Już jutro, w środę 29 kwietnia, premier Morawiecki przedstawi plan luzowania kolejnych restrykcji związanych z koronawirusem:
Zakończyło się posiedzenie Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Obecnie ustalane są ostatnie szczegóły dotyczące zasad sanitarnych związanych ze znoszeniem restrykcji w II etapie.
Jutro premier @MorawieckiM przedstawi datę oraz zakres kolejnego etapu.— Piotr Müller – rzecznik rządu (@PiotrMuller) April 28, 2020
Może to być też sygnał dla wyborców – odmrażamy gospodarkę, więc wybory mogą się odbyć.
Jednocześnie ministerstwo podało wskaźnik reprodukcji wirusa (liczba osób, którą zaraża przeciętny nosiciel wirusa). To wciąż powyżej 1 (1,13), a to oznacza, że epidemia nie wygasa. A jednak PiS poluzowuje restrykcje i prze do wyborów.
Niewykluczone, że na ujawnienie przez ministerstwo wskaźnika R miały wpływ publikacje OKO.press. Wskazywaliśmy, że jeden z zespołów analityków pracujący dla rządu oblicza aktualny wskaźnik R = 1,2, a ministerstwo nie upublicznia tych danych.
Ustawa o przeprowadzeniu wyborów korespondencyjnych nie przeszła jeszcze przez Senat. Senatorowie obradują nad nią w komisjach i prawie na pewno zawetują ją w ostatnim możliwym terminie. Miażdżącą opinię o przeprowadzeniu wyborów w czasie epidemii przesłał Senatowi Sąd Najwyższy: wybory w maju narażają zdrowie Polaków i łamią konstytucję:
Krytyczną opinię o wyborach opublikowało także Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE:
Kategorycznie za bojkotem opowiedział się były premier Donald Tusk, a także były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Były premier Leszek Miller określił wybory korespondencyjne jako „pocztyliadę”.
Jak wygląda sytuacja epidemiczna w Polsce 12 dni przed wyborami prezydenckimi, o ile rzeczywiście odbędą się 10 maja?
316 nowych zakażeń
28 kwietnia przyniósł 316 nowych zachorowań. Od początku kwietnia mamy – pomimo dużych wahań dziennych – dość wyraźny trend wzrostu, ale raczej liniowego niż wykładniczego. Średnia dzienna liczba zakażeń wynosi ok. 350.
Dziś wieczorem sytuacja według informacji ministerstwa zdrowia wyglądała tak.
- zakażonych od początku epidemii było 12 218 z tego:
- umarło 596,
- wyzdrowiało 2 655,
- choruje 8 957, z tego w stanie ciężkim lub krytycznym 160 (tę daną podaje worldometer – pozostałe podało ministerstwo zdrowia na Twitterze). Jako że ministerstwo nie podaje liczby ciężkich przypadków, nie wiadomo, ile ich tak naprawdę jest. Liczba 160 podawana przez portal worldometer nie zmienia się od wielu dni.
Na wykresie poniżej widać jak zmienia się liczba osób chorych w stosunku do ozdrowieńców i zmarłych.
Zgony na COVID-19 (czarny pasek) stanowiły 4,9 proc. wszystkich przypadków zakażeń. Czyli procent rośnie. Rośnie na szczęście także liczba ozdrowieńców (zielony pasek). Spośród nieaktywnych przypadków koronawirusa zgony stanowią 18 proc., a wyzdrowienia – 82 proc.
Tempo epidemii
Od początku epidemii przypadki zakażenia rosną w coraz wolniejszym tempie. Na wykresie poniżej suma wszystkich przypadków:
Jak widać, obecnie liczba osób zakażonych podwaja się już co 18 dni; tak jak w Wielkiej Brytanii, gdzie epidemia osiągnęło 100 zakażeń o 6 dni wcześniej, ale szybciej niż w Czechach (co 26 dni) i Portugalii (co 21 dni), które startowały w tym samym momencie, co Polska. W Rosji – epidemia pędzi – podwajanie co 8 dni.
Liczba testów – daleko do 20 tys.
28 kwietnia ministerstwo zmieniło sposób informowania o ilości testów. O tym, że podawanie samej liczby testów (przebadanych próbek) wprowadza w błąd, pisaliśmy w OKO.press kilkakrotnie. Od dziś resort będzie informował o ilości przebadanych osób i ilości próbek, czyli testów – osobno.
I tak od początku epidemii do 28 kwietnia przebadano 281 787 osób i wykonano w sumie 310 744 testów. Oznacza to, że zgodnie z naszymi szacunkami ponad 20 tys. osób miały dwu lub trzykrotnie powtarzany test. Poniższy wykres (opisujący liczbę próbek a nie osób) pokazuje, że dzienna liczba testów ciągle się zmienia, zamiast równomiernie rosnąć, a do zapowiadanego przez ministerstwo poziomu 20-25 tys. dziennie daleko.
Dlaczego bardziej wiarygodna jest liczba przebadanych osób, niż liczba próbek? Bo testy powtarza się tym samym osobom w co najmniej trzech przypadkach:
- gdy osoba testowana uzyska wynik dodatni, to test powtarza się dwa razy (po tygodniu i dwóch). Po wyleczeniu taka osoba powinna być testowana jeszcze co najmniej dwa razy, by sprawdzić, że wirusa już nie ma. Oznacza to, że każdy zakażony „generuje” 3-5 testów;
- także osoby narażone na zakażenie – np. w DPS-ach czy zainfekowanych oddziałach – badane są często kilka razy, nawet gdy mają wynik ujemny;
- wreszcie powtórnie badane są osoby, które zachorowały po teście negatywnym.
Liczba testów na milion w Polsce wzrosła do 8 211, ale to wciąż mało w porównaniu z m.in. Belgią (19 tys. na milion), Czechami (21 tys.), Niemcami (prawie 25 tys.), Szwajcarią (29 tys.), Austrią (26 tys.), czy Litwą (41 tys.).
Pod opieką lub kontrolą państwa przebywało w ostatniej dobie 103 971 osób, z tego: 82 643 na kwarantannie, 18 394 pod nadzorem epidemiologicznym, a 2 934 w szpitalu.
Na świecie: Rosja przedłuża restrykcje, Francja poluzowuje
W kolejnym dniu pandemii w prawie wszystkich już krajach Europy Zachodniej (oprócz Hiszpanii) były oznaki, że szczyt epidemiczny już za nimi – nawet w Wielkiej Brytanii, gdzie wszystko zaczęło się później, spada liczba hospitalizowanych i pacjentów na intensywnej terapii. Za to na wschodzie Europy, w Rosji, wirus hula wciąż w najlepsze i ani myśli się zatrzymać.
Gdy późnym wieczorem wrzucaliśmy ten artykuł do sieci, sytuacja na pandemicznym froncie wyglądała następująco:
Od początku epidemii było 3 118 871 zakażeń, z czego:
- 216 221 zmarło (7 proc. wszystkich zakażeń i 19 proc. nieaktywnych przypadków)
- 947 190 wyzdrowiało (81 proc. nieaktywnych przypadków)
- 1 955 460 wciąż jest chorych (w tym 97 proc. lekko i 3 proc. ciężko)
Wielka Brytania: 3 tys. więcej zgonów
Według opublikowanych we wtorek danych z Office for the National Statistics trzeci tydzień kwietnia był najgorszy, jeśli chodzi o zgony od 1993 r. – pisze Reuters. W samej Anglii do 17 kwietnia zmarło 21,2 tys. osób, na których kartach zgonu COVID-19 jest wpisany jako przyczyna śmierci lub prawdopodobna przyczyna śmierci (bez potwierdzającego testu). W całej Wielkiej Brytanii do 19 kwietnia taką adnotację na karcie zgonu ma co najmniej 24 tys. osób. W oficjalnych statystykach liczy się tylko zgony szpitalne – tych jest 21 tys. Te dodatkowe 3 tys. to zgony z domów i z domów opieki.
Oznacza to, że rzeczywista liczba zgonów na COVID w Wielkiej Brytanii jest w tej chwili jedną z największych w Europie, a ponieważ epidemia ruszyła tam do góry później niż np. w Hiszpanii czy Francji, może jeszcze przegonić oba te kraje.
Wielka Brytania zanotowała już 161,1 tys. przypadków koronawirusa. Choć dzienna liczba nowych przypadków jest tam wciąż druga w Europie, po Rosji, pojawiają się pierwsze oznaki, że szczyt epidemii może być już za Zjednoczonym Królestwem.
W ciągu ostatniego tygodnia liczba osób hospitalizowanych spadła o 145, spada też liczba pacjentów na intensywnej terapii. Od dwóch tygodni spada również liczba zgonów.
Francja: masowe testy, wychodzenie z zamknięcia (stopniowe)
Od 11 maja francuskie dzieci będą mogły wrócić do szkół podstawowych w regionach, gdzie jest mało zakażeń SARS-CoV-2, ale będą się uczyły w 15-osobowych grupach – zapowiedział we wtorek francuski premier Edouard Philippe.
Uczniowie szkół średnich powrócą do klas tydzień później, ale będą musieli cały czas nosić maseczki, podobnie jak pasażerowie w środkach komunikacji publicznej. Zamknięte firmy również będą mogły wznowić działanie, ale – o ile to możliwe – powinny co najmniej jeden dzień w tygodniu pracować zdalnie.
Restauracje i kawiarnie pozostaną zamknięte do czerwca, a rozgrywki sportu zawodowego zawieszone aż do jesieni.
Temu rozluźnieniu epidemicznego reżimu będą towarzyszyć masowe testy, do 100 tys. testów dziennie. Francja chce testować wszystkich, którzy mieli kontakt z osobą zakażoną, żeby wyeliminować dalsze rozprzestrzenianie się wirusa. Do tej pory Francja testowała bardzo mało, średnio nawet mniej na milion niż Polska.
Do tej chwili wykryto we Francji 165,8 przypadków SARS-CoV-2. Od dwóch tygodni spada liczba hospitalizowanych, a od 20 dni – na intensywnej terapii.
Serbia: do restauracji w maseczce? Litwa: place dla restauracji i barów.
Serbowie od wtorku mogą wychodzić do parku i ćwiczyć na świeżym powietrzu. Od 4 maja zostaną tam otwarte kawiarnie i restauracje, choć zdezorientowani Serbowie pytają, jak pogodzić to z nakazem zakrywania twarzy w miejscu publicznym. Serbia ma 8,4 tys. stwierdzonych przypadków koronawirusa, zmarło tam 168 osób.
Z oryginalnym pomysłem na rozluźnienie restrykcji wystąpiło Wilno – jak pisze „Guardian”, miejskie place i chodniki zostaną tam oddane kawiarniom i restauracjom, które będą mogły urządzić ogródki tak, aby zachować odpowiedni dystans pomiędzy stolikami, czyli co najmniej 2 metry. Litwa zanotowała 1,3 tys. przypadków wirusa, zmarły 44 osoby.
Niemcy: R wzrasta, trzeba siedzieć w domu
Lothar Wieler, szef niemieckiego Instytutu Roberta Kocha, wezwał Niemców, by do maksimum ograniczyli wyjścia z domu, bo według analiz znów wzrósł bazowy współczynnik reprodukcji, czyli liczba osób, która przeciętnie zaraża jeden nosiciel wirusa. W tej chwili wynosi on około 1,0 (wcześniej spadł do 0,7). „Im dłużej jest poniżej jednego, tym więcej mamy swobody działania” – tłumaczył Wieler.
Jak pisze agencja AFP, szef instytutu Kocha miał na myśli m.in. wywiad epidemiologiczny, który został zarzucony w marcu, gdyż za dużo było nowych przypadków zakażenia.
W zeszłym tygodniu niemieckie landy rozpoczęły poluzowywanie restrykcji, otwierając sklepy do 800 m. Jednocześnie wprowadzono obowiązek noszenia maseczek w sklepach i w komunikacji publicznej.
Niemcy mają znanych 159,2 tys. przypadków SARS-CoV-2, zmarło tam 6 tys. osób. Liczba aktywnych przypadków spada od 6 kwietnia.
Rosja: jeszcze dwa tygodnie „urlopu”
Prezydent Władimir Putin przedłużył Rosjanom do 11 maja zwolnienie od chodzenia do pracy i ostrzegł, że szczyt epidemii jeszcze przed nimi – pisze Reuters. Do wtorku Rosja zanotowała 93,5 tys. przypadków SARS-CoV-2, zmarło 867 osób.
Hiszpania: dezynfekcja plaży wybielaczem
Pewien hiszpański urzędnik zbyt się przejął niedawną konferencją prasową amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa i zarządził dezynfekcję plaży rozcieńczonym wybielaczem. Przypomnijmy: prezydent głośno się zastanawiał, czy nie dałoby się dichlorku sodu w jakiś sposób wprowadzić do ludzkiego organizmu, bo zwalcza on koronawirusa. Okazało się, że wcześniej dostał list od propagatora takiego sposobu leczenia, który zarabia na życie sprzedając swój cudowny eliksir.
Obrońcy przyrody alarmują: spryskanie plaży w Zahara de los Atunes zniszczyło jej ekostystem.
W zasadzie wszystkie autorytety medyczne są zgodne co do tego, że ok 80% zakażonych przechodzi zakażenie bezobjawowo. Rzadko kiedy takie osoby mają wykonywane testy i nic w tym nadzwyczajnego ani bulwersującego. W Polsce mówi o tym głośno nie tylko prof. Simon, ostatnio wspomniał o tym także jeden z wiceministrów zdrowia. Przyjmuje się się zgony z powodu koronawirusa wynoszą około 1% zakażonych. Kiedy piszecie: "216 221 zmarło (7 proc. wszystkich zakażeń)" to brak w tym słowa WYKRYTYCH. Rzecz jest o tyle ważna, że – choćby -uczula ludzi, buduje ich świadomość, że są wśród nas osoby które są aktualnie zakażone całkowicie zdrowe, więc warto uważać i trzymać się zaleceń sanitarnych.
Trafny komentarz. Ja dodam do tego dalej idące wnioski – po co nawołuje się aby \"testować testować testować\"? Od testu jeszcze nikt nie wyzdrowiał. Wydaje mi się, że testować testami genetycznymi powinno się przede wszystkim ludzi na pierwszej linii frontu (medycy, strażacy, policjanci) aby było wiadomo, że mogą dalej pracować i nie roznosić choroby.
Skoro 80% ludzi to nosiciele lub skąpoobjawowi to co nam daje, że z tej puli ustrzelimy testami 1-2% ludzi, być może tych, którzy najgłośniej domagali się wykonania testu, a którym on niekoniecznie był potrzebny.
A szerokie testowanie powinno odbywać się testami serologicznymi aby definiować kto już jest odporny na wirusa i jak zarządzać przebiegiem epidemii.
To co piszę potwierdzała ostatnio znajoma pielęgniarka z powiatu gdzie oficjalnie jest zakażeń poniżej 20. Że gdy do ich szpitala trafia chory to obecnie prawie nikt nie wie od kogo mógł się zarazić. Czyli to po prostu już krąży między nami, ten kto mniej uważa, może się zarazić i tyle, żyć dalej trzeba przecież.
Znamienne, jak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zdaniem szanownych autorek w Polsce epidemia nie wygasa ale pis "prze do wyborów" i na siłę luzuje obostrzenia, za to już w UK szczyt epidemiczny za nami! Całość fałszywej narracji podpierana 3-rzędnymi chałupniczymi wskaźnikami, bo oczywiście należy dowodzić tragicznego położenia Polski na tle cywilizowanej Europy. Żenada!
Interesująco czyta się również o Francuzach, którzy rozsądnie, bo STOPNIOWO wychodzą z zamknięcia i lada dzień otwierają szkoły w tych najmniej dotkniętych przez pandemię regionach. Chciałoby się dodać, że najczarniejsze punkty na epidemicznej mapie Polski byłyby prymusami we francuskim rankingu ale zepsułoby to misternie budowany przekaz.
Analiza Państwa raportów byłaby ciekawym studium – od rzeczowych i przekrojowych informacji oraz – niechętnego ale jednak – przyznawania, że szybkie i stanowcze decyzję uchroniły nas od "rozlania" problemu na wzór zachodnioeuropejski po całkowicie zakłamane paradziennikarskie wyczyny motywowane propagandową funkcją tego medium.
Nawet pierwotny tytuł o wygasającej w Europie pandemii musiał zostać zmieniony na taki ze zgoła odwrotną tezą. Czyżby nocna interwencja politruka Pacewicza?
Panie Michale, szczyt epidemii przypada mniej więcej około tydzień przed spadkiem zarejestrowanych przypadków, dlatego nie widać go „gołym okiem". Trudno coś powiedzieć o Polsce, bo liczba hospitalizowanych to skacze do góry, to spada, a liczba nowych zarejestrowanych przypadków jeszcze nie zaczęła wyraźnie spadać. W krajach, o których pisałam w raporcie, te trendy są już jasno zarysowane.
Proszę spojrzeć na wyliczenia Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej (to taki Rolls Royce wśród zespołów modelowania matematycznego epidemii) – według nich nie można jeszcze stwierdzić, w której fazie jesteśmy. MJ
https://epiforecasts.io/covid/posts/national/poland/?fbclid=IwAR3VmE6GzdKvd1LbtEqxlom94fadkyzYLU8_Fhi3n1HiP-XsFiwmLM6F3mg
Tu jeszcze mapka świata – według ich wyliczeń Wielka Brytania jest już po szczycie, Polska – trudno powiedzieć.
https://epiforecasts.io/covid/posts/global/
Dorgie OKO.press. Ale czy nie o to właśnie chodziło w "spłaszczeniu krzywej"? Teraz już mało kto przytacza ten wykres. Ale wg mnie właśnie to osiągnęliśmy w Polsce. Dla przypomnienia to mniej więcej wykres przypominający krzywą rozkładu normalnego. Im bardziej jest spłaszczony tym szczyt będzie później.
.
Więc w tym przypadku to chyba o to walczyliśmy przez ostatnie tygodnie siedzeniem w domu. Trudno nazwać mi położenie UK czy Francji lepszym. Po prostu oni nie spłaszczyli tego tak dobrze jak my, więc siłą rzeczy szczyt był wcześniej.
.
Uwypuklając problem – przy maksymalnym "spłaszczeniu" szczyt epidemii mógłby u nas nastąpić nawet za rok.
Państwa logika analizy danych zakłada, że zdecydowanie cieplej i bardziej optymistycznie należy wypowiadać się o krajach, w których epidemia rozpoczęła się od lawiny zachorowań, niż o państwach, w których udało się uniknąć tego tragicznego scenariusza.
.
W zasadzie taka opinia byłaby nawet zrozumiała gdybyście lansowali Państwo "proepidemiczną" strategię walki z koronawirusem w stylu wczesnego Johnsona. Jeżeli jednak przedstawia ją frakcja "ostrożnościowa" to nie ma tutaj nawet pola do polemiki, bo to co Pani piszę jest niestety pozbawionym konsekwencji nonsensem, który bardzo celnie wskazał mój szacowny przedmówca (nomen omen genialny wynalazca odstępu pomiędzy akapitami na tym forum – dziękuję!).
.
Apeluję do Państwa godności zawodowej – proszę nie dryfować w rejony topornej propagandy, bo myśląca publika od Państwa odpłynie. Niestety redaktora naczelnego postrzegam jako nieprzyjemne alter ego pana Sakiewicza. Wierzę jednak, że Redakcja potrafi walczyć o swoją autonomię i uciekać od propagandy w bardziej wartościowe rejony dziennikarstwa. Pozdrawiam
I wy postrzegacie sie jako niezależny portal. Hur dur jebać pis, hur dur wirus was zabije. I tak od miesiąca
Pan Słonimski jak zwykle ignoruje rzeczywistość a nawet krytykuje swój uwielbiany PiS. Wskaźniki i dane dotyczące epidemii nazywa chałupniczymi, mimo że to rząd je ogłasza. Nie istnieje dla niego jednoznaczny fakt, że są kraje, które lepiej sobie poradziły niż Polska. W których liczba zakażonych spada i cykl podwojenia jest dłuższy niż w Polsce. Można i tak. Tworzenie sobie własnego, abstrakcyjnego świata to jeden z wariantów postępowania w stresie spowodowanym izolacją.
Odniosę się do Pana słów, choć nie do mnie są kierowane. Na wstępie powiem, że jestem totalnym przeciwnikiem PiSu i nigdy na nich nie głosowałem.
.
To o czym Pan pisze tak to fakty, ale czy jednoznacznie lepsze? Czy to, że gdzieś szczyt zachorowań mija to lepiej jeśli ich nominalna jak i procentowa ilość w społeczeństwie jest ogromna?
.
Jak wspomniałem w komentarzu powyżej, wg mnie to wszystko odnosi się do mitycznego już 'spłaszczenia krzywej". Kraj który jej nie spłaszczył, miał skokowy wykładniczy przyrost na początku epidemii, i po tym szybszy i bardziej gwałtowny spadek.
.
Wydaje mi się, że z wielu przyczyn (czy słusznych to inna sprawa), u nas udało się spłaszczyć krzywą. Gdyby ją spłaszczyć jeszcze bardziej, być może szczyt byłby za rok, podczas gdy w UK był w kwietniu.
.
To tak jak z bezrobociem. W którym kraju jest lepiej, w kraju A gdzie wzrosło z poziomu 5% do 20% i dziś mamy 10% czy w kraju B w którym też było 5% a obecnie powoli wzrasta i mamy 7%?
.
Wg mnie to w kraju B jest i było lepiej.
Niestety, muszę się z Panem nie zgodzić. Nie spłaszczenie krzywej jest kluczowe dla opanowania epidemii, a zmniejszenie wskaźnika R poniżej 1. Mówiąc o spłaszczeniu krzywej cały czas opiera się Pan na założeniu (błędnym), że ogólna liczba zakażeń w Polsce pozostanie taka sama. Wtedy rzeczywiście, aby pole pod krzywą pozostało takie samo, musi być ona znacząco rozciągnięta w czasie, a szczyt zachorowań może nastąpić np. za rok. Jest to błędne założenie, celem wszystkich obostrzeń jest właśnie zmniejszenie wskaźnika reprodukcji poniżej 1. Dla porównania proszę spojrzeć na wykres aktywnych przypadków w Czechach. U nich opisywane przez Pana spłaszczenie krzywej osiągnięte zostało podobnie jak w Polsce, natomiast szczyt zachorowań wcale nie przypadnie za rok – był tydzien-dwa temu!
Nie chodzi o to w którym kraju jest "lepiej" a w którym "gorzej". Chodzi o to, w którym kraju liczba aktywnych przypadków się zmniejsza a nie ciągle rośnie.
Ale czy efektem spłaszczenia krzywej nie jest właśnie to, że liczba aktywnych przypadków w czasie rośnie dłużej ale wolniej?
A jednak wg mnie to chodzi o to w którym kraju jest lepiej a nie gorzej. Wolę jednak być w Polsce gdzie jest "lepiej" niż gdybym był we Włoszech, mogąc zarazić się potencjalnie od o wiele większej rzeszy ludzi, ponieważ liczby nominalnych zachrowań są na tyle duże.
Nie przeczytał Pan ze zrozumieniem. Co nam da spłaszczenie krzywej, jeśli liczba aktywnych przypadków wciąż rośnie (co z tego, że wolniej)? Dopóki wskaźnik R jest powyżej 1 ta liczba będzie rosnąć w nieskończoność, wykładniczo. W takim wypadku w Polsce w końcu będzie "gorzej" niż w przytoczonych Włoszech. To tylko kwestia czasu. Co z tego, że później niż wcześniej, bo przecież spłaszczyliśmy krzywą?
Tak tak, tu pełna zgoda z Panem. Na przykładzie krajów z bezrobociem który podałem powyżej – wiadomo, gdy w kraju A bezrobocie będzie spadać dalej a w kraju B dalej rosnąć to wtedy w kraju B będzie "gorzej".
Bardziej to co chciałem powiedzieć, odnosi się do tego, że nie jest źle ale faktycznie to co Pan mówi, czyli wskaźnik R powinien w ciągu najbliższych kilku tyg spaść poniżej 1 aby dalej mogło być u nas "lepiej" posługując się tymi uogólnieniami. Temu nie przeczę.
Można krytykować oficjalne wskaźniki oceny sytuacji, można powoływać się na przykłady innych państw. Jednego nie można kwestionowac: od początku kwietnia przybyło 9763 ujawnionych zakażonych i ca 2050 ozdrowiencow, czyli 360 i ca 145 osób dziennie. Dopóki te liczby nie zaczną się istotnie zbliżać trudno jest mówić o terminie przełomu lub o przesłankach do liberalizacji obostrzeń.
Można liberalizować obostrzenia wprowadzając w nich inne. Przypomnę, że jesteśmy w UE krajami demokratycznymi i w większości wysokorozwiniętymi. A stosowane mamy metody czysto totalitarne (polegające na szerokim ograniczeniu swobód obywatelskich) odcinające od dochodu całe części społeczeństwa.
.
Można przecież zamiast zamykać ludzi w domach jak w autorytarnych reżimach, wprowadzić szereg wymagań – przede wszystkim skrupulatnego pilnowania zakazu zgormadzeń do 2 osób, we wszystkich miejscach pracy obowiązkowe maseczki, rękawiczki, żele do dezynfekcji rąk na każdym kroku. Do tego wymogi (w pomieszczeniach) co do temperatury, wilgotności, cyrkulacji powietrza (tj. wietrzenie) aby warunki tam były maksymalnie niekorzystne dla wirusa (a nie lubi on ciepła, więc to raczej nie problem dla ludzi).
.
Do tego np. powszechne mierzenie temperatury ciała, u fryzjera np. termometrem na podczerwień, a tam gdzie ludzi dużo (fabryki, markety) systemami wizyjnymi.
.
Do tego rozwinąć telemedycyne, monitorowac stan chorych online, tych którzy są w domu, bez potrzeby ich transportu, siedzenia w szpitalu itp.
.
Zapewne wtedy osiągnelibyśmy podobne, lub nawet lepsze rezultaty jak poprzez totalitarne zamykanie ludzi w domach.
.
Obecna sytuacja to tak jakby we Francji po serii zamachów terrorystycznych w ramach walki z siatką terrorystów zarzucać bomby lub napalm na kamienice we francuskich miastach. "bo może tam ukrywali się terroryści". Było by to skuteczne, ale czy tego byśmy chcieli?
Dodam jeszcze, że to co "zaproponowałem" jako zastąpienie obecnych restrykcji, spowodowało by wydawanie pieniędzy, a nie ich niezarabianie. Co było by korzystne z punktu widzenia gospodarki. Niestety ale bazując na Chińskich danych, które były sfałszowane, uznano zamykanie gospodarki i całych społeczeństw w domach jako skuteczną metodę walki z epidemią, nawet w demokratycznych krajach.
Czytając komunikaty oficjalne MZ oraz słuchając wystąpień premiera w kontekście wypowiedzi komentujących na OKO pres, wyraźnie czuje się atmosferę braku zaufania wynikającego z braku klarowności tego przekazu i jego chaotyczności. Nieodpartym jest wrażenie, że cała polityka informacyjna rządu dotycząca walce z epidemią jest podporządkowana celowi głównemu, jakim jest przeprowadzenie w maju wyborów prezydenckich….
Słowa, słowa, słowa, informacje, z których nic konstruktywnego nie wynika – w komentarzach też.
A zapytajcie Panie co mam do powiedzenia to napiszę TU I TERAZ jak można zlikwidować ten kretyński nakaz – dla milionów – noszenia masek, które w zasadzie przed tym najgroźniejszym, czyli zarażeniem, nie chronią. Bo np. przekazywanymi banknotami w handlu można chorobę roznosić o wiele bardziej i maski nie mają tu żadnego znaczenia.
"216 221 zmarło (7 proc. wszystkich zakażeń i 19 proc. nieaktywnych przypadków)" Co to do licha znaczy że 19 proc nieaktywnych przypadków zmarło??
To znaczy, że wśród zakończonych przypadków (ozdrowienie bądź śmierć) zmarło 19%.
Nie bardzo rozumiem o jakim spłaszczeniu tu mowa. Krzywa sumy zakażeń stałe wzrasta. Krzywa dziennego przyrostu obniża się, nie spłaszcza. Wydłuża się cykl podwojenia, ale to żadna pociecha. To jedynie odsunięciem terminu pojawienia się szczytu. Pytanie co lepsze: szybkie czy wolne dojście do szczytu jest, mówiąc grzecznie, retoryczne. Decydująca o ocenie szkodliwości epidemi będzie sumaryczna liczba zakażeń i zmarłych. Brutalna jest uwaga, że czym dłuższy okres trwania epidemi, tym głębsze konsekwencje społeczno gospodarcze. Podobnym jest pytanie czy ograniczenie swobody poruszania się jest skuteczne. Demagogią jest odpowiadanie banialukami o demokracji. Może pytanie miałoby sens na Saharze. Nie w Polsce, z fatalnie od lat zarządzaną służba zdrowia, wyglądającym na kryminalny system zaopatrzenia w środki ochronne itp, gdzie restrykcje są głównym orężem. Oczywiście mogą być stosowane zabezpieczenia, o których Pan wspomina. Dlaczego nie są – to kolejne pytanie. Jestem przekonany, że bez restrykcji byłoby jeszcze gorzej. Nawet rząd przyznaje, że każdy etap liberalizacji powinien być poprzedzony analizą efektywności poprzednich. Ale to tylko gadanie.
Odpowiem tak – krzywa sumy zakażeń już zawsze będzie rosnąć. Powiem tak – z matematycznego punktu widzenia to co Pan powiedział to bzdura, bowiem suma zawsze będzie rosnąć bo coś do czegoś dodajemy. COVID-19 zostanie z nami zapewne (w jakiejś formie) na zawsze, więc TAK, suma zakażeń będzie zawsze rosnąć.
Ja pisałem o tzw. krzywej zachowań: https://pl.wikipedia.org/wiki/COVID-19#Sp%C5%82aszczenie_krzywej_zachorowa%C5%84
gdzie na osi X mamy czas, a na osi Y nowe przypadki. W spłaczeniu chodzi o spowolnienie przyrostu nowych przypadków, a więc matematycznie to ujmując o to, aby pochodna ilości nowych przypadków po czasie, była jak najbliższa 0, bo 0 to tzw. punkt przegięcia, czyli od tego momentu wykres krzywej (czyli rozkładu normalnego) powinien "opadać", czyli pochodna powinna mieć wartość poniżej 0. Pochodna definiuje po prostu szybkość zmian. Tak jak przyspieszenie w samochodzie – im szybciej przyspieszamy (szybsza zmiana prędkości) tym bardziej wciska nas w fotel. Przyspieszenie jest pochodą prędkości po czasie. A gdy jedzemy ze stałą prędkością to przyspieszenie (pochodna drogi po czasie) jest równe 0, gdy hamujemy, jest ujemne.
Piszę tak, bo bardzo wielu internautów i oficjalnych komentatorów doszukuje się "spłaszczania" w krzywej przyrostu sumarycznego. O krzywej dziennego przyrostu piszę "obniża się". Pan woli "opada". Kwestia gustu.
Dla ścisłości. W punkcie przegięcia krzywa zmienia tylko wypukłość i wcale nie musi opadać (y = x^3 pierwsza i druga pochodna są równe 0 w punkcie 0). Opadać ma po osiągnięciu ekstremum, w tym wypadku maksimum (tylko pierwsza pochodna = 0).
Przede wszystkim chodzi mi o to, że istniejące restrykcje – lockdown, mogą być zastąpione innymi, bardziej wyrafinowanymi, nie niszczącym podstaw naszej wolności osobistej w naszym (chyba jeszcze?) demokratycznym ustroju.
1. Mogą i powinny być, ale nie są. Bo niedouczonej biurokracji i kierującym rządem najłatwiej posługiwać się szantażem, przekupstwem i groźbą. 2. Przykład z samochodem jest trafiony. Większość komentatorów nie rozumie, że jest różnica między przyspieszeniem o 20 km/godz przy prędkości 60 a przyspieszeniem przy prędkości 100.😁
"Decydująca o ocenie szkodliwości epidemi będzie sumaryczna liczba zakażeń i zmarłych." Powiem więcej – w przyszłości zapewne liczba zakażeń wynieść może 100%, a zmarłych odpowiednio dużo, zgodnie ze śmiertelnością tej choroby. Pytanie jak bardzo rozciągniemy to w czasie. Nie widzę, jakie możemy mieć przesłanki odnośnie tego, aby sądzić inaczej. Oczywiście kwestia jest tego, że wirus zapewne z czasem zmutuje na bardziej łagodny (podobno to dokonuje się z każdą jego mutacją ale trwa to w sumie tygodnie).
.
Ciekawie wirusolog wypowiadał się o tym jakiś czas temu na WP. Że zapewne obecny wirus zostanie z nami na zawsze, ale będzie mniej śmiertelny i gdy przetoczy się przez całe społeczeństwa (co się musi stać kiedyś, nawet przy lockdownie bo jakieś kontakty z innymi mamy) to będzie chorobą wieku dziecięcego, zwykłym, czasami cięższym, przeziębieniem, po czym będziemy miec lepszą lub gorszą odporność na niego.
Dlaczego nikt nie zweryfikuje danych MZ (które mogą "ułatwiać" przeprowadzenie wyborów)? Sądzę, że pewnym sprawdzianem byłoby porównanie zgonów z ubiegłego i obecnego roku w tych samych okresach czasu.
"Jak widać, obecnie liczba osób zakażonych podwaja się już co 18 dni; tak jak w Wielkiej Brytanii, gdzie epidemia osiągnęło 100 zakażeń o 6 dni wcześniej, ale szybciej niż w Czechach (co 26 dni) i Portugalii (co 21 dni), które startowały w tym samym momencie, co Polska. W Rosji – epidemia pędzi – podwajanie co 8 dni."
Nie wiadomo kiedy epidemia osiągnęła 100 zakażeń, wiadomo tylko kiedy je wykryto. Badania na antyciała (najnowszy preprint z Danii – https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2020.04.24.20075291v1) jasno pokazują, że zarażenia były dużo wcześniej.
Podwajanie się, ulubiona statystyka oko.press, ja zwykle wszędzie się się wydłuża. Może to dlatego, że stała liczba wykrytych przypadków w stosunku do stale zwiększającej się sumy będzie jej mniejszym %?
"Za to na wschodzie Europy, w Rosji, wirus hula wciąż w najlepsze i ani myśli się zatrzymać."
Bardzo kwieciste. Przynajmniej wg fizykwyjasnia.pl w Polsce podwajanie co 8 dni było 9 kwietnia. Czy wtedy epidemia też hulała w Polsce.
Bardzo przykry jest poziom dziennikarstwa na Oko.press ostatnio.
Panie Świniarski, porusza Pan ciekawy problem a propos "hulania" i "pędzenia" wirusa na wschodzie Europy – wykres zestawiający liczbę zakażeń w Polsce i w Rosji wygląda istotnie dramatycznie, bo zapewne ma tak wyglądać. Tylko czy jest celowym porównywanie wykrytych zakażeń w krajach, z których jeden przeprowadza 10 razy więcej testów w liczbach bezwzględnych, a prawie 3 razy więcej na milion mieszkańców? Na to zjawisko zwracał uwagę Pan Dr Sośnierz – jeśli przyjąć śmiertelność na ok. 1% zakażonych, to w Rosji (dane za worldometers) rzecz się mniej więcej zgadza. Jest tam prawie 100 000 zakażeń i prawie 1000 zgonów. W Polsce około 12500 zakażonych i nieco ponad 600 zgonów, czyli prawie 5 razy więcej w stosunku do liczby zakażeń. Czyli albo w Polsce jest znacznie wyższa śmiertelność albo wykrywa się stosunkowo niewiele zakażeń. Kłania się tu Pan Prezydent Wałęsa, tłukący termometr i tym prostym sposobem nie mający gorączki.
Ponadto zgadzam się z Panem, iż nawet przy wyższym tempie (bodaj co 6 dni) podwajania się liczby zakażeń w Polsce czas jakiś temu, nie przypominam sobie tak barwnych określeń jak "hulanie" czy "pęd" wirusa. Czy wirus myśli się zatrzymać i kiedy, pewnie sam wirus jeden wie.
Reasumując, oczywiście trudno oczekiwać, iż procent zgonów wszędzie będzie taki sam, można mieć wątpliwości co do wiarogodności danych w tym czy innym kraju (jeśli ktoś ma lepsze – poproszę), ale co do zasady, podawanie samej liczby zakażeń bez informacji o liczbie zgonów i testów może wprowadzać Czytelników w błąd, co pozwalam sobie poddać pod rozwagę Szanownej Redakcji Oko.press.
A tak przy okazji informacji ze świata – wypowiedź premiera Japonii Shinzo Abe o XXXII Olimpiadzie https://www.npr.org/sections/coronavirus-live-updates/2020/04/29/847732124/japans-abe-says-no-tokyo-olympics-next-year-unless-covid-19-can-be-contained?utm_medium=RSS&utm_campaign=nprblogscoronavirusliveupdates&t=1588191897009