W 2018 roku na pasach w Polsce zginęło 271 osób - więcej niż rok wcześniej, choć ogólna liczba wypadków zmalała. W sondażu OKO.press dwa razy więcej Polek i Polaków uznało, że wina leży po stronie kierowców, a nie pieszych. Tak myślą i wyborcy PiS, i opozycji, tylko młodzi mężczyźni i zwolennicy Konfederacji są dziwnie prosamochodowi
Kto odpowiada za wysoką liczbę śmiertelnych wypadków na pasach? Czy to kierowcy łamią przepisy, czy może piesi zachowują się nieostrożnie przy zbliżaniu się do przejść? Nadmierna prędkość czy zapatrzenie w smartfony? A może symetryczna nieostrożność po obu stronach?
Po medialnych doniesieniach o tragicznym wypadku na warszawskich Bielanach oraz pod tekstami OKO.press o bezpieczeństwie pieszych toczyły się zażarte dyskusje. Temat będzie powracał w nowej kadencji Sejmu. Projekt przyznania pieszym pierwszeństwa wtedy, gdy dopiero zamierzają wejść na pasy, chcą już wkrótce złożyć nowo wybrani posłowie i posłanki Lewicy.
Dlatego w najnowszym sondażu IPSOS dla OKO.press zapytaliśmy, po czyjej stronie leży wina za tragiczne wypadki na pasach.
Z badania wynika, że większość społeczeństwa (51 proc. badanych) winy za liczbę wypadków na przejściach upatruje w niebezpiecznych zachowaniach kierowców. Jedna czwarta wskazuje, że wina leży raczej po stronie pieszych.
Niewiele mniej - 24 proc. - stwierdziło, że nie ma zdania. W tej grupie zapewne znaleźli się "symetryści" - osoby, które uważają, że wina przypada po równo na nieostrożnych kierowców i pieszych. A także ci, którzy nie widzą związku między zachowaniami pieszych i kierowców a liczbą wypadków.
Większość Polek i Polaków dostrzega problem, który naświetliło badanie Instytutu Transportu Samochodowego z września-grudnia 2018. Wynika z niego, że 85-90 proc. kierowców przekracza dozwoloną prędkość przy zbliżaniu się do przejeść dla pieszych. Problem wtargnięcia? Niemal nie istnieje.
Wyniki rozkładają się niemal po równo przy podziale na płeć. Kobiety nieznacznie rzadziej przypisują winę za wypadki pieszym, nieco częściej zaznaczały "trudno powiedzieć". Różnice są marginalne.
W OKO.press pisaliśmy już, że największe rozbieżności w preferencjach politycznych widać pomiędzy grupami młodych mężczyzn i kobiet - w przedziale wiekowym 18-29 lat. Młodzi mężczyźni i młode kobiety mają też zupełnie różne obawy.
Jak się okazuje, grupy te dzieli także stosunek do bezpieczeństwa na polskich drogach. Młode kobiety zdecydowanie częściej winę za wypadki na pasach przypisywały kierowcom - aż w 60 proc. Nieco ponad 25 proc. wierzy, że za niebezpieczne przejścia odpowiadają raczej piesi.
Młodzi mężczyźni znacznie częściej dopatrywali się winy po stronie pieszych - aż w 43 proc. Nawet w tej grupie nieznacznie dominował jednak pogląd, że wina prędzej leży po stronie kierowców - odpowiedziało tak 45 proc. z nich.
Obydwie grupy wydają się mieć na ten temat sprecyzowane poglądy - rzadziej niż przeciętnie wybierały odpowiedź "Nie wiem / Trudno powiedzieć". Brak zdania deklarowało 14 proc. młodych kobiet i 12 proc. młodych mężczyzn.
Wyraźnych różnic nie widać przy rozbiciu wyników na elektoraty poszczególnych partii. Dowodzi to tezy, że bezpieczeństwo pieszych jest tematem, przy którym zanikają tradycyjne polskie podziały polityczne.
Większość wyborców każdej z formacji, które dostały się do Sejmu, jest zdania, że wina za niebezpieczne przejścia dla pieszych leży raczej po stronie kierowców. Odpowiadali tak wyborcy demokratycznej opozycji: KO - 53 proc., Lewicy - 56 proc., PSL i Kukiza - 56 proc. Nieznacznie częściej winę kierowców identyfikowali wyborcy PiS - w 59 proc.
Jednocześnie ok. 25 proc. wyborców każdej z grup politycznych winę widziało raczej po stronie pieszych. W przypadku wyborców PiS było to nieco mniej - ok. 20 proc. badanych.
Na tle pozostałych partii wyróżnia się Konfederacja.
Jej wyborcy niemal równie często zaznaczali, że winą za wypadki na przejściach należałoby obarczyć pieszych - 41 proc., co kierowców - 42 proc. Wynik jest zbliżony do wyniku w grupie młodych mężczyzn, którzy - jak wynika z naszych sondaży - najczęściej głosują na formację Korwina i Ruchu Narodowego.
Na listach Konfederacji znaleźli się politycy związani z polską Partią Kierowców, o której pisaliśmy przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. Witryna partii jest dziś nieosiągalna, ale w maju 2019 roku czytaliśmy na niej, że PK domaga się m.in. zniesienia „absurdalnych ograniczeń prędkości”, które mają powodować, że „kierowcy i tak je przekraczają".
Nic dziwnego, że wyborcy Konfederacji - formacji zgłaszającej takie egzotyczne postulaty - winą za wypadki na przejściach chętniej obarczyliby pieszych.
Co zaskakujące, dość równomiernie rozkładają się wyniki przy podziale według kryterium dochodowego. Większe dochody mogłyby wskazywać na większe prawdopodobieństwo posiadania samochodu lub kilku samochodów, a tym samym mniej empatii dla pieszych.
Ale zarówno osoby o dochodach poniżej 1500 zł, jak i ci, którzy zarabiają ponad 7000 zł miesięcznie, w większości są zdania, że to raczej kierowcy odpowiadają za wypadki na przejściach.
Wraz ze wzrostem dochodów rośnie natomiast liczba osób, które winy doszukują się po stronie pieszych. Wśród zarabiających poniżej 1500 zł miesięcznie odpowiedziało tak zaledwie 12 proc., w przedziałach 1501 - 2500 zł, 2501 - 4500 zł i 4501 - 7000 zł odpowiednio 23, 30 i 37 proc.
Jednocześnie malała liczba niezdecydowanych - wśród zarabiających najmniej zdania nie miało aż 40 proc., w kolejnych grupach 26 i 20 proc. W grupie zarabiających 4500 - 7000 zł miesięcznie niezdecydowani stanowili zaledwie 13 proc.
Trend załamuje się jednak w grupie o najwyższych dochodach. Zarabiający powyżej 7000 zł miesięcznie częściej niż inne grupy przypisują winę kierowcom - w 58 proc., a rzadziej pieszym - 20 proc.
Upada zatem powracająca w mediach społecznościowych narracja o "biedopieszych", których nie stać na samochody, więc zajmują się uprzykrzaniem życia zmotoryzowanym.
Być może dlatego, że posiadanie samochodu na własność jest w Polsce dość powszechne i niekoniecznie zależy od zasobności portfela - liczba aut w przeliczeniu na 1000 mieszkańców w 2018 roku wyniosła 610 i należy do najwyższych w Europie. Najczęściej kupujemy samochody używane i stare.
Nawet ważniejszy może być jednak fakt, że podział na pieszych i zmotoryzowanych jest w dużej mierze sztuczny i nie musi definiować opinii o bezpieczeństwie ruchu drogowego. Jak zauważyła w rozmowie z OKO.press posłanka-elektka Lewicy Magdalena Biejat:
"Wszyscy jesteśmy pieszymi, mamy dzieci, które są pieszymi. W Warszawie trzy czwarte wypadków z udziałem seniorów dzieje się, bo ktoś ich potrącił na pasach albo cofając na chodniku. W interesie nas wszystkich, niezależnie od tego, czy mamy samochód, czy nie, powinno leżeć to, żebyśmy byli bezpieczni".
W OKO.press pisaliśmy, że polskie drogi należą do najbardziej niebezpiecznych w UE.
Polska jest na piątym miejscu od końca tabeli pod względem liczby śmiertelnych wypadków drogowych w przeliczeniu na milion mieszkańców. Gorzej jest tylko w Rumunii, Bułgarii, Chorwacji i na Łotwie.
Wypadamy słabo także w liczbach bezwzględnych. Więcej osób zginęło w UE tylko w Niemczech, Włoszech i Francji.
A choć ogólna liczba wypadków drogowych w Polsce spada, to liczba wypadków śmiertelnych w 2018 roku zwiększyła się o 12 proc.
Najwięcej, bo aż 28 proc. wypadków z udziałem pieszych miała miejsce na przejściach - w ten sposób zginęło 271 osób.
Zgony na zebrach to niemal połowa wszystkich śmiertelnych wypadków z pieszymi.
Dlaczego tak się dzieje? Badanie Instytutu Transportu Samochodowego przygotowane na zlecenie Ministerstwa Infrastruktury pokazało, że kierowcy nagminnie łamią dopuszczalne limity prędkości, gdy znajdują się w odległości 100 m od pasów - w terenie zabudowanym robi to 85 proc. z nich, poza terenem zabudowanym nawet 90 proc.
Marginesem są natomiast nieostrożne zachowania pieszych takie jak zapatrzenie w smartfony. W badaniu dowiedziono, że problem "wtargnięcia" na jezdnię, czyli zachowania, które zmusiłoby kierowców do gwałtownego hamowania, niemal nie istnieje. Odnotowano je w 0,43 proc. zarejestrowanych przypadków przechodzenia przez jezdnię.
Sondaż IPSOS dla OKO.press 21-23 października 2019, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1004 osób.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze