Kryzys energetyczny wymusza na Brukseli przyzwolenie na co najmniej kilkanaście miesięcy „brudnych rozwiązań”, po których miałoby nastąpić wręcz przyspieszenie w ambitnej polityce klimatycznej. Polska gra w tej kwestii niejednoznacznie
Ubocznym skutkiem wojny w Ukrainie jest już drugie w ostatnich latach zagrożenie dla polityki klimatycznej UE, której celem pozostaje osiągniecie neutralności klimatycznej w 2050 roku (łącznie dla całej Unii) przy pośrednim celu zbicia emisji CO2 o co najmniej 55 proc. w 2030 roku (w odniesieniu do 1990 roku).
Najpierw pandemiczne uderzenie w gospodarkę Europy sprowokowało żądania długiej pauzy w sprawie kosztownego Zielonego Ładu, by pozwolić na szybkie wyjście z recesji. Takie głosy płynęły m.in. z Polski, od przedstawicieli przemysłu, a w Parlamencie Europejskim ze strony zdominowanej przez PiS frakcji konserwatystów, choć zwolenników pandemicznej poprawki na Zielony Ład było też niemało w centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej.
Paradoksalnie stało się na odwrót, bo Unia zdołała zamienić to covidowe wyzwanie we wzmocnienie swej zielonej polityki, umocowując swe zielone cele w Funduszu Odbudowy.
W przypadku każdego kraju co najmniej 37 proc. KPO musi bowiem wspierać zieloną transformację, a dodatkowe – choć mniejsze pieniądze - na ten cel są przewidziane również w innych kopertach z Funduszu Odbudowy.
Również teraz Komisja Europejska promuje rozwiązania, które – w odpowiedzi na wojnę i kryzys cenowy – nie tylko utrzymują Unię na ścieżce do zatwierdzonych wcześniej przez 27 krajów Unii celów redukcyjnych na 2030 rok (i potem neutralności klimatycznej), lecz wręcz mogłyby przyspieszyć transformację.
"Możemy zastąpić rosyjskie paliwa kopalne, działając na trzech poziomach. Pierwszy poziom jest po stronie popytu - chodzi o oszczędzanie energii. Drugi poziom jest po stronie podaży, czyli chodzi o dywersyfikacja źródeł paliw kopalnych, by odejść od Rosji w kierunku innych i wiarygodnych dostawców. I trzecia oraz najważniejsza część to przyspieszenie transformacji w kierunku czystej energii, a więc wielkie inwestycje w energię odnawialną. Już europejski Zielony Ład i Fit-For-55 były ambitne, ale teraz podnosimy nasze ambicje na kolejny poziom, by jak najszybciej uniezależnić się od rosyjskich paliw kopalnych" - powiedziała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, przedstawiając 18 maja 2022 projekt RePowerEU.
„Nawet jeśli krótkoterminowy powrót do węgla oznacza odłożenie w czasie naszych celów klimatycznych, może to być niezbędny warunek utrzymania silnej europejskiej wspólnoty, zdolnej do przeciwstawienia się Rosji i wsparcia Ukrainy”
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Teraz doraźną odpowiedzią Europy na kryzys energetyczny, którego apogeum może przypaść tej zimy, staje się m.in. nawrót do brudnych źródeł energii.
Stąd przygotowania do uruchomienia już zamkniętych elektrowni na węgiel kamienny (Niemcy, Austria, Holandia). A nawet zgoda w inwestycje w paliwa kopalne z funduszy unijnych.
Stąd niedawny projekt podczepienia pod KPO (zwykłe przepisy o polityce spójności na to nie pozwalają) dodatkowych funduszów pozwalających Czechom, Słowacji i Węgrom na uniezależnienie się do rosyjskiej ropy poprzez podłączenie się pod inne, nierosyjskie źródła tego surowca.
To część majowego pakietu RePowerEU przedstawionego przez Komisję Europejską, który - jak obecnie się wydaje - ma poparcie wymaganej większości krajów Unii.
Tyle, że tej zgodzie instytucji UE na dodatkowe brudne rozwiązania towarzyszą wysiłki, by przyspieszyć inwestycje w odnawialne źródła energii oraz w efektywność energetyczną (np. ocieplanie budynków to nowe miejsca pracy w Europie). To kluczowy element planu RePowerEU, który Komisja Europejska zaproponowała już w maju.
Szkopuł w tym, że duża część zadań wzmacniających transformację leży w gestii władz krajów UE – przykładowo postulat radykalnego skrócenia czasu decyzji w sprawie zezwoleń na budowę wiatraków, co zależy od szczegółowych przepisów oraz praktyki administracyjnej w każdym z krajów Unii.
W Unii Europejskiej można teraz wyróżnić dwa obozy – część - w tym Francja, Holandia, Dania, Szwecja - wspólnie z Komisją Europejską naciska na przyspieszenie zielonej transformacji, co zwiększyłoby niezależność energetyczną.
Jednak Polska ustawia się na czele przeciwnej grupy - złożonej w dużej mierze z krajów Europy Środkowo-Wschodniej - postulującej swoiste spowolnienie w Zielonym Ładzie, bez perspektywy późniejszego – przykładowo po dwóch latach – przyspieszenia rekompensującego wcześniejszy poślizg.
Premier Mateusz Morawiecki przed miesiącem na łamach „Financial Times” - wykładając tezy regularnie powtarzane przez przedstawicieli Polski w Brukseli - przekonywał, że ekologiczna transformacja nie może odbywać się kosztem bezpieczeństwa Europy.
„Nawet jeśli krótkoterminowy powrót do węgla oznacza odłożenie w czasie naszych ambitnych celów klimatycznych, może to być niezbędny warunek utrzymania silnej europejskiej wspólnoty, zdolnej do przeciwstawienia się Rosji i wsparcia Ukrainy” – napisał Morawiecki.
Zaproponował, by cena uprawnień do emisji CO2 w unijnym systemie ETS mocno ograniczona – również ze względu na presję inflacyjną – do 30 euro za tonę na co najmniej rok, z możliwością przedłużenia o dwa (obecnie to ponad 80 euro). Tyle, że unijni ministrowie mniej więcej w tym samym czasie poparli mechanizm cenowy ETS, który zupełnie nie pasuje do polskich pomysłów na pułap cenowy.
Unijny cel redukcyjny na 2030 rok jest rozpisany na szczegółowe przepisy w pakiecie „Fit-For-55”, a Unię po wakacjach czekają trudne rokowania między Parlamentem Europejskim, Radą UE (ministrowie krajów Unii) i Komisją Europejską, by wypracować jego kompromisową wersję.
Morawiecki jeszcze w maju sygnalizował, że będzie żądać przeniesienia tematu „Fit-For-55” na szczyt UE, co w praktyce oznaczałoby polityczne żądanie zastosowania wymogu jednomyślności.
Jednak ostatecznie Polska – ku zaskoczeniu części naszych zachodnich rozmówców tym „konstruktywnym” podejściem rządu Morawieckiego – pod koniec czerwca w Radzie UE „tylko” opowiedziała się przeciw wstępnej ugodzie co do „Fit-For-55”, ale przy jednoczesnym podporządkowaniu się zwykłej procedurze legislacyjnej UE, w której została po prostu przegłosowana.
W czerwcu zarówno europosłowie, jak i Rada UE poparły – to był temat najbardziej chwytliwy – rok 2035 jako koniec produkcji samochodów spalinowych na rynek unijny. Ale Parlament Europejski chce zakończenia wsparcia dla przemysłu poprzez darmowe zezwolenia na emisje już w 2032 roku, a Rada UE dopiero trzy lata później.
Ponadto Rada UE opowiedziała się za ograniczeniem – przeznaczonego na wsparcie dla przedsiębiorców i gospodarstw domowych najbardziej dotkniętych transformacją energetyczną - Społecznego Funduszu Klimatycznego do 59 mld euro z 72 mld euro pierwotnie zaproponowanych na lata 2026-2032.
Dla Polski to – wedle nieoficjalnych wyliczeń – oznaczałoby spadek z 12,7 mld do 10,4 mld euro.
Ponadto Rada UE poparła zwalczane przez Polskę rozszerzenie systemu płatnych zezwoleń na emisję CO2 na mieszkalnictwo i transport drogowy, choć spór z europarlamentem będzie dotyczyć konkretnej daty.
Wiceminister klimatu Adam Guibourge-Czetwertyński ostrzegał podczas czerwcowych obrad Rady UE, że część jej decyzji „nie zostanie zrozumiana” przez znaczną część polskiego społeczeństwa i będzie podkopywać poparcie dla polityki klimatycznej.
Ale od tego czasu nawet w tych krajach Unii, które zwykle mocno promują zieloną transformację, stało się coraz jaśniejsze, jak strasznie trudnym politycznie zadaniem będzie utrzymanie równowagi między bezpieczeństwem energetycznym, utrzymaniem się na szybkiej ścieżce zielonej transformacji oraz zgodą społeczną na koszty Zielonego Ładu.
Przed paru dniami premier Hiszpanii Pedro Sanchez zapowiedział, że zaproponuje całej UE – o to apelował wcześniej Morawiecki – ograniczenie cen uprawnień do emisji CO₂ w celu ograniczenia wzrostu cen energii i ich wpływu na inflację – choć Hiszpan w przeciwieństwie do Morawieckiego nie podał konkretnej kwoty.
To pokazuje, że gra o utrzymanie tempa Zielnego Ładu jest otwarta.
Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.
Korespondent w Brukseli od 2009 r. z przerwami na Tahrir, Bengazi, Majdan, czasem Włochy i Watykan. Wcześniej przez parę lat pracował w Moskwie. A jeszcze wcześniej zawodowy starożytnik od Izraela i Biblii Hebrajskiej.
Komentarze