Kolejny raz dzienna liczba testów spada, tym razem poniżej 10 tys. Epidemia nie ma jednak majówki. W Polsce mamy 318 nowych zakażeń, wzrost po kilku dniach spadków. Od jutra otwieramy galerie handlowe. Niektóre sklepy otwierają też Hiszpanie, ale u nich spadek liczby aktywnych przypadków jest realny, nie wirtualny
318 nowych potwierdzonych przypadków i 183 nowych wyzdrowiałych oznacza, że po dwóch dniach liczba aktywnych przypadków znowu wzrasta. I przekroczyła 9 tys. Od dziś będziemy przedstawiać aktywne przypadki na nowym wykresie. Przedstawia on przyrost aktywnych przypadków w danym dniu (od podanej danego dnia liczby zakażeń odejmujemy liczbę ozdrowieńców i liczbę zgonów z danego dnia):
318 to drugi najwyższy wynik w ciągu ostatniego tygodnia. I to pomimo spadku liczby testów.
To zły sygnał w kontekście jutrzejszego „otwierania gospodarki”. Od poniedziałku 4 maja otwarte będą galerie handlowe. W kolejce do kasy trzeba będzie zachować 2 metry odległości, a w galerii będzie mogła przebywać jedna osoba na każde 15 m2. Wewnątrz nie będzie można nic jeść (można natomiast zamówić jedzenie na wynos) ani korzystać z ławek.
Czy otwarcie spowoduje kolejny wzrost zakażeń?
Otwieraniem nowych przestrzeni w momencie, kiedy wciąż z dnia na dzień zakażonych mamy w Polsce więcej może się okazać sporym błędem. Wprawdzie według oficjalnych danych 1 i 2 maja ta liczba spadła, ale powodem była raczej metoda raportowania podczas majówki.
Na wykresie aktywnych przypadków (pierwszy wykres w tekście) widzimy, że według oficjalnych danych ostatnich dni przyrost nowych aktywnych przypadków się zatrzymał, a nawet zaczął spadać. Niestety, w momencie, gdy Ministerstwo Zdrowia zmienia sposób podawania danych, są one mniej wiarygodne. Stąd, chociaż wykres wygląda optymistycznie, daleko jeszcze do rzeczywistego spadku liczby chorych. Szczególnie że dziś ta liczba wyraźnie wzrosła.
Na czas długiego weekendu Ministerstwo Zdrowia postanowiło raportować o ilości nowych przypadków i zgonów tylko raz dziennie – o godzinie 13:00. To dziwna decyzja, bo wcześniej mieliśmy dwa raporty – o 10:00 i o 17:30. Aby dane były spójne z poprzednimi, wystarczyło utrzymać raport o 17:30. Zamiast tego, znów mamy chaos w liczbach. W piątek 1 maja nie poznaliśmy danych dla Mazowsza. Dzisiejszy wzrost pokazuje, że ewentualna radość ze spadków była przedwczesna.
Nie możemy być nawet pewni, że jesteśmy już za „szczytem zachorowań”. Za szybkie otwarcie gospodarki oraz majówkowe rozluźnienie izolacji może sprawić, że znów zbliżymy się do 500 nowych przypadków w ciągu jednego dnia:
Odsetek zgonów wobec wszystkich przypadków utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie – to wciąż 5 proc. (dziś 15 zmarłych).
W krajach, w których epidemia zaczęła się w podobnym czasie co w Polsce, zgonów w ogólnej liczbie zakażonych jest zwykle mniej:
Wszystkie z tych krajów testują jednak znacznie więcej osób w przeliczeniu na milion mieszkańców, a przez to łatwiej wyłapują chorych. Litwa testuje ok. 51 tys. osób na milion, Portugalia i Estonia 41 tys. Polska – niecałe 10 tys. Z krajów Unii gorsze pod tym względem od nas są tylko Chorwacja, Węgry, Grecja i Bułgaria.
Dziś tej statystyki nie poprawimy. Liczba testów w Polsce znów spadła. To drugi najniższy wynik w ciągu dwóch tygodni - 9,9 tys.
Zgodnie z komunikatem ministerstwa 3 maja pod opieką/kontrolą państwa przebywało 117 679 osób, z tego 96 612 na kwarantannie, 18 306 pod nadzorem epidemiologicznym, a 2 761 w szpitalu.
Na Mazowszu – spowolnienie. Zarejestrowano tylko jeden zgon w ciągu ostatnich dwóch dni. Za to epidemia przyspieszyła m.in. na Śląsku.
Pod względem przypadków na milion mieszkańców, Mazowsze spadło na trzecie miejsce. Najwięcej wykrytych chorych na COVID19 na milion mieszkańców mamy w województwie śląskim (568) i dolnośląskim (567). Również w liczbach bezwzględnych najwięcej chorych jest na Śląsku - 2 576.
W związku z zakażeniem koronawirusem na świecie potwierdzono już ponad 244 tys. zgonów. 3 maja na świecie było:
Od połowy marca nowych chorych wciąż przybywa w stosunkowo podobnym tempie.
W Hiszpanii władze ogłosiły dziś 164 zgony z powodu choroby COVID-19. To najniższa liczba od 20 marca. Liczba aktywnych przypadków 23 kwietnia osiągnęła 100 tys., ale od tego czasu nieustannie spada. 2 maja było to niecałe 75 tys. Tyle co dokładnie miesiąc wcześniej - 2 kwietnia.
Na wykresie ze strony Worldometers widać, jak spada liczna aktywnych przypadków:
Dlatego Hiszpania małymi krokami zaczyna otwierać kraj.
Dla porównania - wykres aktywnych przypadków w Polsce, która także się otwiera, wygląda tak:
4 maja w wielu miejscach w Hiszpanii otworzą się małe sklepy, a restauracje będą miały prawo serwować jedzenie na dowóz. Hiszpański rząd zamierza rozdać swoim obywatelom 14,5 miliona maseczek. Ich użycie w miejscach publicznych będzie obowiązkowe. To wielki test dla hiszpańskiej odpowiedzi na epidemię. To w tym kraju mamy dziś najwięcej potwierdzonych zachorowań w Europie – ponad 247 tys. od początku epidemii.
Rosja jest w zupełnie innym miejscu niż państwa Europy Zachodniej. Dziś Rosjanie trzeci dzień z rzędu zarejestrowali największą liczbę nowych zakażeń – 10 633. Łącznie w Rosji mamy już ponad 134 tys. przypadków. Centrum rosyjskiej epidemii jest Moskwa, gdzie, według tamtejszych władz, zakażone jest już 2 proc. populacji.
Burmistrz rosyjskiej stolicy nie ma dla jej mieszkańców optymistycznych wiadomości:
„Zagrożenie najwyraźniej wciąż wzrasta” – powiedział.
W Stanach Zjednoczonych potwierdzono dotychczas 1 mln 116 tys. zakażeń koronawirusem. To prawie 32 proc. wszystkich przypadków na świecie. 2 maja nowych przypadków było mniej niż w poprzednich dwóch dniach (29,7 tys.), ale trudno mówić o ustalonym trendzie spadkowym. Szczególnie że Amerykanie bardzo opornie poddają się ograniczeniom. W ten weekend Nowojorczycy tłumnie wylegli do parków w słoneczny weekend. Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio nie był zadowolony. Dziś w największym mieście USA pogoda była doskonała do spacerów i wizyt w parkach – 24 stopnie Celsjusza.
Na codziennej konferencji prasowej de Blasio mówił:
„Musimy być czujni, bo nawet mała liczba przypadków może prowadzić do nawrotu, jeśli nie przestrzegamy odpowiednich zakazów. Nie będziemy tolerować nawet małych grup, które nie przestrzegają zasad społecznego dystansu”.
W OKO.press uważnie śledzimy, jak z koronawirusem radzi sobie duchowy brat Donalda Trumpa i innych prawicowych przywódców, prezydent Brazylii Jair Bolsonaro. 26 kwietnia Marta Nowak pisała, że Bolsonaro nic sobie z wirusa nie robi i otwarcie walczy z szefami brazylijskich stanów, które wprowadziły lockdown.
Nie walczy z koronawirusem, bo ma ważniejszego wroga: lewicę. Niedzielne popołudnie spędził na wiecu poparcia z setkami swoich zwolenników. Wbrew wszelkim zaleceniom zdrowotnym, podawał im ręce, a oni krzyczeli: „nasza flaga nigdy nie będzie czerwona!”.
W Brazylii, w której flaga wciąż jest zielono-żółto-niebieska i nic nie zapowiada pod tym względem zmiany, przypadków koronawirusa zarejestrowano już prawie 100 tys. Między 28 kwietnia a 1 maja codziennie rejestrowano ponad 6 tys. przypadków. 2 maja było ich nieco mniej, ale można mieć stuprocentową pewność, że działania prezydenta nie mają z tym nic wspólnego.
Afgańczycy przebadali losową grupę 500 osób w Kabulu na obecność koronawirusa. Aż jedna trzecia wyników była pozytywna. To alarmujące dane. Może z tego wynikać, że w afgańskiej stolicy znaczna część obywateli jest zakażona koronawirusem. Dotychczas w tym kraju wykonano tyle testów, ile w ostatnich tygodniach wykonuje się w Polsce dziennie – 12 tys. Tymczasem liczba mieszkańców Afganistanu jest bardzo zbliżona do Polski. Testy dały 2,7 tys. pozytywnych wyników. To 23 proc., wynik znacznie wyższy niż w innych krajach.
Sąsiedni Iran był jednym z najbardziej dotkniętych krajów w początkowej fazie pandemii. Obecnie potwierdzono tam 97 tys. zakażeń i ponad 6 tys. zgonów. Oba kraje są ze sobą blisko związane. Afgański język dari jest bardzo zbliżony do obowiązującego w Iranie perskiego. Co roku setki tysięcy Afgańczyków pracuje w Iranie. Nie ma więc wątpliwości, jak wirus do Afganistanu mógł się dostać. Teraz wygląda na to, że rozprzestrzenia się tam bez żadnej kontroli.
Władze zarządziły częściowy lockdown, ale może on przynieść inne, dramatyczne problemy. Organizacja Save The Children ostrzega, że wzrost cen żywności i ograniczenia mogą sprowadzić groźbę głodu na aż 7 milionów dzieci.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze