0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.plJakub Orzechowski / ...

Autorzy corocznego raportu "Counting the Cost" (Licząc koszty) podsumowali najtragiczniejsze katastrofy naturalne - huragany, powodzie i susze. "Choć medialne doniesienia zdominował COVID-19, kryzys klimatyczny nadal szalał, z niszczycielską siłą ujawniając się w różnych zakątkach globu" - czytamy we wstępie do raportu.

Burzowy i gorący lipiec

Przykładów nie trzeba szukać daleko. Lipiec w Polsce był bardzo gorący i burzowy. Średnia temperatura wynosiła 20,9°C i była o 2,1°C wyższa od średniej wieloletniej (1991-2020). Największą liczbę dni burzowych zanotowano na stacji w Rzeszowie-Jesionkach. Było ich aż 16, podczas gdy norma wieloletnia wynosi 7,9 dni. Co spowodowały lipcowe burze? Na przykład 29 lipca aż 3 tysiące osób z woj. warmińsko-mazurskiego było odciętych od prądu. 14 lipca w sumie w całym kraju prądu nie miało aż 15 tys. odbiorców. Wtedy też pogoda nie pozwoliła samolotom lądować na lotnisku Katowice-Pyrzowice. Z kolei w Marciszowie (woj. dolnośląskie) od uderzenia pioruna zapalił się dom.

Miesiąc wcześniej, pod koniec czerwca 2021 tornado przeszło nad Sądecczyzną – powaliło drzewa, zniszczyło około 30 domów i tyle samo budynków gospodarczych. Z 16 domów wiatr zerwał dachy. Mieszkańcy relacjonowali, że nawałnica trwała zaledwie chwilę, ale nadeszła tak szybko, że trudno było się przygotować i zabezpieczyć domy. Jednocześnie spadł grad wielkości piłek tenisowych.

Żywioł spowodował jeszcze większe zniszczenia u naszych południowych sąsiadów. Tornado przeszło od miejscowości Valtice, przez Břeclav, aż do wiosek Lužce i Hodonin.

Przeczytaj także:

Według European Severe Weather Database, bazy danych o zjawiskach ekstremalnych w całej Europie, trąbie powietrznej przypisano kategorię F3 w skali Fujity-Pearsona. To skala, która mierzy siłę zjawisk na podstawie zniszczeń zabudowy. Najwyższa kategoria to F5. Czeskie media donosiły o przynajmniej 150 rannych, 90 osobach, które trafiły do szpitali, a nawet kilku ofiarach śmiertelnych.

Tragiczny bilans ulew

Lato okazało się tragiczne również dla krajów Europy Zachodniej, przede wszystkim przez ulewne deszcze w połowie lipca. W zachodniej części Niemiec zanotowano między 100 a 150 milimetrów deszczu w ciągu doby – to tyle, ile zazwyczaj spada w miesiąc. Tak ulewne opady wywołały błyskawiczne powodzie, zmywające z powierzchni ziemi domy, niszczące samochody, łamiące mosty na rzekach na pół. W akcję ratunkową zaangażowano 15 tys. strażaków, żołnierzy i policjantów.

Autorzy powołują się także na badania przeprowadzone przez organizację World Weather Attribution. Stwierdzono w nich, że prawdopodobieństwo wystąpienia ekstremalnych opadów deszczu – takich jak te, które doprowadziły do powodzi w Niemczech, ale też Belgii, Holandii i Luksemburgu – zwiększyło się od 1,2 do 9 razy wskutek zmian klimatycznych. Ulewy w regionie są obecnie o 3-19 proc. silniejsze z powodu ocieplenia spowodowanego działalnością człowieka.

W sumie w wyniku powodzi w Europie zginęło 240 osób. Straty gospodarcze wyniosły 43 miliardy dolarów amerykańskich - tak wynika z raportu "Counting the Cost". Zajęły drugie miejsce na liście najdroższych katastrof. Droższy był jedynie huragan Ida w USA, który przyniósł straty w wysokości 65 mld dolarów. O nim jednak za chwilę.

