0:00
0:00

0:00

Odkrywka Turów zaopatruje w węgiel pobliską elektrownię, w której właśnie otwarto nowy blok węglowy. Kopalnia ma powierzchnię 2,5 tys. hektarów, z których rocznie pozyskuje się 8 mln ton węgla. To właśnie eksploatacja turszowskiego złoża jest przyczyną napiętych stosunków z Czechami i Niemcami – odkrywka znajduje się na trójstyku granic, zarówno od granicy czeskiej, jak i niemieckiej można dojechać do niej w kilka minut. Kopalnię widać z okien domów w przygranicznych wioskach.

Nasi sąsiedzi już od dawna skarżyli się na skutki wydobycia węgla w Turowie.

Po czeskiej stronie wysychają studnie, przez co wielu mieszkańców może mieć problem z dostępem do wody pitnej.

Fundacja Rozwój TAK- Odkrywki NIE szacowała, że jeśli wydobycie się powiększy, dostęp do wody straci nawet 30 tysięcy osób. Aby móc wydobywać węgiel metodą odkrywkową, należy osuszyć teren – a w jego pobliżu powstaje tzw. lej depresyjny, czyli obniżenie lustra wody gruntowej. Dodatkowymi problemami są zanieczyszczenie powietrza, powodowane nawiewaniem pyłów z odkrywki i hałas pracujących tam maszyn.

W lutym tego roku Czesi pozywali Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE. Domagali się zastosowania tzw. środka tymczasowego, czyli zawieszenia działalności kopalni, aż do wydania wyroku. Dziś TSUE uwzględnił ich wniosek.

Przeczytaj także:

Koncesja wbrew prawu UE

W ubiegłym roku minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka pozwolił na kopalnie węgla w Turowie do 2026 roku. Już wtedy Komisja Europejska zarzuciła Polsce szereg naruszeń prawa Unii.

„Komisja uznała w szczególności, że, przyjmując przepis pozwalający na przedłużenie do sześciu lat obowiązywania koncesji na wydobywanie węgla brunatnego bez przeprowadzenia oceny oddziaływania na środowisko, państwo to naruszyło dyrektywę w sprawie oceny skutków wywieranych przez niektóre przedsięwzięcia publiczne i prywatne na środowisko” – czytamy w oficjalnym komunikacie TSUE.

Wbrew tej opinii, sprzeciwowi sąsiadów, skardze złożonej przez Niemców do Komisji Europejskiej i pozwowi Czechów do TSUE minister klimatu przedłużył koncesję na wydobycie po raz kolejny. Tym razem aż do 2044 roku.

„Nie można kontynuować wydobycia, jednocześnie kradnąc wodę z terytorium Czech przez kolejne 24 lata. Prawie 14 tysięcy osób podpisało się pod apelem do polskiego ministra klimatu, by nie pozwolił na bezsensowne wydobycie” – komentowała Nikol Krejčová, koordynator kampanii węglowej w czeskim Greenpeace.

Trzy przesłanki za zawieszeniem Turowa

Czesi, pozywając 26 lutego Polskę do TSUE, domagali się zastosowania tzw. środka tymczasowego, czyli zawieszenia działalności kopalni aż do wydania wyroku. PGE, które zarządza odkrywką Turów, w odpowiedzi na pozew rozwiesiło w Brukseli i Pradze plakaty ze smutną dziewczynką i podpisem po angielsku „Dlaczego chcesz zabrać mojej rodzinie źródło utrzymania?” i hasłem „Green Deal, not a Grim Deal” (PGE tłumaczy to jako „Zielony Ład, a nie dzika transformacja”).

Kampania nie zadziałała. TSUE uwzględnił wniosek Czechów i nakazał zastosowanie środka tymczasowego. Jak czytamy w uzasadnieniu, nie będzie miało to wpływu na ostateczny wyrok w sprawie.

Jak możemy przeczytać w oficjalnym komunikacie Trybunału, decyzję podjęto, kierując się trzema przesłankami.

  • Po pierwsze, nie można wykluczyć, że polskie przepisy naruszają wymogi wynikające z tzw. dyrektywy OOŚ.

Zgodnie z nią rozbudowa kopalni odkrywkowej powinna być przedmiotem oceny oddziaływania na środowisko lub, jak pisze TSUE, „przynajmniej należy uprzednio sprawdzić, czy przeprowadzenie takiej oceny jest konieczne”.

  • Po drugie, dalsze wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia wyroku może mieć negatywny wpływ na poziom lustra wód podziemnych na terytorium czeskim.

„Wiceprezes uznała, że takie szkody mają poważny charakter. Prawdopodobieństwo nadmiernego odpływu wód podziemnych z terytorium czeskiego potwierdza ponadto okoliczność, że Polska przyjęła zaplanowany na wielką skalę środek zaradczy polegający na budowie ekranu przeciwfiltracyjnego, mającego w szczególności zapobiec negatywnym skutkom środowiskowym tej działalności wydobywczej. Jednakże budowa takiego ekranu zostanie ukończona dopiero w 2023 roku” - czytamy w komunikacie TSUE.

  • Po trzecie, wiceprezes Trybunału uznała, że argumenty polskiej strony, według których zatrzymanie wydobycia uniemożliwi pracę tamtejszej elektrowni, są niepoparte wystarczającymi dowodami.

Jak dodała, Polska nie wykazała, że zamknięcie odkrywki zagrozi bezpieczeństwu energetycznemu kraju. TSUE wskazuje również, że argument o spowodowanym zamknięciem odkrywki wstrzymaniu „ważnych projektów i inwestycji” nie może przeważyć nad dobrem środowiska i zdrowia ludzkiego.

Trybunał odrzucił także obawy Polski dotyczące sytuacji pracowników Turowa. W oświadczeniu czytamy, że szkoda o charakterze finansowym nie może być uznana za nieodwracalną, bo „odszkodowanie pieniężne może co do zasady przywrócić poszkodowanemu sytuację sprzed wystąpienia tej szkody”.

Wyrok w przyszłym roku?

Odkrywka Turów musi zawiesić działalność aż do wydania wyroku, który może zapaść dopiero w przyszłym roku. Jeśli Polska się nie zastosuje do decyzji TSUE, Komisja Europejska może się domagać kar finansowych za każdy dzień zwłoki.

„Przed takim obrotem sprawy przestrzegaliśmy od dawna” – komentuje Kuba Gogolewski z Fundacji Rozwój TAK – Odkrywki NIE. „Niestety zarówno polskie władze, jak i PGE, zamiast szukać porozumienia z sąsiadami, uparcie ignorowały wszelkie próby dialogu, doprowadzając do eskalacji konfliktu. Nagłe zamknięcie kopalni będzie niewątpliwym dramatem dla regionu, który w żaden sposób nie jest przygotowany na natychmiastowe wstrzymanie wydobycia. Teraz mieszkańcy Bogatyni poniosą koszty arogancji PGE” – dodaje.

Fundacja RT-ON przypomina także, że region Bogatyni nie dostanie środków z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, jeśli Polska nie przyjmie bardziej ambitnego planu odchodzenia od węgla.

„Koncesja dla Turowa została przedłużona bezprawnie. To ośmieliło PGE do tego stopnia, iż przeforsował drugie przedłużenie koncesji dla Turowa do 2044 roku, nie rekompensując strat wywołanych swoimi poprzednimi działaniami” – powiedziała Petra Urbanová, prawniczka z czeskiej organizacji prawniczej Frank Bold.

„Ten wyrok pokazuje, że Europejski Trybunał Sprawiedliwości nie ma zamiaru bawić się w gierki PGE. Sąd słusznie podjął działania, aby zapobiec dalszemu pogłębianiu kryzysu, w czasie, kiedy rozpatruje skargę Republiki Czeskiej. Oczekujemy, że sąd będzie równie stanowczy w swoim ostatecznym orzeczeniu” – zaznacza.

Jak dodaje Paweł Czyżak z Fundacji Instrat, w raporcie „Droga do celu” (którym pisaliśmy w OKO.press) wykazano, że całkowite zamknięcie Turowa w 2026 roku, czyli na kilkanaście lat przed datą forsowaną przez PGE, nie ma negatywnego wpływu na bezpieczeństwo energetyczne Polski.

„Pytanie tylko, kto poniesie konsekwencje finansowe absurdalnej inwestycji we właśnie oddany blok, którą podjęto mimo kontrowersji dotyczących koncesji wydobywczej. Przypomina to sytuację z Ostrołęką C. Po raz kolejny podatnicy i inwestorzy zapłacą za zaklinanie rzeczywistości przez spółki energetyczne” – komentuje Czyżak.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze