0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

Po czterech latach przerwy Europejskie Forum Parlamentarne ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych opublikowało kolejną edycję Atlasu Aborcyjnego. Międzynarodowe grono ekspertek i ekspertów kolejny raz przeanalizowało dane z całej Europy, by sprawdzić, które kraje gwarantują odpowiedni poziom opieki aborcyjnej.

Pod uwagę brano między innymi takie aspekty jak:

  • ograniczenia – lub ich brak – dostępności przerywania ciąży ze względu na czas jej trwania;
  • możliwość refundacji aborcji;
  • konieczność przejścia przed przerwaniem ciąży konkretnych procedur (takich jak obowiązkowe badanie USG, dodatkowe konsultacje czy testy w kierunku infekcji przenoszonych drogą płciową);
  • kwestie administracyjne (na przykład konieczność uzyskania zgody na aborcję od więcej niż jednego pracownika ochrony zdrowia lub udokumentowania, że ciąża pochodzi z czynu zabronionego);
  • dostępność aborcji w warunkach domowych lub przy wsparciu telemedycyny,
  • ochrona przed przemocą antyaborcyjną;
  • legalność działania wspierających w aborcjach organizacji pozarządowych;
  • mająca na celu zwalczanie aborcyjnej dezinformacji działalność rządów lub polityków.

W tegorocznym gronie ekspertek i ekspertów przygotowujących raport znalazły się również osoby z Polski: Mateusz Bieżuński z Fundacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA, Ewa Szymera z Astra Network i Kasia Roszak ten Hove z Supporting Abortions for Everyone – SAFE.

Podobnie jak w poprzedniej edycji, również tym razem Polska znalazła się wśród krajów, w których dostęp do aborcji jest na bardzo niskim poziomie. Choć przyznana nam punktacja wzrosła (z 16 proc. w 2021 roku do 18,6 proc. w 2025), w całościowym podsumowaniu nasza pozycja spadła.

Cztery lata temu zajmowaliśmy szóste miejsce od końca, mając za sobą Monako (14 proc.), Liechtenstein (11 proc.), Gibraltar (8 proc.), Andorę (0 proc.) i Maltę (0 proc.). W tym roku spadliśmy na czwarte miejsce od końca. Monako wyprzedziło Polskę, osiągając wynik 23,8 proc.

Z kolei Gibraltar awansował aż o 27 pozycji – jego tegoroczny wynik to 58,6 proc., co plasuje kraj w pierwszej połowie stawki.

Zmiany zaszły również w czołówce zestawienia. Podczas gdy w 2021 roku na najwyższych pozycjach znalazły się Szwecja (94 proc.), Islandia (91 proc.) i Wielka Brytania (89 proc.), w najnowszym raporcie swoje miejsce na podium zachowała jedynie Szwecja (94,6 proc.). Nieco niżej uplasowała się Francja (85,2 proc.). Trzecie są Niderlandy (80,3 proc.).

Kolejne miejsca przypadły krajom skandynawskim i nordyckim – Finlandii (78 proc.), Danii (78 proc.), Norwegii (76,8 proc.) oraz Islandii (76,2 proc.).

Przeczytaj także:

Co oferuje Polska? Niewiele

Już w pierwszym omawianym przez raport segmencie Polska wypada słabo. Aborcja nie jest w naszym kraju prawnie chroniona, a osoby pomagające w aborcjach wykonywanych w przypadkach innych niż ujęte w ustawie są aktywnie ścigane.

Sama dostępność przerywania ciąży również jest u nas na niskim poziomie.

Polska znajduje się w gronie zaledwie sześciu europejskich krajów, w których oficjalnie nie jest dostępna aborcja na życzenie.

Dla porównania: Niderlandy i Wielka Brytania oferują taką możliwość do 24. tygodnia ciąży, Islandia – do 22., Dania, Norwegia i Szwecja – do 18. W większości pozostałych państw granica ta oscyluje w okolicach 10-14 tygodnia.