Jeszcze więcej powodzi

Powodzi w lipcu doświadczyli nie tylko Europejczycy, ale również mieszkańcy chińskiej prowincji Henan. Zginęły 302 osoby, ponad milion osób trzeba było przesiedlić, a setki tysięcy straciło domy. W stolicy prowincji, Zhengzhou, w ciągu trzech dni spadło 617,1 mm deszczu, podczas gdy roczna średnia dla regionu wynosi 640,8 mm. Deszcz wdarł się do tuneli metra i uwięził setki pasażerów w zalanych pociągach. Ponad 600 pacjentów lokalnego szpitala musiało zostać ewakuowanych do innych placówek.

Straty spowodowane powodziami oszacowano na 17,6 mld USD.

W Sudanie Południowym 2021 rok był trzecim z kolei z tak intensywnymi opadami deszczu. Powodzie występowały tam od lipca do listopada, a ich negatywne skutki dosięgnęły 800 tys. mieszkańców. 400 tys. musiało zostać przesiedlonych. Organizacja Narodów Zjednoczonych opisała tę sytuację mianem „najgorszej powodzi od dziesięcioleci”. Z kolei marcowe powodzie w Australii przyniosły 2,1 mld dolarów strat, a listopadowe w Kanadzie, w Kolumbii Brytyjskiej - 7,5 mld. Rząd prowincji 17 listopada ogłosił stan wyjątkowy. Vancouver zostało odcięte od reszty kraju, a w mieście Merritt ilość deszczu była trzykrotnie wyższa od historycznego rekordu. 7 tys. mieszkańców było zmuszonych do ucieczki. Tragiczny bilans ofiar to 4 osoby. 15 tysięcy zostało przesiedlonych.

Cieplejsza woda to silniejsze tajfuny

Cyklony tropikalne - podobnie jak powodzie - występowały przecież od zawsze. Problemem jest jednak to, że ich intensywność się zwiększa. Im bardziej postępuje zmiana klimatu, tym bardziej ekstremalne są zjawiska pogodowe. Liczba cyklonów, zwanych też huraganami (na Atlantyku i wschodnim Pacyfiku) i tajfunami (na zachodnim Pacyfiku), nie wzrasta znacząco. Ich siła - owszem.

Dlaczego? Jak tłumaczyli eksperci portalu Nauka o Klimacie, wpływa na to wyższa temperatura wody w oceanach - nie tylko ta przy samej powierzchni, ale również w głębi. To daje cyklonom do dyspozycji więcej energii.

"Z jednej strony wzrost temperatury wody i wzrost wilgotności sprzyjają ich formowaniu, ale z drugiej strony w cieplejszym klimacie słabną niezbędne do zainicjowania cyklonu pionowe ruchy powietrza w tropikach, wzrasta też zmienność prędkości wiatru wraz z wysokością, która dezorganizuje cyrkulację. Obliczenia wskazują, że choć całkowita liczba cyklonów raczej nie wzrośnie (a może nawet zmaleć), to prawdopodobnie układy, które powstaną, będą silniejsze, wzrośnie więc liczba tych z najwyższych kategorii 4 i 5, czyli o prędkościach wiatru powyżej 200 km/h" - czytamy w Nauce o Klimacie.

Jak wyliczają eksperci, liczba cyklonów o maksymalnej prędkości 200 km/h od początku lat 80. XX wieku się podwoiła. Tych o prędkości maksymalnej 250 km/h i większej jest aż trzy razy więcej.

Cyklonom towarzyszą coraz większe opady (spowodowane większą ilością wilgoci w atmosferze) i sztormy, związane z rosnącym poziomem mórz. Jak czytamy w "Counting the Cost", globalny poziom wzrósł już o 21-24 cm w porównaniu do epoki przedprzemysłowej. Co więcej, tajfuny, dzięki zmianom w zachowaniu prądów oceanicznych, docierają tam, gdzie wcześniej nie występowały.

Rok cyklonów

W sumie w 2021 świat doświadczył czterech poważnych huraganów (cyklonów/tajfunów). Pierwszy z nich - Tauktae uformował się w maju na Morzu Arabskim i przemieścił się w kierunku zachodniego wybrzeża Indii, docierając również na Malediwy i Sri Lankę. Autorzy raportu piszą, że był to najsilniejszy cyklon, jaki dotarł do wybrzeży stanu Gudźarat od 1999 roku. Zginęło około 200 osób.

10 tysięcy (!) wiosek zniszczył inny majowy cyklon Yaas, który uformował się w Zatoce Bengalskiej. Przyniósł straty w wysokości 3 mld dolarów. Ewakuowano 1,2 mln osób.

W lipcu tajfun In-cha uderzył w Japonię, Filipiny i Chiny. Wiatr osiągał prędkość nawet 176 km/h. Do tego doszły ulewy - w mieście Zhoustan w chińskiej prowincji Zhejiang w ciągu zaledwie jednego dnia spadło 612 mm deszczu. Ewakuowano ponad 70 tys. osób. Autorzy raportu zaznaczają, że Filipiny będą krajem, który bardzo mocno odczuje skutki zmiany klimatu, choć same nie mają dużego wkładu w globalne emisje gazów cieplarnianych. Ogromny wpływ na klimat mają za to Chiny i Japonia. Tymczasem według Climate Action Tracker japońskie plany redukcji emisji są „niewystarczające”, a chińskie „dalece niewystarczające”.

Najdroższa katastrofa

"To będą trudne święta dla mieszkańców Luizjany" - tak brzmiały nagłówki amerykańskich portali w grudniu 2020. Stan na południu USA wciąż nie pozbierał się po huraganie Ida, jaki dotarł do wybrzeży na przełomie sierpnia i września. Wiele domów wciąż jest zniszczonych, do niektórych nie dociera energia elektryczna. Przez kilka tygodni brakowało bieżącej wody. Brytyjski "Guardian" opisywał historie niektórych mieszkańców miasta Grand Isle, które na przestrzeni lat było wielokrotnie niszczone przez huragany. Choć cyklon Ida okazał się tym najtragiczniejszym.

Policjantka Adriane Cunningham mówiła dziennikarzom, że na jej dom spadły dwa drzewa powalone silnym wiatrem. Samo usunięcie gruzu kosztowało 3 tysiące dolarów. Inny mieszkaniec - David Sears przez sześć tygodni mieszkał na ganku swojego zniszczonego domu.

To właśnie Ida jest - według raportu Counting the Cost - najdroższą katastrofą naturalną 2021. Straty szacowane są na 65 miliardów dolarów. Wiadomo o 95 ofiarach i 14 tysiącach ewakuowanych.

Wysychają rzeki, pogoda szaleje

2021 to także inne, choć mniej spektakularne katastrofy. Poziom rzeki Paraná o długości prawie 5 tys. km jest najniższy od 77 lat. Rzeka przepływająca przez Brazylię, Argentynę i Paragwaj wysycha przez ocieplenie się klimatu, coraz mniejsze opady i masowe wycinki drzew w regionie. W raporcie "Couting the Cost" czytamy, że "opady w czterech brazylijskich stanach w górnej części Parany spadły z dziennej średniej wynoszącej 160 mm w latach 90. do zaledwie połowy tej ilości obecnie".

Wysycha również Jezioro Czad w regionie Sahelu. Od lat 70., wskutek powtarzających się susz, jezioro skurczyło się o ok. 90 proc. pierwotnej wielkości. "W 1963 r. zajmowało 26 000 kilometrów kwadratowych. Teraz – mniej niż 1 500 kilometrów kwadratowych" - czytamy w raporcie. Susza jest dotkliwa również dla mieszkańców Kenii. Autorzy raportu wyliczają, że w związku z brakiem wody już ponad 9 milionów ludzi musiało zmienić swoje miejsce zamieszkania.

"Counting the Cost" przypomina również burzę śnieżną w Teksasie, której oficjalny tragiczny bilans to 215 ofiar. Szacuje się jednak, że liczba może być znacznie większa. Około 5 milionów ludzi zostało bez prądu, a ubezpieczone szkody wyliczono na 23 mld dolarów. Wiosną przez mróz we Francji wprowadzono stan klęski żywiołowej dla rolnictwa, a minister rolnictwa Julien Denormandie mówił o „prawdopodobnie największej katastrofie rolniczej od początku XXI wieku”. Rolnicy w regionie Rodanu szacują, że mogli stracić nawet 80 proc. plonów, w Burgundii - ponad połowę. Straty szacuje się na 5,6 mld dolarów.

Najgorętsza dekada

Ostatnia dekada była najgorętszą w historii pomiarów, a 2021 rok kontynuował ten trend. Jednak zmiana klimatu oznacza nie tylko upały, ale również pogodowe zawirowania, takie jak w Teksasie czy Francji. Dodatkowym problemem jest to, że przez ciepłe zimy rośliny zaczynają wypuszczać pąki coraz szybciej, przez co są bardziej wrażliwe na wiosenne przymrozki.

"Zmiana klimatu daje się we znaki również u progu nowego roku. Niedawno w sześciu stanach USA wystąpiła seria ponad trzydziestu tornad. Zginęło co najmniej 79 osób. Wyliczenie strat ekonomicznych zajmie jeszcze trochę czasu, ale ze względu na liczbę ofiar jest to jedno z najtragiczniejszych zdarzeń w 2021 roku" - mówi prof. Joanna Wibig z katedry meteorologii i klimatologii Uniwersytetu Łódzkiego. "W kilku przypadkach wydźwięk raportu jest taki: emitujecie bez ograniczeń, to macie na co zasłużyliście. W przypadku serii susz lub powodzi przywołanych w raporcie, trudno oszacować prawdziwą liczbę ofiar. Bezpośrednio jest ich może niewiele, ale skutki straty dorobku całego życia i zapaści w rolnictwie powodują ogromne: klęski głodu, migracje ludności, wojny" - dodaje.

Jak zaznacza, straty liczone w dolarach zawsze będą najwyższe w krajach bogatych. Tymczasem katastrofa klimatyczna najszybciej dotrze do krajów najbiedniejszych, gdzie nie ma pieniędzy, a często też odpowiednich systemów ochrony i informowania o kataklizmach.

Jak walczyć z katastrofą?

Raport "Counting the Cost" nie proponuje rewolucyjnych rozwiązań, które uratują planetę. Być może dlatego, że od dawna wiemy, co można zrobić. Autorzy w swoich rekomendacjach zawarli inwestowanie w odnawialne źródła energii, wprowadzenie ambitniejszych planów redukcji emisji, pomoc ze strony bogatszych państw dla tych uboższych i utworzenie funduszu, z którego środki będą przeznaczane na naprawę szkód związanych z katastrofami naturalnymi.

Prof. Zbigniew Karaczun z SGGW, ekspert Koalicji Klimatycznej, komentuje: "Nie brakowało danych naukowych ostrzegających, że jeśli przed połową tego wieku nie osiągniemy neutralności klimatycznej to skutki będą o wiele bardziej katastrofalne. Niestety politycy pozostawali i pozostają głusi na te wezwania. Kontynuowane są dotychczasowe działania, brakuje zmian systemowych i organizacyjnych, podważana jest wiedza naukowa".

Tekst napisany w Krakowie 4 stycznia 2022. W ciągu dnia było 10 stopni na plusie.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze