięcie prawej flanki i pozostawienie pola do wzrostów skrajnej prawicy? EPL musi zawalczyć o wyborców na prawo.

Tego rodzaju działaniami EPL wzmacnia i legitymizuje skrajnie prawicowe narracje w społeczeństwie. Musimy budować większość opartą na centrowym kompromisie, co jest oczywiście trudniejsze, bo polityka oparta na centrowym konsensusie jest zdecydowanie trudniejsza niż polityka oparta na prawicowym populizmie.

Ale jest coś, o czym nie możemy zapominać, a o czym Europejska Partia Ludowa niestety zapomina: narodowo-konserwatywna prawica i skrajna prawica to ugrupowania, które nie szanują podstaw, na których oparty jest nasz system polityczny. Tymi podstawami są wartości demokratyczne i zasady państwa prawa, które trzymają każdą władzę w ryzach. Bez nich polityka staje się niebezpiecznym, antydemokratycznym chaosem.

Tymczasem narodowo-konserwatywna i skrajna prawica stale pokazują, że właśnie te wartości mają w najwyższym poważaniu. Przypomnijmy sobie, co robił PiS w Polsce, co robią Bracia Włosi we Włoszech, jak zawłaszcza państwo węgierski Fidesz.

Europejska Partia Ludowa musi pamiętać, że ze skrajną prawicą można co najwyżej wspólnie coś demontować i niszczyć, a nie budować.

Wizja budowania w ramach takiej większości to kompletna iluzja.

To, że EPL zwraca się w stronę tych partii w poszukiwaniu większości, to ogromna pomyłka, która będzie miała potężne konsekwencje: umacnianie tych sił poprzez ich legitymizację to dokładania cegiełki do destabilizacji naszych demokracji.

Siły nacjonalistyczne powinny być zwalczane, a nie zapraszane do współpracy.

Tymczasem Europejska Partia Ludowa, wbrew temu, co wciąż deklaruje publicznie, chce móc grać na dwa fronty. Zatwierdzenie Raffaela Fitto na komisarza ma dla tego kluczowe znaczenie. Zobaczymy, jak pójdzie.

Jak twoim zdaniem na sytuację UE wpływa wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych? Czy to kolejny bodziec dla już i tak bardzo silnej prawicowej fali? Czy ta amerykańska administracja nie będzie jeszcze mocniej popychać europejskiej polityki na prawo i kusić Europejskiej Partii Ludowej do współpracy na prawicy?

Istnieje takie ryzyko i dlatego my nieustannie ponawiamy wobec EPL naszą polityczną ofertę: trzymajmy się politycznego centrum, aby postawić tamę wzbierającej fali prawicowego populizmu. Jako trzy grupy proeuropejskie i prodemokratyczne oferujemy Europejskiej Partii Ludowej stabilną, bezpieczną większość i gotowość do kompromisów, by europejska polityka nie zeszła na skrajnie prawicowe manowce.

Musimy wrócić do negocjacyjnego stołu i jak najszybciej znaleźć rozwiązanie dla tego impasu, w którym się znaleźliśmy. Bo ostatecznie chodzi o to, czego oczekują od nas wyborcy: działającej europejskiej egzekutywy. Szczególnie w momencie, gdy Donald Trump będzie przejmował władzę w Stanach Zjednoczonych.

Europa musi być w pełnej gotowości do działania także dlatego, że obserwujemy, jak trudna jest sytuacja w Ukrainie. Mamy do czynienia z jednymi z najbardziej brutalnych ataków tej wojny. Jeśli Unia Europejska nie przejmie pałeczki w kwestii wsparcia dla Ukrainy, znajdziemy się w poważnych tarapatach. Do tego wszystkiego potrzebujemy dziś działającej egzekutywy.

Co dalej z Zielonym Ładem?

Jedną z najważniejszych kwestii, która leży teraz na szali, jest kwestia implementacji lub odchodzenia od Zielonego Ładu. Większość ważnych tek w tym obszarze w nowej Komisji została powierzona kandydatom Europejskiej Partii Ludowej, a nie dużo bardziej przywiązanym do Zielonego Ładu Socjalistom i Demokratom czy liberałom. Czy po wysłuchaniach komisarzy jesteś spokojna, że Zielony Ład nie zostanie zdemontowany i będzie implementowany?

Europejska Partia Ludowa jest pogrążona w wewnętrznym konflikcie w kwestii tego, co zrobić z Zielonym Ładem – czy przy nim pozostać, czy go modyfikować, czy może całkowicie rozmontować.

Z wysłuchań komisarzy w większości wynika, że możemy być spokojni. Teki związane z zieloną transformacją zostały powierzone politykom, których zaangażowanie w Zielony Ład jest widoczne.

Przykładem jest Wopke Hoekstra, który został zaakceptowany do roli komisarza ds. klimatu, neutralności emisyjnej i czystego wzrostu. Hoekstra już był komisarzem ds. klimatu i choć nie należy do Zielonych, to uważam, że jest osobą, której można powierzyć to stanowisko – jak coś obieca, to zrobi.

Bardzo dobrą kandydatką do objęcia teki związanej z zieloną transformacją jest wspomniana już Teresa Ribera, która jest obecnie ministrą ds. zielonej transformacji w Hiszpanii. Podczas wysłuchania dała jasno do zrozumienia, że jest oddana idei implementacji Zielonego Ładu. Brak akceptacji dla jej kandydatury do roli komisarz odpowiedzialnej za czystą i sprawiedliwą transformację ze strony EPL ma podłoże czysto polityczne, a nie merytoryczne.

Dobrą kandydaturą do roli komisarza ds. energii i mieszkalnictwa jest też Duńczyk Dan Jørgensen z rządzącej obecnie Danią Partii Socjaldemokratycznej premierki Mette Frederiksen. Jørgensen to były duński minister ds. klimatu, jeden z czterech kandydatów na komisarzy wskazany przez grupę Socjalistów i Demokratów, także bardzo oddany Zielonemu Ładowi.

Poza tym są też osoby, które budzą wątpliwości. Taką kandydatką jest m.in. Szwedka Jessika Roswall, była ministra ds. europejskich z centroprawicowego, wspieranego przez skrajną prawicę rządu Ulfa Kristerssona z partii Moderatów z Europejskiej Partii Ludowej. Roswall w nowej Komisji Europejskiej ubiega się o stanowisko komisarz ds. środowiska, odporności wodnej i konkurencyjnej gospodarki o obiegu zamkniętym. Słabo wypadła na swoim przesłuchaniu. Nie była w stanie zadeklarować przywiązania do postanowień Zielonego Ładu ani do naszych wymogów.

Ale dla nas kluczowe jest to, że w trakcie przesłuchań oraz w opisach portfolio kandydatów przygotowanych przez szefową KE Ursulę von der Leyen podtrzymane zostały najważniejsze cele z Zielonego Ładu. Te związane z ograniczeniami emisji gazów cieplarnianych zawarte w europejskim prawie klimatycznym, odchodzeniem od produkcji samochodów z silnikami spalinowymi, czy te dotyczące udziału odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym.

Na poziomie deklaracji kandydatów na komisarzy na razie nie widać prób odchodzenia od tego, co w kwestii Zielonego Ładu udało się wypracować.

Bardzo dla nas ważne były też zapowiedzi konkretnych działań i funduszy na rzecz adaptacji do zmian klimatu. Osiąganie celów redukcji emisji to jedno, ale dziś niezbędne jest też szybkie i zdecydowane działanie na rzecz budowy odporności na takie zjawiska jak gwałtowne powodzie, wichury, czy susze, które są efektem zmian klimatu, a mamy z nimi do czynienia już dzisiaj.

Te wątki w przesłuchaniach komisarzy także się pojawiły. Oczywiście tu kluczowe będą możliwości finansowe – ile środków na ten cel zostanie przekazanych w ramach kolejnych, wieloletnich ram finansowych. No ale WRF jeszcze nie są przygotowane, więc to będzie jeszcze przedmiotem negocjacji. Polski komisarz ds. budżetu Piotr Serafin będzie miał tu sporo do powiedzenia.

Ale implementacja Zielonego Ładu w nowej kadencji będzie też bardzo mocno uzależniona od tego, czy Ursula von der Leyen jako szefowa Komisji Europejskiej będzie naprawdę gotowa do wchodzenia w konflikty ze swoją grupą polityczną. Politycy partii rządzących z EPL w kwestii Zielonego Ładu mogą być gotowi do rezygnacji z kolejnych regulacji, jeśli będą one budziły wielki sprzeciw opinii publicznej w ich krajach.

My oczywiście będziemy w miarę możliwości wywierać presję na Komisję, by ta trzymała się Zielonego Ładu i zielonej transformacji europejskiego przemysłu. Nie tylko ze względu na kwestie klimatu, ale też ze względu na kwestie konkurencyjności europejskich gospodarek. Nie możemy tracić konkurencyjności na rzecz USA i Chin. Mam nadzieję, że szefowa KE stanie w tej kwestii na wysokości zadania i podtrzyma swoje obietnice.

Nowa Komisja nie może być zakładnikiem Orbána

Jednym z kandydatów, który nie zdobył poparcia grup politycznych, jest też Węgier, Olivér Várhelyi. Várhelyi w tej kadencji (2019-2024) był komisarzem ds. sąsiedztwa i rozszerzenia, a w nowej Komisji miałby się zająć zdrowiem i dobrostanem zwierząt. Jak oceniasz jego kandydaturę?

Olivér Várhelyi to bardzo problematyczna postać. W przeszłości wielokrotnie okazywał kompletny brak szacunku dla Parlamentu Europejskiego oraz europejskich wartości.

Pochodzi z partii, która jest odpowiedzialna za całkowite rozmontowanie praworządności na Węgrzech, łamanie praw podstawowych, ograniczanie wolności prasy [chodzi o rządzący Fidesz – red.]. Co więcej, Węgry w ostatnich latach odgrywały też bardzo problematyczną rolę w Radzie Europejskiej, blokując pakiety pomocy dla Ukrainy.

Dla mnie więc wiele przemawia za tym, że taka osoba nie powinna pełnić funkcji europejskiego komisarza. Także to portfolio jest niefortunne, choć prawdę powiedziawszy, żadne nie pasowałoby do takiego kandydata. Várhelyi, który popiera łamanie praw podstawowych, miałby być odpowiedzialny za kwestie zdrowia, którego ważnym elementem jest kwestia praw seksualnych i reprodukcyjnych? Nie widzę możliwości, by Zieloni poparli tę kandydaturę.

Mam jeszcze jedno pytanie o Zielony Ład. W Niemczech skrajna prawica bardzo mocno sięga po argument, że przyczyną obecnych problemów gospodarczych i budżetowych Niemiec, w tym problemów sektora motoryzacyjnego, jest kwestia implementacji postanowień Zielonego Ładu. To narracja, którą w mediach społecznościowych grzeje bardzo mocno AfD. Alice Weidel, współprzewodnicząca Alternatywy dla Niemiec, opublikowała niedawno na platformie X taki post, który wprost twierdzi, że kryzys w branży samochodowej to skutek „ślepej lojalności wobec destrukcyjnego programu zielonej transformacji”. Czy w takiej interpretacji jest ziarno prawdy? Niemiecką gospodarkę ciemięży Zielony Ład?

Nie, to typowy prawicowy mit. Przyczyną problemów niemieckiej gospodarki nie jest Zielony Ład, tylko to, że zbyt długo opierała się na dostawach taniego gazu i węgla z Rosji. Sprzedaliśmy rosyjskim firmom nawet części naszej infrastruktury energetycznej. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, nagle okazało się, że nasze zbiorniki gazu są puste, a Putin ma w rękach narzędzie, którym może szantażować całą Europę.

Dziś więc płacimy cenę za krótkowzroczność, na którą pozwalaliśmy sobie przez lata.

I myślę, że z tego płynie bardzo ważna lekcja na przyszłość. Już nigdy nie możemy pozwolić sobie uzależnić się w ten sposób od krajów autokratycznych. Czy to w kwestii paliw kopalnych, czy surowców krytycznych. To dotyczy Rosji, ale nie tylko Rosji, także Chin czy Azerbejdżanu.

Unia Europejska musi jak najszybciej wypracować tego rodzaju strategiczną suwerenność. Przykład niemieckiego uzależnienia od Rosji i Chin pokazuje, jakich błędów nie popełniać.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze