„Religia katolicka i uczestnictwo we wspólnocie Kościoła wielu Polakom poprawiają jakość życia, nadając mu sens i będąc wsparciem w trudnych chwilach. Równocześnie też sporej grupie Polaków jakość życia obniżają – niekiedy drastycznie – odbierając im radość istnienia i satysfakcję z kontaktów z otoczeniem” – pisze Andrzej K. Sidorski, autor znany czytelniczkom i czytelnikom OKO.press zarówno z przenikliwych analiz przestępstw seksualnych księży i ich kryciu przez hierarchów, jak i tekstów o toksycznym wpływie kościelnego wychowania oraz o apostazji jako ucieczki przed nim (tutaj wybór 20 tekstów Andrzeja K. Sidorskiego publikowanych w OKO.press latach 2019-2020).
Tym razem Andrzej Sidorski zebrał tyle różnorodnych świadectw urazowych doświadczeń osób wierzących, że zaproponowaliśmy mu podzielenie ich na trzy odcinki. Oto wprowadzenie autora i pierwszy tekst cyklu.
Zapytałem osób, które rozstały się z Kościołem
Religia katolicka i uczestnictwo we wspólnocie Kościoła dla wielu Polaków nadają sens życiu i są wsparciem w trudnych chwilach.
Zapytałem członków czterech fejsbukowych grup Apostazja 2020, Nasze dzieci nie chodzą na religię, NIE CHRZCZĘ – droga do świeckiego państwa i Apostazja w ramach protestu, czy religia była dla nich źródłem cierpień.
To nie jest losowa próbka, to Polki i Polacy, którzy rozstali się z Kościołem katolickim. W ciągu jednej doby odpowiedziało mi 250 osób, niekiedy w obszernych komentarzach i prywatnych wiadomościach.
W Polsce religia i działania Kościoła przysparzają licznym osobom i całym grupom społecznym wielu cierpień psychicznych niemal na każdym etapie życia. Nierzadko cierpienia te powodują trwałe urazy i różnego rodzaju problemy psychiczne, przekładając się negatywnie na samoocenę, relacje z otoczeniem, związki, a nawet życie seksualne.
Obniżony z powodów religijnych „poziom szczęścia” to problem społeczny, o którego istnieniu w ogóle się nie mówi. Nie trzeba być molestowanym fizycznie czy słownie ze strony duchownych, aby być ofiarą Kościoła katolickiego i religii – osobą boleśnie i trwale skrzywdzoną.
Cierpienia z powodu religii i Kościoła wydają się dość powszechne. Są trojakiego rodzaju:
- Religia chrześcijańska zawiera wiele traumatycznych wyobrażeń, które akcentowane i wpajane od małego dziecka mogą negatywnie oddziaływać na psychikę.
- Młodzi Polacy są coraz częściej areligijni lub mniej religijni niż pokolenie ich rodziców i dziadków, co jest źródłem licznych, długotrwałych konfliktów.
- Kościół bardzo wiele powszechnych ludzkich postaw i zachowań uważa za godne potępienia grzechy, więc niemal wszyscy „żyją w ciężkim grzechu”.
Podzieliłem rodzaje cierpień psychicznych, jakie zadaje Polkom i Polakom religia i Kościół na kilka kategorii.
- Dziś publikujemy część I – TRAUMY DZIECI
- Wkrótce część II – TRAUMY SEKSUALNE
- W III części znajdą się TRAUMY WYKLUCZENIA, a także relacje o nerwicach jako reakcji na przekaz religii katolickiej.
Część I. Traumy przeżywane przez dzieci
Wywoływane przez chrześcijańskie treści religijne
Wiele kluczowych treści zawartych w religii chrześcijańskiej mówi o śmierci, krwi i przemocy, a także niewidzialnych mocach mogących wyrządzić krzywdę. Prezentowanie takich treści dzieciom często wywołuje u nich ciągnące się przez lata lęki. Może na wrażliwej psychice wywrzeć bolesne piętno na całe życie.
Pani Agnieszka wspomina:
(…) panicznie bałam się figury Jezusa na krzyżu, która wisiała przed wejściem do kościoła. Z religii wyniosłam przeświadczenie, że to przez moje grzechy ukrzyżowano Jezusa i ten człowiek na krzyżu miał przez to ociekającą krwią twarz od korony cierniowej i wbite gwoździe. Ksiądz wyjaśnił nam, że każdy mój grzech to wbity cierń w głowę Jezusa. A grzechem oczywiście było wszystko. Czułam się jak sprawca ukrzyżowania Jezusa, co z perspektywy dziecka było okropnym uczuciem.
Pani Jagoda:
Miałam wtedy może ze 4 lata – byłam naprawdę malutkim dzieckiem, gdy mama na dobranoc mi opowiedziała, że Żydzi zabili Jezusa; nie miałam bladego pojęcia, kto to był Jezus, kim byli Żydzi, ale tak strasznie się tego przestraszyłam, że jeszcze przez długi czas bałam się, że ci okropni Żydzi przyjdą i zabiją mnie i moją rodzinę.
Pani Joanna:
Tata mi i bratu czytał czasem przed snem Biblię dla dzieci. Kiedyś zapytałam go, czy jakby Bóg kazał mu mnie zabić, to by to zrobił, tak jak Abraham. (…) Jako dziecko bardzo dogłębnie wszystko rozkminiałam i naprawdę bałam się tego zmyślonego Boga, nawet bardziej niż piekła.
Pani Ania:
Największa trauma dzieciństwa to opowieści biblijne, którymi katowali mnie rodzice. Bałam się, że przyjdą mnie zadźgać jak Abraham, który miał zabić swojego syna. Kilka razy w tygodniu spotkania religijne, których nienawidziłam. (…) długo się zbierałam po tym wszystkim, do dzisiaj korzystam z pomocy psychiatry.
Pani Katarzyna:
Jako kilkuletnie dziecko (7-8 lat?) zostałam przez rodzinę zaprowadzona do kościoła na pokaz filmu o życiu Chrystusa. Podczas sceny ukrzyżowania i wbijania gwoździ wpadłam w coś w rodzaju szoku, chciałam płakać, ale przecież nie mogłam tego zrobić (rodzinne tresowanie, żeby nie okazywać słabości), więc usiłując powstrzymać płacz zaczęłam się dusić, więc dodatkowo wpadłam w panikę, że nie mogę oddychać i się uduszę. (…) Długo miałam obsesję na temat ukrzyżowania.
Pan Damian:
Kościół, ksiądz robili na mnie ogromne wrażenie, Biblia była pełna fantastycznych opowieści itd. Niekomfortowo czułem się z faktem, że Bóg mnie cały czas obserwuje, nigdy nie jestem sam, jakbym miał kamerę za sobą.
Pani Sophia:
(…) było dla mnie traumą wyobrażanie sobie wiecznego życia po śmierci, o którym na lekcjach religii byłam uczona. Pamiętam, jak przed zaśnięciem wyobrażałam sobie tę „wieczność” i ze strachu albo dostawałam ataków duszności lub zaczynałam płakać.
O ciągnącym się latami strachu przed wiecznością pisało kilka osób.
Pani Elżbieta: Ja tak mam do teraz. Właśnie przed zaśnięciem.
Pan Tomasz:
U mnie były to w dzieciństwie powtarzające się regularnie dość realistyczne koszmary, że porywa mnie diabeł do piekła (teraz mnie to niezmiernie bawi, ale w dzieciństwie bałem się chodzić spać).
Traumy wywołane treściami tzw. folkloru religijnego
Wiele niepokojących treści nie należy do oficjalnej doktryny Kościoła katolickiego. Stanowią pewien równie traumatyzujący „folklor religijny”. Do zjawiska tego zaliczyć można różne „ludowe opowieści” inspirowane religią czy przypisywanie pewnym książkom, zabawkom, grom, muzyce związków z szatanem. Warto przy tym pamiętać, że kolejni papieże potwierdzają realne istnienie osobowego szatana.
Pani Aurelia (imię zmienione) wspomina:
Babcia stawiała mi przy łóżku, jak u niej nocowałam, posąg (jakieś 30 cm wysoki) Matki Boskiej. Gdy zasypiałam prosiłam, by ją odstawiła na miejsce na szafie. Mówiła mi wtedy, że ta Matka Boska jest święta i sama pójdzie na szafę, jak zasnę. Koszmarnie się jej bałam. Mając 4 lata wiedziałam, że posągi raczej same się nie przemieszczają. Koszmar. Nienawidziłam tam nocować. Potem dostawałam tam po prostu migreny.
Pan Damian:
(…) zmarł mój ojciec – ksiądz po pogrzebie chyba chciał mnie pocieszyć. Stwierdził, że muszę się modlić za ojca, żeby przeszedł z czyśćca do raju, że muszę być grzeczny i generalnie moje uczynki będą miały wpływ na to, czy tata do raju trafi (opisał to tak, że tata jest teraz przed murem, a każda modlitwa czy dobry uczynek wyjmują z tego muru cegłę i zbliżają do raju). To był trudny czas – modliłem się więc kilka razy dziennie, no ale jak to dziecko – tu podjadłem cukierka, choć mama zakazała, tu gdzieś nie usłuchałem babci. Wieczorem nachodziło mnie, że przecież Bóg to widział, przeze mnie tata nie trafi do raju, a nawet do piekła może. Cały się trząsłem, płakałem, nie mogłem spać. W końcu tak się tego bałem, że przestałem myśleć o ojcu, przestałem się modlić, chciałem go zapomnieć, nie mieć tego obciążenia na sobie. Reagowałem agresywnie na każdą wzmiankę o nim, krzyczałem żeby o nim nie mówili, podarłem jego zdjęcie – mamie było oczywiście bardzo przykro, nie rozumiała dlaczego taki jestem.
Pani Monika:
Jak byłam mała, tata czytał nam też żywot ojca Pio, szczególnie opisy dręczenia przez diabła. Przez długi czas później bałam się spać, przebywać w ciemnościach, czy schodzić sama do piwnicy, bo widziałam wciąż te obrazy.
Pani Katarzyna (inna niż wcześniej):
Jako dziecko czułam się zmuszona do uczestnictwa w czymś, co było niezrozumiałe, nudne i niepokojące (biblijne historie odczytywane na mszach, których nikt nie wyjaśniał, a ja zostawałam z wizją Jezabel rozwłóczonej po polu czy niemowlętami roztrzaskanymi o skałę). Interesowałam się od zawsze intuicją, snami, mitologiami – od babci słyszałam, że to wszystko od szatana pochodzi i miałam wrażenie, że jest ze mną coś bardzo nie tak. Miałam w kościele stany lękowe i straszne wyrzuty sumienia po każdej „nieczystej myśli”.
W liceum na parę miesięcy dołączyłam do wspólnoty modlitewnej i starałam się wpasować w ich świat i reguły, regularnie chodziłam na msze i spotkania, ale zamiast euforii i poczucia przynależności miałam coraz głębszą depresję, poczucie, że i tak moje starania nie są wystarczające, coraz większy strach przed światem (bo te podszepty szatana w muzyce, grach) i potrzebę schronienia się w kościele przed tym groźnym, plugawym nieczystym światem na zewnątrz i we mnie.
Traumy związane z rozwojem żarliwej wiary
Cierpienia na tle religijnym nie zawsze są związane z brakiem akceptacji pewnych treści zawartych w religii. Wiele cierpień psychicznych dzieci i młodzieży wynika właśnie z pełnej interioryzacji ich treści, żarliwej wiary i akceptacji narzucanych przez Kościół ograniczeń. Dzieci i młodzież często w swej szczerości i uczciwości traktują treści religijne niezwykle serio.
Pan Kuba:
Byłem bardzo religijny, zdecydowanie bardziej niż moi rówieśnicy i do dziś zastanawiam się, co było tego przyczyną. Prawdopodobnie byłem po prostu łatwowiernym dzieckiem, a jak wiadomo Kościół katolicki jest bardzo utalentowany w praniu mózgu. Uważam, że ta wiara bardzo mnie ograniczała w moim młodym życiu. Byłem religijny do tego stopnia, że gdy wszyscy moi rówieśnicy imprezowali i pili alkohol, ja tego nie robiłem mówiąc, że to „grzech” (nie miałem prawie w ogóle przyjaciół w gimnazjum czy szkole średniej). Bałem się oglądania pornografii, a masturbacja budziła we mnie poczucie winy.
Pani Iwona :
(…) najgorsze było dla mnie poczucie winy, jakie mi wmówiono. Jako dzieciak strasznie przeżywałam, że ktoś był torturowany i zabity za moje grzechy. (…) Ciężko mi było sobie z tym poradzić przez dłuższy czas. Jeszcze na początku ogólniaka ryczałam jak nawiedzona na drodze krzyżowej…
Pani Barbara:
Lekcje religii były dla mnie jałowe, nie dawały odpowiednich odpowiedzi na pytania. Niewiedza nakręcała we mnie strach. Strach, że nie jestem wystarczająco dobra, a zatem pójdę do piekła. Pamiętam ten dziecinny lęk jako potworną traumę. Często płakałam nocami. Nie pytałam rodziców, bo widziałam, że nie są zbyt zaangażowani religijnie. Nie wiedziałam, dlaczego oni się nie boją, ale ja się bałam – bardzo.
Miałam jakieś 17 lat, kiedy przypadek zetknął mnie z przedstawicielami innych wyznań. Najpierw to byli Adwentyści Dnia Siódmego, potem Kościół Wolnych Chrześcijan. Rozpowszechniali ulotki, komiksy, fragmenty Biblii. Prawie we wszystkich powtarzał się motyw piekła i kary. Nie uspokajało mnie to bynajmniej.
Potęgowało to u mnie naturalną skłonność do depresji. Gdy miałam ok. 19 lat miałam pierwszy poważny atak depresji. Nie chciałam wychodzić z domu. Płakałam. Czułam, że jestem nic nie warta.
Traumy związane z przymuszaniem do praktyk religijnych
Art. 48 ust. 1 Konstytucji mówi:
Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania.
Jest to być może najpowszechniej łamane prawo w Polsce. Za masowym uczestnictwem dzieci, a szczególnie młodzieży, w lekcjach religii stoi duża doza rodzicielskiej przemocy. Wiara – a często powierzchowna i tylko na pokaz religijność – bywa dla rodziców ważniejsza niż dobrostan psychiczny dziecka, poszanowanie jego autonomii, jego praw i dobry z nim kontakt czy miłość z jego strony.
Często do praktyk religijnych zmuszają rodzice sami nie praktykujący lub z rzadka. Kościół w tej kwestii nie uczy szacunku wobec dziecka. Wręcz przeciwnie – wymusza na rodzicach różnymi metodami posyłanie dzieci na religię i nabożeństwa wbrew ich woli.