Nie oferujemy również dostępu do aborcji osobom, które nie chcą kontynuować ciąży z powodów ekonomicznych lub społecznych. Umożliwiamy – przynajmniej w teorii – terminację w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia ciężarnej, oraz gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego (na przykład gwałtu czy kazirodztwa).

Ten drugi warunek dopuszcza jednak aborcję jedynie do 12 tygodnia ciąży – a to może rodzić trudności z dostępem do procedury ze względu na konieczne do spełnienia formalności.

Tylko w tych dwóch wyjątkach aborcja podlega refundacji. Nie ma jednak danych pokazujących, czy tyczy się to także ciężarnych niebędących obywatelkami naszego kraju. W przypadku ciężarnych nieletnich, przed umożliwieniem aborcji wykonywanej „w systemie” konieczna jest zgoda rodziców lub opiekunów prawnych – co dodatkowo utrudnia sytuacje nastolatek, których rodzice są przeciwni przerywaniu ciąży.

Zgodnie z wynikami Atlasu, w polskim systemie oficjalnie wykonywanych aborcji możliwa jest jedynie terminacja chirurgiczna – mimo, że zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia aborcja farmakologiczna jest bezpieczną metodą przerywania ciąży.

Polkom nie udziela się informacji o aborcji w kontekście metod planowania rodziny. Nie chroni się ani pacjentek, ani polskiego personelu medycznego przed działaniami aktywistów antyaborcyjnych. Nadal dopuszcza się natomiast korzystanie przez personel z klauzuli sumienia – zaznaczając jednak, że nie obowiązuje ona w przypadku ratowania życia pacjentki.

Nie działa u nas także aspekt informacyjny. Rząd ani organizacje państwowe nie publikują treści informacyjnych na temat opieki aborcyjnej. Zadania, które powinny być wykonywane przez rządzących, przechodzą na barki organizacji pozarządowych czy nawet indywidualnie działających pomagaczek aborcyjnych.

Co więcej – nie dość, że rząd nie informuje, to również nie zapobiega dezinformacji.

W Polsce nie są tworzone oficjalnie kampanie informacyjne na temat bezpiecznej aborcji. W związku z tym w Internecie nadal nietrudno znaleźć pochodzące od skrajnie prawicowych organizacji kłamstwa, jakoby aborcja była procedurą niebezpieczną, szkodliwą czy wręcz zagrażającą życiu samej osoby, która aborcji potrzebuje.

System nie nadąża za rzeczywistością

Od poprzedniej edycji Atlasu w Polsce zdążył zmienić się rząd. Przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku polityczki i politycy nieśli niemalże na sztandarach obietnice lepszego dostępu do aborcji – od bezpieczniejszych procedur w szpitalach aż po możliwość przerywania ciąży na życzenie do 12 tygodnia.

Oliwia Gęsiarz, OKO.press: Dlaczego zatem, mimo przejęcia władzy przez Koalicję 15. października, Polki nadal nie mogą liczyć na bezpieczną, legalną, darmową dostępną aborcję w swoim kraju?

Jak mówi Antonina Lewandowska, Koordynatorka Rzecznictwa Krajowego FEDERY, badaczka i socjolożka, poza zmianą rządu zmieniło się niewiele:

„Polska cały czas uwzględnia aborcję w Kodeksie Karnym. Cały czas mamy jedne z najbardziej antyaborcyjnych przepisów w Europie. Cały czas i tak już nędzna dostępność przewidziana prawem – stan de iure – różni się od dostępu de facto i ten rozdźwięk jest spektakularny.

Władze w Polsce nie dbają o przekazywanie merytorycznych informacji na temat aborcji, podczas gdy rządy wielu innych europejskich krajów coraz częściej wprowadzają rozwiązania mające na celu albo przeciwdziałanie antyaborcyjnej dezinformacji, albo wzmacnianie merytorycznej wiedzy dotyczące przerywania ciąży. W Polsce zajmują się tym tylko organizacje społeczne, takie jak FEDERA.

Nie można pominąć w tym miejscu nadziei na liberalizację polskich przepisów aborcyjnych, która pojawiła się i zniknęła po głosowaniach sejmowych w 2024 roku.

Co również istotne, w tej sytuacji coraz bardziej nie nadążamy za innymi krajami Europy, w których i tak bardziej liberalne od polskiego prawo ulega jeszcze większemu złagodzeniu. Przykładowo Norwegia czy Dania, w których obecnie można przerywać ciążę bez podania przyczyny do 18 tygodnia, jeszcze niedawno ograniczały tę możliwość do 12 tygodnia. To wydłużenie czasu na decyzję aż o połowę.

Francja wpisuje dostęp do przerywania ciąży w Konstytucję. Kolejne kraje znoszą obowiązkowe okresy oczekiwania przed przerwaniem ciąży – tak zwane mandatory waiting periods – które są niezgodne ze standardami i rekomendacjami międzynarodowymi.

Europa idzie do przodu, Zachód się rozwija, a my stoimy w miejscu,

co w praktyce spycha nas coraz niżej w rankingu”.

Co w takim razie powinien realnie uczynić rząd, by zrobić pierwszy krok ku poprawie opieki aborcyjnej w Polsce? Jak sprawić, by w kolejnej edycji Atlasu Aborcyjnego Polska znalazła się choć kilka miejsc wyżej?

Antonina Lewandowska: Jako FEDERA od dawna podkreślamy, że poprawa sytuacji to dziś szereg działań równoległych.

Po pierwsze, potrzebne jest zwiększenie dostępności zabiegów w szpitalach. Nie może być tak, że my jako organizacja pozarządowa musimy iść w imieniu pokrzywdzonej pacjentki do Rzecznika Praw Pacjenta i do sądu, żeby ona mogła egzekwować prawo, które gwarantuje jej ustawa. Obecne i tak już restrykcyjne prawo nie działa w pełni. Tym powinno się natychmiast zająć Ministerstwo Zdrowia. Częściowo zadziałały wytyczne ministry Leszczyny i kary nakładane przez NFZ na szpitale odmawiające wykonania legalnej aborcji, ale w biurze codziennie odbieramy telefony od kobiet lawirujących w systemie z góry nastawionym przeciwko nim.

Tak nie może być. Przecież FEDERA obejmuje bezpłatną opieką prawną wiele kobiet, w tym tych, które kraj zna z przekazów medialnych. Pani Joanna z Krakowa – siłą przesłuchiwana w szpitalu, rozbierana i poniżana. Pani Ola z Warszawy – po samoistnym poronieniu Prokuratura zdecydowała się wypompować jej szambo w poszukiwaniu martwego płodu. Pani Anita, której ciąża została przerwana później niż było można ze względu na opóźnienia, kłamstwa i przymusową hospitalizację psychiatryczną w odpowiedzi na deklarację chęci przerwania ciąży.

Każda z nich została skrzywdzona przez system, każdą próbowano zaszczuć.

A gwarantuję, że historii, które do nas trafiają jest dużo, dużo więcej. Ale kobiety są często tak zmęczone walką, że nie mają siły ruszać na wojnę i ze szpitalem, i z opinią publiczną.

Dalej – powinniśmy dokształcać kadrę medyczną i doposażać szpitale w sprzęt do nowoczesnego przerywania ciąży. Najczęściej rekomendowana przez międzynarodowe organizacje aspiracja próżniowa jamy macicy wymaga sprzętu, którego wiele szpitali w Polsce nawet nie ma. Lekarze z kolei muszą wiedzieć jak pracować z pacjentką potrzebującą pomocy, jak z nią rozmawiać, jak wspierać. W tej chwili edukacja z zakresu tzw. bedside manner w tym zakresie nie istnieje.

Potrzebna nam jest też dekryminalizacja aborcji w trybie „na wczoraj”. Jeżeli przepchnięcie zmiany w Kodeksie Karnym jest tak trudne, niech powstanie odpowiednie rozporządzenie ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości, wprowadźmy moratorium i zaprzestańmy ścigania za udzielenie chcianej pomocy, bo to absurd.

Historia zna sytuacje zawieszania prawa do czasu jego zmiany, takie rozwiązania się zdarzają.

I wreszcie: musimy zmienić prawo antyaborcyjne na prawo, które będzie odpowiadało na faktyczne potrzeby społeczne.

I, co zajmie więcej czasu, ale jest kluczowe – zadbać o wcielenie tego nowego prawa w życie.

Porównując wyniki Atlasu z 2021 roku do tegorocznej edycji możemy jednak dostrzec minimalną zmianę. Cztery lata temu Polska uzyskała wynik na poziomie 16 proc., podczas gdy w tym roku wynosi on 18,6 proc. Co to oznacza? Czy rzeczywiście coś uległo przez te lata poprawie?

Antonina Lewandowska: To drobne wahnięcie, które obserwujemy w statystyce, jest efektem ciężkiej pracy FEDERY, którą w tym czasie wykonałyśmy.

Przypomnijmy, jak to obecnie wygląda. Zgodnie z prawem aborcja systemowa (co warte podkreślenia, bo w Polsce ciąże przerywane w systemie stanowią naprawdę niewielki odsetek wszystkich aborcji, a przerwanie własnej ciąży – choć poza systemem – jest jak najbardziej legalne do 22 tygodnia ciąży) jest w Polsce dostępna w dwóch sytuacjach: w przypadku ciąży pochodzącej z czynu zabronionego oraz takiej, która zagraża życiu bądź zdrowiu osoby w ciąży.

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 2020 roku uchylił bowiem istniejącą wcześniej trzecią przesłankę, która dopuszczała przerywanie ciąży, gdy płód nie rozwijał się prawidłowo.

Jako FEDERA przez te wszystkie lata robiłyśmy, co w naszej mocy, żeby zagwarantować szansę na uzyskanie pomocy we własnym kraju kobietom, które dowiadują się, że ich ciąża rozwija się nieprawidłowo. W rozumieniu standardów międzynarodowych były one bowiem poddawane torturom i nieludzkiemu traktowaniu przez państwo – to zdanie podziela między innymi Komitet do Spraw Tortur i Nieludzkiego Traktowania ONZ. Wiedziałyśmy, że musimy znaleźć wyjście z tej sytuacji.

Musiałyśmy – i chciałyśmy – pomóc kobietom, które płaczą w telefon; które przestają jeść; które nie mogą spać; które wpadają w głębokie zaburzenia lękowe. Kobietom, które później leczą się bardzo długo, często na depresję, nerwicę, zaburzenia poznawcze. Widziałyśmy w codziennej pracy, że zmuszanie do kontynuacji ciąży choć nadal wypełnia przesłanki ustawowe, które mamy w Polsce, stanowi zagrożenie dla zdrowia psychicznego kobiet.

Wypracowanie tej ścieżki, żeby poradzić sobie z naprawdę przerażającą sytuacją prawa antyaborcyjnego w Polsce, sprawiło, że ta faktyczna wymierna dostępność przerywania ciąży od 2021 roku delikatnie wzrosła. Wtedy było fatalnie, teraz nadal jest fatalnie, ale wyrąbałyśmy ścieżkę w systemowej dżungli, która naprawdę robi wszystko, żeby rzucić kobiecie kłody pod nogi. Udało nam się też zwrócić uwagę Ministerstwa Zdrowia na jawne łamanie prawa w szpitalach, co skończyło się publikacją rekomendacji ministry Leszczyny i także odrobinę poprawiło sytuację.

Światowa Organizacja Zdrowia mówi już od jakiegoś czasu o tym, żeby likwidować ograniczenia czasowe, wyjątki czy przesłanki. Po prostu: aborcja jest świadczeniem medycznym, które musi być dostępne dla pełnego dobrostanu osoby potrzebującej przerwania ciąży. Koniec. Tu nie trzeba dodawać absolutnie nic więcej.

;
Na zdjęciu Oliwia Gęsiarz
Oliwia Gęsiarz

Absolwentka położnictwa, logopedka, pedagożka. Na co dzień marketing managerka OKO.press. Poza pracą propaguje położnictwo, w którym każda osoba ma prawo zakończyć swoją ciążę wtedy, kiedy chce i tak, jak chce.

Komentarze