Pani Katarzyna (inna niż dwie wcześniej wspomniane) napisała:
Moja rodzina była bardzo religijna, do kościoła ciągano nas nieustannie, nie tylko w niedziele i święta, ale też z najróżniejszych okazji, majowe, październikowe różance, adwentowe roraty o świcie, gdy jest zimno i ciemno wokół, a małe dziecko jest wprost nieprzytomne z niewyspania. Jakieś procesje na kolanach wokół ołtarzy, pielgrzymki itp. Zakonnica w rodzinie. Bezwzględne posłuszeństwo. Wieczne, nieustanne poczucie winy. Mentalność ofiary. Gdy nie chciałam iść do kościoła, słyszałam wyzwiska i przekleństwa.
Pani Natalia:
Co niedziela wyjściu do kościoła towarzyszyły kłótnie, krzyki i mój płacz. Nikt nie potrafił mi sensownie wytłumaczyć, czemu muszę się tak nudzić przez całą godzinę, kiedy mogłabym robić coś przyjemniejszego.
Pan Mateusz:
(…) zmuszano mnie do zostania ministrantem, czy chodzenia z moją babcią do kościoła na 07:00 lub 06:30 dwa km na nogach w wieku 7 lat. Kiedy mając 15 lat straciłem chęć chodzenia do kościoła, to byłem traktowany jak osoba wyklęta…
Pani Agata:
Nie chciałam iść do bierzmowania. Babcia zmusiła mnie do tego pod groźbą wyrzucenia mnie z domu. Miałam wtedy 14 lat.
Podobne wspomnienia ma pani o nicku Kathy Binks:
Pamiętam awanturę, kiedy powiedziałam, że nie będę chodzić na religię i nie przystąpię do bierzmowania. Pół dzielnicy ją słyszało.
Pani Alicja:
Matka potrafiła mnie wyciągnąć siłą z łóżka, darła się na mnie (…). Szantażem wymusiła na mnie zapisanie się na religię w liceum, a potem przyjęcie sakramentu bierzmowania.
Pani Oliwia:
Najgorsze było chyba to, że mama mnie zmusiła do bierzmowania. Po prostu miałam iść i koniec, nie wiadomo dlaczego i po co, awantury na całego… No i poszłam, co mogłam zrobić. Żadnych argumentów z jej strony, tylko same wrzaski. (…) Do kościoła nie chodziła, może jak miałam 5-6 lat kilka razy, potem już nie. W domu się nie modliła.
Pani Ewa:
Rodzice w ogóle nie są religijni, ale jak byłam starsza, kazali mi chodzić do kościoła samej, bo tak trzeba, ale dorośli nie muszą.
Pani Monika (inna niż wcześniej wspomniana):
Związałam się z człowiekiem o podobnych do moich poglądach, który w przeciwieństwie do mnie, został wychowany w wierze katolickiej. Nie rozumiałam, gdy opowiadał mi jak krzywdzące było straszenie piekłem, zmuszanie do „klepania” modlitw, groźby. Miałam dobre zdanie o praktykujących katolikach i rozumiałam ich potrzebę wiary.
A jeszcze inna pani Monika podsumowuje to tak:
Przymuszanie do chodzenia do kościoła i spowiedzi, szantaże. To wszystko powodowało frustrację i poczucie bezsilności, bycie skazanym na łaskę innego człowieka, które musiałam przepracować na terapii. (…) Do tej pory nie mogę patrzeć na kościół, w którym się odbywały.
Traumy związane ze spowiedzią
Dla dzieci spowiedź zwykle wiąże się ze strachem, co będzie, jak nie wymienię jakiegoś grzechu lub skłamię – pewno pójdę do piekła. Dla młodzieży trauma spowiedzi wiąże się z rozwijającą się seksualnością i problemem „zachowania czystości”. Dorośli przeżywają dyskomfort psychiczny, bo są zobowiązani do tłumaczenia się ze spraw bardzo intymnych.
Pani Monika (inna niż wcześniej wspomniane):
Wychowana w ultra-pato-katolickiej rodzinie, mam wiele traum związanych z Kościołem, głównie sakramentem spowiedzi, ale też ciągłym strachem przed piekłem.
Pani Kasia:
Najgorsza była jednak pierwsza spowiedź, w sobotę, dzień przed pierwszą komunią. Jako ośmioletnie dziecko byłam tak zastraszona tą spowiedzią, że noc z piątku na sobotę spędziłam z wysoką gorączką, trzęsąc się ze strachu, że będę musiała powiedzieć księdzu, w jaki sposób nagrzeszyłam. I że ksiądz nie da mi rozgrzeszenia i w niedzielę wszystkie dzieci będą, pięknie ubrane, szły do komunii, a ja, grzesznica, będę siedzieć w kącie i płakać. Tak religia niszczy psychikę dzieciom.
Pan Dawid:
Pierwszej spowiedzi przed Komunią nie pamiętam, wszystko było wykute na blachę, szliśmy wszyscy i jakoś nie zapisało się to na moim twardym dysku. Ale wymuszone na ośmiolatku pójście do drugiej i kolejnych spowiedzi, to było ku**a złe, do szpiku kości złe. To była przemoc na wystraszonym, zapłakanym dziecku. Moja matka kilka razy zdołała to wyegzekwować. Gościowi w konfesjonale też nie przeszkadzało, że spowiadający się dzieciak łka.
Pani Marta:
Spowiedź dla mnie to było coś potwornego. Mówić rzeczy, które ktoś uważa za złe i czuć się z tego powodu winnym. W ogóle mówienie o sobie, co się robiło dla mnie jako dziecka było czymś takim, jak stanie bez ubrań na środku placu, gdzie chodzą ludzie.
Pan Bartek napisał:
Każda spowiedź to był dla mnie wręcz paraliżujący lęk i stres, po prostu traumatyczne przeżycie, a przez jakąś dekadę bycia katolikiem spowiadałem się dziesiątki razy. Ta magiczna „ulga”, jaką deklarują niektórzy po spowiedzi, to była po prostu ulga związana z tym, że traumatyczna sytuacja się skończyła. I że ktoś z zewnątrz łaskawie pozwolił mi nie prześladować wewnętrznie samego siebie. Łatwo się domyślić, jak takie doświadczenie wpływa na samosterowność i poczucie własnej wartości.
Pani Magda:
Mogę powiedzieć, że do dziś mam nieprzyjemne odczucia, kiedy ktoś szepcze albo ja szepczę. Źródło tego leży w spowiedzi, do której zmuszałam się latami i której nienawidziłam. To szeptanie w kratkę do obcego faceta o osobistych rzeczach, przepraszanie, obiecywanie, żałowanie, wstydzenie się – z odrazą i zażenowaniem wspominam ten koszmar. To była najgorsza psychiczna przemoc mojego dzieciństwa i młodości.
Wkrótce II część – o traumach spowodowanych nauką polskiego Kościoła Katolickiego o seksualności.
W III części znajdą się relacje osób, które stały się ofiarami nagonki inspirowanej przez księży i fanatyków religijnych.
Autor zrezygnował z honorarium, przeznaczając je na rozwój OKO.press.
Dla mnie najgorsze w katolicyzmie było to straszenie ciągłą obserwacją. To prowadzi do natręctw. Ciągłe poczucie oceny i możliwość kary "na zawsze" za popełnienie błędu. I nawet nie wiadomo, czy ten ciągle przypie…jący się o duperele Bóg będzie miał litość, czy nie.
Kto nie rozumie słów :
Wierzę w Boga ojca wszechmogącego?
Czy potrzebne są tu jakieś wyjaśnienia?
Grzech mój zawsze kroczy przede mną.
Czy to dziwne?
Cierpienie jest droga oczyszczania kazdej duszy, bo tak jest skonstruowane życie.
Ból jest częścią życia czy się to komuś podoba czy nie.
A z dziećmi trzeba rozmawiać i im tłumaczyć że śmierć pana Jezusa Chrystusa na krzyżu to nie tylko symbol wiary za tych co żyją ale też za tych co już odeszli a nawet za tych co dopiero mają po nad przyjść na świat.
Czy może to wywoływać poczucie winy u dzieci?
Może i powinno bo one są częścią rzeczywistości która kształtuje przyszłość.
Ktoś mi powie że dzieci są niewinne grzechów za które zgładzono pana Jezusa.
A grzech z drzewa w ogrodzie rajskim?
Tak grzech pierworodny którym naznaczył szatan całą ludzkość stał się wspólną wina każdego człowieka. Za to właśnie trzeba się modlić. Nie ma przymusu wiary w Boga bo przecież można wybrać łatwe życie bez zasad np szanuj ojca i matkę swoją. Poczucie winy za grzech kształtuje postawę sumienia o tym czego trzeba unikać za wszelką cenę – bo jak nie to idziemy w kierunku potępienia i zguby.
Apostazja to wyrzekanie się Boga w swoim życiu.
Rozumiem że ktoś woli być ateistą i uznaje dobro Boże za coś czego nie potrzebuje w swoim życiu. Rozumiem też że używanie prawdy Boga jest przeszkodą do związków sodomistycznych. Bo przecież nikt nie zaprzecza że to nie jest zgodnie z naturą ludzką. Dewiacje obecnie z powodu poprawności politycznej stały się orientacjami a przecież zawsze były i będą tym czym są…
Brak zaangażowania w nauki wiary przez rodziców swojego potomstwa są błędami wychowawczymi tych rodziców. To nie jest grzech dla dziecka takiego rodzica ale jedynie inny pkt startowy dla niego w zrozumienia wiary.
Powyższy wykład to dla mnie klasyczny przykład religijnego – w tym wypadku katolickiego – bełkotu. A co mnie obchodzi czyjeś urojenie i/lub fakt, że komuś pozbawionemu krytycyzmu i zdolności oceniania tego, co się wokół niego/niej dzieje jakiś cwaniak nakładł do głowy banialuków o jakimś grzechu pierworodnym? Najchętniej podsumowałbym cały ten wpis jednym krótkim słowem z protestu kobiet, ale powstrzymam się i powiem jedynie "walcie się" z tymi idiotyzmami. I nie mąćcie dzieciom w głowach tymi opowieściami nie z tego świata. Zwłaszcza w sytuacji, gdy państwo jest tak słabe i głupie, że zamiast ostrzegać w publicznych mediach przed tym, że jedno z wyznań głosi – w najlepszym przypadku – jakieś nie trzymające się kupy alegorie, jeszcze ten bełkot propaguje. To jest dramat.
Zabijanie jest zgodne z naturą ludzką. To pewnie znaczy, że jest dobre, w przeciwieństwie do homoseksualizmu, który jest niezgodny?
To normalne w organizacjach i ustrojach totalitarnych. na całe szczęście można się chociaż oficjalnie z tej organizacji wypisać. Im więcej osób to zrobi, tym jej zasięg będzie mniejszy
Mam nadzieję, że wszystkim zdarzały się też doswiadczenia zabawne lub przynajmniej tragi-komiczne, zwłaszcza oglądane z "perspektywy czasu". Do takich należała jedna z wizyt "po kolędzie" w której uczestniczyłam z moja Babcia, rodzice byli w pracy. Bylam chyba w czwartej klasie podstawówki. Wszystko przygotowane, zeszyt do religii na pięknie udekorowanym stole. Po oficjalnej części, Ksiądz zagadnął Babcie, że na pewno jest dumna z takiej wnuczki, wzorowej uczennicy, grzecznej, itd. I tu się zdziwił, i powoli wpadał w coraz większe zmieszanie. Dla mojej Babci jedynymi dobrymi wnukami były "dzieci w Łodzi". Nikt nigdy nie miał szans im dorównać, w niczym. Znając te litanie na pamięć stałam spokojnie, spod oka zerkając na pogłębiająca się konfuzję na twarzy naszego Goscia. Kiedy Babcia brała kolejny oddech do kontynuowania krytycznej analizy porównawczej, Ksiądz podszedł do mnie, spojrzał z góry z dziwnym wyrazem twarzy, pogłaskał po głowie, wykrztusil "dziecko, ty to święta będziesz" i chodu! Wyrazu twarzy Księdza i Babci nie zapomnę nigdy. Przyzwoity Człowiek, choć prorokiem chyba jednak nie był:)))
"mama na dobranoc mi opowiedziała, że Żydzi zabili Jezusa" mama pewnie zapomniała już (albo ideologia katolicka jej tego nie powiedziała),że Jezus też był Żydem.
No tok… Plemie Jezusowe ni znałoś chopie!
Zydzi Zydowi zgotowali ten los.Podobnie np.Fritz Haber odkrywajac cyklon B.
Żydzi w Imperium nie mieli prawa skazywać kogokolwiek na ukrzyżowanie. Na to mieli monopol Rzymianie. To tak technicznie. Natomiast bardziej ogólnie: Jak można z jednej strony oskarżać Żydów o zabicie Jezusa, a jednocześnie bredzić, że Mesjasz umarł za nasze grzechy, za grzechy całego świata? Logicznie mówiąc można wręcz przy takich przesłankach żądać wdzięczności wobec Żydów, dzięki którym Zbawiciel mógł nas zbawić.
Cyklon B odkrył Haber ze współpracownikami przypadkiem, w dodatku miał służyć do wybijania wszy, pluskw i pcheł, jako środek do dezynsekcji. Sam Haber zmarł przed wojną. Cyklon B jako truciznę sprzedawał do obozów jego uczeń, któremu udowodniono, że wie, do czego środek ten służył. Gdy Hitler doszedł do władzy Haber zwolnił współpracowników i sam odszedł po czym wyjechał z Niemiec. No, ale pewnie dla Ciebie nie jest ważne kto aplikował Cyklon do komór, tylko kto to wymyślił. To tak jakby Kałasznikow odpowiadałby za wojnę.
Wg Twojej logiki Żydzi pewnie nawet finansowali obozy zagłady.
Masz piękny tekst jak współcześnie katolik katolika krzywdzi wbrew jakże wielkiemu miłosierdziu katolickiego boga, aleeeee po co komentować temat artykułu. ZYDZI ZABILI JEZUSA, BIJ ZABIJ!
Paranoja.
Sokratesa zabili Grecy!
moja mama zawsze powtarzała mi że Jezus też był Żydem, podkreślając hipokryzję wielu katolskich hipokrytów antysemickich. ale to bardzo mądra kobieta
Jako na powyższem tablico informocyjno na zdjenciu tytułowem:
-Niejedno sprawo tza postawić jasno i klarowno.
-Tak jasno i klarowno – coby wontpliwościow i obowów, na samom pocontku uniknonć!
– LUD ZE PARTIOM! – PARTIO ZE LUDEM! –
Doskonałe komentarze: https://youtube.com/c/JerzyBok%C5%82a%C5%BCecTV
Nic nowego.Zaczal Annasz i Kajfasz,2000 lat temu.Byl tez Miniej Izrailewicz Gubelman ze swoim pisemkiem Bezboznik,ktore ilustrowal Mojsza Chackielewicz Szahała,pseudo Chagall.Truizmem jest przypominanie o narodowosci glownych nienawistnikow.Przypomne slowa Pana Jezusa:Mnie przesladowali i was przesladowac beda.
A Pan Jezus skierował swoje słowa do… Eskimosów.
dzieki katolicyzmowi istnieje cywilizacja i nauka europejska, wspolczesni lewaccy barbarzynci chca to niszczyc
Zanim napiszesz coś tak kategorycznego poczytaj, pooglądaj, a może posłuchaj o tym jak potężny wpływ na europejską naukę i cywilizacje miał islam 🙂 Szczególnie w tych czasach, gdy kościół katolicki tępił wszelkie przejawy wolnej myśli
Islam, który przechował dzieła nauki antycznej, w czasach gdy Kościół zajmował się ich niszczeniem.
To wszystko prawda, Marku i Krzysztofie, co piszecie o islamie, ale trzeba pamiętać o jednym – islam ma swoje korzenie w judaizmie i chrześcijaństwie. Mahomet urodził się i dorastał w czasach, gdy Arabowie wyznawali religię politeistyczną – każda oaza miała wtedy swoje opiekuńcze bóstwo i kapliczki, gdzie stawiano idole tych bóstw, zaś Allach (który miał też córki-boginie) był bogiem najwyższym, coś jakby Zeus u Greków czy Odyn u Germanów. No i Arabowie wierzyli też w pomniejsze bóstwa, każde od innych spraw codziennych. Mahomet zaś, wędrując po całym Półwyspie Arabskim z kupiecką karawaną, spotykał też na targach kupców żydowskich i chrześcijańskich, no i zafascynował się ich religią, w której jest tylko jeden wszechmogący Bóg, a wszystkie zasady wiary spisane są w księgach (w odróżnieniu od dość chaotycznego systemu wierzeń pogańskich wówczas Arabów). Poza tym Mahomet był i do końca życia pozostał niepiśmienny, ale – jak większość analfabetów – odczuwał swego rodzaju nabożną cześć do słowa pisanego, zatem uznał, że spisana na papirusie albo pergaminie wiara w Boga Jedynego jest tą jedynie prawdziwą. Na tej bazie, z zasłyszanych nauk od żydów i chrześcijan, stworzył własny system monoteistyczny, którego zasady dyktował swoim uczniom, a ci po jego śmierci spisali Koran. Łatwo zauważyć, że np. reguły kuchni koszernej i halal są bardzo zbliżone, w islamie czci się wszystkich niemal proroków Starego Testamentu (Abraham = Ibrahim, Mojżesz = Musa itd.), a Jezus, czyli Isa – uznawany przez muzułmanów za człowieka, ale nie za Syna Bożego – jest w islamskiej hierarchii drugim po Mahomecie prorokiem.
Ale dobrze, że Krzysztof wspomniał o myśli antycznej – bo to ona jest główną podstawą europejskiej kultury i cywilizacji. Nawiasem mówiąc, św. Augustyn też wykorzystywał pewne pojęcia filozofii neoplatońskiej w swoich pracach teologicznych. A z kolei do Augustyna nawiązywał też Marcin Luter…
"św. Augustyn też wykorzystywał pewne pojęcia filozofii neoplatońskiej w swoich pracach teologicznych. A z kolei do Augustyna nawiązywał też Marcin Luter…"
Między Augustynem i Lutrem, jest przemilczana tysiącletnia luka, którą maskuje się islamem i Arabami. A kryje się w niej chrześcijańskie imperium ze stolicą nad Bosforem.
Gdy zaczęło podupadać, greccy uczeni emigrujący do Italii zapoczątkowali Renesans.
Po tym co Krzyżowcy zrobili miastu nad Bosforem, miałbym wątpliwości co do chęci przenoszenia się Greków do Italii. Szczególnie, że Imperium Osmanów wykazywało się postępowością i tolerancją wobec swoich mniejszości religijnych.
Krzysztof Skladanowski "Po tym co Krzyżowcy zrobili miastu nad Bosforem, miałbym wątpliwości co do chęci przenoszenia się Greków do Italii. "
To jest fakt historyczny, tzw humaniści emigrowali do bogatych miast północnej Italii.
Nauka europejska istnieje oprocz katolicyzmu ktory stworzyl tysiac lat ciemnego sredniowiecza i ja chamowal. Uratowana zostala wiedza greckich filozofow glownie przez muzelmanow ktorym zawdzieczamy lepsza matematyke przez wynalazek zera(wszystkie liczby piszemy po arabsku). Niech pan pokarze te wielkie przyklady w ktorych katolicyzm pomogl przy rozwoju nauki bo sa takie znikome ze nawet googel ma problemy znalesc . A kultura i sztuka rozwijala sie oprocz kazdej religii od samego poczatku ludzkosci co widac nawet po kilkadziesiat tysiecy lat starych malowidlach kiedy jeszcze nikt o katolicyzmie nie snil.
Piśmiennictwo zawdzięcza rozwój chrześcijaństwu. Czy też katolicyzmowi. Staro-cerkiewno-słowiański (nie wiem, czy powinno być starocerkiewnosłowiański) został ubrany w litery – głagolicę i spisany. I to chyba tyle.
Islam: medycyna, zapis dziesiętny z zerem i pojęciem zera, trygonometria…
Na pewno nie. Czytac potrafil tylko kler i szlachta. Dopiero wynalazek Gutenberga doprowadzil do pismiennictwa i napewno tlumaczenie Biblii przez Lutera w tym pomoglo ale glownie powstalo rozpowchszechnianie wiedzy ktore przez ten wynalazek tak czy tak by do pismiennictwa w sensie literatury prowadzilo. Tak ze chrzescijanizm niema tu zadnego znaczenia. Wrecz przeciwnie bo cenzurowal. A pismiennictwo jako przekaz chistorii na slowianskich terenach by bez watpliwosci sie tak czy tak rozwinelo. Moze potrwaloby ciut dluzej ludzie ucza sie i kopjuja wiedze jak i my skopiowalismy alfabet od Etruskow.
Panie Madry Krolewicz, najpierw trzeba się uczciwie podpisać. A puźniej bajać!!! Katolicyzm palił ludzi na stosach, np. Giordano Bruno.
Pisząc, co napisałeś, pokazujesz że jesteś zwykłym dzbanem, bez gruntownej wiedzy o historii ludzkości. Nauka, głupcze!
Jezusa nikt nie zabił.
To on sam, za aprobatą ojca, popełnił samobójstwo. Do tego wciągnął jeszcze Judasza.
A winę za swoje samobójstwo zrzucił na nas.
Ohyda !!!
Judasz naprawdę wierzył w Jezusa. Inni uczniowie z większym dystansem, bardziej zdroworozsądkowo podchodzili do słów jego i innych proroków. Dlatego gdy Mesjasz nie zszedł z krzyża i nie zaprowadził boskiego ładu, lecz umarł w straszliwych mękach, Judasz popełnił samobójstwo, uświadamiając sobie, że przyczynił się do śmierci swego ukochanego nauczyciela, choć szalonego.
Chyba pod wszystkim mogę się podpisać, a zwłaszcza pod tą obrzydliwą przemocową spowiedzią. Wiadomo, po co wymyślono ten sakrament: żeby trzymać ludzi za mordy, w pozycji z twarzą w błocie, z ciężkim buciorem kościoła na karku. Nie chodzę do spowiedzi od studiów, najpierw była całkowita rezygnacja ze spowiedzi i ogromne poczucie ulgi z tym związane, a potem samo już poleciało, bo zniknęły te kajdany spowiedzi i wiecznego poczucia winy za wszystko, wymyślania grzechów, byle odbębnić, bo przecież nie powiem jakiemuś obcemu chłopu, co mi naprawdę w głowie gra… Cała spowiedź to obłudna zabawa w kotka i myszkę. Zatem całkowite odejście od tego kościoła, który spełnia własne kryteria sekty, było już oczywistą oczywistością. No i tak, straszenie piekłem i diabłami, też wspominam noce nieprzespane ze strachu, bo przyjdzie diabeł, demon, zły duch i mnie zje. Albo że demon mnie opęta, zrobi ze mnie Emily Rose i zabierze do piekła. Szok, że ludzie robią to własnym dzieciom. Świadomie. Ach, no i bezlitosne tępienie za każdym razem, gdy człowiek się cieszył, że coś mu wyszło: nie zapominaj, że zawdzięczasz to bozi. To nie ty. Nie twoje własne siły. To bozia. Chyba właśnie o to mam największe pretensje do katoli, że odbierają ludziom poczucie własnej wartości i sprawczości, wiarę we własne siły. Utrzymują w stanie wiecznego, nomen omen, imposybilizmu, o ile bozia nie zechce inaczej. To uwłaczające dla człowieka jako istoty, uwłaczająca pogarda dla ludzkiego wysiłku. "Masz przepraszać, błagać i dziękować" – to słowa mojej wciąż katolskiej matki. Ciągle ta bozia na chmurce siedzi, obserwuje, czasem ewentualnie pomoże, jeśli się dość gorliwie modlisz i jesteś pokorny, potulny, nie buntujesz się i nie stawiasz pytań. Ta religia jest zdecydowanie antyludzka i dlatego jej nie lubię, po prostu. Wychodzenie z traumy katolicyzmu jest długie i trudne, zwłaszcza w polskim obłudnym społeczeństwie, ale się da.
Spowiedź – to musi być wspaniałe przeżycie dla wszystkich ekshibicjonistów! Ale to tylko efekt uboczny. Moim zdaniem spowiedź indywidualna („uszna”) to najgenialniejszy wynalazek w historii wywiadu.
Została wymyślona przez KK w późnym średniowieczu jako narzędzie do pozyskiwania od możnych i władców informacji na ich temat i do wpływania na ich decyzje. W ten sposób powstała kościelna ogólnoeuropejska agencja wywiadu i wpływu, samofinansująca się i bez ryzyka kompromitacji, spowodowanej wpadką któregoś z agentów.
Genialne jest również chrzczenie niemowląt i indoktrynacja od pieluch. A odnosząc się do wpisu na temat syna znajomych poniżej. Od gówniaka interesowało mnie, co to znaczy "Adam zbliżył się do Ewy…", "Abraham zbliżył się do Sary…", "mąż zbliżył się do żony"… no weźcie mi wytłumaczcie, co to znaczy, że się zbliżył, podszedł do niej i co? A potem znikąd wziął się Kain, Abel czy inny Izaak. Symptomatyczne, wszyscy katole mieli jedną odpowiedź: "nie wiem".
Tylko sie zblizali bo inaczej kazdy katolik by z kazirodztwa pochodzil. Dlatego katolicy przez bardzo dlugi czas sie przez bociany mnozyli i z tego powodu maja taki dziwny stosunek do seksu. Niechec katolikow do kondomow mozna wyjasnic troska o nature. Bo taki biedny bocian moze sie kondomem udusic i skad wtedy nowi katolicy sie znajda?
Dają dziecku do czytania książkę, która jest pełna seksu i przemocy, a jak dziecko zadaje pytania, to nabierają wody w usta. Ot, schizofrenia.
100% !!!
Dziękuję. Ten wpis zawiera to co mam w głowie. Zgadzam się ze wszystkim.
Też dziękuję 🙂 Dobrze wiedzieć, że nie jest się samemu.
Syn znajomych, przygotowujący się do I komunii, wrócił kiedyś z katechezy zapłakany i przez łzy oświadczył rodzicom, że nigdy nie pójdzie do spowiedzi, bo ma straszny grzech. Rodzicom udało się go nieco uspokoić – i wtedy wyjaśnił, że wiele razy popełnił grzech cudzołóstwa. Zamurowało ich, a potem zaczęli go wypytywać, jak i kiedy grzeszył. – No przecież co niedziela, kiedy dłużej spaliście, ja budziłem się wcześniej i przychodziłem do was do łóżka! – wyjaśnił z płaczem.
Na religię chodziłam w latach siedemdziesiatych i przygotowanie do Pierwszej komunii musiałam powtarzać. Zarzuciłam siostrze obrzydliwe klamstwo, bo opowiadała, że do Marii przyleciał biały gołąb, a potem była brzemienna. Wizja ciąży kobiety i gołębia była dla mnie okropnością i za bardzo różniła się od opowieści babci. W następnym roku siostra zmieniła wersję na mniej bajkową i bliższą oficjalnym przekazom, a ja pouczona przez babcię, siedziałam cicho. Błogosławieństwo wiary przeszło obok mnie
Biała gołębica to symbol Ducha Świętego, a z niego właśnie począł się, według KK, Chrystus. Siostrze najwidoczniej pomieszał się świat alegoryczny z realnym. Ale też intelekt nie był najwyżej punktowaną cechą przy naborze do zakonu, więc nie ma się co dziwić.
Bajki dla dzieci zawierają o wiele bardziej drastyczne treści – myśliwy patroszy wilka i wydobywa ze środka żywą babcię i Czerwonego Kapturka, chłopczyk i dziewczynka spalają niesympatyczną staruszkę w piecu, inna dziewczynka tańczy w palących bucikach rozgrzanych do czerwoności itd. itp. Czasem, w przypadku dzieci wyjątkowo wrażliwych, podane za wcześnie lub w niewłaściwy sposób, mogą wywołać nadmierne reakcje emocjonalne. Nie jest to jednak argument, że bajki są złe same w sobie, albo że należy dzieci od nich odciąć.
Nie ma też sensu obwiniać religii za relacje przemocowe w rodzinie albo za depresje u osób skłonnych do depresji. Swoiście pojęta religia staje się tu narzędziem, bo akurat jest pod ręką – nie byłoby jej, używałoby się czegokolwiek innego, bo nie w religii jako takiej jest tu problem.
Nikt powazny nie wmawia dziecia ze bajki sa prawdziwe i potrzeba cale zycie wedlug ich ustawiac i zyc nonstop z strachem przed swietym wszystko widzacym wilkiem. Tak ze jest to jak najbardziej problem perfidnej i patologicznej religii. Ludzie lubia horrory ogladac i po filmie strach przechodzi a pranie mozgu od dziecinstwa kaleczy!
Zacznij pracować w domu. To najbardziej opłacalne finansowo, jakie kiedykolwiek zrobiłem.
We wtorek dostałem wspaniałe BMW po tym, jak w zeszłym miesiącu zarobiłem 36259 $. Właściwie zacząłem pięć miesięcy /
temu i praktycznie od razu zarabiałem co najmniej 96 dolarów za godzinę. odwiedź tę witrynę tutaj.
>>>>>>> http://www.bit.ly/388OSuX
Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie (J 11, 1-27). A kto Panem Jezusem gardzi i wyszydza Go, temu ch*j na grób, zamiast krzyża.
Karol Katolicki
Wulgarność i złośliwość Pańskiej wypowiedzi sugeruje, że właściwym ustępem jest raczej (Mat. 7):
Nie każdy , który Mi mówi : " Panie , Panie !", wejdzie do królestwa niebieskiego , … Wielu powie Mi w owym dniu : " Panie , Panie , czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia … Wtedy oświadczę im : " Nigdy was nie znałem . Odejdźcie ode Mnie wy , którzy dopuszczacie się nieprawości !"
…i ch*j im na grób. Chociażby i z krzyżem.
Dla mnie zawsze najgorsza była spowiedź. Przy pierwszej, miałam 7 lat, było to oczywiście przed pierwszą Komunią. Tak się stresowałam, że pamiętam każdy szczegół – np. w co wtedy byłam ubrana itp. I tutaj nie było źle, ponieważ akurat w moim kościele (co rzadko się zdarza) mieliśmy całkiem miłego księdza, który umiał pracować z dziećmi. Najgorsza jednak, była dla mnie spowiedź w wieku, bodajże, 10 lat, kiedy to zostałam potraktowana przez księdza bardzo ostro i niesprawiedliwe, tylko dlatego, że raz nie poszłam na Mszę, gdy byłam na feriach zimowych. Pamiętam, że płakałam wtedy wracając do domu. Strasznie się przejęłam, że może faktycznie jestem taką beznadziejną osobą.
Ten sam ksiądz, również wiele razy nazywał podczas spowiedzi (również 10 – 11 letnie) bezbożnicami itp. Natomiast lęk, który – choć irracjonalny – pozostał do tej pory, wiąże się z przypadkowym usłyszeniem grzechu osoby spowiadającej się przede mną. Bardzo się wtedy bałam, że spotkają mnie jakieś straszne konsekwencje, choć przecież – nie zrobiłabym tego celowo. Bądźmy szczerzy, po co 7 – 8 letnie dziecko miałoby podsłuchiwać czyjeś grzechy ? Jednak nas, przed pierwszą Komunią bardzo konsekwentnie tym straszono.
Nie uczestniczę w życiu żadnego kościoła.
I po sprawie.
Jo tyz i basta bajero jako prawdo łod dziecko we psychika wciskoć.
To się cibie tak tylko wydaje. Spora część twojej krwawicy jest ci odbierana przemocą by paść brzuchy cnotliwych mężów w sutannach i podtrzymywać przy pomocy świecidełek iluzję zaświatów z których kieruje się życiem ludzi. A przez ostatnie pięć lat jesteś nieustannie atakowana bredniami przez polityków którzy dorwali się do władzy dzięki poparciu KK i którzy jeszcze bardziej niż kiedyś sciągają z ciebie haracz by go przekazać, wbrew twej woli, Kościołowi. Ignorować to sobie możesz prawosławnych albo Mormonów oraz Latającego Potwora Spaghetti, w Polsce przed Katolickim nie ma ucieczki, nawet nocą w ciemnym lesie jakaś jego macka się do ciebie wyciąga.
No dobra….wiem, trudno!
Liczę na odmianę tego państwa chociaż kiepsko mi idzie!
Swojej indywidualnej złotówki nie dokładam a na państwową nie mam wpływu inaczej niż przy wyborach!
Co czynię.
Kościół w całości (wierni, kler, doktryna, mitologia) niczym się nie różni od totalitarnego państwa. Grzech pierworodny czyni wszystkich winnymi (nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani), Bóg wszystko widzi , jak bezpieka która wie o tobie wszystko(Wielki Brat śledzi cię), obowiązuje ślepe posłuszeństwo (brak wiary zostanie ukatany piekłem) ale i posłuszeństwo nie wystarczy by się skutecznie uchronić przed okrucieństwem władzy – zbawienia czyli uniknięcia piekła nie można sobie wysłużyć, można popełnić grzech pychy i mimo gorliwości w praktkach i wierze trafić na nigdy nie kończące się tortury. Wierny Kościoła Rzymsko Katolickiego, tak jak niewolnik państwa Mao czy Stalina powinien żyć w nieustającym strachu przed nie dającym się uniknąć przerażającym okrucieństwem (piekło, wieczne, straszne tortury w ogniu). Jednocześnie zaś musi nieustannie zapewniać o swej miłości do tyrana. To znaczy: żyjąc w strachu powinien twierdzić, że bierze za dobrą monetę propagandę mówiącą o miłości jaką tyran obdarza swych niewolników i jak cudownie w CCCP czy ChRL się żyje.
Cierpienia dzieci "formowanych" przez kościelnych obłudników są częścią systemu którego ostatecznym produktem jest Pokak-katolik który głosi, że się boi zwego nieskończenie miłosiernego Boga. Tak jak Winston Smith który w końcu, odpowiednio "uformowany", pokochał Wielkiego Brata.
Bardzo ciekawe i sluszne porownanie. Bede pana przy okazji cytowal.
To jest model w ogóle wszystkich despotycznych rządów, przynajmniej tych o których wiem. Można tu dodać, w kwestuii organizacji, że kościół hierarchiczny jest jak, toczka w toczkę, tzw partia nowego typu. Akces jest nieograniczony i zaczyna się we wczesnej młodości (Komsomoł czyli seminarium i później terminowanie w diakonacie), a następnie kariera przez kolejne eszełony nomenklatury. Aż na szczyt kolegium kardynalskiego które wybiera genseka. Stanowisko głowy organizacji jest dożywotnie w obydwu kościołach. Sam akt wyboru w Kościele jest bardziej sformalizowany i przejrzysty niż w KPCh, gdzie pierwszego wybiera nominalnie szersze ciało niż to, które rzeczywiście decyduje i ta prawdziwa władza jest pewnie równie nieliczna jak ta która namaszcza paierza. Tak czy inaczej kooptacja. W planie ideolo tez mamy bliźniacze rozwiązania. Partia-Kościół zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Wie jaki był początek i jaki będzie kres, potrafi też wytłumaczyć wszelkie aspekty ludzkiego życia, historii, rozstrzyga w kwestii etyki, ekonomii, teorii poznania. Nie ma takiej dziedziny w której Partia-Kościół nie uważałałaby się za kompetentną i zobowiązaną do zajęcia stanowiska. Nic nie stoi na przeszkodzie, by kolejna encyklika rozstrzygała jakiś problem z dziedziny językoznawstwa lub zajęła się definicją narodu. Tow Stalin się zajął, zdefiniował i wyszło mu, że Żydzi narodem nie są. Kościół, tak jak WKP(b) w swoim czasie zajmuje się również , ostatnio też, genetyką, promując różnych Łysenków, Miczurinów i Morganów. Kościół ma też swój kanon estytyczny, dość, jakimś cudem, zbieżny z socrealizmem.
pamiętam że jak miałem 13 lat to obejrzeniu Pasji poszedłem do pokoju i zacząłem płakać że jestem takim śmieciem, że przeze mnie umarł Jezus w takich torturach. rozumiecie to? moja rodzina była i jest wierząca, więc siłą rzeczy jako dziecko byłem zmuszany do praktyk katolickich. w tym wieku zaczął się też mój kryzys wiary, bo zacząłem odkrywać swoją seksualność i dojrzewać jak każdy człowiek na tej planecie. ale "grzech" masturbacji zniszczył mi dzieciństwo. nigdy się z tego nie spowiadałem więc kula śnieżna poczucia winy robiła się coraz większa. w wieku 16 lat odszedłem od kosciola na zawsze. nie tylko z tego powodu, ale po prostu sens religii i wiary w byty nadprzyrodzone wydawał mi się absurdalny.
oczywiście to nie koniec bo drugim etapem była wojna z rodziną. skoro mieszkam pod ich dachem mam być katolikiem i kropka. myślę ze to był ciezki okres, bo przez religię pogorszyly mi sie relacje z rodzicami. po kilku latach mama mi chyba "wybaczyła" ale ojciec dalej ma mnie za niewierzącego śmiecia.
jak ktoś mówi mi że walczę z kosciolem bo jestem lewakiem i mi sie w glowie przewraca to nie ma racji. religia zniszczyła mi całe dziecinstwo i wczesną dorosłosc. dopiero po przeprowadzce "na swoje" poczułem się wolnym człowiekiem. ale czy musiało się to stać dopiero w wieku 26 lat?
U mnie podobnie, ten sam "grzech" był moim koszmarem w nastoletnich czasach. W przeciwieństwie do Ciebie spowiadałam się z tego regularnie, ale to wcale nie pomagało – wręcz przeciwnie, poczucie winy wzrastało z każdą spowiedzią, bo jasne stało się dla mnie, że nie daję sobie rady z tym "grzechem", skoro ciągle to robię. W mojej parafii przez lata mieliśmy księdza, który spowiedź olewał, nie zadawał pytań, standardowo zadawał różaniec jako pokutę. Ale mnie to nie wystarczało, ja chciałam prawdziwego oczyszczenia, więc zaczęłam obracać się w kręgach młodzieżowych ruchów religijnych – kilka kolejnych lat wysłuchiwania bzdur z ust księży. Na szczęście, gdy poszłam na studia, zaczęłam poznawać inne punkty widzenia, rozmawiać z ludźmi, którzy nie byli wychowywani w katolicyzmie (byłam trochę w szoku, że tacy istnieli) – poczucie winy zaczęło stopniowo zanikać. Ostatnia spowiedź i niedzielna msza w wieku 24 lat, na szczęście obyło się bez wojny z rodzicami, choć komentarz typu "nie tak cię wychowałam" i tak usłyszałam.
Damn, ja też usłyszałem od swojego ojca identyczne słowa przy niewinnej, mogłoby się zdawać, rozmowie przy świątecznym śniadaniu. Na pytanie, czemu nie chcę iść do kościoła, odpowiedziałem "To nic dla mnie nie znaczy". Dopiero moja mama, kilka dni później, wyjaśniła mi powód milczenia ojca. Do dzisiaj nie ma (nie mamy?) odwagi o tym rozmawiać.
I pomyśleć, że te wszystkie nasze wojny zaczęły się od takich dwóch, ale nie od tych, a tylko od Kaina i Abla. A właściwie od takiego jednego, który nudził się i wyrżnął jednemu stworzonemu jakieś żebro i poszło… Jeśli był wszechmocny i wszechogarniający i inne wszech- też, to ta cała baśń o tym spisana później nie trzyma się żadnej logiki już od samego początku stworzenia świata.
Moja zabawa z kościelnymi skończyła się prawie na samym początku w kilka miesięcy po tzw. świętej komunii. Po tej zabawie i jednej z wizyt u czarnych (miałem zostać ministrantem), po przepytaniu przez moją Mamę, otrzymałem przykazanie: więcej tam nie pójdziesz. Dopiero po jakimś czasie zajarzyłem o co w tym zakazie chodziło. Przyznać muszę, że chyba byłem za młodu jakiś tępy. Uratowało mnie to od tych wszystkich problemów opisywanych wyżej i wcześniej też i na pewno wszystkich późniejszych. W rodzinie spowodowało to głęboki podział i to na stałe. Od tamtych lat staram się używać zdrowego rozsądku, choć na początku były drobne trudności. Długoletnie (od lat sześćdziesięciu) obserwacje poczynań różnych religijnych oraz przeczytaniu stosownej literatury faktu dochodzę do przeświadczenia, że taki jeden starożytny Aleksander Fredro, widocznie już w jego czasach było widoczne nachalne działanie tych osobników, napisał krótką sentencję ich działalności: Co wieki ustaliły, to wieki nie wzruszą; / Żądza dominacyji – duchowieństwa duszą.
Miło widzieć, że wreszcie ludziom zaczyna zależeć bardziej na tym aby myśleć niż wierzyć. Kościół katolicki, podobnie zresztą jak ogromna większość religii i innych ustrojów organizujących życie mas, ma na celu podporządkowanie sobie ciemnego motłochu i zapewnienie nielicznym dominującecj nad nim pozycji.
Nie jest ważne, czy "trzeba" tam wierzyć w faceta na krzyżu, bóstwo bez twarzy ale za to wszechmogące, poukładane w kopczyk kamienie, czy z drugiej strony w wolny rynek i kapitalizm. Jest to taka sama forma "uporządkowania" jak stosik uprasowanych skarpetek w szafce albo poukładane w rządek buty. Na całe szczęście, jeszcze w jakimś stopniu możemy decydować o tym w jaki sposób chcemy mieć te buty poukładane, czego nie można było powiedzieć o naszych przodkach nawet kilkadziesiąt lat temu i nie jestem do końca pewien czy nasze wnuki będą też to mogły robić…
Dziekuje Wam za ten tekst, dobrze wiedziec ze nie jest sie samemu
KK to zaprzeczenie wszystkiego co powinno byc dobre
"Tu w piekle, my potępieni już żadnej łaski nie otrzymujemy. A nawet
jeżeli byśmy ją otrzymali, gdyby nam ją dano, odrzucilibyśmy ją precz z
szyderskim śmiechem. Wszelkie wahania ziemskiego życia ustają w wieczności.
Człowiek żyjący na ziemi może przechodzić ze stanu grzechu w stan łaski i
może w każdej chwili ze stanu łaski wypaść zanurzając się w grzech, czy to
przez słabość czy to przez złość. Wraz ze śmiercią wszystkie te wahania kończą
się: w jakim stanie się umiera, w takim się pozostaje na zawsze, wraz ze
śmiercią każdy przechodzi w swój stan końcowy, stały i nieodwracalny.
Wraz z wiekiem wahania stają się coraz mniejsze. Prawdą jest, że do
chwili śmierci każdy może zwrócić się do Boga lub odwrócić się od Niego. Lecz
w momencie śmierci, człowiek decyduje ostatnim poruszeniem woli
mechanicznie, w ten sam sposób w jaki był przyzwyczajony w ciągu życia.
Dobre lub złe przyzwyczajenia stają się drugą naturą. One ciągną człowieka za
sobą w ostatniej chwili. Tak było i ze mną. Żyłam całe lata z dala od Boga, gdy
więc ostatnie wezwanie łaski nadeszło, zdecydowałam przeciwko Bogu. I to nie
moje liczne grzechy, lecz brak dobrej woli by z nich powstać, zadecydował o
moim losie."
Fakt, że rzymianie jakieś 2000 lat temu ukrzyżowali Jezusa i wymordowali chrześcijan (jak też ponad 1200 innych kultur) nie oznacza, że dzięki temu stworzyli nowy święty czy chrześcijański kościół a ich heretycka podróbka biblii jest nowym słowem bożym – Ci, którzy szukają Jezusa i Boga w kościele rzym.-kat. są skazani na porażkę, tam gdzie człowiek ma pakt z diabłem można tylko stracić duszę, a nie znaleźć Boga